Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Kiedy wędruję wśród ptaków, zieleń dogadza mym zmysłom;

skrzeczą gawrony i kawki, dłuży się prosta alejka.

Ale, gdy wyjdę za linię, która odgradza to wszystko,

szumy uliczne aż kłują, od barw zaś oczny nerw pęka.

 

Kłócą się style i kształty, każdy z nich pełen szczegółów.

Każda czynność istotna, poziom zaś cukru niestały.

W dwunastu godzinach się mieści zdolność odczucia bólu,

potem zaś umysł usypia - śpi, choćby krople kapały.

 

Jedno mi słońce zupełnie wystarcza,

w jednej melodii mogę się zasłuchać,

lecz gdy mam wybrać z tak wielu kontaktów,

wolę tam usiąść, gdzie ciemno i głucho.

 

Gdy się znajduję wśród ludzi, radość z początku się wzbiera;

gwarzy się lekko, śmieje, a przy tym sieć się pogłębia.

Lecz kiedy każdy pragnie coś mi ważnego przekazać,

umysł rozgrzewa się szybko, mowa się staje udręką.

 

Chciałbym znieczulić się całkiem na bodźce,

gdy liczba zdarzeń ogromem przytłacza;

w świecie fizyki jednakże kompletny

letarg jedynie śmierć mózgu oznacza.

 

Kiedy wstępuję po schodach, słowa prostactwem aż ranią;

wyciągam klucze, wkładam, kąty już pełne spraw wszelkich.

Siadam i boli mnie głowa, i nie chcę patrzeć pod światło.

Kładę się; nawet nie mogę wysłuchać cichej piosenki.

 

Chciałbym znieczulić się całkiem na bodźce,

by kolej życia toczyła się wolniej;

dźwignię ktoś ukradł, a pociąg wciąż pędzi;

widzę zbyt wiele, by o tym zapomnieć.

9.03.2018

Edytowane przez Roklin (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Dziękuję :) 

Trudno się wyłączyć, gdy ciągle nad głową ktoś gada, jest mnóstwo zadań do wykonania, a gdy usiądziesz, to natychmiast ktoś ma jakąś ważną sprawę. Trudno się wyłączyć, bo po to są oczy, uszy i nos, żeby działały i nas komunikowały. Ale często tego właśnie nie chcemy. 

A nad tym straszą reklamy, sztuczne światło i szum miasta. 

Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To prawda. 

 

Ale, gdy traci się wzrok, słuch, węch - to dopiero tragedia, wiesz, jak jest, Roklin.

 

A my jak maszyny, zużywamy się. 

Trudne zagadnienie poruszone zostało przez Ciebie w wierszu. 

 

Ja mam też nerw każdy na wierzchu, aż czasami boli, taka bez osłonek jestem. 

 

Zatem spokojnej i cichej nocy   - Justyna. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

... już zbierałam myśli, żeby coś napisać, ale... czytam Twoje słowa i mniej więcej to bym chyba ułożyła.

Bycie/spędzanie wolnego czasu poza wszelkim zgiełkiem miasta, od czasu do czasu nawet samotnie, na pewno pomaga,

jako ucieczka od tego, co w wersach.

Pozdrawiam.

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dawno mnie nie było, ale też nie miałem wiele do powiedzenia.

Tragedią życia zazwyczaj jest przesyt lub niedosyt czegoś.

Ja reaguję śmiechem na to, co mnie często spotyka, bo gdyby nie to, to kląłbym na czym świat stoi, bo czasem inaczej nie idzie.

Też bywam drażliwy, więc dobrze to rozumiem.

Pozdrawiam serdecznie :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Czasami żałuję, że nie mieszkam gdzieś w małej miejscowości, bliżej natury, jakiegoś lasu czy jeziora.

Ale to ma pewnie też swoje plusy i minusy - do tych drugich należy z pewnością typ kontaktów, jaki się tam nawiązuje.

Nie można mieć wszystkiego :)

Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Zazdroszczę tej ciszy, tego spokoju, tego wiatru w polu.

Mnie zawsze bardziej zależało na historiach i obrazach niż na zawartości poezji w poezji. Ludzie lubią dobre historie (jak mawiał Ian Anderson).

Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Roklin, to i ja czuję. Wiersz Twój zbliża czytającego do Peela.

 

Ja gorączką i ucieczką w chorobę, co nie jest normalne. Mój organizm mówi: 'stop" - i padam, dosłownie. 

 

