Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tymon Ślązak V


asher

Rekomendowane odpowiedzi

*

Heniek ostro zawrócił i sobie tylko znanymi skrótami szybko zajechał przed wskazany lokal. Dotychczas zaglądali tam w garniturach i z atrakcyjnymi kobietami przy boku. Teraz odwiedzali restaurację jako trójka ponurych, byle jak ubranych facetów, z których jeden był w stanie, delikatnie mówiąc opłakanym. Wszystkie stoliki były zarezerwowane, ale kierownik sali zrobił specjalnie dla Krystiana wyjątek. Rezerwacja obowiązywała od godziny 20.30. Zegar wskazywał 19.00, więc menedżer mógł zaryzykować, zwłaszcza, że czynił to dla stałego klienta. Krystian urządził tam kilkanaście spotkań biznesowych i uczcił okrągłą rocznicę urodzin bankietem na czterdzieści osób.
- Dzień dobry, nazywam się Krystian Tymon. Proszę trzy, nie dwie whisky z colą i jakiś sok.
- Dlaczego się pan przedstawia? – zapytała z uśmiechem kelnerka.
- Bo już nie jestem anonimowym alkoholikiem.
Oprócz „łyskacza”, na zaostrzenie apetytu zamówili Campari z sokiem pomarańczowym, piwo i kawę; jako przystawka miała służyć zupa z darami kilku mórz, w której każdy mógł z wielkiego gara wyłowić coś dla siebie. Danie główne każdy zamówił sam. Krystian wziął kaczkę, skromny jak zwykle Heniek makaron chiński z warzywami, Młody, choć chudy jak sierota z Kosowa, przepraszającym tonem oświadczył, żeby mu dużo nie dawać, ale jeśli już to poprosi o sajgonki, podwójny specjał szefa kuchni i może jeszcze małe co nieco na koniec. Krystian uwielbiał go karmić i patrzeć na wyrzuty sumienia chudego „przecinka”, że tyle potrafi w siebie włożyć. Nazywał go wtedy „kaczorem”, bo zaraz po posiłku Młody leciał do toalety i robił sobie miejsce na dalszą część ucztowania.
Po okresie dysforii nastrój Krystiana przeszedł błyskawiczną metamorfozę. Wódki chwilowo nie umiał pić - zwłaszcza, że picie z butelki przypominało mu o nie najlepszych czasach, ale Campari wyjątkowo mu smakowało. Kawa też czyniła błogosławione rzeczy. Przeciągnął się z rozkoszą i strzelił kośćmi palców, budząc zdziwienie pozostających w posępnej zadumie przyjaciół.
- Co jest, smutasy? - rzekł swobodnym tonem - Przyjechaliście mnie pocieszać czy dobijać? Kurwa, jeszcze nie umieram. Nie tak łatwo uwalić Tymona. Wciąż jestem stuprocentowym mężczyzną. Mam złoto na rękach, srebro na skroniach i stal w spodniach. A jutro jeszcze raz pokażę światu, jak się wychodzi z dołka.
- W to akurat wierzę – Młody uśmiechnął się ciepło – Już kilka razy przechodziłeś kryzys, a potem sięgnąłeś jeszcze wyżej.
- Kryzys, czyli szansa, przyjacielu - Krystian łagodnie położył mu rękę na ramieniu, jak zwykle czynił, kiedy przygotowywał się do pouczającej pogadanki - Nigdy o tym nie zapominam. Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego. Tyle mi potrzeba.
Odłożył sztućce i zaczął jeść rękami. Strasznie go to bawiło. Teraz czuł się człowiekiem, który znajduje się we właściwym miejscu i czasie. Potrzebował tego rodzaju ostentacyjnych gestów, bo w ten sposób uwalniał tkwiące w nim głęboko urazy do świata. Teraz świat nie był dla niego przestrzenią do życia, lecz gigantycznym więzieniem, w którym każdy osadzony jest dodatkowo spętany przez przekleństwo cielesności i zdeterminowany kaprysami losu.
