Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

skroplone szepty i krzyki
spływają po szybach

zgwałcona kołdra
ze wstydem odwraca się od poduszki

pęknięta popielniczka
tli się kłótnią niedopałków

głuche ściany
rezonują inwektywą trzasku drzwi

zimna woda
zmywa resztki uczuć

wspomnienia wycieram w ręcznik

Opublikowano

Wiersz zbudowany na obrazach, slajdach, chwilach tu teraz i zaraz. Trochę jednak jakby kłócą się te obrazy, nie są ze sobą spójne, nie grają, nie są harmonijne. Suchy gwałt i gorąc. Szept i krzyk. Wilgoć i suchość. To są obrazy, które są niespójne. Te kontrasty tutaj nie pasują, nie grają z przekazywaną treścią.

Dla mnie to jakby próba pomieszania delikatności z brutalnością, ale jakby nie udana. Próbowałabym szukać kontrastów, które pomimo swojego zadania odwrotności, będą się jednak wiązały, choc to może być trudne.

pzdr
Iga

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jasiu, nie bardzo... już na samej zasadzie skojarzeń

szept - łagodny, ciepły, do ucha
krzyk - ostry, pisk, strach, złość

wilgoć - (w tym wypadku) pot, wilgoć ciał, ściany, namiętność
suchość - brutalność, gwałt

gorąc - wilgoć, pożądanie, namiętność
gwałt - brutalność, suchość

chyba że mam rozumieć to jako antytezę: peel ma złe obrazy, ten drugi ma dobre?
hm, raczej oboje mieliby takie same mimo wszystko ;)
Opublikowano

Błąd. Szepty i krzyki to są formy ekspresji charkterystyczne dla aktu seksualnego. Kiedy coś wypowiadamy, to wydychane powietrze zawiera w sobie wilgoć, ochłodzenie sutuacji na przykład po porannej kłótni czy rozstaniu skrapla parę, a ta już ma to do siebie, że lubi się osadzać na szybach.

Gwałt - może był, a może nie było, ale jak ludzie się kłócą po seksie i to permamentnie, to czują zazwyczaj obrzydzenie do wcześniejszego aktu, porównanie do gwałtu pojawia się logicznie, ale raczej jako gwałtu na sobie. Zresztą, zgwałcona kołdra wcale nie musi oznaczać gwałtu, po prostu jest w nieładzie - taka metafora :)

Gdzie tu jest suchość? Ja je nie widzę.

Pęknięta popielniczka sybolizuje tutaj rozpad uczucia, czy czega tam chcecie. Papierosy pali się po seksie czasem. Tlenie się fajek odnosi się do resztek uczucia. Kłótnia niedopałków - to jest dosłowne raczej.

Reszta wydaje się chyba już jasna.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Namnożyło się gwałtów na .org'u. Któryś z kolei tekst z gwałtem w tle. To z zarzutów. Poza tym dość ciekawy statyczny obraz ciszy po burzy. Skojarzenia na zasadzie kontrastów są w porządku.

Aha, i jeszcze jedno. 'Inwektywa trzasku drzwi' to trzy rzeczowniki obok siebie. Taki zapis determinuje semantyczny chaos. Brzmi to zbyt usilnie. Uprościć i będzie okej. Pozdrawiam. // 51fu

Opublikowano

Ok, powiedzmy, że jesteś rozgrzeszony :P każdy widzi inaczej, acz autor najlepiej :) suchość w gorącu papierosów.

Tylko tej kłótni się uczepię jeszcze :] mogę? najpier masz gwałt a potem dopiero kłotnie, taka myśl powinna pojawić się potem ^^

ale więcej się juz nie czepiam, idę spać
dobranoc pchły na noc

pzdr

Opublikowano

Dziękuję bardzo za komentarze. Rozumiem, że każdy ma prawo do własnej interpretacji.
Trzy rzeczowniki obok siebie wcale nie oznaczają semantycznego chaosu - popatrz na przypadki rzeczowników. Szkoda, że opcje komentarza na tym forum są ograniczone, bo narysowałbym drzewko ze strukturą, niestety w zapisie nawiasowym robię błędy nagminnie więc nie będę się kompromitował.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Nie całkiem o tym mówię. Jakiekolwiek deklinacyjne zabiegi by nie były zastosowane, to trzy rzeczowniki obok siebie nie są najlepszym wyjściem. Nie jest to wprawdzie błąd, ale z tego co wiem radzi się czegoś takiego unikać. Ale nie wymądrzam się. Sygnalizuję tylko, radą służę. Do następnego. // 51

