Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

*

Heniek ostro zawrócił i sobie tylko znanymi skrótami szybko zajechał przed wskazany lokal. Dotychczas zaglądali tam w garniturach i z atrakcyjnymi kobietami przy boku. Teraz odwiedzali restaurację jako trójka ponurych, byle jak ubranych facetów, z których jeden był w stanie, delikatnie mówiąc opłakanym. Wszystkie stoliki były zarezerwowane, ale kierownik sali zrobił specjalnie dla Krystiana wyjątek. Rezerwacja obowiązywała od godziny 20.30. Zegar wskazywał 19.00, więc menedżer mógł zaryzykować, zwłaszcza, że czynił to dla stałego klienta. Krystian urządził tam kilkanaście spotkań biznesowych i uczcił okrągłą rocznicę urodzin bankietem na czterdzieści osób.
- Dzień dobry, nazywam się Krystian Tymon. Proszę trzy, nie dwie whisky z colą i jakiś sok.
- Dlaczego się pan przedstawia? – zapytała z uśmiechem kelnerka.
- Bo już nie jestem anonimowym alkoholikiem.
Oprócz „łyskacza”, na zaostrzenie apetytu zamówili Campari z sokiem pomarańczowym, piwo i kawę; jako przystawka miała służyć zupa z darami kilku mórz, w której każdy mógł z wielkiego gara wyłowić coś dla siebie. Danie główne każdy zamówił sam. Krystian wziął kaczkę, skromny jak zwykle Heniek makaron chiński z warzywami, Młody, choć chudy jak sierota z Kosowa, przepraszającym tonem oświadczył, żeby mu dużo nie dawać, ale jeśli już to poprosi o sajgonki, podwójny specjał szefa kuchni i może jeszcze małe co nieco na koniec. Krystian uwielbiał go karmić i patrzeć na wyrzuty sumienia chudego „przecinka”, że tyle potrafi w siebie włożyć. Nazywał go wtedy „kaczorem”, bo zaraz po posiłku Młody leciał do toalety i robił sobie miejsce na dalszą część ucztowania.
Po okresie dysforii nastrój Krystiana przeszedł błyskawiczną metamorfozę. Wódki chwilowo nie umiał pić - zwłaszcza, że picie z butelki przypominało mu o nie najlepszych czasach, ale Campari wyjątkowo mu smakowało. Kawa też czyniła błogosławione rzeczy. Przeciągnął się z rozkoszą i strzelił kośćmi palców, budząc zdziwienie pozostających w posępnej zadumie przyjaciół.
- Co jest, smutasy? - rzekł swobodnym tonem - Przyjechaliście mnie pocieszać czy dobijać? Kurwa, jeszcze nie umieram. Nie tak łatwo uwalić Tymona. Wciąż jestem stuprocentowym mężczyzną. Mam złoto na rękach, srebro na skroniach i stal w spodniach. A jutro jeszcze raz pokażę światu, jak się wychodzi z dołka.
- W to akurat wierzę – Młody uśmiechnął się ciepło – Już kilka razy przechodziłeś kryzys, a potem sięgnąłeś jeszcze wyżej.
- Kryzys, czyli szansa, przyjacielu - Krystian łagodnie położył mu rękę na ramieniu, jak zwykle czynił, kiedy przygotowywał się do pouczającej pogadanki - Nigdy o tym nie zapominam. Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego. Tyle mi potrzeba.
Odłożył sztućce i zaczął jeść rękami. Strasznie go to bawiło. Teraz czuł się człowiekiem, który znajduje się we właściwym miejscu i czasie. Potrzebował tego rodzaju ostentacyjnych gestów, bo w ten sposób uwalniał tkwiące w nim głęboko urazy do świata. Teraz świat nie był dla niego przestrzenią do życia, lecz gigantycznym więzieniem, w którym każdy osadzony jest dodatkowo spętany przez przekleństwo cielesności i zdeterminowany kaprysami losu.
Inni goście restauracji zerkali ku niemu z konsternacją i oburzeniem, co dawało mu dodatkową satysfakcję. Czymże w końcu są występy bez publiczności? – pomyślał. Porwał kawał ociekającego sosem mięsa i wepchnął go sobie do ust. Pałaszował go z wielkim trudem, a sos ściekał mu po brodzie i plamił koszulkę na piersi. Starł go wierzchem dłoni i uśmiechnął się do rozbawionych przyjaciół.
