Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tak niewiele czasem trzeba,
aby zranic.
Jedno slowo wykrzyczane gdzies na wiatr.
Niepotrzebnie powiedziane
jakies zdanie,
ktore sprawia,ze zawala sie czyjs swiat.

Wszystko minie,z czasem bol
sie zapomina,
bo nie chcemy miec w pamieci gorzkich slow.
Tylko nieraz,na dnie serca
cos zaboli
i watpimy,czy poszlismy dobra z drog.

Tak niewiele czasem trzeba
aby zranic.
Lecz nie mozna potem cofnac ani slowa.
A wiec zanim noz wbijemy
w czyjes serce
miejmy pewnosc,aby potem nie zalowac..





Opublikowano

Tak niewiele czasem trzeba, aby zranić......szczera prawda, a słowa potrafią bardzo boleć i do tego długo. Dobry wiersz, traci tylko troszkę przez brak ś, ć, ą....itp., ale widocznie autorka tak musiała.
Pozdrawiam:)

Opublikowano

No to poprawilam.....

Tak niewiele czasem trzeba,
aby zranić.
Jedno słowo wykrzyczane gdzieś na wiatr.
Niepotrzebnie powiedziane
jakieś zdanie,
które sprawia, że zawala się czyjś świat.

Wszystko minie, z czasem ból
się zapomina,
bo nie chcemy mieć w pamięci gorzkich słów.
Tylko nieraz, na dnie serca
coś zaboli
i wątpimy, czy poszliśmy dobrą z dróg.

Tak niewiele czasem trzeba
aby zranić.
Lecz nie można potem cofnąć ani słowa.
A więc zanim nóż wbijemy
w czyjeś serce
miejmy pewność, aby potem nie żałować.

Opublikowano

Dla mnie regularny. Nie patrząc na zapis (bo ten zależy od entera) tylko na ucho słyszę po dwie średniówki

4 /4/4
4/4/3
4/4/4
4/4/3

w dwóch zwrotkach identycznie
a w ostatniej same czwórki i inny rodzaj rymów. Fantazyjnie, a co, nie można?

Z gwoździem w puencie jak trzeba, sensem, rytmem, chwalę i kupuję.

Serdeczności :)



Opublikowano

wręcz śpiewnie.
prosta myśl, ciekawy sposób wersyfikacji i układ rymów - pojawiają się tam, gdzie są "konieczne".
jedynie początek drugiej strofy z zaimkiem zwrotnym, który ciężko umiejscowić, by nie zachwiał konstrukcji sylabicznością.

z podobaniem, pozdrawiam,
in-h.

Opublikowano
Co mogą złe myśli sprawić,
niebaczne słowa do piwka;
ona lubiła się bawić,
a wy krzyczeliście: dziwka!

Patrzcie na trumnę, patrzcie na twarz,
patrzcie jak giną marzenia.
Patrzcie na ciało, patrzcie na płacz,
patrzcie jak w proch się zamienia.


Takie tam, od razu mi się skojarzyło ;)

Do rzeczy: nie podoba mi się takie bezpośrednie moralizatorstwo. Tak wałkuję te porównania do największych poetów, ale Ci znani z ładnych białych wierszy zazwyczaj rezygnują ze zwrotów tak bezpośrednich jak "A wiec zanim noz wbijemy // w czyjes serce // miejmy pewnosc,aby potem nie zalowac.."

I jeszcze niezbyt podoba mi się brak jakiejkolwiek poezji w tym, toż to niemal proza jest :)

--
Pozdrawiam
Michał Małysa
http://www.mojwierszownik.pl

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...