Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

Szklane słońce zetknięte  z bryzą głębin mórz i oceanów.

Pochowane w nim dusze tych których pochłonęła fala rozpaczy i smutku. 

Miłość stopiona w bryłkę ugrzęźniętą  na mieliźnie wód zaklętych.

Zakopane uczucia w piasku po burzy goryczy i rozpaczy.

Odcień złota co chciwość wyzwala spod rąk świadomości.

Czas zamknięty w zwojach niewiedzy.

Lecz wystarczy chwila by ujrzeć życie utkwione w bursztynach.

Edytowane przez tajemniczapisareczka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Cudzysłów przy tytule, jak dla mnie - niepotrzebny.

Zapis mało wierszopodobny, też - jak dla mnie.

Trochę też za dużo tego wyliczania, przydałoby się upłynnić narrację.

Jeszcze pewnie przyjdzie tu ktoś i napisze, że mu przeszkadzają metafory dopełniaczowe.

 

Ale jedno mi się w tym utworze podoba - obrazowość, mistycyzm i liryczność.

Masz bujną wyobraźnię i literacką wrażliwość, Droga Autorko.

Ale Twój tekst powinien się jeszcze trochę w szufladzie wyleżeć, moim zdaniem, oczywiście :)

 

Pozdrawiam :))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Annna2 Dzień dobry, A mogę prosić o rozwinięcie myśli? :)
    • @Simon Tracy trupizm- antonim piękna - Baudelaire  jest kluczowym przedstawicielem nurtu w literaturze
    • Wiersz pisany w hołdzie dla francuskich poetów wyklętych Charles’a Baudelaire’a, Arthura Rimbaud i Paula Verlaine’a których niegodnym dzieckiem literackim godzien się nazywać Nawet nie wiesz, że to już koniec. Mój koniec. Gnije tutaj z wolna, moja Miła, w wypalonych czerwcowym słońcem pokrzywach. Rozpadam się z miłości do Ciebie, przy pomocy much, ptactwa i czerwi. W objęciach raniącego jak Twe słowa i oczy. Dorodnego, zielonego ostu. Na miękkiej pierzynie z wylanych trzewi i krwawego rdestu. Zasłuchany w koncert, przysiadłego na kamieniu konika polnego. W życiowej ruletce. Wszystkie żetony uczuć, postawiłem na romantyczność. Gardziłaś mną. Nie dziwne. Ja sobą też choć niewczas gardzę. Bo miłości nie ma. Powinien o tym wiedzieć taki jak ja wielkiej, nieograniczonej wręcz wiedzy potentat. A teraz w Twych myślach będę jeno mgłą zimną i wątłą, jak śmierć wśród zmierzchu jesiennego. Pamiętaj jednak, że i Ty rychło w czerni grobu i dusznościach trumny się rozgościsz. Młodość Twego ciała, delicją przednią będzie dla larw. Zapamiętaj - Tak oto przemija wielkość tego świata. Mój nagrobny acz i w sercu wyryty cytat. Pamiętaj Miła, że tutaj gnije. W pustych już oczodołach, tylko żałośnie zawodzi wiatr. Zachód słońca nad mym truchłem. Tak magiczny. Tak nie dzisiejszy. A Ty Kochanie śpij słodko. Bezpieczna w swej sypialni. Z kostuchą, czuwającą u wezgłowia. Jej kosa na Twym gardle. Tykającą bomba. Myślałaś, że zmyłaś z siebie ten grzech. Lecz ona jak nikt zna sprawiedliwość. Ona Cię z niego jak i z wszelkich wspomnień i uczuć. Skutecznie wypatroszy.
