Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

wgryzałam się w serce

stąd wzięła mnie żałość

bo czułam że ciebie

wcale nie bolało

 

wciąż słucham tej ciszy

beznadziejną rozpaczą

jak wiersz mam zakończyć

albo jak mam zacząć

 

może nie pamiętasz

nie chcesz najwidoczniej

albo nie potrafisz

bardziej nieobłocznieć

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Alicja_Wysocka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Przytulia35 Dziękuję. Wiesz, kiedyś dziko rosły sobie przy jakimś płocie, gdzie rwałam dziką miętę na herbatkę. Zupełnie przez przypadek zerwałam dwie gałązki przytulii, a one natychmiast połączyły

się z sobą - jakie to było nowe, ciekawe i trochę śmieszne. 

Są takie trochę jak my ludzie, do niektórych się przyklejamy bez woli czy winy :)

Opublikowano (edytowane)

@Alicja_Wysocka na Twój wiersz odpowiem słowami A. Osieckiej z muzyką

S. Krajewskiego.

(...)Nie jesteś sama nie jesteś sama 
Uwierz w siebie uwierz w ludzi uwierz w nas
Nie jesteś sama nie jesteś sama (nie)
Są gdzieś okna które płona cały czas
Są gdzieś okna które płoną cały czas
Są gdzieś okna które płoną cały czas

 

 

I o tym pamiętaj Alu- nie jesteś sama.

Edytowane przez Annna2 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Alicja_Wysocka najbardziej lubię  te  żółtą odmianę z gesciutkimi kwiatkami.

cisza nie jest taka pusta,jak myślimy, i wcale nie oznacza, że nie boli. ranne i chore zwierzęta szukają ukrycia. mam psy i koty i wiele się od nich ucze. mój kot jak chorował, tak się schował, że szukaliśmy go dwa dni.mamy duży dom i przetrzasnelismy go kilka razy, aż znaleźliśmy w pralni kota, który bardzo cierpiał.na szczęście udało mu się pomóc.z kolei nasz pies jak coś jest nie tak, szuka u nas pomocy,ale jak coś zbroi to znika z pola widzenia. 

wybacz literoweczki, ale piszę z telefonu. trzymaj się milutko,a słowa będą na pewno przyjazne

