Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bronisław Jaśmin

Użytkownicy
  • Postów

    935
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Bronisław Jaśmin

  1. Połączenia. Głuche stąpanie po klatkach schodowych. Telefony to najwytrwalsi słuchacze w przyrodzie, wierni dźwiękom z przerwami, ale bez odbioru. Żadnego wysilania się na powtarzalność przez deszcze - identyczne nie spadną ponownie na te same osiedla, rzęsiści żeglarze. Bóg podłączył kroplówkę w powietrznym szpitalu. Przypuszczam, że Atlantyk i Morze Śródziemne nie mniej są rozbitkami niż turyści z pechem, porozbijane na dzielnice między kontynenty. Ta myśl napełnia mnie pewnością ze szklanką na lądzie. W niepogodę wyglądam przez okno pokoju. Obserwuję przechodniów, przypatruję się rozbitym między sobą - ascetycznym kroplom. Maleńkim, wiszącym totemom, szyfrom oceanów.
  2. trąby jerychońskie nie powalą umocnień z powietrza cisza nadbiegła w popłochu - samotny jelonek wokół dźwięki - myśliwi głodują przez noc marzenia to kieszenie zaledwie wystarczy schować ręce i myśleć co z resztą fizyki jaka toczy się w nerkach i współrzędnych we krwi wracając miastem w kieszeni mam zimne dłonie kosmos wcielił się we mnie pod postacią ciała
  3. Wziął błoto i ułożył z ludzkiej twarzy zagadkę, której zmarszczki starców jak dotąd nie potrafią rozwiązać. Przez dni przepływają obłoki, a wilki wołają w lasach za kosmicznym golemem nie do rozłupania. W odległych konstelacjach księżyc buduje szałasy, dopóki wilczyca nie zejdzie sama z Kapitolu i z wymion nie rozcieńczy rzymskich mitów w Tybrze. Woda płynąc rozdzieli legendy od prawdy, a rzeka zachowa pokłady powiastek w kieszeniach. Europejskie prowincje - golemem jest światło, ten mistrz pośród malarzy, który zamknął w lustrach ród kamieni - rodzinę od setek pokoleń. W owalu szkła tkwi wyraz - golem z krwi i kości, zaszyty skórą. Przestanę przyglądać się sobie i wyjdę z przedpokoju, więc zniszczę golema, co beze mnie nie może egzystować w lustrze, bo duch i światło nie mają własnego odbicia. Zegarek - golem czuwa, ciało jest golemem.
  4. Z tym "wyrastaniem kartki" to miałem na myśli tylko fizyczne rośnięcie, ale też zmienność, ulatywanie wrażenia, chwili, że kartka wyrasta (ale z czegoś), bo to coś jest za małe.
  5. Horyzont jest miejscem, które boli najbardziej. Można podsłuchiwać atomy i naśladować układane przez nich melodie. Zjeść sen, a potem się ocknąć, wydalić na jawie. Dni cierpliwie wypalane trawą więcej tutaj nie wrócą. Odwracam lustro od twarzy i wysłuchuję co woda ma tobie do powiedzenia. Ze zrozumieniem jedynie nadstawiają ucho przygodne brzegi, światło, wiatr który się topi. Rzekę odtwarzam na pamięć, taneczne kawałki. Nauczyłem się mowy kosmosu i była nią cisza. W końcu nikt inny jak ty, naprężyłeś swój język na pierwszą lekcję. Dzisiaj świat został rozlany od nowa, przekuto związki chemiczne i wybudowano powietrze. Horyzont stał się jedyną przeszkodą do szczęścia. Pozostało rozpalić za słońce ognisko, na horyzoncie - garbie nie do wytworzenia.
  6. ...i? "wogule" po jakiemu to?