- Wszystko, co mnie nie zabija, czyni mnie silniejszym - mruknął wraz z przyjściem kolejnej fali lepszego samopoczucia.
- Przydałoby się kiedyś wydać twoje złote myśli - rozmarzył się Młody.
Krystian wzruszył ramionami, ale ten pomysł sprawił mu przyjemność. Od tak dawna nic nie napisał, nie miał czasu nawet na rozmyślania. Tyrał od świtu do późnej nocy na chwałę swoją i gospodarki wolnorynkowej, zagłuszając przeszkadzające w tym uczucia i myśli. To wynikało z jego śląskiej natury. Kiedy decydował się za coś zabrać, robił to z pełnym zaangażowaniem. Poza tym był, jak to zwykł określać jeden z jego terapeutów, holikiem - człowiekiem wyjątkowo podatnym na wszelkiego rodzaju nałogi. Uczeni stwierdzili około 70 rodzajów uzależnień, miał więc oprócz alkoholu, całą paletę innych sposobów stymulacji. Przestał pić, lecz nie przestał być uzależniony. W zastępstwie popadł w pracoholizm, seksoholizm i hazard. Stosował je naprzemiennie wedle aktualnej potrzeby, zdając sobie sprawę, że bez tego nie mógłby normalnie funkcjonować.
- Fajna dupa - stwierdził, przyglądając się siedzącej przy barze dziewczynie, której kruczoczarne włosy spadały kaskadą na plecy, a opięte skórzaną spódnicą pośladki wabiły wzrok - Bierzemy ją???
- Daj spokój – zaooponował Młody - Jedziemy do domu.
- Co jest? Boicie się tego bojka?
Nie zdawał sobie sprawy, jak głośno się zachowuje. Spojrzenia gości i obsługi traktował jako naturalny przejaw zainteresowania jego osobą. W końcu był tu znany i szanowany. Zostawiał w tej knajpie pieniądze, zawsze pamiętając o pracownikach i szefie. Im dawał sowite napiwki, z nim dyskutował o ekonomii, życiu i polityce, płacąc sumiennie za każdą fakturę. Wiele razy dawał dowód, że jest człowiekiem z klasą. Teraz był w dole i pragnął to zademonstrować. Może to i była słabość, ale inaczej nie umiał. Uległ w końcu perswazji Młodego i dał się posadzić w samochodzie.
Przespał całą drogę do domu, lecz otworzył oczy, gdy tylko ucichł silnik. Przyjazna fotokomórka uświetniła ich przybycie strumieniem radosnego światła. Heniek zaparkował blisko drzwi, więc po dwóch krokach znaleźli się w domu.
Młody był tam prawie u siebie. Otworzył drzwi, wstukał kod dezaktywujący alarm i wpuścił ich do środka. Krystian zatoczył się w drzwiach, ale nie pozwolił się holować. W końcu poradził sobie sam: cisnął kurtkę i buty, a potem zwalił się na ławę w kuchni. Wszyscy wyłożyli telefony na stół.
- Od jutra zaczynam nowe życie - sapnął Krystian - Nie jęczmy już dzisiaj. Młody weź sobie piwo z lodówki, a Heńkowi daj Red Bulla.
Młody w mig wypełnił jego polecenie, z tym, że wziął sobie naturalnie schłodzone piwo ze spiżarki, w której zawsze była niska, piwniczna temperatura.
- Ja poproszę Martini - dodał Krystian - Lód jest w zamrażalniku.
Młody podał mu drinka i skoczył do pokoju, włączyć muzykę. Nie myślał długo. Dżem towarzyszył im od początku znajomości, a ”Outsider” stał się niemal hymnem ich włóczęgi przez świat. Krystian wypił niejedną flaszkę z Ryśkiem Riedlem i jego tekściarzami. Kiedyś o mało co sam nie zadebiutował jako autor piosenki. Teraz Sebastian Riedel szedł w ślady ojca, śpiewając w zespole Cree.
Popijali wolno, co kto miał, ale nastrój przygnębienia wciąż nie ustępował. Krystiana zaczynało to drażnić. Ilekroć napotykał taką sytuację, prawie stawał na głowie, żeby rozruszać towarzystwo i przegonić chmury. Tym razem nie potrafił.
- Nim ostatni raz wiatr dmuchnie w żagiel, nim oczy obolem mi obłożą, niech jeszcze raz posmakuję pomarańczy twoich ust - powiedział nagle, nie wiadomo do kogo.
