Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ostatni dzień roku, noc miasto już mami

wigilia za chwilę a w blasku latarni

skulone zmarznięte obce w innym kraju

 małe dziecko w burce zapałki sprzedaje


ręce jej grabieją, nóg wcale nie czuje

większość kupujących, najczęściej oplują

inna biedna ciemna to źle się kojarzy

niech wraca do siebie to nie kraj jej marzeń


czy to tylko bajka, czy też rzeczywistość
zapałki odchodzą, ogień inny przyszedł

ale strach przed obcym dalej pozostaje

czy chcemy im pomóc, chyba jednak wcale

 

kolor skóry, nacja, stany majątkowe,
taki system ocen ciągle mamy w głowie.
gdy sumienie krzyknie to robimy gesty
proszę trzy zapałki nie stać mnie na więcej

 

lecz te z zapałkami to już inne dzieci

nie gorszego Boga to nie dzieci śmieci

chcą mieć lepsze jutro walczą o swój świat

jak się nie zmienimy spalą go i nas
 

Opublikowano

Witaj Andrzeju -  byłem czytałem - ale że względów politycznych 

nie skomentuje - wybacz  -  wiem że możesz zarzucić mi stronniczość

 że nie zauważam problemu -  trudno nie dla mnie  takie pisanie.

                                                                                                                                              pozd.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dzięki za obecność.

                                                                                                            pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 Dziękuję za komentarz.

Niestety interpunkcja mi do końca nie leży, ale spróbuję nad tym popracować.

 

                                                                                                                                                      pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mam nadzieję, że tylko kraczesz, Andrzeju. Natomiast w moim odczuciu tylko prześlizgujesz się po problemie obcość, bo być może masz już gotową odpowiedź.
Mentalnie, nigdy nie wznieśliśmy się ponad ograniczenia wspólnoty plemiennej. I zawsze to co obce, niezrozumiałe budziło w ludziach lęk. Zabić to, albo przynajmniej pogonić.
Piszesz, ze jeśli się nie zmienimy...

Dlaczego mamy się zmieniać?

Może jeszcze kupić dywanik i walić czołem w podłogę pięć razy dziennie?

W Berlinie, kobiety już nie chodzą samotnie po godz. 18.00. Już się zmieniliśmy.

 

Udany wiersz warsztatowo, ale przesłania nie kupuję.

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 Sam jestem potomkiem uchodźców.

Przodek rodu po wiośnie ludów uciekł z Poznania do Petersburga ,Pradziadek urzędnik carski po rewolucji uciekł do Wilna, ojciec musiał uciekać do nowej Polski, ja na razie nie muszę nigdzie uciekać. Dziadek w czasie wojny w piwnicy ukrywał na początku Żydów , potem Rosjan , potem Niemców i w nagrodę dostał kilkuletnie wczasy na Kołymie. Mój kuzyn zginął w Afganistanie (w czasie sowieckiej interwencji) , zabiło go dziecko .  To tak w skrócie.

Rodzina zawsze była tolerancyjna , ale dzisiejsza poprawność polityczna to jakaś paranoja. Chciałem to przekazać, ale chyba mi nie wyszło.

 

                                                                                                                                                                pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

     Dzięki.

Na starość robię się za bardzo wrażliwy. 

Dzieciom trzeba pomóc i ewentualnie matkom.

Ale ojcom

 

to chyba sprawiedliwe.

 