Opublikowano

o poranku każdy ma inne wypaczenia; ja ze muszę tak wcześnie wstac i dobrze, ze natknęłam się na twój wiersz,(wspomnienia) kiedyś bywało podobnie, odczucia takie same, więc wiersz podoba mi się cholernie!
na formach i konstrukcji się nie znam, więc na temat milczę,dnia miłego zyczę

Opublikowano

Jasiu, obaj wiemy, że istnieje metodyka pisania takich wierszy i że możesz je fabrykować hurtowo ku uciesze komentatorów. Ja znacznie wolę czytać, jak się potykasz o bardziej ambitne projekty. Według mnie, w tym wierszu na poziomie (optymalnym dla Ciebie) jest tylko kłótnia papierosów. Cała reszta wydumana i już nie tak obrazowa. Pamiętaj jednak, że moja krytyka jest wycelowana w Twoją postać i tylko dlatego tak ostra. Gdyby pod tym utworem widniał inny nick, ja wychwalałbym bez zastrzeżeń.

Mam nadzieję, że dzisiejszy egzamin pójdzie Ci równie dobrze.

A! jasiu, może w tym pozamieniasz zwrotki:).

Opublikowano

Drogi Jasiu
Przed kilkunastoma minutami starałem się — aczkolwiek niezbyt nachalnie — udowodnić pewnemu człowiekowi, że dorosłem na tyle, że moje postępowanie można określić jako „bałwanienie się do kwadratu”. Popełniłem błąd — tego się nie da wytłumaczyć, ani udowodnić. Błędem było wejście w dyskusję, w której chodziło o to, kto ma rację.
Myślę, że w świecie, w którym trzeba mieć rację, trudno jest wytłumaczyć, że się nie ma racji.
W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, że zaczyna się zastanawiać, czy chce mieć rację, czy nie.
Myślę, że lepiej jest nie chcieć. Wtedy można ją mieć — o ile w ogóle racja jako taka istnieje; jeśli się jej pragnie, wtedy ją mieć trzeba.
Piszę o tym dlatego, że, wbrew pozorom, jest to związane z tematyką twojego wiersza. Piszę o tym również dlatego, że odczuwam kompulsywną potrzebę pisania. O ludziach takich, jak ja, moja matka zwykła mawiać: talent ich męczy.
O co tyle hałasu? A o to:

skroplone szepty i krzyki
spływają po szybach

zgwałcona kołdra
ze wstydem odwraca się od poduszki

pęknięta popielniczka
tli się kłótnią niedopałków

głuche ściany
rezonują inwektywą trzasku drzwi

zimna woda
zmywa resztki uczuć

wspomnienia wycieram w ręcznik

Powiem szczerze — nie znam się na poezji. Nie mam ani krztyny przygotowania do uprawiania jakiejkolwiek formy sztuki,
jednak pokuszę się o streszczenie wiersza w bardziej przystępnej formie:
Obudziliśmy się oboje niewyspani. Wczorajsza kłótnia, która zaowocowała serią uniesień fizyczno-psychicznych, wciąż stała murem między nami. Irytacja i frustracja spowodowane, jak zwykle, nieporozumieniem.
Padał deszcz. Wstała pierwsza. Odrzuciła kołdrę od siebie — tak jakbym to był ja. Było mi wstyd, bo czułem się podle. Wstałem. Jako ten drugi. Być może zawsze jestem tym drugim. Zapaliłem papierosa. Złamał mi się w palcach. Mijał czas, a popielniczka, w której osadziłem kolejnego papierosa, nie wiedzieć czemu, zdawała się pękać. Cały świat zdawał się pękać. Pękał nasz związek, więc pękał świat — prosty wniosek ex promptu.
Tego poranka nie usłyszałem ani słowa. Nie okazałem się wart więcej niż wściekłego trzaśnięcia drzwi.
Umyłem się nieuważnie. Zimna woda otrzeźwiła mnie na tyle, że byłem w stanie wyrzucić ze świadomości myśli o tym, co było. Wziąłem się w garść. Ostatnia myśl:
Kurwa, a mogło być tak pięknie.
Nie może być.
------
pozdrawiam:P