    • Ten poemat jest rozmową pomiędzy życiem, uczuciem i śmiercią. Każda z postaci mówi własnym rytmem — ich słowa tworzą oddech istnienia. Nie szukaj w tym formy, lecz sensu, który oddycha między wersami.   ŁaSiC – A teraz przekażemy, pewną historię, Na którą temat, zachęcamy mieć teorię! - KoYoT Oto jedna z wielu opowieści, którą opowiedzieć nam dane, Nazwana „Błędy rozumienia Siebie”, i tak jest sformułowane. Dzień dni! Zrodził się Oddech, i krzyk jego, i płacz. Noszony, dbany, karmiony, przez Wdech i Wydech. Dali wszystko, co mogli dać. Oddech poznał Uczucie i poszli razem w szlak, Oświadczyli wszem i wobec, że razem ich świat. Szczęśliwi są, i Wdech, i Wydech, i Zmysł, i Emocja, To wszystko to piękno, to droga radosna. Mijając wiele czasów, tam gdzie my, powstało ja. Tam gdzie płomień, tam powstaje niewidzialna łza. Oddech dawał wszystko, co Uczucie pragnęło, Lecz Uczucie odczuło, że wszystko osiągnęło. Uczucie uznało, że uczucie zgasło, Opuszczając Oddech, nie rozumiejąc, że nic nie wygasło. Swą drogę obraną, pewnie wybraną, Dobrze nieznaną, na Swoją, zdecydowaną. Oddech, był zamknięty, boleśnie dotknięty, Okrutnie przejęty, jakby z krzyża zdjęty. Oddech rozmyślał, przemyślał, mamrotał, Aż nędzny pomysł, się w końcu wykołotał. Mój żywot, uzależniony niczym płuca od tlenu, W mym życiu nie będzie, tego samego refrenu. Rzekł smutno Oddech, i w strachu, i gniewie, W bólu i żalu, chciał znaleźć się w niebie. Tak dokonał czynu, nasz Oddech biedny, Ale ktoś Ponury, okazał się bardzo wybredny. Przyszedł Ĺos i ‽rzeznacznie, w intuicji formie, Wdech i Wydech wyczuły, że coś, jest nie w normie. Ruszyli, by ujrzeć Swój plon, jak się trzymał, A oddech, w Oddechu, się prawie zatrzymał. Ĺos i ‽rzeznaczenie zawsze walczą do końca, Wiec rodziciele uratowali Swego brzdąca. Trafił do miejsca, gdzie ratunek wciąż trwa, Choć walka nierówna, to nikt nie przegrywa. Odwiedził go, jakiś jegomość, w czarny płaszcz odziany, Nie mogąc, być dotykany, Kostuchą zwany, zapytał. Skąd ten pomysł, by w ramiona iść me? Czy Ty myślisz, że ja naprawdę tego chce? Czy nie uważasz, że robisz wbrew Sobie? Czy rozumiesz, co masz, co nie opuszcza Cie? Czy twierdzisz, że łatwo mi przyjść, po Ciebie? Odpowiedz masz dla mnie? Teraz Ja, słucham Cie. Zostało dane, zostało stracone, Moje życie, to widok, takie zniekształcone. Odpowiadając, na dru2gie, możesz nie chcieć, Ale stać się musi, co Ja pragnę mieć. Trze3cie, to a cóż to za pytanie meczy Cię? Nie robię wbrew sobie, robię to dla Siebie. Czwart4e, a co mam rozumieć? Skoro wszystko niezrozumiałe, Wciąż cierpię, wciąż czuję, pamiętając stale. Pi5ąte i niedorzeczne, a co to za trudności? Trup czeka, a przychodzą kości! Odpowiedz dla Ciebie. Wieczny spoczynek, w zamkniętych oczach, Bez stresu w głowie i bezsennych nocach. Teraz słucham, ja Ciebie, Nim znajdę, się w niebie. Czy widzisz, niedostrzegalne? Czy tylko patrzysz, na dostrzegalne? Czy dla Ciebie życie, jest takie trywialne? Powiem szczerze, że to nawet wulgarne. Czy rozumiesz, co zrobiłeś, co stało się dokonane? Czy pamiętasz o tych, przez których życie, jest dane? A co powiesz, jeżeli powiem nie? Zostawię w tym miejscu, w tym ciele? Będziesz leżeć, tu ciągle, Zamknięty w oczach, na które patrze. Przyjdą myśli różne, te gorsze, te złe, Może zrozumiesz, Swą nędzną ocene? Powiadasz, że robisz dla siebie? A pamiętasz o tych, którzy oddali Ci siebie? Nie czujesz, co zabijasz, w Swej naturze? Uważasz, że przyjdę i Cię rozchmurze?  