Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Czym się różnisz od reżimu Łukaszenki?

Polityku?

Pograniczniku?

Narodowcu?

 

Kim jesteś? Gdy każesz pod lufą czekać na śmierć innym.

Nie pomożesz?

Jeść nie dasz?

Wodę na oczach wylejesz?

 

Chciałoby się rzec.

Obcy Twój wróg! Obcy Twój wróg!!

Niech ginie! niech umiera!

Z chorób, z głodu, bez wody.

 

Zapomniałeś już kim jesteś?

Pamiętasz swoją historię?

Czy pamiętasz jedynie to, co jest wygodne?

Obcy Twój wróg! Obcy Twój wróg!!

 

Dziś ja, czuję się obco we własnej macierzy,

gdy wypychacie ludzi i stawiacie słupy.

Bo albo jesteście tacy jak on,

albo po prostu głupi.

Krzysiek Grabara

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Krzysiek Grabara (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Krzysiek Grabara zapewne nawiązujesz do uchodźców - nachodźców za naszą wschodnią granicą. Znaleźli się tam w wyniku przemytu i handlu ludźmi, co odbywa się z inicjatywy i za przyzwoleniem rządu białoruskiego. Więc może z tymi pretensjami do Białorusinów, nie do nas...? To element wojny hybrydowej ;)

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

To inwazja, sterowana do tego, a w Azji i Afryce są 4 miliardy nędzarzy których jedynym wyjściem z nedzy jest ucieczka do Stanów lub UE. Jeśli rozniesie się, że tu  można wejść Lukaszenka z Putinem zorganizują korytarze humanitarne które będzie można zatrzymać strzelaniem, a o to im chodzi. Jestem politycznym przeciwnikiem PIS-u ale trzeba bronić granicy przed inwazją, którą zorganizowano już na Krymie i w Donbasie. 

Opublikowano (edytowane)

"Polskie granice muszą być szczelne i dobrze chronione. Kto to kwestionuje, nie rozumie, czym jest państwo."
- Donald Tusk, sierpień 2021

Czemu jest narodowiec a nie ma platformowca?


Ale tak w ogóle... zawsze można podejść do przejścia granicznego z wypełnionym wnioskiem o przyznanie statusu uchodźcy, nie trzeba się krzakami przedzierać. Tylko, że na Białorusi nie ma wojny.

 

Edytowane przez JWFA (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Krzysiek Grabara tak zwyczajnie i po ludzku żal mi tych ludzi, bo większość z nich ma zapewne dobre intencje, pragną jedynie lepszego, spokojnego życia. Ale ile milionów Europa jest w stanie jeszcze wchłonąć i ilu milionom jeszcze jest w stanie zapewnić wieloletni socjal...?

Opublikowano (edytowane)

Ja przyznaję, że nie odczuwam tej empatii. Ale jeśli grozi im śmierć na Białorusi to niech wchodzą lasem.

A jeśli nie są na Białorusi prześladowani, to z dokumentami na przejście graniczne - jak inni ludzie. Dopóki istnieje państwo. Czemu Polak ma być gorzej traktowany od Irakijczyka i nie może przejść przez granicę gdzie sobie chce?

Edytowane przez JWFA (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Krzysiek Grabara kiedy czytam, oglądam, słyszę - co wyprawiają na zachodzie Europy, w Szwecji, to czuję niepokój. Ale mylisz się, żal mi ich. Nie ich wina, że urodzili się gdzie urodzili, i że zgotowano im piekło...

Opublikowano

@Piotr.Rosochacki no właśnie - różnice kulturowe... Niestety, ale muszą liczyć się z tym, że są w Europie gośćmi i jak tacy muszą w wielu kwestiach dostosować się do nas, a nie odwrotnie.

Opublikowano (edytowane)

No tak, w niektórych krajach muzułmańskich jest społeczne przyzwolenie na pewne zachowania, z drugiej strony za inne się kamienuje albo biczuje. Lepiej by było, jakby imigrant pozbył się takich naleciałości kulturowych przed przyjechaniem do Europy. Praktyka państw zachodnich pokazuje, że to jednak nie zawsze i nie do końca się dzieje. Oczywiście są różne przypadki i ludzie są różni.




 