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • "Papierochy i wanilia". EDP. Unisex. Czyli woda perfumowana dla mężczyzn i kobiet.Więcej nie powiem, żeby mnie nikt po sądach nie ciągał. Przyniósł je kurier. Odebrałem przesyłkę i wszedłem do domu. ONE weszły ze mną, jak do siebie. Otworzyłem pudełko. Zgrabna butelczyna - ciemna i ciężka. Solidna. Nie wiedziałem, że ON w niej siedzi. Zdjąłem kapsel i... wypadł przy pierwszym buchu. Normalny diabeł wcielony. Widzieć go jeszcze nie widziałem, ale czułem uderzenie czegoś nowego, mocarnego, porywającego. Ostatnio używałem Amouage Interlude - kilka flaszek. Wcześniej Black Afgano -  też kilka buteleczek. Ale ten, co przyszedł za prawie dwa tysiące, był inny. Bardziej mroczny. Ciekawszy. Prysnąłem nim nadgarstek, bawełniany sznurek na drugiej ręce, bawełnianą bluzę Camel i wojskowe spodnie bez nazwy. Wyszedłem do ogrodu poleżeć na leżaku. Koło mnie dwa wiejskie kundle: Miś i Migrena. Obwąchały mnie. Miś jakby z niesmakiem -  zawiedziony, nieobecny. Migrena - bezobjawowo. Zasnąłem. Obudził mnie zapach. Przenikliwy, agresywny, jakby coś próbowało we mnie wwiercić. Machnąłem rękami, zdezorientowany, jakbym chciał to coś odpędzić. Moment później podbiegł Miś i trzy razy kłapnął zębami w powietrzu - jakby coś chciał ugryźć. Powąchałem nadgarstek. Pachniało cukrem pudrem sypanym na ciepły jabłecznik. Powąchałem sznurek na prawym nadgarstku - pachniał... no właśnie, nie wiem czym. Nie jestem znawcą perfum. Nie rozróżniam paczuli od drzewa sandałowego ani fiołków od oregano. Jeżdżę koniem na oklep, gadam z wiejskimi kundlami o filozofii, nocami leżę na leżaku, wpatruję się w gwiazdy Drogi Mlecznej i myślę sobie tak: Tam gdzieś, do ciężkiej cholery, musi leżeć na leżaku jakaś istota, która marzy, że tam gdzieś, w Obłoku G, w ramieniu Oriona, na skraju Drogi Mlecznej siedzi facet, który sobie myśli... I przysięgam, że nie jeden raz, na jedno zamrożone, apokaliptyczne mgnienie oka, nasze oczy się spotkały. Tak. To jest dziewczyna. Piękna dziewczyna z okolic tego porąbanego czerwonego olbrzyma M-coś-tam, z katalogu Messiera. Już ją kocham i już za nią tęsknię. Więc nie potrafię tej całej paczuli czy innego drzewa na sandały rozebrać na fragmenty. Nie umiem z atomu wanilii urwać elektrony i zostawić samo jądro -  takie całkiem gołe. Wstydzę się tej nagości jądra i nie mam do tego serca. Więc ten nowy zapach jakby zawisł w próżni. Niepokoiło mnie tylko, że Miś coś z tego zapachu ugryzł. Jakby mu zadał ból. Poszedłem do kuchni zrobić obiad. Okno otwarte szeroko - bo to przecież już lipiec. Ciacham cebulę na piórka, kroję ziemniaki na słupki i już mam to rzucić na patelnię, gdy pod nos podstawiam przypadkiem rękę z bawełnianym sznurkiem. Ach, ten zapach! Aż mną szarpnęło. I wtedy ON, diabeł za te polskie dwa tysiące, złapał mnie za gardło. Mocno. Brutalnie. Obezwładniająco. Ale nie po to byłem kiedyś bokserem i grałem w tenisa, żeby ktoś mnie bezkarnie dusił. Lewą dłonią go odepchnąłem, a prawą, w której trzymałem patelnię, walnąłem go z siłą asa Igi Świątek. Dostał. Mocno. Czułem na patelni ten ciężar. I wyleciał przez okno jak tenisowa piłka. Szybko zatrzasnąłem okno, pod którym Miś i Migrena rozrywały coś, co jęczało i wierzgało... nie wiem nawet czym. Po obiedzie poszedłem z psami połazić po lesie. Diabła w zapachu już nie było. Zostało coś innego. Nurtowało mnie to bardzo, aż w końcu zrozumiałem, co to było. Wróciliśmy. Psy zostały na podwórku, a ja wsiadłem na rowerek i pojechałem kilka kilometrów przez las, do miejsca, gdzie kiedyś były kamieniołomy. Za Gierka pociągnięto tam linię kolejową. Od dziesięcioleci nieczynna, ale tory na drewnianych, czarnych od impregnatu podkładach zostały. Klęknąłem. Ten sam zapach. Mieszanina ropy, jakiejś chemii i suchego, rozgrzanego słońcem drewna. Tak. "Papierochy i wanilia" pachną rozgrzanymi, lipcowym słońcem starymi podkładami kolejowymi. Odłamałem kawałek drewna i zawiozłem do domu. Dwa psiki - i już to czułem: "Papierochy i..." do potęgi entej. Moc paru diabłów, ale bez tej diabelskiej duszy. W obcowaniu z materią nieożywioną nie uznaję kompromisów. Więc wziąłem szpadel i w tej małej polodowcowej dolinie, we własnym lesie, wykopałem dołek na metr głęboki i wrzuciłem tam dopiero co kupiony EDP. Zasypałem. Przyklepałem nogą. Zamknąłem temat "Papierochów..." versus podkłady kolejowe. Wieczorem leniłem się na leżaku. Ptaszki już odwalały swoje letnie trele. Było lipcowo i miło. A mnie do głowy przyszła taka myśl: Jest już po pierwszej i drugiej wojnie atomowej. Świat wygląda jak dziewicza planeta. Wszystko, co było, zniknęło i odrodziło się na nowo. Lasy, bagna, rzeki, gdzieś jakieś góry i morza. A tutaj, tuż obok mnie - tylko tysiące lat później - jakieś dwa stwory kopią przednimi łapami dół, by schować się przed grasującymi po ziemi zmutowanymi promieniowaniem kleszczami. Te łachudry mają po dwa metry w kłębie. Więc stwory kopią, by zniknąć pod ziemią. Nagle - ryk! Jeden ze stworów znalazł w ziemi jakieś cudo. Ciemne, kształtne, z napisem "Papierochy...". Zabierają znalezisko, by w swoim obozowisku razem z innymi stworami tańczyć wokół niego. Główny obozowy coś majstruje i  nagle - psik! Buchnęło w nich starymi podkładami kolejowymi. Mijają kolejne tysiące lat. "Papierochy..." są już w muzeum ichniejszej archeologii i osobliwości. Nagle - alarm. Zamieszanie. Doniesiono, że tuż obok coś spadło z nieba. Biegną kustosze i uczeni. Pogięte blachy, na nich złuszczona farba i napis USRR. W środku jakieś włochate stworzenie. Główny uczony pyta stwora z niedowierzaniem: - Ty żyjesz? A Łajka, trzęsąca się jeszcze w hibernetycznym zimnie, powoli otwiera oczy i mówi: - A co, kurwa, nie wolno? Wróciłem do Amouage 53. Złachmanionego przeróbkami i poprawkami idiotów. Ale to jednak Amouage - w namiastce starego stylu. Moje ulubione. I bez diabła wewnątrz.  
    • @Bożena De-Tre Przyniosło trochę wierszy i jedną piosenkę na forum zdaje się :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Ajar41... ową .. niesforność.. proszę mi wybaczyć... :) A ptaki, jak ich nie lubić, je trzeba kochać. Twoje wrzutki bardzo pomysłowe, można i o ptakach. Dziękuję.   @Annna2... Aniu, bardzo dziękuję za odwiedziny.... :) @Jacek_Suchowicz... Jacku, u bielików, na szczęście, wysiadują jaja wspólnie, pierw samiczka potem on.. pan Bielik. Twój limeryk podoba mi się, dziękuję za niego oraz za pisane wejście... :)   @Berenika97... @Dagna... @Klip... dziękuję Wam.   Pozdrawiam Gości.
    • to demi-glace z chorych krówek ciągutek za język   przypieczony wiersz wygotowany w twardej ślinie do białej kości cedzony   redukowany do twoich ust do mukbangowego lip-sync niesmaczny
    • W locie ptaka uchwycone Myśli wędrują nad morze Z Tobą, by rodzić chwile ulotne   Brzęk śniadania w hotelowej kuchni Jak chwyt za twoje ramiona Pocałunek na filarach szczęścia   Szum fal niosący wieczór I rozmyślania nad zachodzącym Słońcem Brzmią jednostajnie Dając odpoczynek duszy Jak żadne rozmyślania I żaden ciężar do zniesienia   Poza tymi 10 000 o które wciąż marudzisz  Taki był zamysł!  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...