Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

 

 

Polityk wchodzi do swojego mieszkania jak huragan w brylantowym smokingu,
z kieszeni wysypują się złote monety jak deszcz meteorytów,
z teczki wylewają się banknoty jak zielona powódź papieru,
a złote sztabki uderzają o podłogę jak kły mamuta,
rytmicznie, w takt jego serca – serca pompowanego łapówkami.

Pudełka po butach trzeszczą jak trumny przepełnione banknotami,
mikser wiruje w szaleństwie i pluje monetami,
kaloryfer jęczy, dusząc w sobie koperty gorące jak węgiel z piekła,
a szuflady wybuchają jak armaty absurdu,
plując na podłogę kolejne łapówki,
które wiją się jak robaki karmione podatkami narodu.

Banknoty tańczą w powietrzu niczym skrzydła szarańczy,
opadają na stoły, krzesła, rośliny, na kota mdlejącego w kącie,
szeleścią chórem za oknem:
– Idioci, głupcy, płaćcie, płaćcie dalej,
bo każda wasza złotówka jest jego świętem.

W szafie – sejf, w sejfie sejf, w sejfie kolejny sejf,
a każdy mdleje od ciężaru złotych sztabek i banknotów,
trzęsie się jak pacjent w gorączce,
ale polityk otwiera je z czułością, jakby były matrioszkami chciwości,
i śmieje się, że nigdy nie będzie ostatniego dna,
bo chciwość nie zna spodu.

Złote sztabki układają się w piramidy,
monety stukają jak werble koronacji,
a polityk klęka przy tym skarbcu jak kapłan pychy,
całuje banknoty, tuli złoto, wdycha je jak kadzidło,
i szepcze: – Jeszcze… jeszcze… naród niech kona,
a ja będę królem złotego świata!

Dywan próbuje go udusić ze wstydu,
kanapa wyje jak pies skatowany podatkiem,
lustro pęka i krzyczy: „Patrzcie na monstrum, co żywi się waszym chlebem!”
Ale polityk śmieje się, śmieje tak, że ściany pękają,
śmieje się banknotami, śmieje się sztabkami,
śmieje się narodem za oknem,
który stoi w kolejce do życia –
z pustymi kieszeniami i pełnym rachunkiem sumienia.

Aż wreszcie staje sąd,
w progu, z uśmiechem jak bankomat,
i mówi jak wyrocznia absurdu:

– Te złote monety? Nie jego.
Te banknoty w pudłach po butach? Nie jego.
Te sztabki pod dywanem, te koperty w kaloryferze?
Nie jego, nie jego, nie jego.

I polityk wychodzi wolny,
czysty jak kryształ w kieliszku szampana,
śmiejąc się w złocie i papierze.

A naród za oknem, głupi, naiwny, wyzuty –
bije mu brawo i płaci dalej,
bo wierzy, że ten skarbiec wypełniony łapówkami
zbudowany jest dla niego,
choć naprawdę zbudowany jest na nim.

 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...