A ile Ciebie, w Tobie? Skoro pragniesz, się znaleźć, w grobie? Powiem Ci prawdę, ja się dusze, Gdy musze przyjść, po taką dusze. A Wdech i Wydech, co będą robić, bez Ciebie? Zostanie im szukać Cię, na niebie? A tych, których napotkać Ci, było dane? A Ci, przez których złe myśli, rozwiane? A fakt, że moja siostra, dała wszystko, byś miał życie? Najwyższy stworzył ją, tak niesamowicie. Wy wszyscy myślicie, że nam, to obojętne? Gdy mam iść, do Swej siostry, to ja się lękne. Nie ze strachu, lecz w żałobie, Że jej plon przynoszę, martwy leży w grobie.  Moje podsumowanie, to odpowiadasz źle. Uczucie zaś mknęło, przez życia czas, Kogo, by nie poznało, to ciągle, był kwas. Uczucie porównywało, nie rozumiało, szczerości szukało, Odnajdując i gubiąc, szukając zbłądziło. Uczucie w desperacji tęsknoty, Widząc upadki i rzadkie wzloty. Szlochało, płakało, żałując decyzji, Zagubiło się, w przeszłości wizji. ===Joahim Pastor – Joda(Worakls Remix)=== Tęsknota, już dość, tego miała, Co noc, Uczucie odwiedzała. Aż w końcu rozmowa rozpoczęta, w te słowy, Czy Ty przypadkiem, nie słyszysz Swej mowy? Jak masz możność myśleć, że Oddech skończony? Jak można myśleć, że Twój żywot wyliczony? Słyszę, jak Oddech wzywany, przez dusze, Powiedz, Ty się dusisz, czy ja się dusze? Ideałem nie jest, i nie będzie, Ale powiedz, ile ideału w Tobie przędzie? Szloch Twój, słyszę niewidzialny, Twój żywot z nim, taki witalny? Magia magiczna, jest wtedy, Gdy Szacunek z Walką, jest jak należy. Masz wytłumaczenie, na to, że ciągle mnie wzywasz? Skłam mi, a zapomnisz, jak się nazywasz! Cóż mam robić, cóż się dzieje! Kim jesteś? Grozą wieje! Dlaczego Miłości mej wzywasz imię? Kontaktu nie mamy, cóż ja uczynię? Boli Tęsknoty strzał, przebiło na wskroś, Co poznam kogoś, to jak w gardle ość. Co posiada Oddech, że w jego stronę, Ciągnie mnie ciągle, jak szalone? Nie krzywdź mnie proszę, nie zasługuje, Urazy do Ciebie, żadnej nie czuje. Czy musze kare czuć, że ciągle muszę? Prawda, do miłości mi tęskno, i się duszę. Oddech wadliwy był, to fakt, Ale to, co się stało, to jak zerwany trakt. Milcz! Obrzydliwe słowa! Ta Twoja neandertalska mowa! W ślepocie jesteś i ślepota Cię pokona, Gestów nie doceniasz i stąd Twa trwoga. Czy nie dał Ci wszystek wymarzony? Czy Twój świat bezpieczeństwem, nie był obłożony? Ty wad, też masz wiele! O ja pierdzielę! I tonę zepsucia! I złych myśli snucia! Jaki brak miał, tak ważny, Że twój wybór, był nierozważny? A jak powiem, że dusza opuszczona, Była tą, która Ci przeznaczona? Nikt w tym losie, na Ciebie nie czeka, Jedynie usłucha, Ciebie Nadzieja, to przyrzekam. Lecz wsparcia, jej nie ma, Bo porzucony Oddech, idzie do nieba.  Nie doceniasz, tego co było, A nawet Ciebie, trochę ubyło. Nie słyszysz? Ten glos Cię wzywa! Odpowiedź, jaka Twa? Wiesz, jak się nazywa? Dokonany czyn, błędem był okrutnym, Teraz mój świat, jest takim smutnym. Czegoś nie miał, a coś miał, Pamiętam jedno, szczerze i prawdziwie kochał. Nie mów, tak okrutnych słów, W boleści trwam, i nie mam słów. Jak w niebie, ma być? Skoro musi żyć! Cóż ja uczynię, bez niego? Skoro chronił mnie, ode złego!  