Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ach, gdybym potrafił mówić o miłości
na sposób podobny, powiedzmy, do wiatru,
gdy brzozową gałązką bawi się i droczy,
potem miękko kołysze smukłym kwiatkiem maku.

Albo słonecznikiem, dojrzałym ze szczęścia
kiwa, jakby szeptał chcę i nie chcę ciebie.
Przytula i tańczy, za chwilę ucieka,
nagle zawstydzony, tym co chciał powiedzieć.

Cichnie w głębi lasu nad mchu otuliną,
gdzie światło rozprasza zagajnik świerkowy.
Tak chciałbym być wiatrem. Otulić, owinąć

nim zdążysz przywyknąć do pragnień gwałtownych.
Ukoić wzburzoną, spienioną, bezwstydną,
uciszyć i uśpić dotykiem łagodnym.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zastanawiałam sią nad interpunkcją i wstawiłam, pomimo, że generalnie wolę pisać wiersze bez znaków interpunkcyjnych. W kwestii interpunkcji - kwestia jest otwarta Judyto. Być może jeszcze zmienię.
Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Wykazałaś się refleksem, bo wiersz jest jeszcze gorący. ;-)) Pozdr. a
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zastanawiałam sią nad interpunkcją i wstawiłam, pomimo, że generalnie wolę pisać wiersze bez znaków interpunkcyjnych. W kwestii interpunkcji - kwestia jest otwarta Judyto. Być może jeszcze zmienię.
Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Wykazałaś się refleksem, bo wiersz jest jeszcze gorący. ;-)) Pozdr. a
to nie wiedziałam, iż gorący(:, dla mnie interpunkcja czasem bywa niezrozumiała
- użycie jej przez poetów, a że ja nim nie jestem to nie muszę się martwić;)
Tak na poważnie- temat jest bardzo godny uwagi- jeden z lepszych jakie dziś
czytałam. Pozwolisz, że zabiorę do ulubionych, J.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zastanawiałam sią nad interpunkcją i wstawiłam, pomimo, że generalnie wolę pisać wiersze bez znaków interpunkcyjnych. W kwestii interpunkcji - kwestia jest otwarta Judyto. Być może jeszcze zmienię.
Bardzo dziękuję, że zajrzałaś. Wykazałaś się refleksem, bo wiersz jest jeszcze gorący. ;-)) Pozdr. a
to nie wiedziałam, iż gorący(:, dla mnie interpunkcja czasem bywa niezrozumiała
- użycie jej przez poetów, a że ja nim nie jestem to nie muszę się martwić;)
Tak na poważnie- temat jest bardzo godny uwagi- jeden z lepszych jakie dziś
czytałam. Pozwolisz, że zabiorę do ulubionych, J.
Pozwalam oczywiście, Judyto. Cała przyjemność po mojej stronie. :) A
Opublikowano

Ach, gdybym umiała śpiewać o miłości
byłbyś mój, kochany. i nikomu nigdy
nie zajęłabym miejsca w bujanym fotelu.
usiadłam tuż obok. nie widzisz, boś w chaszczach!

buziak za cudny liryk, ach gdybym ja tak umiała.....miałabym....miała...
:*

Opublikowano

Strasznie mi się ten sonet podoba! Bardzo! Jest na wskroś romantyczny, XIX-wieczny, ale ja uwielbiam takie wiersze (jeśli są dobre). Kapitalne jest porównanie uczuć i zachowań osoby zakochanej do zmiennego wiatru - świetnie to jest podpatrzone i opisane. Bardzo-bardzo na tak!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Zastanawiałam się na tym ach. W pierwotnym zamyśle było "gdybym tylko potrafił". Pomyślałam, że to "ach" będzie w wierszu takim przytupnięciem, jak w tańcu. Narzuci emocje peela. Cieszę się, że zauważyłaś, bo miałam wątpliwość, czy tego nie skrytykujecie. pozdrawiam ciepło. A
Opublikowano

Aniu, Twój wiersz w formie i treści bez skazy. Jest taki miękki, na pewno tak bym poczuła, gdybym go dotknęła. Więc dotykam, dotykam...
Nawet to:
-gwałtownych.
wzburzoną, spienioną, bezwstydną- też jest podane miękko, że nie zgrzyta z całością, do ukojenia...
Pozdrawiam serdecznie, Grażyna.
:)

Opublikowano

Jacek poprawił rytm w 3 i 4 wersie i teraz jest ok.
Ja zmieniłbym jeszcze kolejność w 3-cim:

gdy gałązką brzozy bawi się i droczy
a potem kołysze smukłym kwiatkiem maku


Poza tym wiersz świetny, na 6 stkę :)
Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Pomyslałam, że te gwałtowne uczucia wiąąą się z miłością mocniej niż to sobie uświadamiamy. I to zarówno na płaszczyźnie duchowej (czy emocjonalnej) jak i cielesnej. :-)) Stąd wydawało mi się, że nie powinno razić. :-)) Dzięki Grażynko za komentarz. Pozdra. a
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Cudeńko.
Najbardziej podoba mi się otulina mchu i zagajnik świerkowy :))
Rzadko zgadzam się z opinią Oxy, ale tym razem bardzo się zgadzam :)))
Często zgadzam się z opinią HAYQ i tym razem też się zgadzam :))))
Aplauz !:))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...