Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kto pod kim dołki kopie...


Rekomendowane odpowiedzi

- Tak słucham?... Nie, nie chcę... A czy to ma jakieś znaczenie, dlaczego nie? Po prostu: nie i już... Dobrze. W takim razie: nie chcę, bo jestem wyjątkowo nieuprzejmym, złośliwym i wrednym babskiem!
Odłożyłam słuchawkę. Po chwili jednak, telefon dzwonił kolejny raz, nawet już nie liczyłam, który dzisiejszego dnia. Wzruszyłam tylko ramionami.
" Nie odbieram."
Zaczynało się najczęściej popołudniem i trwało nawet do wieczora. Telefonowali różni, sama już nie wiedziałam jak ich nazwać... Na usta cisnęły mi się wyłącznie niecenzuralne słowa. Tym razem zdecydowałam, że zignoruję natrętów. Niech sobie dzwonią, jak nie mają nic lepszego do roboty.
Po kilkunastu sekundach sygnał ucichł.

Wczoraj było dokładnie tak samo. Najpierw musiałam tłumaczyć, że nie mam zamiaru wykupywać udziału w willi na Majorce, żeby w zamian za to mieć prawo do spędzania tam wakacji. Potem, że nie jestem zainteresowana prezentacją absolutnie niezwykłych i niezastąpionych w każdym gospodarstwie domowym, cudownych naczyń kuchennych. Nie chciałam też skorzystać z darmowej degustacji win połączonej z możliwością ich zakupu... Chwila spokoju i znowu ktoś dobijał się do mojej linii telefonicznej.
- Tak, słucham?
W odpowiedzi usłyszałam dźwięczny, dziewczęcy głosik.
- Dzień dobry - przywitała się bardzo grzecznie młoda osóbka. - Dzwonię z Instytutu Badania Rynku, przeprowadzamy ankietę konsumencką w grupie wiekowej pomiędzy osiemnastym a sześćdziesiątym piątym rokiem życia, wśród osób zatrudnionych albo gdzie przynajmniej jeden członek gospodarstwa domowego ma pracę, ankieta jest anonimowa, potrwa kilka minut, czy pani mieści się w tym przedziale wiekowym a jeśli tak, czy zechce pani wziąć udział? - wyrecytowała prawie na jednym wydechu.
No trudno było się nie zmieścić. A swoją drogą, zawsze, przy takich okazjach, zaczynało mnie nurtować pewne pytanie: co się dzieje z ludźmi, którzy przekroczyli tę magiczną cezurę wiekową? "Przecież również i mnie może się to kiedyś przytrafić! Wolałabym, więc wiedzieć zawczasu, czy warto czekać, żeby przekonać się osobiście, bo to trochę niepokojące, że wszystko do sześćdziesiątki piątki - a potem, co?!..."
Oczywiście nie podzieliłam się moimi spostrzeżeniami z ankieterką, bo sądząc po jej głosie tego typu refleksje były jej jeszcze obce. Natomiast nie omieszkałam wytknąć jej pewnej nieścisłości.
- Proszę Pani - zaczęłam bardzo uprzejmie - po pierwsze: ankieta nie jest anonimowa, bo skoro dzwoni Pani do mnie do domu, to jak może być anonimowa?
- Ale w ankiecie nie ujawniamy danych respondentów.
Dobrze niech jej będzie, że nie ujawniają. Ale miałam coś jeszcze w zanadrzu.
- Po drugie: owszem, wezmę w niej udział, ale najpierw podam pani numer mojego konta bankowego.
- Nie, nie musi pani. Nie ma takiego wymogu.
- Podam pani numer mojego konta bankowego - kontynuowałam niewzruszona - na które przekażą państwo honorarium za mój udział w badaniu.
- Ale, to badanie jest bezpłatne - stwierdziła naiwnie
- A ile płaci państwu firma na zlecenie, której przeprowadzają państwo tę ankietę?
W odpowiedzi usłyszałam tylko trzask odkładanej słuchawki.