Spojrzeli na niego zaskoczeni. Dopiero po chwili zrozumieli, że próbuje przypomnieć sobie o poezji. Nieraz opowiadał, jak coś go dusi i domaga się uzewnętrznienia, a on spycha to gdzieś w głębiny zapomnienia. Pewnego razu przez blisko godzinę czytał Modemu przez telefon napisany właśnie monolog. Nie nazywał tego poezją ani literaturą, tylko po prostu czytał to, co wypłynęło nieoczekiwanie z jego zduszonego wnętrza.
- Mów – mruknął Młody, kończąc piwo.
Krystian uśmiechnął się cwaniacko i zamknął oczy. Po chwili następna fraza wyłoniła się z pomroki jego duszy.
- W albumie mojego serca nie bledną fotografie, nawet te najstarsze wywołuję świeżo, niektóre mają ślady łez i pocałunków, inne rany rozdarte, bo chciałem zapomnieć: w zimowe wieczory chętniej tu zaglądam, dokarmiam ptaki, bezpańskim psom wynoszę jadło, pijaka podnoszę ze śniegu...
Świetnie pamiętał swoje wiersze. Nie napisał ich zbyt dużo, na pewno nie starczyłoby ich na jakikolwiek tomik, ale recytując je, zawsze w sercu czuł dziwne ciepło, które pojawiało się w chwilach naprawdę szczególnych. Popatrzył na Młodego przekrwionymi piekielnym ogniem oczami i wykrzywił usta, by powstrzymać napierające łzy.
- Teraz ty - mruknął.
Młody długo myślał. Nie miał nic gotowego. W przeciwieństwie do Krystiana pisał dużo i często – do gazet, czasopism, różnych almanachów i antologii. Nie był w stanie tego wszystkiego spamiętać.
- Do twojego domu wniosę razem z deszczem brzegi omuskanych chmur i zapach wiatru. Odłożę na później bezkres pól mojej wewnętrznej fikcji, usta nasmaruję miodem. A kiedy trupi jad wylezie mi z butów, wyjdę bez słowa zaśpiewać krokami drodze donikąd...
Krystian uśmiechnął się kącikiem ust, a potem poprosił o następne Martini. Przygotowując mu drinka, Młody wziął sobie następne piwo.
- Dzieciaki z osiedla wołają na mnie: poeta! tylko głowa nie ta! Bawi je piórko mego kapelusza, mnie zaś ich jasne spojrzenie cieszy - tak patrzeć na świat potrafią dzieci i wariaci; czasem kobieta tak spojrzy lub... śmierć.
Potrafił recytować, jak mało kto i wiedział o tym. Nawet z drugorzędnego tekstu potrafił wykrzesać pozornie nieistniejącą poezję. Tym razem Młody odpowiedział natychmiast:
- I tylko chudy facet z krzyżem w milczeniu kiwa głową. Jego już nic nie zadziwi...
Heniek ziewnął ukradkiem. Młody posłał mu porozumiewawcze spojrzenie, dając do zrozumienia, że może już jechać. Odczekał krótką chwilę i wstał.
- Rodzina widziała mnie ostatni raz o świcie - powiedział i uścisnął zamyślonego Krystiana - Zajrzę do was rano.
Krystian wstał i uścisnął go serdecznie. Zostali sami. W oparach alkoholu i rozpaczy. Młody odstawił pustą butelkę po Martini i otworzył Campari. Potem zaatakował znienacka:
- Niech jeszcze raz poruszę wiosłami, a potem choćby na urwiska, niech zaśpiewają syreny, kusząc obietnicą lepszego świata.
Krystian spojrzał na niego przekrwionymi oczami, w których błyszczały świeże łzy i uścisnął go tak, że ten aż stracił dech. Tkwili tak: on rozparty na ławie, Młody wciśnięty w jego twarde, nabrzmiałe brzuszysko. Płakał i chciał, żeby Młody też płakał, ale nie potrafił.
- Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, co ci się przydarzyło – powiedział nagle Krystian miękkim głosem – Gdzie to ukryłeś?
- Najgłębiej, jak umiałem – odparł spokojnie Młody
- Okej, dzieciaku. Nie pytam po to, żebyś się otwierał. Chcę tylko wiedzieć jak to się dzieje, że tak dobrze sobie z tym radzisz.
- Przeżywałem to przez trzy lata, noc po nocy, nie mogąc odnaleźć uspokojenia. Kiedy je w końcu osiągnąłem, uznałem, że nie warto rozdrapywać rany. Mam na rozmyślania całą wieczność.
Krystian pokiwał w milczeniu głową, ścisnął go raz jeszcze i puścił. On chętnie rozpatrywał zagadnienia przeszłości, a Młody chętnie słuchał. W przeciwnym kierunku układ nie działał.