Inni goście restauracji zerkali ku niemu z konsternacją i oburzeniem, co dawało mu dodatkową satysfakcję. Czymże w końcu są występy bez publiczności? – pomyślał. Porwał kawał ociekającego sosem mięsa i wepchnął go sobie do ust. Pałaszował go z wielkim trudem, a sos ściekał mu po brodzie i plamił koszulkę na piersi. Starł go wierzchem dłoni i uśmiechnął się do rozbawionych przyjaciół.
- Wszystko, co mnie nie zabija, czyni mnie silniejszym - mruknął wraz z przyjściem kolejnej fali lepszego samopoczucia.
- Przydałoby się kiedyś wydać twoje złote myśli - rozmarzył się Młody.
Krystian wzruszył ramionami, ale ten pomysł sprawił mu przyjemność. Od tak dawna nic nie napisał, nie miał czasu nawet na rozmyślania. Tyrał od świtu do późnej nocy na chwałę swoją i gospodarki wolnorynkowej, zagłuszając przeszkadzające w tym uczucia i myśli. To wynikało z jego śląskiej natury. Kiedy decydował się za coś zabrać, robił to z pełnym zaangażowaniem. Poza tym był, jak to zwykł określać jeden z jego terapeutów, holikiem - człowiekiem wyjątkowo podatnym na wszelkiego rodzaju nałogi. Uczeni stwierdzili około 70 rodzajów uzależnień, miał więc oprócz alkoholu, całą paletę innych sposobów stymulacji. Przestał pić, lecz nie przestał być uzależniony. W zastępstwie popadł w pracoholizm, seksoholizm i hazard. Stosował je naprzemiennie wedle aktualnej potrzeby, zdając sobie sprawę, że bez tego nie mógłby normalnie funkcjonować.
- Fajna dupa - stwierdził, przyglądając się siedzącej przy barze dziewczynie, której kruczoczarne włosy spadały kaskadą na plecy, a opięte skórzaną spódnicą pośladki wabiły wzrok - Bierzemy ją???
- Daj spokój – zaooponował Młody - Jedziemy do domu.
- Co jest? Boicie się tego bojka?
Nie zdawał sobie sprawy, jak głośno się zachowuje. Spojrzenia gości i obsługi traktował jako naturalny przejaw zainteresowania jego osobą. W końcu był tu znany i szanowany. Zostawiał w tej knajpie pieniądze, zawsze pamiętając o pracownikach i szefie. Im dawał sowite napiwki, z nim dyskutował o ekonomii, życiu i polityce, płacąc sumiennie za każdą fakturę. Wiele razy dawał dowód, że jest człowiekiem z klasą. Teraz był w dole i pragnął to zademonstrować. Może to i była słabość, ale inaczej nie umiał. Uległ w końcu perswazji Młodego i dał się posadzić w samochodzie.
Przespał całą drogę do domu, lecz otworzył oczy, gdy tylko ucichł silnik. Przyjazna fotokomórka uświetniła ich przybycie strumieniem radosnego światła. Heniek zaparkował blisko drzwi, więc po dwóch krokach znaleźli się w domu.
Młody był tam prawie u siebie. Otworzył drzwi, wstukał kod dezaktywujący alarm i wpuścił ich do środka. Krystian zatoczył się w drzwiach, ale nie pozwolił się holować. W końcu poradził sobie sam: cisnął kurtkę i buty, a potem zwalił się na ławę w kuchni. Wszyscy wyłożyli telefony na stół.
- Od jutra zaczynam nowe życie - sapnął Krystian - Nie jęczmy już dzisiaj. Młody weź sobie piwo z lodówki, a Heńkowi daj Red Bulla.
Młody w mig wypełnił jego polecenie, z tym, że wziął sobie naturalnie schłodzone piwo ze spiżarki, w której zawsze była niska, piwniczna temperatura.
- Ja poproszę Martini - dodał Krystian - Lód jest w zamrażalniku.
Młody podał mu drinka i skoczył do pokoju, włączyć muzykę. Nie myślał długo. Dżem towarzyszył im od początku znajomości, a ”Outsider” stał się niemal hymnem ich włóczęgi przez świat. Krystian wypił niejedną flaszkę z Ryśkiem Riedlem i jego tekściarzami. Kiedyś o mało co sam nie zadebiutował jako autor piosenki. Teraz Sebastian Riedel szedł w ślady ojca, śpiewając w zespole Cree.
