Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Witaj -  pokazują to w telewizji - serce boli - natura na to nie zasłużyła.

Ale co zrobić  - człowiek skrzywdził człowiek zapłaci kiedyś.

                                                                                                         Dużo miłego ci życzę.

                     

Opublikowano

@Marcin Krzysica Wypalanie traw w okolicach Goniądza to przekaz z mediów, zdaje się że widziałam na ten temat wypowiedź strażaka. Myślę, że po wszystkim będzie stosowne dochodzenie, tylko co z tego? Nad Biebrzą byłam w styczniu kilka razy, już wtedy było widać efekt wielkiej suszy. 

Pamiętam, jak z 15 lat temu płonęły obszary Narwiańskiego Parku Narodowego. To tereny podmokłe, gdzie mieszkało ptactwo wodne. Trzciny, rozlewiska itp. Do tej pory widać efekt, ptactwo wyginęło, brak roślinności przyspieszyło naturalne osuszenie terenu. W zasadzie nie wiem po co trzymają status PN, chyba tylko dla dotacji. bb

Opublikowano

@valeria Min. Środowiska mówi w wywiadach, że to efekt wypalania traw. Pewnie będzie dochodzenie, ale składa się na suszę i pożar wiele czynników. Górnolotnie brzmi: zmiany klimatyczne, topnienie lodowców, susza itp. Ale nawet w kontekście korony i kryzysu gospodarczego, robi to na mnie większe wrażenie...

Działalność niszcząca człowieka. 

 

@jjerzy Eko-tren - przyjmuję do użytku. Eko-trend popularny, ale z trenem jest ciekawe. A co do końcówki- masz pomysły? Mogę zmienić, na 7 sylab. Jedynie bluzg mi przychodzi na myśl...

 

Dziękuję za obecność, bb 

Opublikowano

Wysycha matka

jak staruszka

w zmarszczkach groby dzieci

Łza spływa po korytach

na cofnięcie zmian

nie starczy

 

 

A może jednak coś można? Ale to by musiało przyjść dość szybko i globalnie. No ale..

Pozdrawiam Beto

Opublikowano

"I że ogień dom im zwędził" - zabawne i smutne zarazem. Mam nadzieję, że król Czerwonego Bagna ma się dobrze.

Opublikowano

@Luule Lu, moda na oszczędzanie nie rozkręci gospodarki, a to koło zamachowe. Mnie życie nauczyło oszczędzania, również wody. Jest susza a widzę non-stop działające systemy nawodnienia w co niektórych ogródkach. Inna sprawa - moda na beton, zamiast trawników, gazy cieplarniane itp. obszerny temat. Bardziej mnie to stresuje niż korona. Dzięki, że byłaś.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zwędził może być i od wędzenia. Ale nie zastanawiałam się nad tym słówkiem za długo, samo przyszło i pasuje. Ściskam Franku. 

 

Nie rozumiem tej formy grzeczności, bo nie gryzę, wręcz przeciwnie. :D Pozdrawiam, 

bb

Opublikowano (edytowane)

@beta_b

 

Co powiedzieć...

Hm, ostatnio ludzie za daleko się nie przemieszczają... raczej.

Akcja Zostań w domu...

Nawet święta były inne, niż zwykle.

Widocznie coś zdarzyło się nieoczekiwanie na miejscu;

iskra z przewodu, piorun, meteor, wiatr...

Mógł wybuchnąć zgubiony nieumyślnie nad Biebrzą telefon,

lub E - papieros.

(Kominy nie czyszczone regularnie

też czasem iskrzą)

Poza tym dzikie zwierzę kopiąc norę może natrafić na coś oprócz ziemi i kamieni... itd.

Na razie chyba nie wiadomo.

 

 

Edytowane przez ~Mari_anna~ (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

dooooobre ;D hehehe

 @~Mari_anna~ Nie będę polemizować, palenie traw nie wysyca możliwości. 

Ale: działalność człowieka zwiazana z ociepleniem globalnym, suszą - ma wyraźny wpływ na naturę.

bb

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...