Opublikowano

Lechu, kawal tekstu mi urwalo. biegne do siebie i doklejam. Nie dzwon i nie przelewaj kasy :)

Pedro, nie wiem, czy ma cos wspolnego z Indianami :) Na pewno istnieje i nagral trzy plyty. Sebek robi sie coraz bardziej podobny do ojca...

Opublikowano

Krystian uwielbiał go karmić i patrzeć wyrzuty sumienia chudego „przecinka”, że tyle potrafi w siebie włożyć = czegoś mi tu brak, może "na" wyrzuty sumienia?

jak to zwykł określać jeden jego terapeutów= jeden z jego
-----------

wyciszający fragment.

Opublikowano

Nie czytałam poprzednich części, postaram się to nadrobić. Ta podoba mi się, ale równocześnie wydaje mi sie dziwna. Jak dla mnie zupełne pomieszanie klimatów... Jednak czyta się świetnie, płynnie i szybko.
pozdrawiam

Opublikowano

Robię wiele dzwinych rzeczy i ta nie jest najdziwniejsza :) ale poprawiłam się i przeczytałam już wszystkie i to po kolei. Trudno mi jest skomentować całość. Styl świetny, tekst spójny, poezja dla oczu, bo czyta się znakomicie. Pisała to wprawna i lekka ręka. Fabuła jednak trochę przygnębiajaca, pesymistyczna... Może coś bardziej konstruktywnego wymyśle następnym razem...
pozdrawiam

Opublikowano

tyle sobie wydrukowalem w ubiegłym tygodniu. no i wyobraź sobie, czytam, czytam , dochodze do czesci piatej i .... musze poczekac na następną(e) tak z lekka mnie to wkurwi lo, nie powiem, bo nie lubie czekac na kontynuacje dobrych rzeczy... widze czesc 6 ...dobra.faceta nie ocenia sie po tym jak zaczyna , ale jak konczy. chociaz przy twoich dluzszych rzeczach , mozna spac spokojnie. co do krotkich mam mieszane uczucia.kozy zlote rybki, odzywajace sie z bebechow tasiemce -niezle napisane,ale , tak jak ci chyba ci juz gdzies napisalem, przeplukuje sie tylko nimi mózg, ale go nie wypełnia. inna sprawa ma sie z twoimim dlugimi tekstami - one w czlowieku zostaja. moze nie wszystkie , ale wiekszosc. ciesze sie ze masz rozmach i ze jestes plodny. i naprawde uciesze sie , jak ci ze znaku wezma cie pod swoje skrzydła(tylko uwazaj na umowe - jacka glebskiego znak swego czasu wyruchał przy jego "kryminaliscie", cos tam nie doczytal i pozniej patrzyl jak jego przetlumaczona ksiazka szla u faszystow jak cieple buleczki, ale on nie zobaczyl z tego ani jednego euro - sam mi to kiedys napisal w liscie)swoja droga , bardzo sie dziwie ze znak kaza ci sie czyms wykazac - albo sa , kurwa , slepi, albo glupi, bo piszesz dobre, przejrzyste
INTERESUJACE I WCIAGAJACE rzeczy, wiec bardzo sie dziwie ich postawie. mysle ze dobrze wypromowany, naglosniony, moglbys bez wiekszego problemu stac cie takim polskim drugim kingiem. masz zadatki i jestes zajebiscie plodny(zazdroszcze).a tak na marginesie... lubie kinga. podoba mi sie ze z najblachszego i oklepanego i wydawalo by sie najglubszego tematu, potrafi zrobic wciagajaca rzecz. to tak jak u ciebie....