Popijali wolno, co kto miał, ale nastrój przygnębienia wciąż nie ustępował. Krystiana zaczynało to drażnić. Ilekroć napotykał taką sytuację, prawie stawał na głowie, żeby rozruszać towarzystwo i przegonić chmury. Tym razem nie potrafił.
- Nim ostatni raz wiatr dmuchnie w żagiel, nim oczy obolem mi obłożą, niech jeszcze raz posmakuję pomarańczy twoich ust - powiedział nagle, nie wiadomo do kogo.
Spojrzeli na niego zaskoczeni. Dopiero po chwili zrozumieli, że próbuje przypomnieć sobie o poezji. Nieraz opowiadał, jak coś go dusi i domaga się uzewnętrznienia, a on spycha to gdzieś w głębiny zapomnienia. Pewnego razu przez blisko godzinę czytał Modemu przez telefon napisany właśnie monolog. Nie nazywał tego poezją ani literaturą, tylko po prostu czytał to, co wypłynęło nieoczekiwanie z jego zduszonego wnętrza.
- Mów – mruknął Młody, kończąc piwo.
Krystian uśmiechnął się cwaniacko i zamknął oczy. Po chwili następna fraza wyłoniła się z pomroki jego duszy.
- W albumie mojego serca nie bledną fotografie, nawet te najstarsze wywołuję świeżo, niektóre mają ślady łez i pocałunków, inne rany rozdarte, bo chciałem zapomnieć: w zimowe wieczory chętniej tu zaglądam, dokarmiam ptaki, bezpańskim psom wynoszę jadło, pijaka podnoszę ze śniegu...
Świetnie pamiętał swoje wiersze. Nie napisał ich zbyt dużo, na pewno nie starczyłoby ich na jakikolwiek tomik, ale recytując je, zawsze w sercu czuł dziwne ciepło, które pojawiało się w chwilach naprawdę szczególnych. Popatrzył na Młodego przekrwionymi piekielnym ogniem oczami i wykrzywił usta, by powstrzymać napierające łzy.
- Teraz ty - mruknął.
Młody długo myślał. Nie miał nic gotowego. W przeciwieństwie do Krystiana pisał dużo i często – do gazet, czasopism, różnych almanachów i antologii. Nie był w stanie tego wszystkiego spamiętać.
- Do twojego domu wniosę razem z deszczem brzegi omuskanych chmur i zapach wiatru. Odłożę na później bezkres pól mojej wewnętrznej fikcji, usta nasmaruję miodem. A kiedy trupi jad wylezie mi z butów, wyjdę bez słowa zaśpiewać krokami drodze donikąd...
Krystian uśmiechnął się kącikiem ust, a potem poprosił o następne Martini. Przygotowując mu drinka, Młody wziął sobie następne piwo.
- Dzieciaki z osiedla wołają na mnie: poeta! tylko głowa nie ta! Bawi je piórko mego kapelusza, mnie zaś ich jasne spojrzenie cieszy - tak patrzeć na świat potrafią dzieci i wariaci; czasem kobieta tak spojrzy lub... śmierć.
Potrafił recytować, jak mało kto i wiedział o tym. Nawet z drugorzędnego tekstu potrafił wykrzesać pozornie nieistniejącą poezję. Tym razem Młody odpowiedział natychmiast:
- I tylko chudy facet z krzyżem w milczeniu kiwa głową. Jego już nic nie zadziwi...
Heniek ziewnął ukradkiem. Młody posłał mu porozumiewawcze spojrzenie, dając do zrozumienia, że może już jechać. Odczekał krótką chwilę i wstał.
- Rodzina widziała mnie ostatni raz o świcie - powiedział i uścisnął zamyślonego Krystiana - Zajrzę do was rano.
Krystian wstał i uścisnął go serdecznie. Zostali sami. W oparach alkoholu i rozpaczy. Młody odstawił pustą butelkę po Martini i otworzył Campari. Potem zaatakował znienacka:
- Niech jeszcze raz poruszę wiosłami, a potem choćby na urwiska, niech zaśpiewają syreny, kusząc obietnicą lepszego świata.