" Utleniła się jak włosy po perhydrolu - roześmiałam się w duchu i pomyślałam, że ją akurat mam chyba z głowy na dłuższy czas."
Telefon jednak nie dawał za wygraną. Kolejna zadzwoniła agentka firmy ubezpieczeniowej oferując mi wyjątkowo korzystną polisę, na niezwykle atrakcyjnych warunkach.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam bez namysłu - Z jednym zastrzeżeniem.
- Oczywiście, jesteśmy zawsze do dyspozycji klienta.
- Podpiszę umowę, ale w zamian pani podzieli się ze mną swoją prowizją. Fifty fifty.
Na chwilę odebrało jej mowę - pewnie pomyślała, że zwariowałam. W końcu odpowiedziała z lekkim zakłopotaniem w głosem:
- Nie przewidujemy tego typu procedur.
- To błąd. Taki brak elastyczności w pani zawodzie? W takim razie sama pani rozumie, że skorzystam z usług konkurencji.
I odłożyłam słuchawkę.
Potem była przedstawicielka firmy telekomunikacyjnej, która najwyraźniej poczuła się osobiście dotknięta moją odmową i stwierdziła bez żadnych ogródek, że ja muszę być jakaś głupia, skoro nie chcę płacić taniej za telefon. Na co ja odpowiedziałam jej, że jest mi bardzo przykro - zarówno ze względu na nią, jak i na innych - że ludzie są dziś zmuszeni do wykonywania tak beznadziejnej pracy. W związku z tym życzę jej, żeby znalazła sobie w najbliższej przyszłości coś bardziej sensownego, ale teraz szkoda, żeby marnowała swój czas, bo na mnie nic nie zarobi. A, i żeby przekazała to swoim koleżankom, które regularnie nachodzą mnie w domu.
Następny telefon był od pani z Instytutu Hydrologii z propozycją przeprowadzenia w moim mieszkaniu darmowego badani wody.
- A filtry też potem państwo montują za darmo?
- Ale my...
- Bo widzi pani, muszę się do czegoś przyznać: zalegam z opłatami
i akurat tak się składa, że odcięto mi wodę. Interweniowałam już wprawdzie w Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej, bo wie pani czym może się skończyć taki brak wody? Świerzb, parch, liszaj, egzema a nawet tyfus plamisty... to nie są żart. Ale wie pani ile takie sprawy się ciągną. A taki filtr mogłabym odsprzedać i zapłacić zaległości. W sumie to mogliby go państwo nawet nie montować...
Kolejny był przedstawiciel funduszu emerytalnego ( to pewnie na wypadek gdybym chciała się dowiedzieć jak to jest po sześćdziesiątce piątce), któremu obiecałam, że skorzystam z jego propozycji pod warunkiem, że załatwi mi lepszą pracę, bo wtedy uzyskają ode mnie wyższą składkę i wszyscy będziemy zadowoleni.
Po nim, kobieta oferująca wydawnictwa multimedialne, do nauki języków obcych.
- Niech mi Pani wierzy za niewygórowaną cenę otrzyma Pani słownik, podręcznik i zestaw płyt CD. Wspaniała jakość, wspaniały dźwięk...
- Zajefaje niezła ściema a za ile to sie ma?
- Przepraszam, nie rozumiem...
- Ja też nie, ale fajnie brzmi.
Zadzwoniła też jakaś, najwyraźniej oszczędna, firma, bo cała oferta została odtworzona przez automat. Wprawdzie nie musiałam w związku z tym strzępić języka na tłumaczenie, że czegoś nie chcę kupić, ale nagranie było długie i zablokowało mój telefon na jakieś dziesięć minut. Szczęście, że w tym czasie nie wybuchł u mnie pożar, nie próbowali się włamać złodzieje i, że nie dostałam ataku serca. Pomyślałam jednak, że to jest jakieś wyjście. Może już czas się ucywilizować i kupić sobie telefon z automatyczną sekretarką.