W tulości i opiekuńczości płaszcz okrył, Od mych łez, był nie raz mokry. Krzyk znosił, i płacz, i złość, i się nie płoszył, Moje wszystkie senne koszmary rozproszył. Cóż mi robić, proszę powiedz, Nim w żałobie, będzie koniec. Powiem Ci, bo widzę ból Twój szczery, I mówię, to bez kozery. Usłuchaj głosu, z serca wykrzykiwane, A odnaleźć Oddech, będzie Ci dane. A teraz odejdę i niech miłość wygra, Bo jak tu wrócę, to marność przy gra, I puff, tęsknota zniknęła, ale spogląda, Na to, co Uczucie poczynia. Uczucie w te pędy, się wyciszyło, I głosem z serca, się pocieszyło. Usłyszeć krzyk wołający, czekający, na ciepło i szczęście, Które czeka w miejscu, gdzie, może nadejść nieszczęście. Intuicja nie pomyli się, ponieważ Tęsknota pilnuje, By mogło nadejść, czego Ĺos i ‽rzeznaczenie oczekuje. Gdzieś pomiędzy, życia śmiercią, Rozmawiał Ponury, z życia mordercą. Śmiertelnik kontynuował konfrontację,  Rozumiejąc powoli, nędzną sytuację. Niedostrzegalne, w dostrzegalnym widziane, Dostrzegalne, w niedostrzegalnym pokochane. Me życie, w Uczuciu przegrane, Nie dostrzegając tego, ile miłości mej dane. Teraz widzę błąd Swój, nie ważne, jak nazwany, Nie dostrzegłem tych, przez których jestem kochany. Czemu miałby, okrutny los mnie dotknąć? Nie chcę ponownie, od łez moknąć! Leżeć tutaj, w smutku pogrążony! Czemu ja mam, być tak potępiony? Dlaczego złożony mój ból, w przeznaczeniu? Że będę tu leżał, w takim cierpieniu! Tych, których poznałem, znam i poznam, to się w głowie nie mieści! Wszystek zniknie, stracimy się z oczu, czy da się bardziej, to streścić? Nadwrażliwa ślepota, w potędze miłości, Że niedostrzeżona ona, ta miłość, od maleńkości. Byśmy się rozumieli, każdy prawdą się podzieli, Obyśmy Siebie mieli i o szczerości, nie zapomnieli. Kostucho, Ty masz siostrę? Nigdzie o tym nie wspomnieli! Kim, że jest ona, że śmiertelni wiedzy, o niej nie mieli? Czy jeszcze ujrzę, mych rodziców głos? Czy zostanę tutaj, bo nieunikniony mój los? Proszę Panie Śmierci, wybacz mi, moje zaślepienia! Moja głupota, niewytłumaczalna, uratuj mnie, od tego przeznaczenia! Nic nie mogę Ci dać w zamian, jedynie przyrzeczenia, Że spełnię, co ma być spełnione, by wrócić do istnienia. Ma siostra, starsza żywotem, a imię jej dźwięczne, Nazwana Życie, a kto żyw, jest jej wdzięczne. Życzliwą i dobrą, jest ona świadomie, Kto jej nie szanuje, ten o tym się nie dowie. Ponieważ myśl negatywna, zamyka ją w bezsensie, A pozytywna rozkwita, jak cel i kierunek obrany w sensie. Widzę szczerze, że żałujesz, aż to czuje, Więc dostaniesz, ode mnie szansę, na którą każdy zasługuje. Posłuchaj, co masz zrobić, bo jak nie, To przyjdę, po Ciebie, gdy będziesz chciał, by tętniło życie. Gdy ujrzysz Uczucie, wybaczysz jej decyzje błędne, Jak i Twoje okazały się, być zbędne. Miłość i zaufanie wstanie niezachwianie, Nie będzie Cię męczyć, żadne rozstanie. Wyrzuć zmartwienia, odrzuć zniecierpliwienie, Bez zbędnego gaworzenia, niech razem, będzie wam, jak w niebie. Zapamiętaj, co sama Śmierć powiedziała, do Ciebie. Poczekaj, nim odejdziesz