Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Na Tobie chmury płynąc niebo odnalazły.
A ile już chmur ręką drżącą wyciskałem? -
Na próżno, gdy odeszły w przestrzeni płakałem,
A wszystkim władająca odpierała z nazwy.

By wrzucać czyn kaleki tutaj przywołany,
Jak obłok w twoje oczy, niebo na twej skórze;
Wyrzekło zanurzając w dół i znów ku górze,
W twarz twoją ręce, że świat w pełni jest utkany.

Co począć, skoro nigdy sobą nie odsłoni,
Dalekich tchów sokołów, tworząc złudne bramy,
Przyparte o fundament czarnych gleb - okolic...

Bo bramy spotykają się dwie jak w miłości,
Lecz żadna podróżniczką nie jest jak zgrzyt ramy,
I tylko wspólnie kroczą ślepo nasze kości...

Opublikowano

Strasznie zagmatwana, nienaturalna składnia, ciężko się przez nią przebić.
Chociażby drugi wers: widzę fajny obrazek, ale w miejscu "i" brzydko się robi. Może tak:
A ile już chmur ręką drżącą wyciskałem?
W trzecim wersie widzę "płacz w przestrzeni".
I tak dalej.

Opublikowano

zoned?
bo "tchów" brak...
zarówno semantyka jak i logika leży, jakby autor nie kontrolował swojej wypowiedzi;
pytanie: skąd autor wziął przekonanie o swoim zaawansowniu w sztuce poetyckiej?
pewnie na tej samej zasadzie i wspierając się na tym samym na czym budował swój tekst -
kompromitacja!

J.S

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To nie jest przekonanie, tylko jedyne wyjście abym mógł spotkać się z jakimikolwiek komentarzami, bo na forum dla początkujących nie ma prawie śladów życia. A przynajmniej
jeżeli chodzi o zainteresowanie moimi utworami. Jeżeli chodzi o powyższy sonet, to nie ma w nim pustosłowia, do zagadnienia występującego w tekście podszedłem od bardzo trudnej strony. Sama treść sonetu jest pozbawiona porządku, nie jest selektywna jak i za bardzo uciśnięta. Za dużo chciałem wnieść w nim spraw i znaczeń, a krytyka forumowiczów rozjaśniła mi problem, że przesłanie i znaczenie utworu powinienem przedstawić w innej formie np. rezygnując z poetyki klasycznej. A jeżeli chodzi o mnie, to zabierając się za gatunek jakim jest sonet, trzeba pamiętać o podziale tematycznym, a ja o tym tutaj zapomniałem). '

P.S. Wiedząc, że dokonuję konfrontacji z o wiele bardziej doświadczonymi autorami, mam pytanie: czy warto konstruować schemat swoich działań twórczych, aby myśl przekazana słowem była jasna także w odbiorze oraz czy lepiej poszukiwać najpierw środków wyrażenia sensu, dokonać doboru słownictwa? Bo nawiasem mówiąc, to utwór ten był tak naprawdę wielką improwizacją, więc pisałem go zbyt szybko. Pozdrowienia :)
Opublikowano

Raczej nie jest tak bardzo źle, jak uważają niektórzy komentatorzy, ale jednak coś, a nawet sporo jest przedobrzone w tym wierszu, zresztą jak i w innych rymowanych. Autor jakoś nie może się uwolnić od pewnego rodzaju stylizacji. W końcu sonet ma taką formę jaką ma (zamkniętą w kilkunastu wersach), żeby w tych ramach zwięźle, jasno, i jak najbardziej naturalnie, i najlepiej po swojemu przedstawić, tyle coś i na rzeczy, co istotę poruszanej rzeczy. Sugeruję więc na przyszłość, jak najmniej ubogacenia (ozdabiania) tekstu, a więcej prosty w ujmowaniu tematów. Bo teraz to nawet, jeżeli w wierszu jest coś ciekawego, czy jakieś ciekawe przesłanie, to jednak takie rzeczy gubią się w tłumie słów, a przynajmniej nie wychodzą z wiersza (na jaw) na czoło, jak i nie wchodzą do serca.
Przeczytałem też autora kilka wolnych (swobodnych) wierszy, i muszę powiedzieć, że też mam sporo do nich wątpliwości. I tak, jak w wierszach klasycznych czegoś jest w nadmiarze (choćby tylko dla mnie), tak w nich (tych wolnych) nie mogę się czegoś jedynego i niepowtarzalnego doszukać. Może też jestem zbyt wymagający, ale nie da się ukryć (po wierszach), że autor ma szalenie wielkie (wręcz niesamowite) potencjalne możliwości, a przynajmniej pewną łatwość w operowaniu językiem. Mam więc nadzieję, że autor jeszcze dopnie swojego, czegoś więc nad inne wyrazy jedynego. Pozdrawiam

