Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

... a może przed świętami poeci czasu nie mają, podziwiając, z jęzorem na wierzchu, cuda dziejące się wokoło, czyli śnieg tudzież inne atmosferyczne opady niespotykane zazwyczaj w okresie letnim czy nawet późną jesienią, a to z racji klimatu umiarkowanego panującego w naszej szerokośći geograficznej, gdyż np. w krainach okołorównikowych, większa statystycznie ilość dni bezchmurnych w miesiącu grudniu czy październiku, implikuje większe wydzielanie się witaminy E, co z kolei natychmiast skutkuje ogólną większą ilością sił witalnych i okrzykiem chóralnym "Ale śliczny dziś mamy dzionek, chyba z tego powodu zajrzymy, my wszyscy, do warsztatu. Wiwat warsztat!!!".
Łojezu, może zacznę publikować w dziale Proza Z?
A tak zupełnie poważnie, to nie wiem o co tu chodzi. Niech wypowie się na ten temat jakiś socjolog albo psycholog. Może dyżury to rzeczywiście najlepsze wyjście.

Opublikowano

Już kiedyś tutaj poruszałem ten temat. Warsztat nie jest potrzebny dla tego, kto posiada jakąś koncepcje pisania, a jednak okazuję się, że z warsztatu korzystają ludzie poważni, tj. nie wysyłają na ślepo swoich wierszy, albo pseudo wierszy, co jest niestety częste w "debiutach". Czyli "warsztatowcy" chcą wypaśc jak najlepiej. I chwała im za to!!!
Kłopot z warsztatem jest taki, że na to trzeba miec czas. Bo "debiut" oznacza, że ktos posyła, wpełni świadomie swój wiersz, czyli chce coś zaprezentowac i raczej tam się sięga i ocenia.A ile w "debiutach" jest wierszy, nie muszę chyba pisac. A przeczytac, a pomyślec, odpisac - to trochę czasu zajmuje. Ja np. pracuje teraz na komputerze i ot, tak wpadam sobie co jakiś czas.
W warsztacie natomiast należy udzielac fachowych porad,a nie każdy przecież wie co i jak powstawiac, jak doradzic, czy dobrze doradza i te wątpliwości też poruszyłem w tym forum wcześniej.
Ja uważam, że jednak najwięcej zależy od samego twórcy - czytanie klasyki, czytanie innych, czytanie podręczników i wcześniej czy później trafi na swój własny warsztat, na własny styl.
Zresztą komentarze pod wierszami już są wskazówkami i nimi też się należy kierowac. Szczególnie jak komentują ludzie tacy poważni ludzie jak... ( tu ochrona danych osobowych).

Opublikowano

Tak słabe obroty w branży warsztatowej są moim zdaniem spowodowane naturalną intymnością autora. Niech Wielki Brat mnie nie wywala, ale to jak budowanie wspólnego wychodka w hotelu dla lezbijek lub innego gatunku zwierzątek. Przecież i tak srają gdzie popadło. Nie ma więc sensu budować "pokoika do przypudrowania noska", skoro każda chce zrobić jak najlepsze wrażenie i nie lubi być podglądana podczas tej czynności. No oczywiście prócz tych poetyckich exhibicjonistek. I znów potwierdza się, stara ludowa maksyma, powtarzana z babki na prababkę, że "makijaż jest najintymniejszą porą dnia" kobiety. Znaczy się poety.

Opublikowano

Problem warsztatowy jest zupełnie inny. Sprawa makijażu jest istotna ale nie najistotniejsza. Autor często się waha, chce zobaczyć, czy „jego” wiersz jest wierszem odczytywanym mniej więcej właściwie, czeka na zwrócenie uwagi, że jakieś słowo nie pasuje, że pewien fragment jest mętny, mało czytelny i trzeba przerobić, dopiąć. Po warsztacie wiersz normalnie jest inny, przerobiony, w każdym razie dopięty … mogą jeszcze zostać dwa trzy guziki, ale autor już jest pewniejszy. To nie jest pusta kokieteria.
Inna sprawa to ilość – przyznaje, że dziwi mnie, gdy ktoś wkleja 3-4 wiersze na raz. Nad wierszem – JEDNYM !!! się pracuje, skupia się nad nim, zmienia, wtedy wywiązuje się dyskusja, ma się ochotę też coś dorzucić, podpowiedzieć, uzupełnić. Uczy się autor ale także i ci, co tylko podczytują.
Spójrzcie, jak często autor czeka nadaremnie, to cholerna frustracja. Nie tylko brak czasu jest przyczyną, ale brak interakcji: autor, czytelnik. Bo po uwagach następuje cisza.
Korzystam często z Warsztatu – jeśli brak reakcji, prowokuje sama, zmieniając. Zaczepiam też autora, jeśli widzę, że wiersz jest naprawdę na stole operacyjnym, ale jak leży kilka z rozciętym brzuchem… niestety, nie jestem tak świętym chirurgiem.. Pozdrawiam serdecznie Arena