Roklin bywaj i bardzo Ci dziękuję za wiersz oraz odpowiedź. Justyna. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @m1234 Dziękuję za odwiedziny i refleksje. Pozdrawiam. @Nata_Kruk Dziękuję za uwagę, pozdrawiam.
    • Pod koniec dnia, Zosia jak zwykle nie spieszyła się z powrotem do domu. Przycupnęła rozmarzona na nawłoci, zachwycając się bogatą paletą jesiennych kolorów. Była niezwykle sympatyczną, choć nie zawsze pracowitą pszczółką. W czasie pracy, zdarzało jej się zamyślić, zapatrzeć, pomarzyć... - Och, zapomniałam! Dzisiaj zamykają drzwi przed zimną..- Zerwała się nagle przebudzona tą myślą. Za późno. Kiedy przyfrunęła, wszystkie ule były już zamknięte, do wiosny. - Trudno, może jakoś przetrwam. - Pomyślała naiwnie, podlatując do pożółkłego drzewa jesionu. - Panie jesionie dostojny i jasny, może byś mnie trochę ogrzał. Nie jesteś kuzynem słońca...? - Mruknęła na małej gałązce. Jesion nic nie odpowiedział, a na miejsce ciepła, nadchodzący wieczór owiał ją przejmującym chłodem. Instynktownie sfrunęła z drzewa, szukając schronienia między opadłymi na ziemi liśćmi. Drżąca, schowała się pod tymi, które wydawały się najbardziej suche. - Co ty tutaj robisz maleństwo ? - Na krótko zbudowaną kryjówkę, zburzył swoim nosem jeżyk. - "Cudownie, skończę jako przekąska jeża.." Pomyślała wystraszona, wpatrując się w czarne oczka przybysza. - Czemu nic nie mówisz? Nie będziesz moją kolacją. - Uśmiechnął się jeżyk, jakby jej myśli usłyszał. Bardzo podziwiam i szanuję pszczoły. Bez Twojej pilnej pracy, nie miałbym teraz tylu przepysznych jabłuszek. A muszę ci się przyznać, że jest to mój ulubiony przysmak. - Dodał pogodny, i sądząc po głosie, nieco starszy jeżyk. - Poza tym, lekarz mnie męczy, że powinienem przejść na dietę....Jak wiadomo, ciężkostrawne jest żądło pszczoły...- Próbował żartować, na co w końcu, uśmiechnęła się Zosia. Kiedy opowiedziała mu co się stało, jeżyk wyznał, że wcale jej się nie dziwi, bowiem jesień była jego ulubioną porą roku, więc i on na jej miejscu pewnie by się spóźnił do domu. - Zaraz coś wymyślimy. - Pocieszał ją, widząc jak coraz bardziej drży z zimna. - Tutaj, w naszym ogrodzie, kiedy jest już po słońca zachodzie, mamy małą tajemnicę. Obiecaj, że nikomu jej nie zdradzisz..?- Zaciekawiona Zosia pokiwała znacząco główką. Jeżyk mocniej chrząknął, po czym z suchej trawy i patyczków w ogrodzie wznieciło się małe ognisko. Ożywione liście zaczęły tańczyć wokół niego, zarobiło się gwarnie od śmiechu i cichych rozmów. - Ojej! - Wydobyła z siebie zaskoczona pszczółka. - A te liście się nie spalą? - - Większość z nich trafi do stajni, gdzie staną się nawozem. Niektóre jednak, z ogniem wolą przytulić przestrzeń ostatnim powiewem ciepła. Przyjemnie ogrzana, Zosia z ulgą zatrzepotała skrzydełkami. Zadumana przy ognisku, zadawała sobie pytanie, jak przetrwa następne coraz chłodniejsze dni. . - Zanim zaśniesz, pamiętaj: O świcie polecisz do pasieki. Wtedy, kiedy człowiek koło kur się kręci. - Wyrwał ją z zadumy jeżyk, jakby znowu czytał w jej myślach. - Po co? - - Zaufaj, zobaczysz rano. - Jeżyk okrył ją troskliwie liściem i oddalił się na drugą stronę ogrodu. W pachnącym i wygodnym kokonie, pszczółka zasnęła, zmęczona po całym dniu silnych emocji. Poranny chłód, bez trudu ją obudził. Mimo że w zimnym powietrzu, ciężko jej było rozprostować skrzydła, dzielnie wzbiła się w górę i pofrunęła w stronę pasieki, tak jak radził jej przyjaciel. Z daleka ujrzała przy ulu człowieka. Ul leżał przewrócony. Zosi mocniej zabiło serce. Pofrunęła szybciej, z bliska dostrzegła, że ul był otwarty. Być może to była jej jedyna szansa, aby wlecieć do środka. Gdy już się zbliżała do drzwi, pod ulem zobaczyła rannego jeża. - Co się stało?!- Wzruszona, natychmiast do niego podfrunęła. W tym samym czasie, człowiek podniósł go i włożył do małego koszyka. -Nie martw się o mnie. Ten człowiek ma dobre serce. Na pewno mi pomoże. Szybko uciekaj do domu. Niebawem, na nowo będziesz bardzo potrzebna. - Wyszeptał z uśmiechem jeżyk. Było za mało czasu aby wszystko jej wyjaśnić. Przed świtem, przydreptał tutaj w towarzystwie krecika. Razem przewrócili ul, tak aby drzwi mogły się otworzyć. Niestety w tym samym czasie zakradł się przy kurniku lis. Zaatakował i lekko go zranił. - Do zobaczenia przyjacielu. - Szepnęła Zosia, ufając że właściciel pasieki dobrze się nim zaopiekuje. - Do zobaczenia kruszynko, dziękuję za jabłuszka. Wiosną Ci wszystko opowiem. - Jeżyk zawinął się wygodnie na dnie koszyka w kłębek i zasnął. Wiosną, zazwyczaj rozproszona Zosia, tym razem była niezwykle pilna. - Zwolnij, mamy czas siostrzyczko- Upominała ją rodzina. - Nie wolno zmarnować ani jednego kwiatuszka. Jeże uwielbiają jabłuszka. - Odpowiedziała pszczółka, uśmiechając się na myśl o wieczornym spotkaniu z miłośnikiem jabłek.
    • Ej, do psot! A na Togo kiwi kogo Tanatos podje?
    • @Migrena lepiej bym tego nie ujęła

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...