Opublikowano

dziwnie drażnią mnie w poezji zestawienia słów typu:
rezonują inwektywą

a także zgwałcona kołdra - z tego, co napisane wynika
że zgwałcona przez poduszkę
- jakoś takie postawienie sprawy wcale do mnie nie przemawia

nie wiem dlaczego - mam wrażenie
że ten wiersz jest wtórny
oparty na banalnym pomyśle
udziwniono go tylko inwektywami
gwałtami
oraz kłótnią niedopałków
itp.

nie podoba mi się

pozdrawiam

Opublikowano

Dziękuję wszystkim za komentarze - niespodziewałem się, że coś takiego, jak to wierszydło wywoła tyle zaiteresowania. Fajnie, że każdy jakoś inaczej to odebrał; jedni źle, drudzy dobrze. Wyjaśniałem swoją interpretację nie po to by udowodnić, że wiersz jest dobry, czy w ogóle choć poprawny, po prostu pomyślałem, że przedstawię swoją perspektywę, a komuś się może wkręci.

Zwłaszcza zaś za komentarz dziękuję vacker flickan/vackerowi flickanowi, która to osoba napisała najwięcej i abslotnie nie wiem, co przez to wszytsko chciała powiedzieć. Ale miło, że sie postarałaś/eś. Jak będę bardziej myślący dziś wieczorem, to zajrzę jeszcze raz i może skumam z tego coś poza tym, że chyba chodziło ci o wiele hałasu o nic i ewentualnie odpowiem.

