Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

dołanczam się lub dołączam (w zależności od opcji politycznej) do życzeń dla szanownych jubilatów.

Zdrowie najważniejsze - czego serdecznie życzę

Nie wnikajmy może które to urodziny - zapewne 40 i przy tym zostańmy

 

to scherzo na płatki peonii

ciężarem życia czerwone

problemów własnych

i wspólnych

przypomną

że jeszcze nie koniec

 

:))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bardzo mi miło, Marku, bo jak wiesz, prawie nie znam Warszawy i zupełnie nie wiedziałam, czy spodoba się to właśnie komuś takiemu jak Ty.

Mój tata był na przymusowych pracach polegających na pozyskiwaniu cegieł na odbudowę stolicy. Wożono ich pociągami po Polsce jak więxniów, nie chciał zbyt o tym opowiadać, bo w końcu uciekł i nie chciał by ktoś pociągnął za to go do odpowiedzialności jak wroga narodu. Bo po prostu ratował swe życie wtedy. Niezbyt to pasowało mi do Mieszkania na Mariensztacie czy Na prawo most, na lewo most i innych melodii z obrazkiem roześmianych ludzi, które widziałam w telewizji.

Ale dumny był oczywiście niezmiernie i przywiózł nawet zdjęcie na tle zamku, już po latach.

Pozdrawiam serdecznie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

A za serduszko dziękuję @MIROSŁAW C. :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Nie wiem, gdzie to wyląduje; jeśli nie tam, gdzie należy to oczywiście wybacz: wyrazy się powtarzające troszkę jak z języka nie ojczystego - tak też można ozdobić dźwięk we łzach nadziei stworzony; niewiele mi do tego, jednak wszystko doskonale pojmuję i podzielam tęsknotę do tego czego akurat nie ma - kiedy przyjdzie, może nie być już aż tak bardzo oczekiwanym. Dlaczego często czekamy na coś, czego nie ma? I czemu u przyjścia - tęsknota słabnie? Człowiek został zmieniony by różnił się od innych istot - by borykał się z uczuciami, ich radością i smutkiem. Właśnie nawet z radością nie wiemy jak się obejść - smutek zaś przygniata nas na walcu. Raz w jedną, raz w drugą, aż się i tak nie nauczymy zestarzeni.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wszystko trafiło, tak więc już za nasz i ten portal :)

Dziękuję za poetycki komentarz :)

Lubię te sierpniowe syreny właściwie. Czasem jest się gdzieś poza domem, bo to przecież lato, a ta chwila, gdy tak zaskoczy, jest tak to opisałeś, gdzieś oderwane od wszystkiego innego. 

Pozdrawiam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Jak się pisze za duzo wiersxy, to chyba nigdy nie jest się aż tak smutnym a już zwłaszcza aż tak wesołym. Jest się gdzieś obok

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...