Opublikowano

"Autor często się waha, chce zobaczyć, czy „jego” wiersz jest wierszem odczytywanym". To zdanie nie jest prawdziwe. Żeby złagodzić, powiem, że prawdziwe nie dla każdego. Niektórzy nie dbają o to z zamierzenia. Z definicji. I dlatego warsztat leży. Bo jest mało ludzi "rozbebeszających się". Z drugiej strony, niektórzy się boją, że ktoś im coś ukradnie, podejrzy. Choćby taki "guzik". Tu poetycka chirurgia jest bezradna wobec organów martwych. Potocznie prawie niczyich. Proszę wybaczyć groteskowość mojego wcześniejszego komentarza. Pisząc go zdawałem sobie sprawę, że porusza on tylko jedną z wielu kwestii tego złożonego problemu. Jednym z moich zamiarów było właśnie zainteresowanie tak płonnych umysłów jak Pani. Dziękuję za uwagę. Wnioskiem najważniejszym jest natomiast ten, że - wobec komentarza Pani i potrzeb podobnych - warsztat ma prawo bytu. Kłaniam się nissko. I nie należy go rujnować. Niech nam stoi. Otworem.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Właśnie spróbowałem. I pewnie ktoś sie obrazi. Dlatego właśnie kojarzy mi sie to z włażeniem z butami w czyjś wiersz. ale właśnie - to jest materia do obróbk, a nie zawsze materia da się obrobic. Co gorsze, jest to w pewnym sensie przyjmowanie na siebie roli znawcy... Może ja tak to odbieram, w końcu nie siedzę w tym forum dużo czasu. Ale pojawia się sens wtedy, gdy czytam jako debiut gniota. Jeszcze mi przykro pisywac źle, ale cierpliwośc też się kończy powoli, szczególnie, że raczej tutaj pobęde, bo poziom forum jest wysoki. A co ciekawsze, w warsztatach są te osoby, których wiersze są dobre w debiutach. I to oznacza, że nie bądąc pewni swoich utworów szanują czytelnika. Chcą, aby dostał produkt jakościowy, a nie bzdurę.
Opublikowano

Ale przecież te (mówie za siebie) wiersze, które teraz tu wklejam i wystawiam są własnie po to by się uczyć. Są takimi pomocami naukowymi i mówią: Panie X na razie piszę tak i tak, co o tym myslisz? Chodzi o wspólny rozwoj. Na pewno nie traktuje ich śmiertelnie poważnie mimo iż są odzwierciedleniem mojego wnętrza, ale kazdy ruch mojego zycia jest odzwierciedleniem mojego wnętrza! Chodzi o umiejętne przedstawianie tego. Trzeba to nabyć...warsztat jest właśnie po to. Pozdrawiam.

Opublikowano

Hej, nie poprzesadzajmy. Nikt nie boi się kradzieży. Inaczej nie pisałby wierszy. To nazywa się raczej inspiracją i tym lepiej – może stworzyć jeszcze coś ciekawszego.
Policzyłam swoje wstawki z warsztatu – jest ich 58. I to nie hurtem. Niemało. Niektóre wiersze wciąż niedojrzały ale nie zapomniałam o nich. Nie ma w tym kokieterii. Uczę się ! Wciąż i jeszcze pomimo długiego stażu na tym forum. Jeśli widzę wiersz – nie do uratowania, ale do ponownego napisania – mówię otwarcie. Warsztat nie będzie martwy, jeśli nie będziemy z góry mówić o nim, że martwy, tylko każdy podwinie rękawy. Często to nie brak czasu lecz zwykłe „nie chce mi się”. A gnioty – dziwnie – raczej biegną bezpośrednio do Początkującej, bo autorzy wiedzą, że tu im by im kazano cos zrobić.
Jak czytam nekrologi dla orgu czy Warsztau to szlag mnie trafia. Może jednak trzeba zabrać się za konkretny komentarz i bez pochlebstw odważnie powiedzieć co trzeba. Kiedyś taką odwagę miała Samo Zło i Ona Kot. Teraz może inni ? Pozdrawiam serdecznie Arena

