Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Andrzej_Wojnowski

Ciekawy wiersz. Ludzie od zawsze cenią wolność. Otrzymali wolną wolę. Chcą interwencji Boga. Najbardziej Ci którzy uważają, że nie istnieje. Nie można mieć tego i tego jednocześnie.

W niebie nie będą dzieci ginąc. 

Pozdrawiam serdecznie, 

Miłego wieczoru 

Opublikowano

@andrew

Dziękuję.

Czy ludzie od zawsze cenią wolność?

Polemizowałbym.

Gdybyśmy jako naród  cenili wolność to nie było by zaborów i czwartego rozbioru . Temat rzeka.

 A w temacie Boga.

Nie chcę Jego interwencji

Chcę Jego sugestii.

Niech mi się przyśni  i podpowie.

Nic więcej.

 

Pozdrawaim

 

 

Opublikowano

jesteś wstrząśnięty spójrz inaczej

nie w kategoriach tego świata

dla ciebie jeszcze Bóg coś znaczy

więc przestań skamleć oraz płakać

 

wiem że śmierć dzieci bardzo boli

świat się zawalił leży w gruzach

ale ty wierzysz więc powoli

tekścik poniżej zrozum tutaj

 

Opublikowano (edytowane)

@Andrzej_Wojnowski Wiersz jest bardzo piękny z cudownym zakończeniem.

 

Podziwiam, aczkolwiek:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie mylisz się. Podług tradycji chrześcijańskiej, człowiek popełniający zbrodnie źle korzysta ze swojej wolnej woli, nadanej mu zresztą przez Boga. Człowiek w religii chrześcijańskiej rodzi się całkowicie wolny i może korzystać ze swojej woli jak chce.

 

Oczywiście, wszystko ma swoje konsekwencje i finalnie może okazać się, że osoba, która całe życie np. popełniała zbrodnie, sama potępi się w obliczu Boga (który jest miłością), po śmierci, zdając sobie sprawę z tego, jak żyła. To w myśl zasady, że Bóg nikogo potępić i wysłać do piekła nie pragnie, lecz ludzie sami siebie potępiają, widząc ogrom zła, jaki uczynili za życia. Duszom może przyjść z pomocą boskie miłosierdzie i czyściec, ponieważ Bóg pragnie każdego z osobna uratować przed potępieniem. 

 

Takiego zdania był również śp. ksiądz Kaczkowski, kiedy zapytano go o to, dlaczego Bóg nie mógł zapobiec zbrodni holokaustu. Zresztą, to o czym napisałem w drugim paragrafie, również było przez ww. kapłana (bardzo mądrego człowieka, prawdę powiedziawszy) omawiane.

 

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@poezja.tanczy @Corleone 11 @Wędrowiec.1984 @Nata_Kruk @Rafael Marius @andrew @Marek.zak1

 

To nie jest tak, że się wkurzyłem na  Boga. Nigdy się na Niego nie wkurzam.

Tak mi po prostu wczoraj wyszło.

Usiadłem  i samo się napisało. Miało być o zimie, a wyszło jak wyszło.

Znowu  improwizacja.

„... te myśli dobywam sam z siebie,
Wcielam w słowa, one lecą,
Rozsypują się po niebie,
Toczą się, grają i świecą”

 

Gdy zaczynam pisać nigdy nie wiem co się ułoży  - generalnie samo się układa.

To tak jak mówił Forrest Gump -  ".....   jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, na co trafisz...". 

 

Dziękuję i pozdrawiam

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...