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wróciłam. :)
sonet ma trudną konstrukcję, jednak uzyłam sobie takiej mojej czytaczej sztuczki, która pozwala czasem przeczytać wiersz niejako tyłem głowy :)
(kiedy sobie przypomnę pewien koncept z wiersza któregoś angielskiego poety metafizyka, to podrzucę, ale w tej chwili nie mogę przywołać z pamięci)

opowiem Panu, jaki widze tu obraz i jaki motyw. Widzę Geb i Nut. Nut wygina się w łuk opierając się o ciało Geb, to sprawia, że czasem odwracają się kierunki i zamiast łowić w wodzie, czy sięgać w niebo, łowimy w niebie, a jednoczesnie to 'zanurzenie rąk w twarz' jest jak sięgnięcie w jaźń, poza oblicze, poza jego zewnętrzny obraz. nosi to w sobie znamiona drapieżnictwa, obrazobórstwa i najczystszej chęci zrozumienia.

W pierwszej strofie pojawia się ciało boga, które (pozyczę sobie trochę wschodu) jest lustrem. Moje odczucie bierze się z tego, ze po błękicie (znamy wizerunki bóstw o niebieskiej skórze) skóry, płyną obłoki, a więc jednocześnie się odbijają. Jeśli zaś się odbijają i jeśli ręce zanurzane są w twarzy, to bohater(ka) lir. może być jednocześnie wodą i swoim własnym w tej wodzie odbiciem. Podobnie odbija się brama (jak sklepienie, ów łuk Nut), dając dwie bramy złączone podstawami, z których żadna nie daje możliwości przejścia przez obie, jednocześnie w odbiciu przechodząc przez jedną z nich przechodzimy również przez drugą.
Pl zanurzając ręce w 'niej' (wodzie, ale też odbiciu), zanurza jednocześnie ręce w świecie i dotyka realności i nierealności świata, który 'sam sobą nie odsłoni', ponieważ jest 'tym', a nie kurtyną. Motyw bramy staje się też jednocześnie portalem opartym o mózg, a właściwie przypartym, bramy stają się złudne, bo dają wrażenie wejścia, choć jednocześnie nie są wchodzącym, zatem niosąc je wszędzie ze sobą, nie stajemy się podróżnikiem, jak byśmy staliw tym samym ciągle miejscu. Wracam teraz do otwarcia wiersza - 'ile chmur ręką i drżąc wyciskałem', co jest rozpaczliwą próbą, obawą i ekscytacją poznania i jego fiaskiem za każdym razem poprzedzonym nadzieją. Jest też odzieranie, odrzucanie nazwy rzeczy przez Wyższy Porządek, tu upostaciowany, jako 'bóstwo' (ale wydaje mi się, ze tylko na potrzeby obrazu)

drugą warstwą wiersza ,moze być sama miłość, która na podobieństwo świata jest i możliwa i niemożliwa. jest złudna i realna. jest, a może chciałaby być portalem, ale opiera się o glebę, jest przywiązana do miejsca, moze do wygody, co dość często spotykam, jest strachem przed porzuceniem takiego wygodnego oparcia (bardzo przyziemnego, wręcz materialnego) a jednocześnie próbuje wyciskac chmury, czy może chciałaby

a szlak usłany jest kośćmi, które w wierszu kroczą (znów odwrócenie)

Pozdrawiam :)
Opublikowano

jedna rzecz, to Andrew Marwella 'definicja miłości', tam jest ładnie zrobiony motyw z liniami, kojarzy mi sie to właśnie z tym konceptem bram u Pana, ale psiakość, no za skarby świata nie moge spodzie przypomnieć wiersza, który ma w sobie to odwrócenie zanurzenia :|