  7. nadszedł czas kiedy białe ręce uprzedziły o konieczności powietrza w chmurach targanych za uszy wlokły się jakieś drogi poranek o króliczej posturze i uszach wszedł między izby i wcielał się w ściany to jego duch - światło-cień te szare kontury chudej żony podającej do stołu śniadanie twarze dzieci na ścianie i ręka na ścianie żony która wsłuchuje się w los tupotu wysłuchałem okruchów nimi karmię myszy one mają najwięcej potrzeb i dłuższe manewry wsłuchuję się w pokutę wichury na młynie ona leżąc odklepie raz i sobie pójdzie pokolenia to rzeki - na wodzie unoszą się zmarszczki a kiedy spojrzysz jeszcze raz jest nieskazitelna konieczna jest przestrzeń i życie na ziemi zmrok przechodzący w podróży dni pękają w szwach a ten horyzont za oknem jest tylko okruchem odciskiem zasznurowanych na drogi butów
  8. bierzcie i dzielcie powietrze pomiędzy wichrami chwiejna fraza przechodzi w stygmat w Times New Roman choć papier nie jest mistykiem i nie kontempluje myślałem że wiersz musi pracować na polu skrojonym na prostokąt i kopać po kropce myliłem się a słowo jest tylko bezdomnym chociaż tyle pomieszczeń o wymyślnych kształtach na przykład ten ogonek to komin bez dymu niczym na śnieżnej pustyni dla niejednego wędrowcy staje się fatamorganą i złudzeniem optycznym horyzont pada jak zdanie w nieznanym języku na porozrzucane po kątach dni kartki w szufladach na zwarte w szyk przestawny zapiski przed bitwą
  9. Żyzne biurko. Kartka wyrosła z ostatniej sekundy i oczekuje na pióro przemienione w owoc. Czarno na białym: drzewa w tym czasie zazdroszczą. Na spisanych gałęziach nie ma śpiewu ptaków. Litery przyglądają się w lustrze i widzą sąsiadki, które nie są już nimi. Kartka staje się lasem bez szansy na powrót. Zapada zmrok i książki napisane przez muchy chorobliwym bzyczeniem na szybach.
  10. Słupy wysokiego napięcia. Jak rozwinąć język do wyśpiewania powietrza? Zwijają się łóżka. Kolory kłamią, ziemia krztusi się od dróg. Kłamie księżyc i słońce i miejski światłocień. Woda jedna przez drugą zabija się w rzece. Czas nadszedł i horyzont posypie się w dół. Wiśniowe popołudnie w ogrodzie. Ze szczęścia zapominasz przekreślać poprzednią noc dniem. Czas nadszedł - wyprowadzić intruza na zewnątrz. Tchórzliwy zbieg obgryza na ścianach zegarki.
  11. - tak było lepiej, i jeszcze ta wodorośl (chyba nie ma takiej odmiany) :)
  12. Czytam bez pierwszej i na prawdę jest co smakować. Pozdrawiam. :)
  13. nie byłem stróżem ognia w moim domu przy kominku spowiadał z historii ten łoskot gdy pogoda stukając wprasza się do środka grecka Hestia wciąż może poruszać się w żonie są pytajniki z powiewów pytanie z powietrza gdy odpowiedź zostaje całymi wiatrami a ogień nie przekroczy granicy spalania nie spełniłem przysięgi złożonej porankom zdradziłem dni z nocami i jest mi z tym dobrze bo więcej ognia zbieram na letnie zapasy