                                                                           pozdrawiam

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mówiąc szczerze, to co napisałeś powyżej jest znacznie ciekawsze od tego co w wierszu. Moim zdaniem dlatego, że to prawda. Zwróć uwagę, że to co spotkało Twoich przodków znacznie różni się od wędrówki ludów, z którą mamy obecnie do czynienia. Moim zdanieniem jest ona elementem polityki, niekoniecznie nam, Europejczykom, życzliwej. Zastanawiam się komu tak naprawdę zależy na rozbiciu Unii, która bez problemu tzw. uchodźców sama w sobie już ledwo dyszy. Jest jeszcze jedna rzecz, która wprawia mnie w zdumienie. To jest stosunek lewicy, która programowo stoi w opozycji do chrześcijaństwa (a chyba w szczególniści do katolicyzmu), a najwyraźniej próbuje zafundować nam islamizację Europy. Co jest oczywiste jak 1+1=... No właśnie. U nas, obecnie, to jest najczęściej 3, a u naszych muzułmańskich braci wynik waha się od kilku, do kilkunastu oczek w górę. No cóż, udało im się zachować tradycję, a przede wszystkim ich tradycyjny rodzaj rodziny - wygrywają. A co dzieje się obecnie? Zostają masowo przenoszeni, wraz ze swoim przywiązaniem do ich wiary i tradycji, do krajów demokratycznych. Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć jak działa demokracja. Jest oczywiste, że w niedługim czasie zdominują europejskie parlamenty i, w demokratyczny sposób, przekształcą nasz świat w jedno islamskie państwo (podobny mechanizm zadziałał w serbskim Kosowie), bo to nie są biedne głupie brudasy, jak się niektórym wydaje (a już na pewno, i to z bardzo wielu powodów, nie pasują mi tu dziewczynki w burkach, sprzedające zapałki), tylko często ludzie o dużym potencjale i ze sporym parciem na władzę. Jeśli, ktoś nie wierzy, proszę sprawdzić, kto jest obecnie burmistrzem Londynu, jeśli to jeszcze nie dotarło. Mało? Ok, zachód Europy, w katedrach biura i sklepy, w najlepszym wypadku muzea. W tych nielicznych, które funkcjonują jeszcze jako świątynie, świecą tzw. pustki, A meczety? Nawet w małych mieścinach, w piątkowe popołudnie pękają w szwach. Na lotniskach, w zakładach pracy, pokoje modlitw. Nie, nie dla katolików klęczących tam godzinami z różańcem w ręku. Dla naszych braci w wierze (tak na marginesie, ciekawe co by się stało, gdyby jednak ktoś tam wszedł z różańcem w ręku, hmm?)  Mało? W niektórych krajach dochodziło już do usuwania z miejsc publicznych narodowych flag... bo widnieje na nich krzyż. O problemie ataków na kobiety, na tle seksualnym, wspomniał już szarobury (i też nie dokonują tego małe, biedne dziewczynki w burkach). I niech mi ktoś powie, że nie jest to jakaś diabelska polityka mająca na celu zniszczenie Europy jaką znamy. Nie uwierzę.

Później może jeszcze wrócę do tego wiersza i napiszę Ci coś o nim samym. Tzn. jak ja go widzę.

Pozdrawiam

I do poczytania :)

Edytowane przez Sylwester_Lasota
korekta i rozwinięci (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witaj Andrzeju. Ostatnia zwrotka - zagładę świata przewiduje?  Fakt, że świat kończy się dla każdego pokolenia, po nim następują następne i następne, i tak będzie nadal. Moim zdaniem w wierszu poruszasz b. istotną kwestię - tolerancji, a raczej jej braku, ale również trzeba pamiętać, że tolerancja ma swoje granice. Historia pokazuje, że często ludnośc napływowa "wypycha" autochtonów z ich terenów. Czasami wchłania ich. Towarzyszy temu często przemoc, choć i były ludy tolerancyjne, np. Egipcjanie - nie wyginęli, ale zostali zhellenizowani. 

I odniesie do "Dziewczynki z zapałkami", nie wiem czy dobrze myślę, ale bieda jest drapieżna i zabiera innym dobytek. Takie postępowanie w stylu Robin Hooda. "Bogacze mieli być biedni a biedni bogaci. A co to potem. Jest taka fraszka "Poznaj samego siebie, ale co później? Jesteśmy drapieżnikami, umiemy tylko, albo aż walczyć. Był taki faraon Ramzes II - żył 96 lat, czyli wiecznośc w oczach jego poddanych. Zrobiła wszystko, co mógł. Miał ponad 150. dzieci, podbił wiele krain i okazało się, że juz nic nie ma nic do roboty. Egipt popadał w marazm. Brak rozwoju.

