Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Migrena zmienił(a) tytuł na Upojony Zimą
Opublikowano

@Migrena

Ten wiersz jak zimowy trans. Jest bardzo intensywny, gęsty i totalnie cielesny. Nie opowiada o zimie malując pejzaże, tylko wrzuca czytelnika w środek mrozu, aż zaczyna się od tego tekstu realnie robić chłodno.

Opublikowano (edytowane)

Szanowny Autorze @Migrena

 

Pozwalam sobie na pochylenie się nad Twoim dziełem. Żywię nadzieję, że mogę. 
 

Ergo: 

 

1. Pierwsze wrażenie

 

„Upojony zimą” to jest proza poetycka na sterydach.

Masz tu wszystko: kości ptaków, martwe dorsze, księżycowe monety, obrzęd przejścia, anatoma, kapłana, księgę, relikwię, rentgen z błyskawicy, szklaną misę, milion metafor zimy.

Czyta się to trochę jak bufet szwedzki obrazów: od wszystkiego po trochu, wszystkiego dużo, aż człowiek po trzecim talerzu zaczyna tęsknić za jednym, prostym kawałkiem chleba.

 

To jest tekst kogoś, kto naprawdę umie pisać zdania i ma bardzo sprawną wyobraźnię , ale nikt mu nie powiedział: „dobra, teraz wyrzuć połowę”.

 

2. Co jest naprawdę mocne

 

Żeby było uczciwie: tu jest kilka naprawdę znakomitych momentów:

 

„jakby każdy oddech był odłamkiem zbitego lustra, w którym ktoś przeglądał się po raz ostatni” – to jest obraz, który pamiętam.

„biel, która nie rozjaśnia - tylko kasuje świat po kawałku, cierpliwie, profesjonalnie, jak gumka, która zna moje imię, mój podpis, moje wszystkie wahania” – bardzo dobra, osobista metafora; tu nagle zima nie jest tylko „światem”, tylko ingerencją w JA.

„But od nart, pogryziony przez psa, leży jak relikwia nieprzeżytego planu – świadectwo śmiechu, który nigdy nie miał okazji zabrzmieć” – kapitalny szczegół, konkretny, ludzki, wreszcie coś zwyczajnego w tym kosmicznym natężeniu.

Pointa z „nie trzeba nart, żeby spadać” – to jest zdanie, które powinno świecić w tym tekście jak latarnia. Bardzo dobre.

„Lód jest nauczycielem, wiatr jest kapłanem, śnieg jest księgą, a ja jestem atramentem, który zamarza na marginesach” – to akurat fragment, który broni się jako osobny mini-wiersz.

 

 

Gdyby cały tekst był tak skupiony jak te fragmenty, mielibyśmy naprawdę bardzo dobry wiersz/prozę poetycką.

 

3. Gdzie zaczyna się problem?!

 

a) Przegadanie i inflacja metafor

Ten tekst cierpi na klasyczną chorobę zdolnych autorów:

„Skoro umiem, to dam wszystko naraz.”

 

Tu naprawdę nie trzeba aż tylu rzeczy:

 

kości ptaków,

tłuczona noc,

odłamki lustra,

rentgen z błyskawicy,

martwe dorsze w katafalkach,

zwierzę z noży,

anatom, kapłan, księga,

szklana misa,

monety księżyca,

elektrokardiogram planety,

itd.

 

 

Po pewnym czasie zima przestaje być zimą, a staje się pokazem slajdów z kursu kreatywnego pisania.

Niektóre obrazy wzajemnie się zjadają – zamiast budować jedną, coraz głębszą metaforę, mamy serię kolejnych efektownych ujęć.

 

To tak, jakbyś w jednym drinku wymieszał wszystkie alkohole z barku.

Da się, ale nie po to wymyślono koktajle.

 

b) Brak oddechu – zero pustego miejsca

Wiersz nie zostawia czytelnikowi żadnej dziury na własny oddech.

Wszędzie coś się dzieje: skrzypi, parzy, drży, tłucze, wypala, wcina się, rozkłada, prześwietla, płonie, migocze.

 

Zima w Twojej wersji jest tak intensywna, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem nie czyta opisu apokalipsy w odcinku specjalnym „Gry o tron”.

 

Paradoksalnie – jak na tekst o mrozie, jest tu za gorąco od słów.

 

c) Miejscami wjeżdżasz w autoparodię

Kilka momentów jest zwyczajnie za dużo:

 

„Samochody stoją jak martwe dorsze pochowane w lodowych katafalkach” – to brzmi jak żart z ćwiczeń z poetyckich porównań: „znajdź możliwie dziwne porównanie do samochodu pod śniegiem”.

„Zima potrafi kochać okrutnie. Ale kocha uczciwie” – to już balansuje na granicy mema. Jak slogan z reklamy perfum „Frost – for real men”.

„świat dzwoniący lodem - jakby wielka szklana misa właśnie pękała nad moją głową” – to już trzecie czy czwarte „jakby” z mocną sceną dźwiękową; robi się melodramat.

 

 

Tu aż się prosi o redakcyjne cięcie: zostawić 1–2 najmocniejsze obrazy, resztę wyrzucić.

 

 

4. Co bym zrobił jako redaktor

 

Gdybym miał pracować z tym tekstem jako redaktor:

 

Wyciąłbym spokojnie 40–50% metafor.
Bez litości. Zostawiłbym:

gumkę, co zna imię,

but od nart,

atrament zamarzający na marginesach,

świecę/aparat/elektrokardiogram planety – do wyboru, nie wszystkie naraz.