  14. mam pogodę na końcu języka na nienakarmionym stoliku chleb i mleko w kubku ślina w zębach dziedziczy okrągłe poranki rzeki jutro położą się płasko na brzuchu młodość ma miejscu pobytu w zmarszczkach które spadną śnieżycą na ręce i nogi góry noszą moje litery od tyłu i trzeba czasu by zdołać na wszystkie się wspiąć przypadki nie idą ze sobą w parze szczęśliwie się złożyło że stoimy na wysokości zera bezwzględnego (miar które niedorosły do przerwy i zdania) świat jest w kropce zegarki kichający wszechświat bo koniec kolejki najczęściej stroni od gier słownych pionków które czekają by oddać się kostce gdy na tyłach przoduje spóźniona cierpliwość a litery ustawią się do mnie plecami pranie wisi na sznurkach a Kanaan na oknach porządek jaki taki nie stroni od wiatru czas próbuje dopłynąć do brzegu wahadłem zegarek jest atolem ale to nie dziwi śmierć zabije powietrzem próg domu i ściany i wycofa się z życiem odda własny ruch
  15. Mapa Pogody u Iwaszkiewicza jest czystą kartką papieru pozbawioną strof niżu i wyżu i sztormu bez jakiegokolwiek znaku pogody. Nie ma co liczyć na aurę - nie wypełni kartki, po tamtej stronie będzie wielką nieobecną. Chociaż prawdopodobnie poeta tasuje tam chmury. Nieostrożnie podrażniając powietrze, trzymam siebie za brzytwę i nie wiele brakuje, by zrobić w nim rankę: oto wiatry wyruszą w pochodzie - - wariaci lub duchy, grając w kości i domy splatając z gałęzi. Sen może okazać się mapą niczego innego jak jawy. Na słońcu jest najwięcej kolorów, a wody są pierwotnymi mapami. Czas nadszedł. Poślij drogę. Niech znajdzie stąd wyjście. Dziś trzeba przyszłość puszczać jak łódki z papieru, gdy tylko miejskie kanalizacje prowadzą przyjaznym wiatrem. Pogoda - mam te słowo na czubku języka, a ślina wzbiera jak powódź albo kwaśny deszcz. Z kasztanów jeszcze zdarza wytwarzać się klej, lub dni, które nie wrócą, chociaż mógłbyś zwerbować sny i armię ludzików. Przez biblioteki i zbiory rozwianych rękopisów przechodzi front atmosferyczny i tylko są sprawą czasu książki skłębiające się w chmury.
  16. Kobieta skoczyła z mostu, a ruch był wtedy jakoś bardziej natężony. Chciałbym wiedzieć coś więcej, w zasadzie skoczyła, lecz przypadek jest jeszcze znaczniej pracowitszy: zbiegł się dramat ze skokiem na bank i dolarem, który skoczył i jednak utonąć już nie mógł. Najęte przypadki celują precyzyjnie w glob i nie ma takiej osoby, która mogłaby wymienić się punktem z kimś innym. Prawdopodobieństwo, że zginę dziś przy noworodku nie jest całkiem kosmiczne. Nie pudłuje też zero i nawet chybienie. Zawzięty jest horyzont, że chce mu się wisieć, bo dni ciągle odchodzą przez niego na dniach. Pogoda źle spływa na ludzi. Młodzieniec zbiegł z górki z Europy Środkowo-wschodniej, a gdzieś na końcu świata komuś zbiegły się spodnie, dziewczyna z łóżka, więzień - w tym samym momencie. Pozostało pytanie: zbieżność: jak ze snem? I czy odpowiedź zawsze pokrywa pytanie.
