Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dziękuję i jestem poruszony, bo bycie inspiracją jest dla autora dużą gratyfikacją. Widzę prawdziwie pogłębione refleksje które niegdyś zawarłem w moim prostym, walentynkowym wierszyku. Wydaje mi się, że oba wywodzą się z autopsji i dlatego są prawdziwe, a prawda jednak jest w sztuce najważniejsza. Napisałeś piękny, przejmujący tekst, ubrany w czystą, sonatową formę, adresowaną do emocji wielu, którzy się zetknęli z samotnością i odrzuceniem, ale także tych, którym to na ich szczęście nie było dane, a może teraz dostrzegą, że takich, jest wielu dookoła. 

Szczerze gratuluję i pozdrawiam. M. 

 

 

Opublikowano

Jak zawsze - melodyjnie, płynnie i gładko, choć smutno.

Wbrew pozorom świat nie jest perfekcyjny i nikt nie jest doskonały.

Niejeden też jest - lub był - jeńcem naiwności (własnej lub wpojonej).

A miłość... ma chyba swoich ulubieńców. Do niektórych nie chce przyjść, do innych przychodzi zupełnie nie w porę, lub pod niewłaściwą postacią. Są też tacy, którzy ją odpychaja, lub depczą.

Podoba mi się, że nadałeś swojemu wierszowi formułę modlitwy. To go uszlachetnia, a pokora Peela wzrusza.

 

Pozdrawiam

Opublikowano (edytowane)

@WarszawiAnka, @Moondog91, @M.A.R.G.O.T, @Andrzej_Wojnowski, @VaruVaeri, @Marek.zak1, @CafeLatte, @Waldemar_Talar_Talar, @Antosiek Szyszka, @fregamo

 

Bardzo dziękuję za serduszka! 

 

Świat... tak...

Może wydawać się perfekcyjny osobom, które wciąż z nim przegrywają, którym do perfekcji (tej perfekcji relatywnej) brakuje. Choć od dawna nie jestem samotny...

 

Trochę o tym wszystkim wiem.

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

To, że nie jesteś samotny to tutaj plus, nadaje Twojemu wierszowi właśnie uniwersalny wymiar, bo NIE piszesz o sobie, znając dobrze temat. Podobnie napisałeś o Titanicu, na którym przecież nie płynąłeś i to uczyniło twój tekst tak poruszający chyba wszystkich. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Każdy kiedyś przegrywa, tylko nie wszyscy się przyznają. Niektórzy umieją porażkę przekuć w sukces. 

Inni wbrew faktom udają, że porażka była sukcesem. Jeszcze inni ukrywają ją starannie, żeby nikt się nie domyślił.

Opublikowano (edytowane)

ładne może za dużo wypełniaczy sylabowych

np:

 jakże dzisiaj łatwo mieć nieśmiałe serce

ludzi doskonałych ułomnością bawić

 burzyć nieświadomie swój wrażliwy azyl

z czystej naiwności stać się ufnym jeńcem

 

czy jeszcze możliwe zostać wielkim szczęściem

w świecie perfekcyjnym, bez usterki, skazy

wreszcie krzyknąć dosyć - zaprzestając marzyć

choć skryte pragnienie mocno dzierży rękę

...

 

Pozdrawiam

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...