Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

 

powstał na długo przed tym zanim się poznali

w nazbyt wyrazistych barwach jego wyobrażeń

na płótnie utkanym rozmaitymi przeżyciami

niejako ilustracja do urzeczywistniania marzeń

 

uczucie wrosło w ich serca głęboko korzeniami

toteż stał się dla niego swoistym drogowskazem

lustrzanym chciał odbiciem uczynić dalsze życie

własnej wizji szczęścia pielęgnowanego już razem

 

niestety codzienność wchłonęła całkowicie koloryt

niegdyś doskonałe kontury brutalnie zatarł czas

w starciu z rzeczywistością wypaczył się mały świat

poddany ciężkim próbom może za dużo o jeden raz

 

w końcu przesiąkł potem niekończących się kłótni

ślina wzajemnych wyzwisk zmieszana z solą łez

wyżarła ostatnie ślady nieosiągalnego dla nich raju

tak urokliwy pejzażyk na dobre w pamięci sczezł

 

 

 

Opublikowano

@klucznik  Ciekawie opisałeś zderzenie naszych wyobrażeń (o kimś, o związku...) z rzeczywistością, która nie zawsze bywa taka kolorowa. No bo przecież tak jak i my nie jesteśmy idealni, tak idealni nie są też inni. No i każdy jest trochę inny, i dlatego obok zwykłego szacunku potrzebny jest też często kompromis... No ale łatwo się o tym mówi i pisze, a fakty takie, że rozwodów coraz więcej...  Dobrze napisany wiersz, który skłania do dłuższej refleksji...

Pozdrawiam :)

Opublikowano

powiem tak: tekst rozlazły

proponuje bez wypełniaczy słowno-czasowych, które niczemu nie służą

 

powstał na długo nim się poznali

wyrazistych barwach jego wyobrażeń

na płótnie z różnych przeżyć utkanym 

jak ilustracja do ziszczenia marzeń

 

uczucie wrosło w serca głęboko

on drogowskazem był tylko dla niego

odbiciem pragnął życie uczynić

swej wizji szczęścia pielęgnowanego

 

...

przepraszam za ingerencję, ale namnażanie słów zbędne

Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @wierszyki Zgadzam się, jestem łasuchem dobrych snów, ale te świadomie skrócone są dobre, jak bywają szybkie i intensywne. :D
    • @Migrena Bardzo dużo wiersza w wierszu, osobiście ropuchowi takiemu jak ja za dużo jest tu wszystkiego. Mniejsza o inszość, że powtarzają się zapachy: pachną krwią, potem, kurzem i strachem, by później zapachu leków, krwi, metalicznej wody i betonu, tudzież bodźce: zimno metalu; chłodzi się jak stara stal oraz dwukrotnie pikujący monitor. O krwi już nawet nie będę wspominał – wszystko jest krwawe, zakrwawione. Nawet sala z tytułowej 117 zamienia się w 17, ale to już szczególik.   Sprobuj to napisac w tytulowych 117 slowach, mysle ze przekaz moze byc nawet duzo mocniejszy..    przykladowo:   Sala sto siedemnaście pachnie chemią i gnijącym życiem.   Twoje ciało jest jak spalony list, a kości skrzypią pod palcami.   Trzymam Twoją dłoń, która pachnie krwią i strachem, ale wiem, że to już tylko ciepło, które odpłynie.   Aparatura mruga, monitor pikając ogłasza koniec. Pielęgniarka nie patrzy, bo słowa już nie wystarczą.   Moje serce staje jak pies pod zamkniętymi drzwiami. Chciałbym Cię nakarmić dniami, których nie było, ale życie odchodzi cicho.   Kiedy aparatura milknie, gaśnie światło.   Zostaje cisza – ciężka, jak mokre poduszki. Ale ta cisza to Ty. Już nie w bólu. Oddychasz we mnie, twarda i brutalna, jak nieoswojone życie.    
    • @Waldemar_Talar_Talar ... nie zapomnij zabrać jej będzie udany dzień  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego wieczoru 
    • Łup, łup, łup, drap, drap, stuk, stuk. Co tam znowu za cholera się dobija? Licho w drzwiach staje ubłocone, Mizerota nosem pociąga, zasmarkaniec.   Prześcieradło dziurawe z siebie zrzuca. Uuuu... dobry człowieku, odzieniem ratuj, Bo na chleb nie zarobię z dziurami na tyłku. Oj, ty nieszczęśniku! w bajkach cię sponiewierali.   Jak ci na imię? „Beztwarz” za mną wołają. Kto ci taką krzywdę zrobił, dziecino? Wydziergam ci sweter ze słów aksamitnych, Portki uszyję z akcentów na twoją miarę.   Czapeczkę z rymów uplotę, wepnę orle pióro, Cekinami metafor przyozdobię cię całego. Co tam stoisz w mroku? oj, nieładnie! Manekina podszczypujesz, kawalerze?   Uchuchu, buahhaha, dzyń-dzyń tylko słychać. A puknij ty się w głowę, casanovo bez majtek. Miarę muszę zebrać, nie garb się, stój bez ruchu, Chuchro z ciebie, a nie duch, z metra cięty krasnal.   Uszy brudne, ośle, ty chcesz dzieci straszyć? Jak przywołam sobie pamięć z dawien dawna, To potwór kosmaty siadał mi na rogu łóżka, A ja nie miałam odwagi zerknąć spod kołdry   Kto mi tam zjada nogi; chrup, tylko słyszałam, Uszy zakrywałam przed wyciem ludożercy. Ciach za nos! boleśnie mnie chwytał, podlec, Wlókł z łóżka na pożarcie — takie były czasy.   Nóg nie umyłeś z lenistwa? dawaj, szybko. Tu — miednica, szare mydło, wodą się polewaj. W końcu idziesz między ludzi, ty flejtuchu. Ile klas skończyłeś w szkole duchów?   A ile korytarzy? buhuhu, co, pod górkę było? Dyplom masz z Collegium Duchum? Powodzenia, idź, ciamajdo, straszyć koty! Ubierz się choć, i na golasa narobisz popłochu...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...