Opublikowano

Warsztat ssie. Wychodzi na to, że człowiek przyzna komuś pozytywną ocene za wkład pracy 5 innych osób, albo też swoją porażkę autor zawdzięcza "niedźwiedzim przysługom" ludzi, co mu w warsztacie "pomogli". I tak dochodzimy do kwestii autorstwa, bo czy wiersz po przerókach w warsztacie (czasami dość ardykalnych) zaproponowanych przez "pomagierów" naprawdę wciąż jest własnością intelektualną pierwotnego autora?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Bzdura. Często poza warsztatem też się dyskutuje nad wierszem, słucha, poprawia, podchwytuje - nie przesadzajmy w tej materii autorstwa. jeśli ktoś nakłoni do zmiany szyku, przestawienia zwrotek, wycięcia słów lub nakieruje na inne sformułowanie myśli czy nawet puenty, nie znaczy, że pisze za kogoś. Eh, przecież poeci zazdrośni o swoją twórczość nie przychodzą tu i zamkną swoje wiersze pod kluczem.
Wiecie, czasami nie rozumiem całej tej dyskusji... wolicie czytać gnioty w P - zobaczcie sami co się dzieje.
Pozdrawiam serdecznie Arena

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Że to goli loki Pepik? Oli logo też?
    • O, zasądź dąs, Azo!
    • @Nata_Kruk