Dzisiejszy dzień utwierdził mnie w tym przekonaniu, bo aparat nie umilkł na długo. Wkrótce natrętny sygnał dzwonka znowu brzęczał mi w uszach. W końcu nie wytrzymałam.
- Słucham, o co chodzi tym razem?
- Dzień dobry - powitał mnie nieco speszony - zapewne moim obcesowym wstępem - głos. - Chciałabym zaproponować Pani prenumeratę nowego periodyku...
" O, periodyk - pomyślałam. - Znaczy będzie kulturalnie i na poziomie "
- ... z branży kosmetologicznej. Razem z prenumeratą otrzyma pani katalog naszych produktów i prawo do nabywania ich na preferencyjnych warunkach a zaznaczę, że naszych kosmetyków nie można kupić w sklepach.
- A ile woluminów liczy sobie państwa periodyk?
- Dwanaście
- A te preferencyjne warunki, na czym polegają?
- Jako prenumeratorka, raz w miesiącu będzie pani miała prawo do zakupienia polecanego w numerze kosmetyku z rabatem.
" Hm?!" Byłam już zmęczona i żadna sensowna odpowiedź nie przychodziła mi do głowy. Przez chwilę myślałam nawet, żeby załatwić ją tak, jak wczoraj panią z Instytutu Hydrologii: liszaje, egzemy i te sprawy, ale to byłoby pójście na łatwiznę, poza tym nie lubię się powtarzać. Niech szare komóry buzują...
- Ding, dong!
Z kłopoty wybawił mnie dzwonek do drzwi.
- Przepraszam panią, ale ktoś właśnie do mnie przyszedł. Muszę otworzyć. Niech pani zadzwoni później a ja się zastanowię. - zakończyłam dyskusję.
" Nie! - myślałam w drodze do wejścia - chyba jednak załatwię ją liszajami. A co tam! Lepsze jest wrogiem dobrego."
Otworzyłam. Przede mną stał jakiś smętny człowieczek w maturalnym garniturki i z plecaczkiem przewieszonym przez ramię. Wydał mi się znajomy.
- Proszę panią - zaczął. - Mam taką serdeczną prośbę. Przyjechałem dziś rano pociągiem w sprawie pracy...
Teraz sobie przypomniałam - wczoraj zaczepiał przechodniów na ulicy. Dokładnie z takim samym tekstem
-...ale okradziono mnie na dworcu i nie mam jak wrócić do domu. Czy mogłaby mnie pani wspomóc? Zbieram na bilet.
- A ile panu brakuje?
- Ile będzie pani uprzejma.
- Rozumiem, że pracy pan nie dostał?
- Nie. Proszę panią... - machnął tylko ręką.
- Dobrze, w takim razie dam panu dwie dychy...
- Dziękuję! - przerwał mi - Serdecznie dziękuję!
-... ale w zamian umyje mi pan okna.
Facet najpierw zgłupiał. Potem udał pośpiech, spoglądając nerwowo na zegarek:
- Przepraszam, ale... za godzinę mam pociąg... muszę już iść.
I poszedł.
- Dryń, dryń!...
" O! To pewnie znowu dzwoni ta od periodyku - pomyślałam. - No liszaje, do dzieła!"
- Tak, słucham?
- Dzień dobry. Proszę pani, nasza firma przeprowadza badania konsumenckie. Chciałabym zaprosić panią na jedno z nich. Płacimy za udział. Czy byłaby pani zainteresowana?
" No nareszcie coś do rzeczy - ucieszyłam się."
- Oczywiście
- W związku z tym poproszę panią o odpowiedź na klika pytań z kwestionariusza kwalifikacyjnego: czy pani używa pasty do zębów?
- Zęby jeszcze mam, więc używam.
- No tak, oczywiście. A jakiej pasty najczęściej pani używa?
- A jakiej powinnam używać?
- No tak, oczywiście. Czy ma pani dzieci?
- Nie.
- No tak... Na pewno?!
- Wie pani, gdybym była mężczyzną, to rzeczywiście mogłabym nie mieć, co do tego pewności.
- No tak, Niestety w takim razie nie spełnia pani kryteriów...
- ?!
Do tej pory nie wiedziałam, że posiadanie dzieci bądź ich brak może mieć jakiś związek z pastą do zębów. Może warto poinformować o tym wszystkie kliniki zajmujące się leczeniem bezpłodności! Pytanie tylko: co jest wtórne, a co pierwotne? Czy ktoś, kto nie ma dzieci po prostu w pewnym momencie swojego życia przestaje myć zęby? Czy może - nie ma dzieci bo nie myje zębów. Taki antykoncepcyjny inhalator.
Odbierając kolejny telefon pomyślałam, że nieuchronnie nadchodzą czasy, kiedy z nas wszystkich zrobią akwizytorów albo ankieterów.
- Słucham?
- Ziutek?! No cześć stary! Co tam u ciebie słychać?
- Jakoś leci, pomalutku... Ale to niestety pomyłka
- O przepraszam bardzo.
- Ależ nie ma za co.
" Szkoda, jak już jakiś normalny człowiek, to niestety nie ten numer. Ale czy ja mam głos podobny do Ziutka?"
Zdecydowałam, że nie ma na co czekać, bo do reszty zachrypnę. Spojrzałam na zegarek: " Jeszcze zdążę!". Już miałam wychodzić, ale znowu zadźwięczał dzwonek.
- Uwaga! - poinformował mnie głos z nagrania - Bardzo ważna wiadomość o wygranej! Z przyjemnością zawiadamiamy, że jesteś laureatem naszej loterii! Aby dowiedzieć się o wysokości wygranej skontaktuj się z nami pod numerem: zero siedemdziesiąt, zero...
"Oni nawet łysemu sprzedaliby szampon do włosów i przeprowadzili ankietę z niemową. Koniec z tym! "
I pobiegłam, czym prędzej do miasta zaopatrzyć się w odpowiedni telefon. Z sekretarką. W sklepie. Z półki. Osobiście.