Opublikowano

Jejku, dzieki za soczysta przemowe. Beda dalsze czesci, ale pisze wolno, bo robota niestety.
Poza tym pisze trzy rzeczy na raz i sam sie dziwie, ze jeszcze zyje :)

Strasznie mnie podbudowales, bo przed wyjazdem do Londka powysylalem fure propozycji do roznych wydawnictw. Trzy odmowily, trzydziesci milczy do dzis. Dostalem jeden krotki znak, ale bez gwarancji.

Opublikowano

takie wlasnie komenty kazdy z nas chcialby czytac pod swoimi tekstami. dlugie - chwalebne - dlugie - niechwalebne . w jednym i drugim wypadku podparte ARGUMENTAMI. krytyka bez nich jest gowna warta, pochwaly takze nie maja siły.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Media mają olbrzymi wpływ na kształtowanie naszych poglądów czy sympatii w każdej dziedzinie życia. Oczekujemy więc, że podawane informacje będą rzetelne i zgodne z prawdą. Chcemy przecież dokonywać nieskrępowanych wyborów, a mogą one być naprawdę wolnymi, gdy dokonamy ich na podstawie prawdziwych wiadomości. Tymczasem, jako pojedynczy ludzie i całe społeczeństwo, jesteśmy pod ciągłym wpływem medialnych intryg - manipulacji. Słowo to oznacza kształtowanie lub przekształcanie poglądów i postaw ludzi bez udziału ich świadomości, poprzez narzucanie im fałszywego obrazu rzeczywistości. Kluczową rolę w oszukiwaniu społeczeństwa odgrywają dziennikarze, tworzący często nieprawdziwą rzeczywistość na potrzeby wcześniej przyjętych założonych tez lub światopoglądu. Inną grupą stanowią tak zwani eksperci, których wiedza na dany temat jest wątpliwa, ale są to osoby płynące „z prądem”. Manipulacja, według psycholingwistyka Adama Wichury, zaczyna się od nagłówka. To właśnie w tytule żurnaliści często zamieszczają fałszywą informację, bo wiedzą, że możemy nie lubić czytać artykułów do końca. A właśnie na końcu tekstu – w takiej manipulacji - pojawia się wyjaśnienie opisywanego wydarzenia. Natomiast sensacyjny nagłówek jest tak formułowany, aby zagrał nam na emocjach. Według Wichury, jeżeli tytuł informacji wywołał w nas wysoki stopień negatywnych emocji np. złości, oburzenia, nienawiści, to znaczy, że trzeba włączyć myślenie i zdrowy rozsądek, bo właśnie zostaliśmy zmanipulowani. Oto przykładowy nagłówek: „Kobieta na wózku inwalidzkim i jej opiekun nie zostali wpuszczeni do ekskluzywnego lokalu!” Większość z nas będzie na pewno oburzona. Niektórzy będą nawet nawoływać do bojkotu restauracji. Natomiast na końcu dowiadujemy się, że „pokrzywdzeni” byli pod wpływem alkoholu i wyzywali wulgarnie obsługę lokalu. Inny nagłówek stosuje zdanie pytające: „Kiedy minister X wycofa dofinansowanie leków dla chorych na cukrzycę?” Artykuł przedstawia całą historię pomocy państwa dla cukrzyków, jest nudny i nie można się doczytać oczekiwanej daty. Na końcu wreszcie pada zdanie: „Minister X nie zamierza wycofywać tego dofinansowania”(!). Tytuł, będący cytatem, to również narzędzie manipulacyjne. Podam przykład: „Dyrektorka musiała wiedzieć o defraudacji”. Najczęściej nie zwracamy uwagi na cudzysłów. Taki komunikat odbieramy jako fakt. Skoro „wiedziała”, to pewnie współuczestniczyła – wnioskujemy. Jednak w podsumowaniu artykułu okazuje się, że wspomniana dyrektorka z opisywaną aferą nie miała nic wspólnego. Dziennikarze wykorzystują również tzw. kompleks