Opublikowano

ach wiem już skąd to wrażenie. takie zawirowanie kierunków z wodą niebem i ziemią (można by rzec z żywiołami)jestw deszczu Vaughana
i jest jeszcze taki moment w "człowieku" Georga Herberta, kiedy pojawia się prośba
Skoroś więc pobudować raczył
Pałac tak okazały, zamieszkaj w nim Panie,
By i on wreszcie z bliska cię zobaczył"

gdzie zachodzi odwrócenie kierunków działania, przy jednoczesnym scaleniu

Pański wiersz z czasem może i bym, będąc na autorskim miejscu, nieco poukładała w większą przejrzystość, sądzę zresztą, że to się z czasem stanie, uprości. ślicznie zrobił Pan te odwrócenia

Pozdrawiam serdecznie

wusz

:)

Opublikowano

Ps: i wie Pan co? sprawił mi Pan dużo przyjemności tym wierszem, że mogłam w nim pobuszować, pomyśleć nad nim, poza tym ma coś takiego, co lubię w słowie. nie wiem, moze to duch?

dziękuję :)

Ps2 - Co nie oznacza, zę uważam wiersz za bardzo dobry i bez poprawek. uważam go za taki do poprawek, ale szanuję go i czerpię przyjemność z tego co mówi,z jego obrazów i z odwróceń
ogromną :))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Moje wiersze nie gotowe

      jakby były mięsem 

      surowe że tak powiem

      Moje myśli które przyszły to nazwana metoda gdy przychodzi artyście pracować jako strumień świadomości 

      ale ja sięgam dalej bo to z miejsca które niepoznane nieświadomością jest nazwane. 

      człowieka psychika jak góra lodowa której jedynie wierzchołek wystaje nad poziom morza a całości większość ogromną pod wodą się chowa

      i to jest tak ten wierzchołek to część psychiki ludzia gdzie i którą się zna

      ta maska świadoma 

      a.pod spodem

      to co tajemne dla ludzia to co działa w nim nieświadomie 

      np skąd pochodzą wielkie odkrycia

      czy każdy mógłby jak wieszcz wersy pisać 

      malować jak słonecznika malarz artysta van ghog którego za życia odkrywa i doping daje jedynie rodzina

      jak brat

      ah 

      i teraz o mnie i teraz ja

      zaczyna się żal do życia którym mi przyszło żyć 

      jak moja wina

      jak zgubiła 

      się wcześniejsza myśl 

      jak mi daleko do stanu uświęconego 

      komunia św jak egzorcyzmy nie poradziły wygnać ducha złego 

      jak ludzie są sobą 

      i się nie zmieniają 

      choćby wymyslną terapią 

      w głowie w miejsce klepki numer pięć sześć siedem

      zainstalował się anioł który jest człowiekiem z głosem który bym nazwał symieniem

      leczą psychozę 

      chad i schizofrenię

      czy od dziecka nje wiem

      usłyszałem 

      czy mówią mi twardo

      to po narkotykach które oddziecka używasz 

      to jestem ja

      ten tekst to fristajl jakby próba

      wolnego styla gdzie szybko przyszło mi klikać litery szybciej niż je przemysle

      i jeszcze nie kasować tego co tu wpisze

      ale ale

      o czym to ja

      jaki jest świat 

      widzę i mówię o nich o wa s

      a to cały ja tam

      robot pod wpływem 

      kontrolowany przez muzykę którą puszcza w klubie di dzej

      ja na parkiecie

      niby taniec 

      ale taki z wewnątrz ruch ciała 

      nie te kroki znane

      żadne tango żadna cha cha

      to skakanie i machanie które czuję że pasuje do tego co tamgra

      muzyka elektroniczna

      ciężkie techno ale nie gabba i vixa 

      psytrance każdy siedzi ten mecha i leśny 

      dnb jungle i inne okej

      i nagle przypomina mi się gdy o tym mó

      wię że muzyka niechce mnie scena 

      wygnany z parkietu

      pies na deszczach podle własnych słów niech używa się ten sciemniacz

      z dala od światła j ciepła ogniska 

      sam sobie wybrał losy gdyż jest chujem głupim 

      szerszeń bizon osa komar

      a miał się za wielbłąda  (spr arabska metafora podpowiadam w roli autoredaktora)

