Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Do hejtera


Gość Franek K

Rekomendowane odpowiedzi

Gdy tylko w sieci nius jest świeży

Dłonie aż drżą ci z podniecenia,

Bo znów nadarza się okazja,

By sprawiedliwość swą wymierzyć,

Aby a priori winnych skazać

Swoim okrutnym, ostrym słowem.

Internet jest wszak od sądzenia,

Jego wyroki zaś surowe.

 

Świat wstrzymał oddech, cały zamarł

W oczekiwaniu co ty na to.

Domysły snują dziennikarze,

Zachodzi w głowę prokurator,

Sędzia wertuje kodeks karny,

W diagnozach gubią się lekarze.

I ślęczą wszyscy przed ekranem,

Chcąc poznać twoją wersję zdarzeń.

 

Tyś od wszechświata jest ekspertem,

Hejteris causa masz doktorat.

Wszystkie przepisy znasz na pamięć,

Savoir vivry, paragrafy.

Zawsze zachować się potrafisz,

Dostrzeżesz nawet drobny nietakt,

Nie umknie ci też żadne faux pas,

Zręcznie wyłapiesz wszystkie gafy.

 

Twoja uczciwość jest niezwykła,

Jesteś bez skazy jakiejkolwiek,

Żona cezara zwykła dziwka,

Święty szubrawcą jest przy tobie.

Nie grzeszysz niczym oprócz wiary

W bezkarność swoich e-poczynań.

Bóg Internetu nie wybacza

I nigdy też nie zapomina.

 

Ale to jedno wiedz hejterze,

Błędów ten tylko nie popełnia,

Co nic nie robi lub niewiele.

Słowo potężnym jest orężem,

Nie szafuj jego więc wolnością,

Bo możesz zranić nim głęboko.

Wrażliwych zaś na jego ostrze

Potrafi zabić z okrutnością.

 

Nie lej swych płynów ustrojowych,

I się nie schylaj po kamienie.

Życie przewrotne bywa bowiem,

Kata w ofiarę może zmienić.

I nie kop tego, który leży,

To homo decens nie przystoi.

Pozwól żyć innym i sam też żyj,

Nie cudzym życiem, ale swoim.

 

 


 

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marek.zak1

 

No tak, z tym że mi chodziło o hejtera zawodowego, takiego co zna się na wszystkim, wszystko wie lepiej. Poucza innych i sekuje, sam będąc oczywiście wzorem cnót wszelakich. Taka polska mentalność Kalego z pryszczatą osobowością (o czym zresztą też było, ale odchudziłem tekst). A Robert sam trochę na siebie bicz kręci przez zachłanność i wszechbywalność. Mam wrażenie, że za odpowiednią kasę zacząłby reklamować nawet podpaski.

 

Pozdrawiam.

 

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja też nie, również nie czytam, nie wiem, nie komentuję.

Tak jak napisałam powyżej- nie wiem, ja się nie orientuję :) Ale jest rzecz która mnie trochę wkurzyła. Firma 4F - bardzo fajne rzeczy sportowe robi już od lat, bardzo dobrej jakości i w bardzo przystępnej cenie. Teraz od jakiegoś czasu Mr Lewandowski i Mrs Lewandowska mają tam swoje kolekcje, sygnowane swoim nazwiskiem. Ja się pytam po co? Wiadomo, ze nie robią tego za darmo i na pewno nie projektują tych ubrań. W końcowym rozrachunku to my, kupujący,za to płacimy.

Nie wiem dlaczego przy swoich kolosalnych zarobkach, muszą jeszcze ciągnąć z tego kasę.

Wydawałoby się, ze mają wystarczająco, ale najwyraźniej nigdy dosyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dot.

 

Dzięki Dot.

Z Tuwima zaczerpnąłem intro :)

Krytykowanie jest dużą sztuką. Jest ona potrzebna, ale tak jak piszesz - konstruktywna. Nikt nie jest doskonały. Jednakowoż mam wrażenie, że na forum króluje ostatnio tylko i wyłącznie głaskanie po główkach. To nie służy rozwojowi.

 

Pozdrawiam.

@Annie

 

Otóż to.