Polaka t.j. obywatela „gorszego niż ci z Zachodu”. Co ciekawe, ciągnie się ów kompleks od wieków, jakby był wpisany w genotyp polskości. Przypomina mi się stare, bodajże siedemnastowieczne przysłowie: „Co Anglik zmyśli, Francuz skreśli a Niemiec doma nakrupi, wszystko to głupi Polak kupi”. Ludzie mediów oszukują nas między innymi takimi komunikatami: „W niemieckim tygodniku zamieszczono …..”, „W prasie amerykańskiej …..” lub: „Nasz korespondent we Francji donosi, że ……..” . Mamy więc, jako społeczeństwo liczyć się ze zdaniem zagranicznych obserwatorów naszego życia publicznego, bo ci „wiedzą lepiej, jak powinno być” . Okazuje się często, że nie jest to opinia zagraniczna, tylko komentarz płynący prosto z Polski. Bywa, że redakcja niemieckiego tygodnika prosi współpracującego z nią polskiego dziennikarza o opinię w jakiejś kwestii. Dziennikarz ów pisze na przykład felieton, najczęściej krytyczny wobec tego, co się dzieje w Polsce, zgodny z linią programową czasopisma i otrzymuje za to wierszówkę. Niemieckie pismo zamieszcza tekst, a polskie gazety bez skrupułów powołują się na „zagraniczne doniesienia ”. Jest to jedna z najskuteczniejszych technik manipulacyjnych, które bardzo łatwo wprowadzają nas w błąd. Innym sposobem manipulacji jest wyrywanie z kontekstu wypowiedzi rozmówców i dopasowanie jej do zakładanej tezy. Pewna osoba według przekazu medialnego miała oznajmić: „Nie wyobrażam sobie, aby moje dziecko zmieniło płeć.” Natomiast pełna wypowiedź brzmiała: „Nie wyobrażam sobie, aby moje dziecko zmieniło płeć bez mojego wsparcia.” Urwany fragment całkowicie zmienił sens całej wypowiedzi. Jeszcze inną techniką tworzenia sztucznych skandali jest tak zwane zaburzenie perspektywy. Tytuł krzyczy: „POLAŁA SIĘ KREW! Poszukiwany jest właściciel sklepu”. Chcemy się dowiedzieć, co się wydarzyło i co zrobił właściciel sklepu? Okazuje się, że dwaj klienci pobili się w sklepie i poleciała krew z rozbitego nosa. A właściciel był potrzebny jako świadek. Nagłówek zaś sugerował, że to ów właściciel narozrabiał. Sposobów manipulacji jest bardzo dużo. Jak w takim razie nie pozwolić się oszukiwać? Myślę, że na początek należy używać własnego rozumu i do każdej wiadomości podchodzić z dużym dystansem, nawet wówczas, gdy będzie pasowała do naszych poglądów. Należy sprawdzić, jak przedstawiają ten sam temat inne źródła, również tej strony, z którą jest nam nie po drodze. Czasami dość łatwo sami możemy ocenić rzetelność dziennikarzy. Jeżeli jeden i ten sam publicysta w swoim tekście uważa, że religia nie powinna być nauczana w szkole, a później przeprowadza wywiad z katechetami na temat, dlaczego religia powinna zostać w szkole?, to prawdopodobnie mamy do czynienia z hipokryzją. Dla radia i telewizji najbardziej widocznym sposobem oszukiwania słuchaczy czy też widzów są debaty osób o różnych poglądach. Tworzy się wówczas tak zwane „ustawki”. Do rozmowy zaprasza się dwie osoby z opcji X i jedną z Y. Jedna osoba, gdyby nawet mówiła konkretnie, logicznie i na temat, nie ma większych szans na przebicie się ze swoimi racjami do słuchaczy i widzów. Dla większości odbiorców ten z poglądów jest prawdziwy, który ma więcej zwolenników. Przykładem może być pewien program interwencyjny uznanej dziennikarki telewizyjnej