podziękować Ci chcę, Wiem, co z radości dla Ciebie zrobię. Usłucham Twych słów, Rozpocznę wszystko, jak dzielny zuch. Tylko pytanie mnie, jed1no męczy! Dlaczego śmierć prawie, przed życiem klęczy? Czemu tak słodko, wspominasz jej imię? Gdy mówisz o niej, to jakbyś bronił dziewczynę! Niczym skarb najdroższy, nie do tknięcia, Jestem wzruszony, od Twego przejęcia. Jak to możliwe, że ktoś tak straszny, Sprawić mógł, by ktoś stał się ważny. Twej siostry, już więcej, nie obrażę, Prędzej samego Siebie, znieważę. ===X-ray dog – The Vision(WAŻNE Kanał Romans Jakovickis 4:02)=== Ona jest życiem, które będę kochał należycie, Jeżeli ją stracę, to będzie najgorsze przeżycie. Dla niej, warto się zmienić walecznie, By wieść życie, odpowiednio bezpiecznie. To moja rodzina, jedy1na która istnieje, Jeżeli ją stracę, to i ja zmarnieje. Po wypowiedzianych słowach, Śmierć zniknęła, Lecz nie odeszła, tylko obserwowanie rozpoczęła. Patrzy, jak Ĺos i ‽rzeznaczenie kogoś popycha, By mogło dojść, do tego, co w życiu umyka. Tam, gdzie Walka, walczyła o wielu, Uczucie wreszcie, dotarło do celu. Wdech i Wydech, w ból zamienieni, Przyjściem we łzach, Uczucia zdziwieni. Tak Uczucie pocałowało usta Oddechu, Oczyszczając je, z morderstwa grzechu. Oddech oczy otworzył, W to co zobaczył, nie uwierzył. Szczęście i ciepło śpiewały psotnie, Że błąd, jest po to, by naprawić go radośnie. Nawet Walczący o Oddech zdziwieni, Bo gdzie tu się, odpowiedz mieni. Je1den krzyknął „Nagle zniknął śmierci powód, Na boga, cóż za trwoga, toż to cud.” W Oddechu, nowe życie tchnięte, A w Uczuciu, moc miłości, na nowo wyrośnięte. Stali tak razem, i Życie, i Śmierć, i Ĺos, i ‽rzeznaczenie, nawet Tęsknota w ukryciu, Wszyscy z uśmiechem na buziach, niewidoczny dla w tych przy życiu. Choć Ponury jegomość, uśmiechu nie posiada, To szczerzy zęby, tu uśmiech się wkrada. Chwyciła siostra, dłoń brata, bardzo szczęśliwa, Że wsparł ją, i tego nie ukrywa. Tutaj ciekawostka się pojawia, Że Śmierć Życiu, śmierci nie sprawia. A odpowiedź, jest bardzo prosta, Moc życia nad śmiercią, go przerosła, Choć Prawda, się z goła inna nosiła, Kocha brat siostrę, i to jest, ta siła. Życie, Ĺos i ‽rzeznaczenie wszystkie Swe dzieci kocha, A Śmierć, i tak przyjdzie, bo taka robota. Morał tej bajki, jest taki, Słuchaj głosu rozsądku, bo skończysz nijaki. A odpowiedź, na czyn, nędzny, dokonany, Nie dokonuj nędznych wyborów, gdy jesteś zachwiany. A teraz my dodamy, coś od siebie, Szanuj, Kochaj, Porozmawiaj, a będzie Ci, jak w Niebie! Mawiają, że tytuł nie pasuje do historii, Choć ona sama, ma wiele teorii. Powodów, dla których, tak się stało, Ale wiadomo jed1no, Uczucie i Oddech, się bardzo kochało. Zrozum siebie, nim złączysz, z kimś świat, Przyjdzie ból i cierpienie, to będzie kat. Rada jed1na, jest nam znana, która wiele zmieni, Daj wszystko z Siebie, dla Siebie, a Prawda resztę oceni. ŁaSiC – Tu nasze słowa wracają do normy, Bo mają dosyć, już takiej formy. – KoyoT ŁaSiC - A teraz zakończymy żartem, w nieżarcie, AuUuToOoR sam nie wie, czy trafił końcówkę, na farcie. – KoYoT
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...