Edytowane przez JWFA (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Bożena De-Tre Bożenko. Dziękuję. No naprawdę.....
    • @violetta   Bo to jest lokal socjalny, a nie - komunalny, tym bardziej: prywatny, poza tym - ludzie, którzy mają prywatne mieszkania i tak płacą za czynsz - chociaż nie powinni, nie mam również wody w kibelku - używam miski z wodą, to jest mój wybór: stosuję filozofię minimalizmu - płacę mniej za wodę i w ogóle nie płacę za gaz, jak widzę: do pani nadal nie dociera - wszystko już w życiu miałem i niczego już nie potrzebuję, prócz: podstawowych rzeczy do ziemskiej, mieszkaniowej i osobistej - egzystencji.   Łukasz Jasiński 
    • Już słońce żółcią maluje pejzaż, Nad łąką mgły, co przyszły znikąd. Jeśli Ci powiem, to nie uwierzysz "że lato - odchodzi po cichu". Jest zawstydzone, zmieszane z błotem I naznaczone niejedną klęską. Ale przestańmy, nie mówmy o tym, Chce odejść cicho - po angielsku. Lecz brak mu gracji, tudzież lekkości, Gdy kroczek robi, by wyjść bez dźwięku; Wtedy gdzieś lunie, błyśnie, zagrzmoci, Napędzi strachu, zadrży lękiem. Jeszcze wykręci kilka numerów, Zaskoczy ludzi jakimś żywiołem. A ja śmiem twierdzić tutaj i teraz - ono się samo siebie boi. Stąd ta reakcja - niby agresja, Lecz ciepłym wiatrem wyszepcze "wybacz!". Może pomyślisz, skończysz narzekać i zaczniesz trochę przewidywać. Dzień, zda się, szybciej nam wszystkim bieży, Bociany lecą już w swoim szyku. Jeśli Ci powiem to nie uwierzysz "że lato - odchodzi po cichu"    
    • @Migrena Noo pióro każdy musi mieć swoje przecież.Masz swój rozpoznawalny już styl ..i to jest super.
    • *Zwracam uwagę na celowość takiego właśnie zapisu tytułu.      Minęło już trochę czasu, odkąd on pojawił się w moim życiu. Myślałam początkowo: facet jak facet, znajomy jeden z wielu. Jak pojawił się, tak zniknie. Nie przywiązywałam więc wagi do jego obecności tym bardziej, że - jak zdawało mi się wtedy - relacja ta jest i pozostanie czysto zawodową. Nawet w miarę kolejnych spotkań, na które gdy umówiliśmy się, przychodził. Często z kwiatami lub z prezentami o innym charakterze, zawsze jednak okazując, że pamięta, co lubię. Okazując, że słucha i że zwraca uwagę na moje potrzeby i że szanuje wyznaczone przeze mnie granice.     Minęło tych spotkań sama nie wiem ile. Nie liczyłam; zresztą ważniejsza jest ich jakość. Znając swoją wartość nie zauważyłam, że w pewnym momencie zaczął przyglądać mi się baczniej. Ot, swego rodzaju rutyna. Przyzwyczajenie kobiety do męskiej atencji. Do tego, że często oglądają się za mną na ulicy nawet wtedy, gdy ubieram się "na chłopczycę". Tak, tak - myślę sobie wtedy - pogap mi się na tyłek, jeśli chcesz. Tyle twojego.     Nie zauważyłam także dlatego, że znów wskutek rutyny dawno już nie przyglądam się swoim uczuciom. Jestem singielką, zajętą w dużej mierze życiem zawodowym, dbaniem o swoje ciało, obowiązkami wobec mamy i psem. Ukochanym dogiem imieniem Księżyc. Skąd akurat to imię? Właściwie nie wiem.     Zamarłam, gdy podczas jednego z ostatnich spotkań złożył mi jednoznaczną propozycję. Świadczącą dobitnie, w sposób najbardziej czytelny, na co ma nadzieje w związku ze mną. Moje zamartwienie wzrosło jeszcze bardziej, gdy obiecał, że zmodyfikuje swoje powzięte wcześniej plany. Nie sprecyzował, co zrobi, a ja - znów wskutek wspomnianego przyzwyczajenia - nie poświęciłam nawet jednej myśli na analizę, co może mu przyjść do głowy i co może zrobić. W wyniku czego przy kolejnym spotkaniu znów zaskoczył mnie tak, jak potrafi chyba tylko on. W każdym razie spośród znanych mi mężczyzn. Wyżej wymienione zastygnięcie było tym większe, że jako singielka przywiązuję żadną uwagę, a na pewno bardzo małą, do swoich uczuć. Żyję tak, jak żyję, czyli praktycznie prawie tylko obowiązkami, a faceci bywają wokół mnie - pojawiają się i znikają. Jak to oni. A on...     Swoją dotychczasową stałością skłonił mnie do pomyślenia. Do nazwania tego, co zaczęłam czuć dwoma słowami: lubię go. Gdybym powiedziała sobie: on jest bo jest, nieważne, obojętne - próbowałabym okłamać samą siebie.     W tym właśnie problem: jest. Jest mi z tym trudno. Akomfortowo wręcz: ze świadomością jego bycia, ze świadomością tego, co do mnie czuje, a jeszcze bardziej z tym, że wiem, co dla mnie zrobił. I co zrobić jest gotów. I to azależnie od tego, co mu powiem. Jak uzasadnię albo jak spróbuję przekonać, że... Wolę o tym nie myśleć, bo... bo tak jest łatwiej.     To chyba rzeczywiście karma. Ponowne spotkanie po minionych latach poprzedniego wspólnie przeżytego wcielenia, jak wyjaśniła mi jedna z przyjaciółek, trafem zajmująca się energetycznym zależnościami.     Czy znowu muszę mieć trudno i boleśnie tak, jak wtedy?? Po co się pojawił?? Musiał zechcieć więcej?? Poczuć więcej?? Źle było tak, jak było? Spotkania? Odwiedziny? Wspólny czas, kwiaty, prezenty? Szampan? Rozmowy? Objęcia i przytulenia? Bez zapewnień, deklaracji i planów?     W tym problem, że właśnie źle. Bo ja i on, my oboje, jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, a między nami w przeszłości wydarzyło się to, co się wydarzyło. To właśnie, a nie co innego.     Czasem chcę, żebyś zniknął.  Żebyś w ogóle nie pojawił się i żebym nie wiedziała tego, co wiem teraz. Czasem, może nawet częściej, nie chcę czuć. I żebyś ty nic poczuł. Może byłoby lepiej, żebyś naprawdę był zimnym draniem? Ale wtedy...    Ech.         Kartuzy, 2. Sierpnia 2025     
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...