Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

mglisty las sosen
spowiły blade promienie
wstydliwie trącając szyszki

głęboko-zielony mech
spija lśniącą rosę
wszystkimi listkami

skrywane nieśmiałki
pod barwnymi kapeluszami
wysuwają głowy zza traw

a my rozczuleni
spacerując pod rękę
wspominamy radosne chwile sprzed lat

Opublikowano

Natalio, natalio... znalazłem coś dla siebie przede wszystkim w opisie. Najzgrabniejsza wydaje mi się pierwsza strofa, szczególnie "wstydliwe trącanie szyszek". Całość zielona i dość wizualna (co lubię), końcówka emocjonalna (co lubisz Ty ;-). Zostawiam plusy i plusiska.

Opublikowano

No Natko, sprawiłaś tym tekstem,że chętnie przespacerowałbym się lasem, tym bardziej za rękę ;)

trochę się rozpędziłaś...
mchy z tego co mi wiadomo nie posiadają listków, tylko plechę, jako jedyną tkankę, ale to jeśli kogoś interesuje biologiczna prawda :)

A poza tym leśnie i przyjemnie
Pozdrawiam ciepło
Coolt

Opublikowano

cieszę się Freney, że znalazło się coś dla Ciebie :)

Coolcie mech ma listki, takie malutkie, chociażby nasz mech płonnik, oto fragment opisu budowy tegoż mchu:

"Mech płonnik jest rośliną przystosowaną do warunków lądowych. Przystosowanie to obserwujemy w budowie morfologicznej i anatomicznej. Ciało płonnika zróżnicowane jest na łodyżkę, ryzoidy i listki. Listki, płaskie i bardzo gęsto osadzone, znacznie zwiększają powierzchnię asymilacyjną rośliny, częściowy zaś brak na nich skórki warunkuje pobieranie wody bezpośrednio z opadów. O takich liściach mówimy, że maja dużą higrosko-pijność."

ze strony http://www.sciagawa.pl/a/1210.html

aż tak to ja na fakultecie z biologii nie spałam :)
dziekuję za zainteresowanie i wnikliwość,
przyjemnego spacerowania

Serdecznie pozdrawiam
Natalia

Opublikowano

Natalio, czarodziejko leśna, nie obraź się, ale zrobię miksta :)
Tak mi się nasunęło, że może by odjąć kilka słów, że zrobi się liryczniej, bardziej czysto w poetyckiej bajce. Popatrz.

poranek


mglisty las sosen
blade promienie
trącają szyszki

głęboko-zielony mech
rosa lśniącą
wszystkimi listkami

skrywane nieśmiałki
pod barwnymi kapeluszami
wysuwają głowy z traw

i my - rozczuleni
spacerując pod rękę
- radosne chwile sprzed lat


Ja nie umiem tak ładnie pisać jak Ty - dlatego tylko poprawiam ;)

pzdr. bezet

Opublikowano

Bezecie przyjemny ten miks, nie powiem, cóż chwilę się nad nim zastanowię i być może coś zmienię u siebie :)

Patrycjo cieszę się, że pozytywy do Ciebie przemówiły :)

Gorąco wszystkich pozdrawiam
Natalia

Opublikowano

"wspominamy radosne chwile sprzed lat"
z tego co pamiętam Autorka jeszcze chyba nie w tym wieku żeby musieć wspominać, a tym bardziej sprzed LAT... ;))
wiersz nie w moim "typie" (jakos nie lubię "opisówek") (za to las, bardzo :)) więc siedzę już cicho...
a co do mchu: jezeli w tej ściądze napisali "higrosko-pijność" - nie ufałbym jej za bardzo...
zresztąto bez różnicy, bo to wiersz jest: i jeżeli mech jest "głęboko zielony" "spija.." to równie dobrze może to robić listkami, a nie plechą... ;))
pozdrawiam

Opublikowano

a czemu utożsamiasz podmiot liryczny z autorką Klaudiuszu? różni je parę dziesiątek lat...

a tych listków to Wy się chyba złośliwie mi czepiacie, jak patrzę na mech tak z bardzo bardzo bliska to dla mnie on ma maleńkie listki, stąd one w wierszu, może być?

cieszę się, że chociaż las się spodobał :)

