Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
[Kamili Trawińskiej]

Nasz świat nie jest bezludny. Nasz świat jest parzysty
i nawet my, samotni, samotnimy w parach.
Ludzka rzecz jest się dwoić. Jesteśmy więc bliscy
jak wskazówki na tarczę rzucone zegara.

Taki układ jest dobry, bo tylko w duecie
dość ci tlenu, by mówić dźwięków całą pełnią.
Po co jest nam metryka? Widocznym jest przecież,
żeśmy takie rodzeństwo, co mieszka oddzielnie.

Wkrótce będzie inaczej. Rozminą się ścieżki
i różnie szyć nam przyjdzie własny skrawek dziejów.
Będzie trzeba nam słowa przez impulsy wpieścić
i tęsknić pozostanie do swych zdjęć w portfelu.

Źle nam będzie - lecz przecież, gdy dni się dopełnią,
świat znów będziemy mogli na dwie części krajać!
Kiedy ludzie zejść chcą się, to zawsze się zejdą
jak wskazówki na tarczę rzucone zegara.

[IV 2005]
Opublikowano

Fajne przesłanie. Pozytwywnie mi się zrobiło... na końcu.

Kiedy ludzie zejść chcą się, to zawsze się zejdą
jak wskazówki na tarczę rzucone zegara.

Może tylko szyk przestawny nie jest potrzebny...

jak wskazówki rzucone na tarczę zegara

Co Ty na to?
/Dzisiaj wszystko mi się podoba :) /

Opublikowano

Powiem Ci, że się już od czasu dłuższego nad ustawieniem tego wesru waham - i to własni emiędzy opcją z wiersza, a tą, którą proponujesz. Ta, co póki co jest, miała w założeniu spowalniać lekturę i zmusić do skupienia się na poincie - prawda jednak jednocześnie, że przez to jest mniej harmonijnie. Poczekam jeszcze na insze komentarze - i wtedy zdecyduję :)

I pytanie od razu do komentujących tłumnie (mam nadzieję ;): nie razi "samotnić"? Tutaj mam prawdziwe obawy, strach w oczach zielonych i tu się pocę jak mysz.

Pozdrawiam, Antek

Opublikowano

Bardzo dobry wiersz, naprawdę mnie urzekł.

Co do pytania, oraz wspomnianej inwersji...
Samotnić bardzo mi się podoba, lubię takie operowanie słowem, a i inwersja mnie dziś nie razi.
Wszystko jest tak, jak być powinno. :))

Pozdrawiam ciepło
Iga

Opublikowano

Miło się czyta takie komentarze :) Zwłaszcza, że wiersz w trakcie pisania zdążyłem szczerze już sklnąć i znienawidzić - ciężko mi się go pisało. Za to teraz powoli się rehabilituje - i jego szczęście .

Dziękuję za komentarze i pozdrawiam serdecznie :)
Antek

PS. Mirko, Izo - lecę z rewizytą :)

Opublikowano

Choć wiersz prościutki, to owa prostota właśnie "go ładnieje" :)
Ze wskazówkami trafiłeś idealnie, pięknie się wplatają w treść w do tego kojarzą się z tym przemijaniem i to przemijaniem równoległym dwóch różnych wskazówek.
Ostatni wers trzeciej strofy to lekkie połamanie języka, ale to niewielki szkopuł.
Ogólnie fajne, łatwe do zrozumienia (juz po pierwszym czytaniu! :) ), przystępne a przy jednak chwytające za serce. Może jakoś nie aż tak bardzo mocno, ale z drugiej strony... zrozumiale.
Podoba mi się.
Pozdrawiam serdeczenie :)
Jędrek.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
    • Ciekawe, czy innych książkach też będzie.  Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        (dla Raskolnikowa Sonia po prostu była święta, ale dawno czytałam).
    • @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Rafael Marius dziękuję. Pozdrawiam Was serdecznie, ale nie końcem, lecz początkiem, który wskazał mi drogę , co dalej muszę robić!  Zresztą, nie pominąłem przesłanek z jego podpowiedzi , jakie pozwalają odkrywać to, co zostało nieodkryte albo zatajone!?   Więc zaczniemy od tego, czym jest język światła i cienia?            

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        !!!!   Interpretację już mam!              
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Bcmil Czytając powyższe przypomniał mi się film z Jet Li Kiss of the Dragon (2001).   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...