      zobaczył w sobie promień i nazwał się najaśniejszym słońcem 

      po prawdzie i jej idąc tropem miałby się za idiote i widziałby jak czadzi w cudze dusze mrokiem

      patrzył pies w otchlań z zachwytem

      otchłań była mroczna 

      i tak się stało jak w cytacie

      stał się otchłanią 

      a mógł mieć wyobraznie i zamiast iść w mroczny las bez map

      wsiąść w jedno z aut gdzie kierowca gna jako pilot umiejętnie 

      i wśród drogowskazów widzieć gdzje się idzie dobrze

      ale co to nie ja

      pomyślałem sobie 

      wiem lepiej

      w końcu uwierz może 

      jako jestem bogiem 

      to o mnie w przeszłych czasach

      ja to boskie dziecko ale nie jak resztatylko Jezus którego nie dotyczy grzech zła 

      wywyzszony jak mount everest

      prawda leży na dnie

      gdzie na mapie

      rów Mariański jest

      to tam w głębinie gnije 

      to marsjańską misje w pojedynkę wolałem

      niż wśród ludzi być okej przynajmniej wobec innych ich

      oni chyba wierzyli

      ale czytających mądre księgi nie zdziwi nic

      ot taki jak wielu inaczej nie mogło być 

      zrobił sobie krzywdę 

      w rytm karmicznej soeawdiedlowosci

      oni byli dorośli 

      otwarte oczy 

      mądrzy 

      umiejąc w życie to żyć empatycznie myślę 

      a ludzie są różni i patrzący ku nim

      wiedzą że są ci źli 

      sliscy i orzdbiegli 

      niebycie wśród innych 

      bezimienne pojeby w masowej mogile

      chwilę chwilę 

      o czym to ja mówię 

      czemu to piszę 

      dla kogoś czy dla siebie

      wyżyć się wśród literek

      bezsensownym tekstem 

      jesteś tu u mnie w ogóle 

      czuję że się wstydzę 

      siebie i życia którym żyję

       

       