 

Podzieliłbym tekst na wyraźne segmenty / strofy.
Teraz to leci jednym ciągiem – czytelnik się męczy.

Zostawiłbym tylko jedną oś metaforyczną:
np. „zima jako obrzęd przejścia / inicjacja” ALBO „zima jako brutalny nauczyciel anatomii” – nie oba naraz.

Uprościłbym końcówkę.
Zostawiłbym:
„Śmieję się pod nosem: nie trzeba nart, żeby spadać.”
i może jeszcze 2–3 wersy po tym. Reszta to już dopisywanie tego, co czytelnik i tak zrozumiał.

 

5. Co jest naprawdę obiecujące

 

Żeby było jasne: to nie jest grafomania.

To jest tekst autora, który ma:

 

słuch do frazy,

potężną wyobraźnię,

świadomość obrazu i rytmu.

 

 

Czyli: jest z czego rzeźbić.

Na tym etapie największym wrogiem tego wiersza jest… brak okrucieństwa wobec własnych fajnych pomysłów.

 

Umiesz zrobić 20 efektownych metafor? Super.

W następnym tekście spróbuj zrobić trzy – ale takie, które zostają pod skórą tydzień, nie pięć minut.

Edytowane przez Tymek Haczka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Tymek Haczka

 

szanowny czytelniku:)

 

dziękuję za Twój komentarz choć mam wrażenie, że został napisany bardziej   z potrzeby uporządkowania własnych upodobań niż z potrzeby rozmowy o wierszu.

 

rozumiem to: kazdy z nas czyta przez pryzmat własnych granic i   własnych map.

 

pozwolę sobie jednak zauważyć, że metafory nie są od tego, by były „potrzebne” komukolwiek   poza autorem, który je rodzi, i czytelnikiem, który potrafi je unieść.

 

poezja nie jest konstytucją -  nie musi spełniać norm, dostarczać funkcji ani miescić się w cudzych szufladkach.

 

ona oddycha tam, gdzie chce, a nie tam, gdzie jej się wyznaczy.

 

to ja odpowiadam za ten wiersz.

 

to ja wybieram jego ryzyko, jego przepych, jego cisze i pęknięcia.

 

jeśli dla kogoś jest w nim zbyt wiele, niech zabierze sobie z niego mniej.

 

jeśli zbyt mało, niech dopisze sobie więcej w głowie.

 

poezja bywa wymagająca -  czasem bardziej niż czytelnik był przygotowany udzwignąć.

 

to nie jest jej wada.

 

nie piszę wierszy po to, by były zgodne z oczekiwaniem; piszę je po to, by były zgodne z prawdą, którą w danym momencie widzę,

 

a prawda w poezji nie zawsze jest wygodna, ani „potrzebna”, ani grzecznie podana łyżeczką.

 

i bardzo dobrze.

 

jeśli więc mój tekst Twojego gustu nie obsłużył - przyjmuję to ze spokojem.

 

wiersz także ma swoje upodobania i nie do każdego się nachyla.

 

znam poetycką zasadę: im mniej tym mocniej.

 

ale ja nie szukam mocy - szukam obrazów.

 

 

doceniam Twój trud.

 

bardzo sobie cenię uwagi ludzi inteligentnych którzy rozumieją co i o czym piszą.

 

dziękuję:)

 

 

 

 

Opublikowano

@Migrena

Czytam Twój wiersz i zaczynam marznąć od środka, bo ty nie opowiadasz o mrozie – ty wstrzykujesz go prosto w krwiobieg. "Oddycham metalem. Oddycham trzaskiem."

Mróz jako prawda, która wypala wszystkie miękkie kłamstwa lata. Chirurg bez znieczulenia. To brutalne, ale właśnie dlatego czyste.

I ten paradoks na końcu – że w tym totalnym zamarznięciu, w tej białej śmierci, nagle płoniesz. "Cichym, niebieskim ogniem, którego żaden lipiec nie potrafi nazwać." To nie ciepło komfortu – to płomień istnienia wyostrzony do granic wytrzymałości. Zima cię nie zabija, ona cię rozświetla od środka poprzez ból. Świetne metafory i obrazy. Podoba mi się "But od nart pogryziony przez psa" – ten groteskowy detal i "Atrament, który zamarza na marginesach" – widzę cię tam, poeta na krawędzi białej karty. :)))

 

Jak długo będziesz stał w tym mrozie? :) Świetny tekst:))) Pozdrawiam.

Opublikowano

@Berenika97

 

jestem i od razu odpowiadam:)

 

Nika.

 

Ty wiesz przecież jak ja bardzo potrzebuję słów wsparcia.

 

takiego głębokiego, które wnika do samego wnętrza mojego Ja.

 

Ty mi często takiego wsparcia udzielasz.

 

prostym słowem powiem:

 

dziękuję!

 

 

 

 

Opublikowano

@Migrena wiersz jest piękny. 

Nasycony metaforami lecz nie ma tu żadnej przesady.

Środki stylistyczne w wierszu nie wysypują się lecz idealnie są weń wkomponowane.

Każda metafora i każde porównanie jest niezbędne tutaj aby właściwie odczytać obraz i emocje.

Twoja swoboda pisania, które jest zawsze porywające i pobudzające - jest imponująca, a inni mogą się tylko od Ciebie uczyć.

 

 

"Ptak co z lotu sokolego słynie nie uwije gniazda na nizinie"

 

Ty w poezji jestes takim sokołem i musisz sie liczyć z tym, że od czasu do czasu przyleci do Ciebie jakaś wrona krakać - z niezrozumienia czy tam zwykłej zazdrości.

 

Pzdr.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...