Dziękuję jeszcze raz i serdecznie pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Powitajmy naszego gościa gromkimi brawami! Jest inny. Może zbyt inny. Odróżniający się zbytnio od swoich sióstr i braci. Od wszystkiego, co wokół się śmieje i drwi, i kąsa...   Panie i panowie! Przed państwem: 3I/Atlas! Kometa wielka jak wyspa Manhattan. Jak rąbnie, będzie po nas. Zostanie co najwyżej trochę kurzu.   Kurtyna!   Ustają szurania krzeseł, pokasływania, chrząknięcia w kłębach papierosowego dymu, w odorze alkoholu, rozpuszczalników...   W zdumionych szeptach rozsuwają się zatłuszczone poły szarej marynarki… Ekshibicjonista! - krzyczą ochrypłe głosy.   Po chwili wahania…   Po chwilowym, jakby potknięciu… Nie! To tylko iluzja. To tylko taki efekt, który aż nadto zdaje się złudny.   Klaun to jakiś? Pokraka? Wymachuje laską w bufiastych spodniach i przydużych butach.   Nie. Zaraz! To nie tak! Zaciskam powieki. Otwieram...   I już wkracza na scenę tryumfalnie, cała w pozłocie, jakby w aureoli świętego widziadła. W mieniącej się zielenią, purpurą, czerwienią osadzonej mocno na skroniach koronie. Roztrząsa swój warkocz, rozpościera. W jakiejś optycznej aberracji, imaginacji, eskalacji…   Powiedz, czemu ma służyć ta manifestacja, ten świetlisty kamuflaż, niemalże boski? Nasłuchuję odpowiedzi, lecz tylko cisza i szum narasta w uszach. Szmer promieniowania.   Jarzy się kosmiczna pustka zamknięta w krysztale. W tej absolutnej otchłani mrozu. W tej straszliwej samotni przemijania.   Materializują się dziwne omamy poprzez wizualizację, która przybliża do celu. Co się ma takiego wydarzyć? Coś przepięknego albo innego. Albo jeszcze innego…   Mario, Maryjo, jakaż ty piękna! I tu jest haczyk. Albowiem jesteś zbyt pociągająca jak na tę świętość zstępującą z niebiesiech.   To niemożliwe!   Mój ojciec wołał cię w trakcie alkoholowej maligny. Wołał: „Mario, Mario!”, tak właśnie wołał, leżąc pijany, zapluty, zmoczony skwaśniałym moczem, zanim skonał w błysku nuklearnego oświecenia. Na szarym stepie, deszczowym, gdzieś na stepie nieskończonego czasu.   W domu drewnianym. Samotnym. Jedynym…   Nie ma już i domu, i cienia, który pozostał po ojcu. Wyparował jak tylko może wyparować ostatnie tchnienie.   A teraz zbliża się mozolnie w jaskrawym świetle, kołysząc biodrami. Maria. Ta Maria jego jedyna... I w tym świetle nad głową skojarzonym z kołem, ze skrzydłem, narzędziem, wiórem, bądź iskrą. Bądź odpryskiem jakiejś odległej gwiazdy. Bądź gwiazdy...   Dlaczego to takie wszystko pogmatwane? Korektura zdarzeń widziana przez ojca. Tuż przed zamknięciem na zawsze zamglonych oczu.   A może to właśnie forma ataku obcego umysłu, jakieś oddziaływania nieznane?   Ach, gość nasz promieniuje tajemniczym blaskiem i coraz bardziej lśniącym. Płynie. Nadlatuje. Jest już blisko…   (Szanowni Państwo, prosimy o oklaski!)   A on, a ono, a ona… -- roztrąca atomy wszechświata swoim niebiańskim pługiem. I odkłada na boki, jakby lemieszem.   Przestrzeń będzie żyzna.   Wyrosną w niej całe roje, gęstwiny… Zakorzenią się kłębowiska splątań dziwnych i nieokiełznanych rodników zgrzybiałej pleśni, szemrzących od nieskończonego wzrostu.   Pojawi się czerń. I czerń za nią kolejna. I znowu…   O, już widać ogrom przestrzeni pozostawionej w tyle. A w niej pajęczyna. Utkana. Połyskliwa i drżąca… Sperlona gwiazdami jak kroplami rosy.   Ale to nie koniec. To dopiero początek przedstawienia!   Lecz tutaj gwiazda jest o dziwo czarna. Obraca się i wpatruje swoim hipnotycznym, jednym okiem. Na kogo? Na co? Na mnie. Bo na mnie tylko jedynie. I ta gwiazda, ta grawitacyjna czeluść nieskończenia jak czarna dziura...   Chodź tu do mnie, moja ty tajemnico! Chodź… Prosto w moje w ramiona.   Dotknij mnie i olśnij w swojej potędze wniebowzięcia! Albowiem doznałem wniebowstąpienia. Raz jeszcze wznoszę się wysoko. I raz jeszcze przenikam ściany.   Ściana lśni w promieniach słońca. Na razie nie widzę szczegółów i muskam palcami wyżłobienia karafki. Patrzę przez płyn przezroczysty. Patrzę pod światło. I słyszę tak jakby wołanie z daleka. Na jawie to wszystko? We śnie? Wszystko się kołysze…   Lecz cóż to za statek, co rdza go zżera? Cóż to za wrakowisko? Cóż za wielkie zwątpienie?! To jest przejmująco kruche i wątłe. Przesypuje się przez palce proch brunatny.   A tam widzę. A tam wysoko. Przybywa z oddali zbyt wielkiej, by moc to pojąć rozumem.   I jednocześnie mam to w dłoniach i ściskam. Jądro wyłuszczone. Jądro moje jedyne, spalone i sine… tego ciała jedynego, wniebowziętego. Jądro niklowo-węglowe, żelazne...   Jest to tutaj i jednocześnie tego nie ma. Jądro masywne jarzy się w popiele...   Zbyt dużo tego wszystkiego. Za dużo naraz jeden. Nie wiem. Nic nie wiem. Odchyleń w pionie odczuwam zbyt wiele.   Za dużo. Więcej już nie mogę. Butelka ląduje w kącie pokoju z trzaskiem i brzękiem. Z rozprysłymi kroplami wokół cienistych twarzy, wokół wystających zewsząd dłoni, rozczapierzonych palców.   Kołysze się wszystko. Kołysze. Jak na okręcie w czasie sztormu. Szklanki, talerze sypią się ze stołu. Spadają na podłogę z hałasem ostrym jak igła.   Lecz może to moje tylko drżą źrenice? Może to od tego? Ale światło jest majestatyczne i piękne. I równe. I proste. I pędzące na wprost. Na zderzenie ze mną…   A jeśli mnie dotknie – zniknę.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-09-21)      
    • Ty tutaj jesteś aż człowiekiem masz wolny wybór oraz wolę nie pozwól na to by być echem myśl samodzielnie - to Twój oręż :))
    • @Bożena De-Tre Wzajemnie, dobrego tygodnia!
    • @Nata_KrukJak dla mnie wrzesień,to jeszcze tak :), ale już później, to już na nie :)) A wiersz świetny:) Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...