Nikt mnie nie przekona, że łupież który reklamuje p. Robert jest najlepszy. Dlatego też go nie kupuję ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Franek K Odpowiedziałem już Annie. Nie, on ma Gilette tak trochę po Federerze, zegarki i chyba teraz 4F. Taki świat, zgodnie z powiedzeniem: "idź złoto do złota". Pozdrawiam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, oni chcą odmłodzić brand, a tenis to ich sport. Przedtem był Agassi i Federer. M

Edytowane przez Marek.zak1 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To ciekawe gdzie w tych ciuszkach 4F Lewandowski występuje, bo na pewno nie tam gdzie kopie piłkę i nie na salonach. A 4F nigdy nie zostanie globalna firmą bo za duża konkurencja potentatów odzieżowych. Wątpię, życie uda im się konkurować z Chinami czy innymi Adidasami. To jest typowo pod polski rynek, żeby konsument się zachwycił i otworzył buzie z wrażenia.

Staram się nie kupować tego co oni tam reklamują ale i tak w końcowym rozrachunku im płace :(

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zyzy52

 

Dzięki Zyzy. 

Jak pisałem już wyżej - dla mnie to tzw. pryszczata osobowość. Bez urażania osób z problemami skórnymi.

 

Pozdrawiam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@dot.

 

Ja tam osobiście nie lubię za bardzo być głaskanym. Wolę jak ktoś szuka całego w dziurze

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dot.

 

Można, a i owszem. Można też pracować w palcówce edukacyjnej

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

@Waldemar_Talar_Talar

 

Prawda nas zniewoli, czy jakoś tak

@Jacek_Suchowicz

 

To u nas rodzinne. Mój kuzyn miał ksywę "pleban", ale niestety powiesił się w wieku 40 lat. Bywa i tak.

 

Dzięki Jacku i pozdrawiam  

@Blackness

 