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • nieliczni to potrafią.    wystarczy  spojrzeć na sejm rząd  wszyscy myślą jak wodzowie  CZY TO MOŻLIWE  inaczej myślący są usuwani   PO CÓŻ WIĘC ICH TYLU  pracujemy na ich kilometrówki    gdyby tylko oni    miliony klaskają  uśmiechają się obleśnie  do słów idoli obu stron  jakby były ich    czy naród musi być ślepy    krytykujemy dziecko  współmałżonka przyjaciela  dla dobra  czy inne zdanie to rozwód  tak wmawiają  gdy wytyka się zło uni    krytyka  to napaść  NA NAJWYŻSZE WARTOŚCI  unia jest nieomylna  tak twierdzą wodzowie  już kiedyś tak mówili  o innym związku   a my  nasze zdanie to pomyje    czyli unia to kto …   11.2025 andrew  Żenujący obrazek, wódz je zupę.  Jego minister także nagrywa filmik,  jak ją je. Żenujące to małpowanie. Wykształcony człowiek, a…wstyd   
    • Czy wspomniana w tytule łączy się z czasem? Odpowiedź wydaje się być oczywistą. Popatrzmy zatem razem, Czytelniku. Najpierw w przeszłość, a kto wie - może zarazem do innego wymiaru? Tak czy inaczej: spójrzmy do świata istniejącego "Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce... " George Lucas najprawdopodobniej celowo pominął innowymiarowe odniesienie, chociaż Gwiezdna Trylogia jest cyklem filmów, stworzonych przede wszystkim z myślą o Przebudzonych. Co oczywiście nie przeczy prawdzie, że i Nieprzebudzeni mogą je oglądać.     Popatrzywszy, przenieśliśmy się zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. Moc samoukryta istotowo tak w jednym, jak w drugiej, skierowała nas na Courusant, stolicę Republiki, gdzie Zakon Jedi miał swoją Świątynię, a Galaktyczny Senat swoją siedzibę. Jesteśmy na jednej z ulic miasta, zajmującego - czy też obejmującego - je całe. Zgodnie ze słowami Mistrza Jedi Qui-Gon Jinna, skierowanych w jednej ze scen "Mrocznego widma" do Anakina Skywalkera: "Cała planeta to jedno wielkie miasto". Rozglądamy się,  widząc...      Widząc wspomniane miasto, złożone przecież nie z czego innego, jak z przejawów kultury architektonicznej właśnie. Wieżowców, które nawet przy wysokim poziomie technologii budowlanej uznalibyśmy za niesamowite. Jesteś, Czytelniku, pod sporym wrażeniem. Może dlatego, że to Twoja pierwsza tutaj wizyta? Ja jestem pod trochę mniejszym; wędrowałem już z Przewodnikiem po światach-planetach jego galaktyki.    Gdziekolwiek sięgnąć spojrzeniem, wokół czy do  góry po ścianach budynków, jest bardzo czysto. Na wysokości piętnastego piętra znajduje się pierwszy - najniższy - poziom ruchu pojazdów powietrznych. Przesuwają się powoli, niemalże dostojnie, jeden za drugim w tę samą stronę w zbliżonych odstępach. Przeciwny kierunek ruchu urzeczywiatniany jest pięć pięter wyżej, na wysokości dwudziestego. Jeszcze wyższy, biegnący ukośnie do wymienionych, to już dwudzieste piąte piętro. Dźwięki emitowane przez ich napędy są tu, na ulicy, prawie nie słyszalne. Idąc  kilkadziesiąt kroków w prawo od miejsca, w którym znaleźliśmy się, a przyłączywszy się jakby pochodu wytwornie ubranych ludzi, docieramy do imponującego gmachu jednego ze stołecznych teatrów. Najwidoczniej trafiliśmy do świata kultury wysokiej, chociaż - co jest nie tylko możliwe, ale wręcz prawdopodobne - są tu też sfery (przestrzenie? dzielnice?) zamieszkałe przez osoby kultury niższej. Nadchodząca z przeciwnego kierunku postać o charakterystycznie zielonej skórze wydaje się być Mistrzem Yodą. Zatrzymuje się przy nas.     - Udajecie się na przedstawienie? - pyta głosem, brzmiącym dokładnie tak, jak we każdym z epizodów. Gdy tylko odpowiedzieliśmy, Moc - najpewniej według sobie tylko znanego powodu - przenosi nas bądź przemieszcza na Endor. Do porastającej całą jego powierzchnię puszczy, zamieszkałą z dawien dawna przez Ewoków. Których kulturę trudno, z racji etapu ich cywilizacyjnego rozwoju, zaliczyć do wyższej. Wygląda na to, że w naszej podróży mamy więcej szczęścia niż swego czasu Luke ze Hanem i Leią: napotkany tubylec okazuje się należeć do starszyzny miejscowego plemienia. Rozmowa przy ognisku, po wzajemnych prezentacjach, opowiedzeniu skąd pochodzimy i po ich, hałaśliwych co prawda, relacjach z niedawno stoczonej bitwy ze imperialnymi  szturmowcami, przechodzi do tematu kultury zwierząt.    - Zwróćcie uwagę na przykład na ptaki - zagaja jeden ze Starszych. - Trudno odmówić im pewnych zwyczajów, a nawet rytuałów, prawda? Taniec godowy... sposób budowy gniazd przez określone gatunki... ozdabianie tych pierwszych według osobistych pomysłów - których pojawianie się oznaczać może albo wyobraźnię, albo impulsy Mocy... wspólne dbanie o pisklęta..  wreszcie szacunek samców do samic - czy nie stanowią one przejawów kultury?                       *     *    *      Teraz spójrzmy w przyszłość. Odległą z naszego - obecnego punktu widzenia - bowiem rok dwa tysiące trzysta pięćdziesiąty minął sto dwadzieścia trzy lata temu, mamy więc dwa tysiące czterysta siedemdziesiąty trzeci. Śmierć jako jednostka chorobowa przestała istnieć,  a wraz z nią - czy też raczej przed nią - wyeliminowano starzenie się organizmu. Ludzie żyją jako wiecznie młodzi. I nieśmiertelni. Wizja z filmu "Seksmisja" została daleko w tyle. Setki, jeśli nie tysiące godzin badań i technologie medyczne doprowadziły do  przełomu, umożliwiając zaistnienie takiego właśnie świata. Bez względu jednak na to, czy jest to utopia, której istnienia pilnują członkowie specjalnie wyszkolonych oddziałów, czy taki świat może rzeczywiście zaistnieć - a może już zaistniał - w jednym z askończonej ilości wymiarów, kultura tamtejsza wyrasta wprost z ówczesnej - naszej. Wyrasta jako przejaw części ludzkiej natury, azależnej od czasu i przestrzeni. Od planety.  A nawet od wymiaru, o ile kultura stanowi cząstkę także ludzkiego - umysłu, ale i duszy. Azależnej od jakiegokolwiek organizmu, mało tego: wpływającej nań energią przeżytych doświadczeń.    Minął świat - a może jednak trwa? - przedstawiony w gwiezdnowojennych Trylogiach. To samo pytanie można postawić, albo żywić wątpliwość, odnośnie do starożytnych światów: chińskiego, hinduskiego, grecko-rzymskiego, lechickiego czy też słowiańskiego wreszcie. A może nie tylko ich?     Jakkolwiek jest, kultura płynąca z tego samego źródła, od którego pochodzą czas i przestrzeń, zdaje się mieć metafizyczny - w dosłownym znaczeniu tego wyrazu - charakter. Dlatego łączy z istoty swojej natury. I dlatego dzieli; tak samo jak prawda, z tego samego powodu. Światy duchowe, materialne i te funkcjonujące na przenikalnej przecież granicy. Świat ludzi i świat tych zwierząt, których poziom świadomości kieruje do tworzenia i utrzymywania zorganizowanych społeczności, jak na przykład pszczoły, bądź czy też oraz do zakładania rodzin.     Bowiem czy łączenie i dzielenie nie stanowią dwóch stron tej samej całości?      Kartuzy, 25. Listopada 2025 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...