Kilka dni później znalazłam w skrzynce pocztowej stos ulotek i jedną większa przesyłkę. Reklamówki zaraz wyrzuciłam do śmietnika. W domu otworzyłam pakunek...
- Co to jest?!
Już sięgałam po słuchawkę, żeby zadzwonić do nadawcy i wyjaśnić sprawę, ale nie zdążyłam. Ktoś mnie uprzedził. Odebrałam telefon.
- Dzień dobry. Chciałabym zaproponować Pani prenumeratę nowego periodyku...
- Tak wiem. Z branży kosmetologicznej. Proszę pani, słyszała pani o liszajach...
Niestety nie poszło mi tak łatwo jak się spodziewałam, bo oczywiście okazało się, że ich kosmetyki są niepowtarzalne, wyjątkowe i absolutnie rewelacyjne. Przebadane dermatologicznie, hypoalergicze, homeopatyczne... Dopiero wzmianka o odszkodowaniu na wypadek wystąpienia odczynów alergicznych załatwiła sprawę.
Teraz mogłam wreszcie zająć się wyjaśnieniem kwestii przesyłki. Wybrałam numer widniejący na fakturze pod adresem nadawcy. Po krótkiej chwili oczekiwania zgłosiła się centrala: " Witamy w Telemarket Shise. W trosce o najwyższą jakość świadczonych usług informujemy, że wszystkie rozmowy są nagrywane. Jeśli nie wyrażasz zgody na nagranie, rozłącz się... Witamy w punkcie obsługi klienta. Jeśli chcesz się połączyć z działem sprzedaży - wybierz jeden, z konsultantem - wybierz dwa... z działem reklamacji - wybierz dziewięć. Aby powrócić..."
- Dział reklamacji, słucham, w czym mogę pomóc?
- Dzień dobry. Proszę Pani właśnie odebrałam przesyłkę od państwa, której wcale nie zamawiałam.
- Proszę podać kod zamówienia.
- Ale nie było żadnego zamówienia!
- Skoro Pani otrzymała przesyłkę...
Podałam jej ten kod. Przez chwilę słuchałam jak wstukuje kolejne cyfry na klawiaturze komputera
- Proszę Pani wszystko się zgadza. Zamówienie zostało złożone.
- To ciekawe. W takim razie może mi Pani jeszcze powie, kto złożył to zamówienie?
- Oczywiście. Pani sekretarka i z nią proszę wyjaśniać tę sprawę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hahahahahahahahahahahahahah


fan - ta - sty - czne...