Takie czasy nastały. Zawsze były złe, ale nigdy nie było podlejszych

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ,, Nie jest dobrze, aby mężczyzna    był sam,uczynię ...,, Rdz. 2    samotność zasłania horyzont zamka drzwi do cudowności świata   Dobry Bóg ozdobił go Kobietą klejnotem ponad wszelkie stworzenia daje Ona nie tylko życie jest światłem drabiną do szczęścia wspinając się doznamy nieznanych wcześniej uczuć   obdarza miłością gdy dajemy jej siebie w czystości duszy Boże jesteś wielki ufam Tobie   10.2024 andrew Niedziela, dzień Pański 
    • @andreas Polecam także szczególnej uwadze mój wiersz zatytułowany ,,Mysia Wieża króla Popiela"    
    • filozof waży  wysokoprocentowo palą się koty    
    • Wódy Arktyki - Stacja Alcatraz.    CZ.1. TYTUŁ: DZIEWCZYNA W CZERWONEJ SUKIENCE    Dziś znów chochliki przyniosły wódę. Tak nazywałem moje szlachetne, menelskie „potrzeby”. Było ich kilka głównych i kilka podrzędnych. Dbałem o ich satysfakcję. Nie linczujcie mnie za to, w końcu wynalazkiem potrzeby są różne mechanizmy, a hedonizm rozpoczęty trzeba kuć póki jest gorący. Już tak kuje  dziesięć lub piętnaście lat. Sam nie pamiętam, ile dokładnie, niby były chyba jakieś przerwy, ale dziura w głowie ich udowodnić nie potrafiła. Wóda jest dobra, bo dobra jest wóda - cytat na poziomie tężyzny mojego rozumu. Ale jak coś działa, jest prawdziwe, to po co to zatrzymywać. To tak, jakby zatrzymywać zegarek z wyrzutami, że odlicza czas. W zasadzie kiedyś lubiłem kwestionować różne tezy, w końcu wątpię, więc jestem, jednak ani kształtu butelek, ani smaku wudżitsu, a nawet efektów samego alkoholu obalić w swojej wyobraźni nie potrafiłem, a próbowałem trzy razy po pijaku i dwa razy na trzeźwo. Wóda po prostu cieszy. I to wystarczy. Białe myszki też były szczęśliwe, przyszły gromadnie, aby poczuć kopa. Nie chciałem, żeby piły, w końcu tak bardzo je lubiłem, gdy były trzeźwe. W odróżnieniu od stanu po alkoholu, bywały skryte, opanowane, tajemnicze, a po pijaku to się zmieniało. Zresztą, jak ktoś lubi wódę, to dobrze wie, jak to jest, gdy trzeba dzielić się z pasożytem, ale inaczej myśli się, bo oficjalnie dużo trudniej, gdy pasożyt staje się twoim jedynym przyjacielem, naprawdę tym jedynym, który zna cię na wylot i usypia w twojej długiej, rdzawej brodzie, starając się opanować helikoptery. Te ich czerwone oczy, ach!  Nie umiałem im odmówić. Odkręciłem butelkę i do nakrętki nalałem swojskiego paliwka. One po kilku głębszych robiły dla mnie wszystko. Tańczyły i śpiewały przepełnione swoją własną a jakby moją radością, wyeksponowaną w cieniach na ścianie i w atmosferze wokół. Po pijaku stawałem się królem tych myszek, wulgarnym jokerem - treserem małych dziwek z dziury w kapliczce koło starej stacji transmisyjnego-telefonicznej. Szkoliłem je cyrkowych sztuczek, posłuszeństwa różnego rodzaju, jak turlanie nakrętki od ściany do dłoni, czy skakanie z jednej dłoni do drugiej, nigdy nie spostrzegłem, że ich nie ma - związek idealny, bezstratny. Zakwestionowałem ich obecność dopiero na końcu istnienia stacji arktycznej - „Alcatraz”, mojego domu. To było na starość już wylotną, w przedsionku w ostatnim wagonie istnienia. Nierozczarowałem się, wspomnienia były prawdziwe, mimo iluzoryczności ich obecności na trzeźwo. Ale inaczej wszystko wygląda, gdy nie pamiętasz, co to trzeźwość. Jak kojarzy ci się ona z jakąś chorobą, z jakimś wirusem depopulacji, czy z zakazaną warszawską piosenką podczas wojny. Wódka była ciepła, dziwnie ciepła, to rzadkie tutaj w Arktyce. Czyżby ktoś celowo ją ocieplił, abym to zauważył? Na szczęście jestem sam, więc to niemożliwe. To są znowu te pierdolone na dnie bez koła ratunkowego - rozsądku - urojenia. To tylko mokra i zimna paranoja samotności. Odkąd puściłem kota Aka:„Skarpeta”, na małej, topniejącej krze ku ostatniemu widzeniu z Ojcem Niebieskim lub, kurwa!, z osranym przez małpy pomnikiem - Charlesa Darwina, co do czego pewności nie miałem, jestem w tej bazie sam. Hmm… lub prawie sam, bo szaleństwo pustki interpersonalnych relacji, szaleństwo braku cipy, przybierało różne kontrowersyjne i konwersacyjne obrazy osób i rzeczy trzecich. Póki co, relacje rosły w siłę z małymi białymi myszkami, ale jestem pełen wiary i nadziei, że zrobi się tłoczniej, że zespół ożyje, wyrwany szaleństwu z gardła w okrzykach - „Odi profanum