Serdecznie pozdrawiam i dzięki za opinię
Natalia

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @sam_i_swoi    Być może masz rację, że powinienem napisać "od" zamiast "po". Zamienię słowa.     Ale-ale, Panie sam_i_ swoi! Jako że mam żaden zamiar wstydzić się tytułu naukowego, zapytam: Jak ma się reinkarnacja do karnacji??     Dzięki za odwiedziny, czytanie i komentarz. Pozdrawiam Cię. ;)) 
    • nachodzą koszmary jeden przelecieć chciał mnie ja mu nie dałem przenika wnikliwie co napisałem łapy precz i krąży wokoło zjawia się znika kosz mar pełen i zegar tyka wskazówka ani drgnie przeleciał - to po mnie i do śmietnika brrrr ja ani drżę  
    • @Corleone 11 Nie brak tu jednakże nadziei, reinkarnacja wobec takiej karnacji to pigment na sklepienie. Końcówka! Panie magistrze! Po latach od podjęcia... PS nie wiem co się dzieje, ciemnieje mi, gdy widzę te tytuły naukowe :)
    • ... mam za sobą pewną drogę rozwoju duchowego, a tym samym energetycznej refleksji - celowo nie napisałem "teologicznej" - refleksji, którą jednak rozpocząłem przy pomocy osób, związanych życiowo i strukturalnie z tak zwanym Kościołem Rzymskokatolickim - i z którym to rozwojem wiąże się napisana przeze mnie powieść "Inne spojrzenie" oraz niektóre z opowiadań, dlatego pozwalam sobie na większą otwartość i szczerość. Na które, rzecz jasna, w wiekach tak zwanych średnich - a przynajmniej w Europie - pozwolić sobie nie mógłbym bez ryzyka, nazwijmy sprawę po imieniu, torturowobolesnych, a potem bolesnych ogniście - konsekwencji. Dzięki pośrednictwu instytucji, której  nazwę - znów celowo, pozostawiając domysł Tobie, mój Czytelniku - znów pominę. Wiem: trochę dużo zaimka względnego w różnych przypadkach.     Jako taż właśnie osoba czytam obecnie powieść, w którą (i znów ten zaimek) powinienem zagłębić się już dawno: napisane przez Colleen McCullough "Ptaki ciernistych krzewów", a opublikowane przez "Książkę i Wiedzę" w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesięsiątym pierwszym roku. Powiedzieć, że trudno wyjaśnić, dlaczego zabrałem się za nią dopiero teraz, jest całkowicie awystarczającym tłumaczeniem, z czego w pełni zdaję sobie sprawę. Tak się złożyło. Tak się stało. Były inne książki i inne sprawy - to wszystko prawda. Podobnie jak prawdą jest, że przypadek nie istnieje. Tak potoczyła się moja czytelnicza przeszłość pomimo, iż odeszła już do innego wymiaru moja tażwcieleniowa mama polecała mi zarówno samą powieść, jak i nakręcony na jej podstawie film z Sydney Penny, Rachel Ward i Richard'em Chamberlain'em w rolach głównych.     Znajduje się w "Ptakach" wiele zdań, samych sobie wartych uwagi - azależnie od faktu, że całe one są warte uwagi, stanowiąc jedną z książek, które przeczytać  powinien każdy - względnie zapoznać się z jej treścią za pośrednictwem audiobook'a. I to bynajmniej nie z powodu kontrowersyjności przedstawienia prawdy, że ludziom tak zwanego Kościoła - będącymi niestety często duchownymi tylko z nazwy, azależnie od tego, czy są szeregowymi księżmi, biskupami lub nawet kardynałami czy też zakonnikami bądź mnichami -  zdarzały się, zdarzają i prawdopodobnie zdarzać będą - czasy albo okresy słabości i zwątpień, które w końcu są zupełnie naturalne. Jeżeli bowiem ktoś nie wątpi, oznacza to tym samym, iż nie myśli, a każdy silny może trafić na kogoś ode siebie silniejszego albo znaleźć się w sytuacji, gdy z kimś ode siebie silniejszym zmierzyc się będzie musiał. Ze zrozumiałego dla Ciebie, Czytelniku, powodu - a właściwie zrozumiałych powodów- przytoczę żadne z tych zdań, chociaż oczywiście znalazłoby się dla nich miejsce w tymże opowiadaniu.     Czytam "Ptaki ciernistych krzewów" i jako magister teologii przeglądam się w nich. Zestawiam ją ze sobą zastanawiając się, co zrobiłbym będąc na miejscu księdza, a potem biskupa i kardynała Ralfa. Jako mężczyzna, przyznaję, że o wiele mniej zastanawiam się nad tym, co będąc kobietą zrobiłbym na miejscu Meghan. Być może głębiej zastanowię się nad tym później; możliwe też, że uczynię to dopiero w kolejnym wcieleniu, jeśli "moja" dusza zdecyduje się inkarnować w kobiecy organizm, w co jednak osobiście wątpię. Azależnie jednak od mojej osobistej przyszłości, z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że czytającej "Ptaki" kobiecie dużo łatwiej - oczywiście przy odpowiednio wysokiej własnej wrażliwości oraz zaangażowaniach czytelniczym, psychicznym i uczuciowym - byłoby utożsamić się z Meggie, a tym samym ją zrozumieć.     Czytam i myślę. Zatrzymuję się przy wspomnianych zdaniach i wracam do przeszłości. Wspominam siebie z czasu studiów i osoby, z którymi tamten czas mnie zetknął: studiujących na tym samym uniwersytetecie kleryków oraz księży wykładowców, prowadzących zajęcia dla wszystkich studentów. Tu pozwolę sobie wspomnieć księdza profesora Marka Starowieyskiego, u którego zacząłem pisać swoją pracę magisterską z zakresu patrologii (teologii tak zwanych Ojców Kościoła) oraz jego ucznia i asystenta księdza doktora Józefa Naumowicza, pod którego kierunkiem tę pracę dokończyłem i obroniłem. Wspominam też - atakując i potępiając nikogo - dwukrotny  udział w pielgrzymkach na tak zwaną Jasną Górę, podczas których - naturalnie przecież - działy się wydarzenia ze sfery słabości z udziałem osób ściślej z tak zwanym Kościołem związanych. Wspominam i...     Trafem przyszedł czas, abym książkę tę przeczytał będąc właśnie podróżując po Peru i po Boliwii - na południu, chociaż daleko od Australii. Lata od podjęcia wspomnianych studiów i po ich zakończeniu...       La Paz, 30. Września 2025 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @wierszyki Bo bohaterów dziś nie ma.... mógł zaśpiewać Niemen, dzięki :) etymologia zżarło podaje o tym że - jedzenie, zwierzę, silnik, rdzę i o, uczucia, i o komarach które mi fundujesz, mam teraz w głowie luz i komarów blues Pozdrawiam. :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...