" Muszę odpisać na korespondencję...Ikea do mnie pisze Liedl i Biedronka, zawsze tyle tego"


Czysty, życiowy realizm, jaki uwielbiam, całość przemyslana ( bo nie wierzę , że to wszystko przydarzyło ci się w życiu, a jesli nawet , to niew takich ilosciach,), napisane z lekkością, z punktu widzenia kobiety, jakby odpornej na te wszystkie dziwactwa, trochę zniesmaczonej, ale cierpliwej, i ciekawskiej. "Ja w centrum wielkiego kogla mogla" i co najwazniejsze, napisanej z ogromną dawką humoru, ironi, żartu, wiem,że sytuacje, które opisujesz same w sobie są śmieszne, komediowe, ale sztuką jest nie zabić w nich tego właśnie humoru, przez nieudolne pisanie. Tobie się udało...jESTEM POD DUŻYM WRAŻENIEM, oby więcej takich kawałków....

Bardzo serdecznie ci dziękuję za dawke dobrego humoru i pozdrawiam .

P.R

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

p.s to jeszcze raz ja zapomniałem o technicznych sprawach,

początek jest świetny, mądrzy mówią, że właśnie początek jest najważniejszy, historia ma swój konkretny początek, jakby ktoś zrobił cięcie w najmniej odpowiedniej chwili i od niej wszystko się zaczyna aż do końca, ten jest rewelacyjny. "Tak słucham, rach ciach pach i lecimy z opowiescią) widac wszystko jak na dłoni,kobieta rozmawia przez telefon, króciutka ekspozycja i start...błędów się nie dostrzegłem, pointa jest, więc całość ma ręce i nogi , lub jak kto woli poczatek srodeki koniec....jest rewelacja... Czekam na następne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze
Dziękuję Ci za komentarz - tym bardziej, że miałam dziś wyjatkowo podły nastrój. Coś w stylu: " Zabierają ci osiem godzin z życia i płacą marne pieniądze." Ja to nazywam - godziny wycięte z życiorysu - i wywalone na śmietnik. Nie do odzyskania.
Dzięki.

Oxymoron
Tobie też dziekuję. 3+ - to i tak nieźle.
Chciałabym jednak coś wyjaśnić - czy każde pisanie ( z rozmysłem nie używam słowa literatura) musi być ciężkie, trudne i nieprzyjemne? Zaangażowane, pogłębione albo wręcz odwrotnie - z założenia autsajderskie? Jeśli szukasz czegoś takiego - to już wiesz, że u mnie tego nie znajdziesz. Jesteśmy biegunowo odmienne. Ja najlepiej odnajduję się w satyrze, grotesce... itp. I prawdopodobnie takie tekściki będę tu publikować. Jeśli będę?
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Publikuj Małgosiu.
Nie twierdzę, ze to nie jest literatura, bo jest i to na 10 razy wyzszym poziomie niz moja. Ja pisac nie mam ani czasu, ani ochoty, ani tym bardziej predyspozycji.
Natomiast duzo czytam. W ksiazkach szukam tzw. "prozy zycia", szukam analogi, szukam prawdy.
Poza tym jestem cholernie wybredna:)
Na trzy z plusem malo kto u mnie zdaje, no... moze poza Piotrkiem (glownie dlatego, ze przesyla mi swoje rozbierane fotki;)
Trzymaj sie. Czesc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wciągające i zabawne, podobało mi się bardzo :) Też mnie irytują takie telefony, ale z drugiej strony jak pomyślę o znajomych, które pracują w czymś takim, to już nie wiem, po czyjej jestem stronie... ostatecznie chyba zawsze najlepiej zostać po własnej ;)

również czekam na kolejne teksty, publikuj :)

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

technikalia:
darmowego badani wody - badania
zajefaje - w slangu to brzmi "zajefajne". Lepiej zmienić, bo obecnie brzmi jak wyraz z pornosa albo czegoś w tym klimacie
Zadzwoniła też jakaś, najwyraźniej oszczędna, firma, bo cała oferta została odtworzona przez automat - zamiast przecinków proponowałbym pauzy bądź wyrzucenie przecinka przed "firmą"

Ja tarzałem się ze śmiechu. Doskonała dawka humory. Rewelka. Napisane lekko i z założenia w tonie ironicznym, którym wykpiłaś ten ekspansywny wszechogarniający konsumcjonizm i komercjalizm, korporacje, kkkyyy... Powiem nieco trywialnie (po ziomalksu - bo jeszcze należę do młodzieży) zajefaje... yyy zajefajny debiut. Witamy na forum. Oby tak dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...