vulgus et areno” lub „De profundis clamavi” Któż zagrzał mi wódę? A może zwariowałem? Czy myszki nie dobierały się do mojego atomowego paliwa? Raczej zamek na klucz w pancernej szafie, jednym kantem wychylonej na zewnątrz stacji, co sprawiało efekt chłodniczy, uniemożliwia otwarcie bez klucza, ale te małe kurwiki są jak tajni agenci. Nie wiedziałem, ale zdołałem już do niepewności przywyknąć. Była jak wszawica w burdelu, nieopuszczała na krok. Chyba, że ta ponętna kobieta w czerwonej sukience, którą widziałem w Atenach dwadzieścia lat temu, wyszła mi ze snu? Ta trzydziestoletnia amatorka szkoły powszechnego gwałtu publicznego wywołanego impresją otoczenia, nie była z pierwszej łapanki, ona dobrze wiedziała, jak rozpalić żądzę i zgasić jak peta. Co noc mi się śniła w innej fryzurze i innym makijażu - ona była jak skrzynka na największą miłość, na miłość życia. Myślałem, że skoro białe myszki mogą wyskoczyć z bani, to dlaczego nie ona…? Już długo nie podważałem ich egzystencji; pulsu krwi i bicia małych serc, ani przekazu myśli pomiędzy nami. Czy kobieta w czerwonej sukience jest opodatkowana? Czy ma swoją niepodważalną i nieosiągalną cenę? Czy nie straciłem wszystkiego by tu być? Czy to nie wystarczy? Winiłem o to wódkę, tw cholera musiała być kiepska, wiem, bo sam ją robiłem, haha! Mimo to obraziłem się na nią, bo jej dobro mnie irytowało, niby daje paletę korzyści, ale ciągle sśie, wymaga uwagi i tańca jakby z mordoru, czyli w krokach coś pomiędzy Dance Macabre a Tango, a to mnie niszczyło, więc o 4 do 6 minut później polewałem, przełykałem bez rozkoszy ani salw honorowych, trzymałem butelkę przez szmatę, nie wymawiałem jej imienia ani nie patrzyłem w oczy. Moja strata była jej bólem. Implikowałem go jej immanentnie i transcendentalnie, wszystko po to, aby jej udowodnić, że to ja panuję nad nią i żeby czuła ból obrazy, tej zimnej ignorancji z mojej strony. Mimo to gdzieś  w głowie miałem nadzieję, że wóda zmięknie, jak zakładnik wieży szyfrów, gdzie między obiektem tortur a torturującym tworzy się jakaś więź. Jeden błysk w oku blady, niemy uśmiech i już relacje zmieniają wartość, jakby ulegając przebiegunowaniu. Prawda jest jednak taka, że ja i wóda jesteśmy starymi masochistami, co utrudniało dialektykę perswazji - z jednej strony, a z drugiej wspólne straty przeważały na jej niekorzyść. Powoli ginęła, co mnie przyjemnie pobolewało. Może to jest czas na porozumienie, ta jej psychologiczna gierka o przetrwanie wydaje się dążyć do mojego sukcesu. Zdziwilibyście się, co człowiek potrafi zrobić, jak jest nastawiony na przetrwanie.  W pewnym momencie każdy z obecnych tu w sali tortur magicznie osiągną swój cel. Tak sie przynajmniej wydaje, gdy nie liczysz krzyków, stępionych oczu od denaturatu, krzywych igieł i wytartych strzykawek po serum prawdy, kwasu z akumulatora i czasu na urabianiu bohatera podlegającego perswazji, to są jednak straty, a psychika dziecka ukryta, jak strach na wróble w buszu i ciemności podświadomości, w końcu zapłaczę. Podobno lepiej płakać na początku, na świeżo, wtedy to mniejszy upadek, a po kilku „akcjach” przestajesz już czuć, bo gdy tak odkładasz załamanie, to potem upadek może zabić. To wtedy nie tylko płacz a kołnierzyk - szubienica, zestaw żyletek Polsilver, most dla odweselonych z widokiem na krematorium itp. Tak mogłoby być w moim przypadku. Gdy wóda zmiękła czułem syndrom Sztokholmski. Te relacje - wierzyłem - nie pójdą na marne. Czekałem na akt I i scenę finalną, gdy lady in red wchodzi z butelką wódki za podwiązką. Nie musiała być duża. Wystarczy, że będzie ciepła. A szanowna pani w czerwonym, do kurwy nędzy, powie mi, że moją butelkę wódki zagrzała między udami. Myszki razem ze mną patrzyły w kierunku drzwi wejściowych w oczekiwaniu, że ona wejdzie. Nie przyszła.   Koniec części I pt. Dziewczyna w czerwonej sukience.   Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
    • babcia opowiadała mi  o takim miejscu gdzie pod kuchnią nigdy węgiel nie gaśnie i malując rodzinne strony farbami świętego Łukasza próbowała kształtować moją duszę dziś gdy coraz chłodniejsze mgły dotykają mnie szadzią na tle ciepłego błękitu dzierga na drutach obłoki    a ja w srebrze pajęczyn cicho przywołuję twarze  głosy  i zapach powietrza z Kamionki Strumiłowej  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...