Krystian spojrzał na niego przekrwionymi oczami, w których błyszczały świeże łzy i uścisnął go tak, że ten aż stracił dech. Tkwili tak: on rozparty na ławie, Młody wciśnięty w jego twarde, nabrzmiałe brzuszysko. Płakał i chciał, żeby Młody też płakał, ale nie potrafił.
- Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, co ci się przydarzyło – powiedział nagle Krystian miękkim głosem – Gdzie to ukryłeś?
- Najgłębiej, jak umiałem – odparł spokojnie Młody
- Okej, dzieciaku. Nie pytam po to, żebyś się otwierał. Chcę tylko wiedzieć jak to się dzieje, że tak dobrze sobie z tym radzisz.
- Przeżywałem to przez trzy lata, noc po nocy, nie mogąc odnaleźć uspokojenia. Kiedy je w końcu osiągnąłem, uznałem, że nie warto rozdrapywać rany. Mam na rozmyślania całą wieczność.
Krystian pokiwał w milczeniu głową, ścisnął go raz jeszcze i puścił. On chętnie rozpatrywał zagadnienia przeszłości, a Młody chętnie słuchał. W przeciwnym kierunku układ nie działał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robię wiele dzwinych rzeczy i ta nie jest najdziwniejsza :) ale poprawiłam się i przeczytałam już wszystkie i to po kolei. Trudno mi jest skomentować całość. Styl świetny, tekst spójny, poezja dla oczu, bo czyta się znakomicie. Pisała to wprawna i lekka ręka. Fabuła jednak trochę przygnębiajaca, pesymistyczna... Może coś bardziej konstruktywnego wymyśle następnym razem...
pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tyle sobie wydrukowalem w ubiegłym tygodniu. no i wyobraź sobie, czytam, czytam , dochodze do czesci piatej i .... musze poczekac na następną(e) tak z lekka mnie to wkurwi lo, nie powiem, bo nie lubie czekac na kontynuacje dobrych rzeczy... widze czesc 6 ...dobra.faceta nie ocenia sie po tym jak zaczyna , ale jak konczy. chociaz przy twoich dluzszych rzeczach , mozna spac spokojnie. co do krotkich mam mieszane uczucia.kozy zlote rybki, odzywajace sie z bebechow tasiemce -niezle napisane,ale , tak jak ci chyba ci juz gdzies napisalem, przeplukuje sie tylko nimi mózg, ale go nie wypełnia. inna sprawa ma sie z twoimim dlugimi tekstami - one w czlowieku zostaja. moze nie wszystkie , ale wiekszosc. ciesze sie ze masz rozmach i ze jestes plodny. i naprawde uciesze sie , jak ci ze znaku wezma cie pod swoje skrzydła(tylko uwazaj na umowe - jacka glebskiego znak swego czasu wyruchał przy jego "kryminaliscie", cos tam nie doczytal i pozniej patrzyl jak jego przetlumaczona ksiazka szla u faszystow jak cieple buleczki, ale on nie zobaczyl z tego ani jednego euro - sam mi to kiedys napisal w liscie)swoja droga , bardzo sie dziwie ze znak kaza ci sie czyms wykazac - albo sa , kurwa , slepi, albo glupi, bo piszesz dobre, przejrzyste
INTERESUJACE I WCIAGAJACE rzeczy, wiec bardzo sie dziwie ich postawie. mysle ze dobrze wypromowany, naglosniony, moglbys bez wiekszego problemu stac cie takim polskim drugim kingiem. masz zadatki i jestes zajebiscie plodny(zazdroszcze).a tak na marginesie... lubie kinga. podoba mi sie ze z najblachszego i oklepanego i wydawalo by sie najglubszego tematu, potrafi zrobic wciagajaca rzecz. to tak jak u ciebie....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jejku, dzieki za soczysta przemowe. Beda dalsze czesci, ale pisze wolno, bo robota niestety.
Poza tym pisze trzy rzeczy na raz i sam sie dziwie, ze jeszcze zyje :)

Strasznie mnie podbudowales, bo przed wyjazdem do Londka powysylalem fure propozycji do roznych wydawnictw. Trzy odmowily, trzydziesci milczy do dzis. Dostalem jeden krotki znak, ale bez gwarancji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...