Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Leży jaje na granicy,
dni do Końca Świata liczy,
Przez się sobie kalkuluje,
czym wnętrzności strasznie truje.

Co je zniosło? Skąd pochodzi?
Nic to jego nie obchodzi.
Bliższa, dalsza okolica
też go niczym nie zachwyca.

Od niedzieli do soboty
żadnej nie tknie się roboty,
przez skorupę się nie uczy,
w końcu chyba się zadzbuczy.

Lepiej by je zjadła wrona,
nim w zgryzocie swojej skona,
a tym samym udowodni,
że Świat ciągle jest przechodni,

bo choć jaju gaśnie z jajem,
ciągle jednak pozostaje
nieodmiennie wieczna miedza
i jajowa wciąż niewiedza.


Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


jest rytm jest rym i jest bajka - z jajem :)
zamiast zadzbuczy dałbym jednak zezbuczy - od zbuka
Pozdrawiam.

gdzie się toczysz jaje
rzekła z troską kura
spadam co się w kurzych
kupach będę kulać

świat przede mną stoi
otwarty na oścież
rzekło niezmieszane
już w patelni z boczkiem

kiedy tkwią w skorupie
z żółtek nawet dwojgiem
DNA ambicje głupie
z życia nic nie wsiąknie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


jest rytm jest rym i jest bajka - z jajem :)
zamiast zadzbuczy dałbym jednak zezbuczy - od zbuka
Pozdrawiam.

gdzie się toczysz jaje
rzekła z troską kura
spadam co się w kurzych
kupach będę kulać

świat przede mną stoi
otwarty na oścież
rzekło niezmieszane
już w patelni z boczkiem

kiedy tkwią w skorupie
z żółtek nawet dwojgiem
DNA ambicje głupie
z życia nic nie wsiąknie




HAYQ, Krysiu,
w mojej wiesi jaja zawsze dzbuczały, a zbuki były jakby okaleczone jak dajmy na to, na ten przykład "rułka". język najwyraźniej zaabsorbował tę drugą formę, a moją zepchnął do rangi regionalizmu, jednak funkcjonuje ona ciągle w żywym języku, o czym można przekonać się choćby wpisując ją w szuuuukajce. co zabawne, wygląda na to, że forma ta najliczniej reprezentowana jest przez... nazwisko. pozwólcie wiec, że pozostanę przy tym określeniu zepsutego jaja. jest ona dla mnie po prostu bardziej naturalna, chociaż mam świadomość istnienia tej drugiej, obecnie słownikowej formy.
HAYQ, fajny, jajcarski kawałek.
Krysiu, dzięki za pochwałę warsztatu i pióra (nie obrastam ;))

kłaniam się Państwu i pozdrawiam :)
Opublikowano

na co kura się wkurzyła,
za granicę wyskoczyła
i wracała tylko potem
do kurnika samolotem.

zobacz teraz ty kogucie
jak żeś wyszedł na swej bucie.
pożyj sobie w samotności,
to nauczy cię grzeczności.

głupia kura, proszę pana,
bo ten kogut już od rana
z inną kurą, tu, w ogródku
swoich się pozbywa smutków.

i co wyszło? znowu jajo!
o czym w radiu wciąż gadają,
żeby nas, zwyczajnych ludzi,
czymś poważnym nie zanudzić.

-------------------------------------------

dzięki za życzliwe przyjęcie i wierszyk :)

kłaniam się i pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
    • Ciekawe, czy innych książkach też będzie.  Pzdr

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        (dla Raskolnikowa Sonia po prostu była święta, ale dawno czytałam).
    • @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Rafael Marius dziękuję. Pozdrawiam Was serdecznie, ale nie końcem, lecz początkiem, który wskazał mi drogę , co dalej muszę robić!  Zresztą, nie pominąłem przesłanek z jego podpowiedzi , jakie pozwalają odkrywać to, co zostało nieodkryte albo zatajone!?   Więc zaczniemy od tego, czym jest język światła i cienia?            

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        !!!!   Interpretację już mam!              
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Bcmil Czytając powyższe przypomniał mi się film z Jet Li Kiss of the Dragon (2001).   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...