      nic nie można gdy się nie daje dobra

      gdy tworząc bagna

      odbiera się nawet tą wydaną cebulę

      nic się nie da gdy się jest chu...em

      kończę czule przeklenstwem

      i ty jakoby przeklnij mnie

      jak starsi panowie i pieśń 

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Chciałbym takiej miłości która pisze wiersze Ostatkiem rozsądku jednak wiem że  nie możliwe jest
    • Moje wiersze nie gotowe jakby były mięsem  surowe że tak powiem Moje myśli które przyszły to nazwana metoda gdy przychodzi artyście pracować jako strumień świadomości  ale ja sięgam dalej bo to z miejsca które niepoznane nieświadomością jest nazwane.  człowieka psychika jak góra lodowa której jedynie wierzchołek wystaje nad poziom morza a całości większość ogromną pod wodą się chowa i to jest tak ten wierzchołek to część psychiki ludzia gdzie i którą się zna ta maska świadoma  a.pod spodem to co tajemne dla ludzia to co działa w nim nieświadomie  np skąd pochodzą wielkie odkrycia czy każdy mógłby jak wieszcz wersy pisać  malować jak słonecznika malarz artysta van ghog którego za życia odkrywa i doping daje jedynie rodzina jak brat ah  i teraz o mnie i teraz ja zaczyna się żal do życia którym mi przyszło żyć  jak moja wina jak zgubiła  się wcześniejsza myśl  jak mi daleko do stanu uświęconego  komunia św jak egzorcyzmy nie poradziły wygnać ducha złego  jak ludzie są sobą  i się nie zmieniają  choćby wymyslną terapią  w głowie w miejsce klepki numer pięć sześć siedem zainstalował się anioł który jest człowiekiem z głosem który bym nazwał symieniem leczą psychozę  chad i schizofrenię czy od dziecka nje wiem usłyszałem  czy mówią mi twardo to po narkotykach które oddziecka używasz  to jestem ja ten tekst to fristajl jakby próba wolnego styla gdzie szybko przyszło mi klikać litery szybciej niż je przemysle i jeszcze nie kasować tego co tu wpisze ale ale o czym to ja jaki jest świat  widzę i mówię o nich o wa s a to cały ja tam robot pod wpływem  kontrolowany przez muzykę którą puszcza w klubie di dzej ja na parkiecie niby taniec  ale taki z wewnątrz ruch ciała  nie te kroki znane żadne tango żadna cha cha to skakanie i machanie które czuję że pasuje do tego co tamgra muzyka elektroniczna ciężkie techno ale nie gabba i vixa  psytrance każdy siedzi ten mecha i leśny  dnb jungle i inne okej i nagle przypomina mi się gdy o tym mó wię że muzyka niechce mnie scena  wygnany z parkietu pies na deszczach podle własnych słów niech używa się ten sciemniacz z dala od światła j ciepła ogniska  sam sobie wybrał losy gdyż jest chujem głupim  szerszeń bizon osa komar a miał się za wielbłąda  (spr arabska metafora podpowiadam w roli autoredaktora) zobaczył w sobie promień i nazwał się najaśniejszym słońcem  po prawdzie i jej idąc tropem miałby się za idiote i widziałby jak czadzi w cudze dusze mrokiem patrzył pies w otchlań z zachwytem otchłań była mroczna  i tak się stało jak w cytacie stał się otchłanią  a mógł mieć wyobraznie i zamiast iść w mroczny las bez map wsiąść w jedno z aut gdzie kierowca gna jako pilot umiejętnie  i wśród drogowskazów widzieć gdzje się idzie dobrze ale co to nie ja pomyślałem sobie  wiem lepiej w końcu uwierz może  jako jestem bogiem  to o mnie w przeszłych czasach ja to boskie dziecko ale nie jak resztatylko Jezus którego nie dotyczy grzech zła  wywyzszony jak mount everest prawda leży na dnie gdzie na mapie rów Mariański jest to tam w głębinie gnije  to marsjańską misje w pojedynkę wolałem niż wśród ludzi być okej przynajmniej wobec innych ich oni chyba wierzyli ale czytających mądre księgi nie zdziwi nic ot taki jak wielu inaczej nie mogło być  zrobił sobie krzywdę  w rytm karmicznej soeawdiedlowosci oni byli dorośli  otwarte oczy  mądrzy  umiejąc w życie to żyć empatycznie myślę  a ludzie są różni i patrzący ku nim wiedzą że są ci źli  sliscy i orzdbiegli  niebycie wśród innych  bezimienne pojeby w masowej mogile chwilę chwilę  o czym to ja mówię  czemu to piszę  dla kogoś czy dla siebie wyżyć się wśród literek bezsensownym tekstem  jesteś tu u mnie w ogóle  czuję że się wstydzę  siebie i życia którym żyję     nic nie można gdy się nie daje dobra gdy tworząc bagna odbiera się nawet tą wydaną cebulę nic się nie da gdy się jest chu...em kończę czule przeklenstwem i ty jakoby przeklnij mnie jak starsi panowie i pieśń 
    • Całkiem niepowszechne podejście w relacjach międzyludzkich. Myślę, że nieco wyidealizowane, ale piękne. Dobry wiersz. Pozdrawiam.
    • @Migrena Ten wiersz to świetna medytacja o śmierci, napisana językiem pełnym metafor. Śmierć jako wygaszanie - "cisza w dłoniach", "ktoś wydmuchał płomień z oddechu". Personifikacja śmierci jako istoty, która przychodzi bez ostrzeżenia i metodycznie gasi kolejne przejawy życia, jest niezwykle sugestywna. Symbole przemijania też robią wrażenie - klepsydra, zegar w ruinach, atrament rozpływający się w wodzie. A tożsamość rozpuszcza się w "bezczasie" - musiałam nad tym się dłużej zatrzymać. Twoja wizja śmierci jest spokojna, z dużą dawką filozoficznych rozważań. Na takie wiersze warto czekać! Jestem pod wielkim wrażeniem!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...