od lat goszczący na antenie jedynki. Zrobiła reportaż o biednej uczennicy , jej matce i wrednej szkole. W placówce dziewczynkę rzekomo prześladowano. Wcześniej założona teza miała uderzyć w szkołę i system oświatowy. To, że system jest do niczego, nie trzeba nikogo przekonywać. Ale w tym wypadku nierzetelność przekazu była zdumiewająca. Dziecko przez rok nie było posyłane przez matkę do szkoły. Dziewczynka przebywała ciągle w domu. Szkoła wykonała wszystkie przewidziane w takiej sytuacji procedury, łącznie ze zgłoszeniem sprawy do sądu rodzinnego. Ale w studiu przewagę miały osoby popierającą matkę. Również wśród „ekspertów” dominowały te głosy, które brały w obronę rodzinę. Do głosu rzadko byli dopuszczani goście, którzy wykazywali zaniedbania matki wobec dziecka. Założenie programu zostało zrealizowane. Szkoła, jej pracownicy i niektórzy uczniowie okazali się winnymi „tragedii dziecka”. Takie podsumowanie sprawy usłyszeliśmy od prowadzącej. Oprócz wszystkich wspomnianych wcześniej technik jest jeszcze ordynarna manipulacja czyli podawanie kłamstw, celowe zmyślanie jakichś faktów, które są przytaczane i powielane później przez większość stacji radiowych, telewizyjnych. Nawet jeśli po określonym czasie fikcyjne wydarzenie zostanie usunięte, ludzie i tak zapamiętają to, co „twórcy” chcieli wpuścić do obiegu medialnego. Ale jak pisze Adam Wicher: „Nie trzeba kłamać, aby mówić nieprawdę. Znając psychikę ludzką i schematy przetwarzania świata przez ludzi, można tak skroić informację, aby mówiąc prawdę wywołać u człowieka zwątpienie. I odwrotnie.” Winston Churchill też kiedyś stwierdził, że kto jest właścicielem informacji, ten jest również właścicielem świata.    
    • @Berenika97 Co za komplement! Dziękuję! Pozdrawiam!
    • @Alicja_Wysocka wiem. Ale w dzieciństwie. Wieczór, babcia gasi światło, a ja z latareczką "pożerałem" pachnące książki. Nie ma takiej gumki na świecie coby te wspomnienia wytarła.     A tak przy okazji, bo mi się wspomniało. O Paganinim. Codziennie jeździł na koncerty do Rzymu. W pewnym miejscu był pałac a przed nim , na fotelu siedział mężczyzna. Paganini był nim bardzo zaciekawiony. Kazał zatrzymać powóz. I oglądał scenę jak do siedzącego mężczyzny podchodził służący i podawał mu leżące na tacy pistolety. Mężczyzna brał każdy z nich i strzelał w powietrze. Służący zabierał je na tacy, szedł do pałacu aby je nabić i wracał. Mężczyzna strzelał. I tak w kółko. Paganini zapytał wożnicy kim jest ten mężczyzna. Wożnica odpowiedział: To bawi się Lord George Byron.   A tak mi się wspomniało :)       @Roma dobrze :)    
    • @Berenika97 z tego co zauważyłam to podchodzisz do tematów z bardzo dużą wrażliwością i zrozumieniem. A to, że masz odwagę pisać na trudne tematy, podziwiam bardzo, bo mi takiej odwagi brakuje. Jeszcze raz gratuluję wiersza i dobrego dnia życzę :)
    • @Annna2Doświadczenia mojej rodziny (bardzo złe) spowodowały, że nie przyjmuję bezkrytycznie żadnych doniesień medialnych ani nie mogę zaufać nikomu z tzw. "elity" politycznej.  Manipulacja ludźmi, społeczeństwem weszła do struktur państwa i do mediów tak głęboko, że stała się jego "krwioobiegiem". Mam wrażenie, że nikt już temu się nie sprzeciwia. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...