  17. rzucasz książki na ziemię i usypujesz górski krajobraz z miastami w których jednak brakuje mieszkańców na podłodze od czcionki wybijają rzeki tak się dzieje południe - będą do podziału nagromadzone wichry sumuje się wyjścia kiedy niebu wyburza się piętra a jawa się ciągnie zeschłą gumą do życia i zakwateruje się w snach Leonardo ma w dupie ludzką anatomię koń czyny rozrysowałem w cztery strony świata i rozłożyłem ręce i nogi - nic się nie zmieniło a rzeki wstały odchodząc w poszukiwaniu ujścia śmierć musi być nieśmiertelna a żyje się ciągle
  18. Unicestwienie dlatego jest wielkim dramatem, bo z przymusu żałoba wstąpi w jego progi. To największy głód, który jest nieobecnością. Woda mówi, nadstawia ucho i nie słyszy. Przez mosty przejeżdżają furmanki, a ludzie myślą, że rzekę już mają za sobą, która złamie kolano i stanie na tydzień. Bo ma się gdzieś, że niebo jest tylko kieszenią, kieszeń - rzeka jest wszyta do szat Absolutu. Choć w tej heraklitowej płyną inne rzeki: rzeka - korpus i ucho igielne i sosna, kończyn, przyczyn i skutków, rzeka - sen, zegarek i z niepojętych mostów, które nie istnieją rzeki ramion, chusteczek, budynków i kurzu bez przerwy wyskakują do wód Heraklita. Uwaga: śmierć jest kołem łamiącym jej biodro. Ta rzeka to jest twardy orzech do zgryzienia, ujścia nie ma, bo za nim nic być nie powinno. Więc co wiemy jest tylko dziecinną składanką: dom jest rzeką i ręka dana na ratunek, pożar który zajmuje się jasno dramatem, rzeka ściana i rzeka - pająki na ścianie. Miasta, wszechświat, aż wreszcie rzeka Heraklita najedzona tamtymi tak bardzo się obje, że nie będzie mieć miejsca i pęknie ze śmiechu. Bo wszystko jest od dawna, a tylko po prostu nie zdążyło się wstawić jeszcze na meldunek. Jest słuszny czas, a gwiazdy odejdą kolejno. Rzeka pęknie jak kiedyś Heraklit. Czas głodu.
  19. Wojny wybuchają bez słowa i znaku i ten stan rzeczy nie zależy od eksplozji na słońcu i frontu krwi w ciałach. Codziennie przyczyny i skutki zawiązują sojusz, a następna sekunda oblega poprzednią, by zdobyć jak twierdzę. Przymierza przymierzami, drażni partyzantka wydarzeń maskujących się w okopach dat. Błyskawiczne jak mołnie są okoliczności, a fakty podkładają się pod dom, w piwnicach, bo pod poprzednie fakty: pod auta i w biurach. Sekunda pod poprzednią, która mieści się wszędzie, podkłada się pod drzewa i wszystko, a wtedy eksplozja okazuje się całym wszechświatem. Pokój musi być stanem wielkiego uśpienia, lecz nawet hibernacja żyje własnym życiem i wiele w niej toczy się przemian. Nawet atom wodoru jest zabunkrowany w odwiecznych prawach przyrody. Tu rzeki cierpliwie stacjonują, gdy prąd jest niczym innym, tylko linią frontu. Tylko spojrzeć i zwrócić na dłużej uwagę jak woda sprzed sekundy jest okupowana przez wodę następną. Przypadek jest strategiem i głównym dowódcą rozstawiającym armie powietrza i drzew. Chyba pokój jedynie modli się w kościołach lub u buddyjskich mnichów, ale ta gra świateł tańczących w pagodach, też musi zaciekle walczyć o miejsce jak fort. Wiele z nich jest nieczynnych dopóki świat nie wskaże wzrostu zapotrzebowania na czarne kolekcje zimowe i modę na czerń, zaniedbane cmentarze bez nowych mieszkańców, w których trupy zanudzą się całą wiecznością... Liczne linie, desanty - parowanie wody, przyroda nas wszystkich ubiegła, nic tutaj nowego. Kiedy jakiś dyktator pocałuje stryczek w odległym rejonie świata, w Polsce marzec przedwiośniem wyburza pomniki, tyrana obsiadłego jeziora i dachy. Jakaś linia wojenna upadła z rozmachem: czy to Pustynna Burza lub nienawiść w głąb Azji odporna na wszystko. To w tej chwili od razu bez przerwy na rozejm, pokój, w którym konflikty śnią o drugim razie... By podtrzymać tradycję lub gdy jest okazja, pogoda czołgająca się nad martwym frontem: pracowicie wymyśla też własne na frontach.