Geny muszą się mieszać, aby ludzkośc przetrwała. Pozdrawiam. J. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie wiem z jakiego kalendarza Ty korzystasz ale w moim Wigilia jest tydzień przed Sylwestrem  ;)

 

Trudno się z tym nie zgodzić, tylko że oni nie walczą, w każdym razie nie wszyscy i nie u siebie. Niewielu  próbuje walczyć o swój lepszy świat w swoim domu. Większość z nich najeżdża po raz kolejny Europę dla łatwego łupu, nic się nie zmieniło w ich sposobie myślenia. A ci, których Europa przyjmie pod dach pokażą za jakiś czas po co tak na prawdę tu są.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dokładnie. Jeśli miała to być wigilia Bożego Narodzenia, to jest dokładnie tydzień przed ostatnim dniem roku. Ale mniejsza o to. Biorąc pod uwagę, że dzieci płci żeńskiej często traktowane są w kulturze muzułmańskiej gorzej od przysłowiowych psów, to jest wysoce małoprawdopodobne żeby ich środowisko pozwoliło im samodzielnie zarobkować na ulicy i to jeszcze wieczorem. Proszę nie mylić muzułmanów z cyganami. Bo ten obrazek być może do nich bardziej pasuje, chociaż to też tylko taki stereotyp. Oczywiste jest tutaj nawiązanie do bajki Andersena, ale, niestety, tutaj zupełnie nie trafione. Nie ta kultura, nie ten świat. Los tych dzieci jest rzeczywiście często godny pożałowania, ale nie z tych powodów, o których mowa w omawianym wierszu.

Pozdrawiam

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiem o czym mowa w bajce Andersena i wiem o czym pisze Andrzej. Nie chodziło mi o ustalanie faktów, kto, co może i jak są traktowane dzieci płci żeńskiej i kobiety w kulturze muzułmańskiej.Wiem, że Andrzej źle trafił "argumentując" wierszem tezę zawartą w puencie, którą zacytowałam:

"chcą mieć lepsze jutro walczą o swój świat

jak się nie zmienimy spalą go i nas"

Zauważ jednak,  że ja się odniosłam tylko do tego dwuwiersza.

Zwyczajnie się obawiam,  że o najazd tu idzie a nie o walkę o lepszy świat dla tych dzieci i kobiet. Lepszy,  to tylko większy o kolejne terytoria.

 

 

Edytowane przez czytacz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Uchodźctwo, uchodźctwu nierówne. Ukraińcy w Polsce pracują po kilkanaście godzin. Ci uchodźcy, których tak nam próbuje wcisnąć Unia przyjechali do Europy po socjal. Po to aby wieść życie na rachunek bogatej Europy. Nie pracują. Bo po co? Unia da i m wszystko. 
W przeciwieństwie do takich potęg kolonialnych jak Francja, Holandia, Anglia, Hiszpania  czy Portugalia my nie mamy niewyrównanych rachunków a krajami tzw. Trzeciego Świata. My nie wywoziliśmy do Europy zysku wypracowanego w koloniach, nie rabowaliśmy, zostawiając tylko tyle aby pomnażać nasz dochód. Nędza w tamtych krajach, to poniekąd echo wyzysku i bezwzględnego rabunku. Teraz mamy solidarnie z tymi co się upaśli na tych kradzieżach ponosić konsekwencje takiej polityki?

Ci ludzie przyjeżdżają do nas ze swoją wiarą, ze swoją mentalnością, ze swoim sposobem postrzegania świata i nie mają zamiaru uszanować naszego stylu bycia, naszej moralności i porządku prawnego. Zresztą jak np. pogodzić małżeństwo z jedenastolatką. Dwunastolatkę rodzącą dziecko swojemu dojrzałemu już panu i władcy? Może Europejscy pedofile powinni się przerzucić na islam i bez strachu już wystawać pod szkołami i szukać 10-cio, dwunastoletnich ofiar? I co z tego, że prawo? Oni maja nakaz wiary.
W niemieckich mediach jest w tej chwili nagonka na bezdomnych i żebraków z Polski. Żądanie abyśmy przysłali swoich wolontariuszy do opieki nad nimi. Czemu nie ma takich żądań do Syrii, Konga, Afganistanu, Nigerii, Sudanu, Czadu?
 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...