  20. postanowiłem zamienić się w szczura od chwili kiedy w tramwaju zaczytuję się Dżumie kieszenie mam pełne roboty i życia wiecznego przypadki które spotykam na drodze nie są wcale tym czystym zwłaszcza kiedy pisane są dla mnie przez traf przeznaczenie na drzewach ma kolor zielony a to znaczy już wiele rzeka dostaje zawsze dwa brzegi i tylko zostało pytanie nie więcej nie mniej i na którym osiadło brzegu dla pożarów jest piękno i dramat zatem prawdziwa to sztuka estetyczna zaduma i spokój turpizmu nowo otwarta ekspozycja u ekspresjonistów dym musi się wstawiać do nieba a nigdy nie domy zabronione są sekundom zbyt długie spacery choć czas jest przednim długodystansowcem i nie jeden maraton zakończył się erą krajobrazy przyglądają się sobie jednocześnie nie oglądając się jeden za drugim a śmierć idzie gdzie tylko ją oczy poniosą i czy same nie zejdą jej z oczu a gdy to ja uczynię śmierć widzi ślepotę pozostała nierozwiązana zagadka czy piekłu marzy się niebo a marzenia nie mogą mieć własnych dla siebie ręce i nogi są pełne uwagi odkąd nimi zostałem mistrzowsko związany pełne drogi i szczytów mogą być przepaście kiedy ciała i szczyty są pełne przepaści
  21. język jest niemym przewoźnikiem włóczęgą który żuje chleb podróżując od znaku do znaku jego droga jest tylko jak dopowiedzenie
  22. Życie wszystkich przebiegło przy pierwszej okazji. Zna wszystkie zakamarki. Odkryło wnętrza i siebie z chwilą kiedy głęboko krzyk jakiś się wydarł. Zostało wypełnione po brzegi wszechświatem. My tu ciągle musimy od nowa w nim szperać, zaglądać do pomieszczeń, odsuwać szuflady, chodzić do szkoły i pracy, zapuszczać się w miasto. Życie wcale nie musi siebie tak powtarzać. Raz wystarczyło, przez to w sądnym dniu wyjdzie do sklepu, a wtedy nie starczy na powrót. Nie ma takiej sekundy, aby samo siebie przeżyło. Banały są najtrudniejszą z zagadek. Nie oczekując na przyszłość wpisujesz w kalendarz ciało i życie, które odbiegną od siebie. I nie odliczasz kratkami kolejnych tygodni. Jawa jest największym ze świadków, a życie nie zdąży być widzem dla śmierci pośród żywych na jawie. Zmuszone o poranku raz wyjdzie za drzwi.
  23. Odkąd sny mnie wdrapały na słonie i górskie garby dromaderów, poczułem się jak kamienny i zimny jeździec. Wiatr mnie drapał po uszy i było mi dobrze. Istotnie ujeździłem sto szczytów - ogierów, a potem i same pozwalały dosiadać ich grzbietu. Nie mam czasu na naukę galopu i skoków, nie mogę sobie pozwolić upaść jak niedojda. Ta jazda na Karpatach jest jazdą na ośle, a osioł jest moim mięsiwem, ogniskiem i życiem. Ale spadam i robię to nad wyraz dobrze, z sekundy przez następną aż puchną powieki, a wzrok zdaje się stromym kolorom co najmniej przepaścią wymykającą się z żeber, by rozbić gdzieś wieczór.
  24. Dobrze godosz, sam mam wątpliwość w tym miejscu.
  25. brzeg okazał się klamką i starym ogryzkiem krawędzią pytajnika wzdłuż którego odpowiedzi są cumowane do doków jakaś kropka u dołu została przystanią pracowitym nadgarstkiem zawrócę do wczoraj powietrze i deszcz przyda się ukamienować
×
×
  • Dodaj nową pozycję...