Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

był ośmioletnim szkrabem szukał bazi
las budził się do gnicia pod kwietniowym niebem
mężczyzna był miły miał łagodny głos
w zabawie w dom dzieciak miał być żoną
położyć się z mężem na świerkowych igłach

śmiechy i rozmowy nadchodzących ludzi spłoszyły męża
na odchodnym stwierdził jeszcze że chłopiec był chłopcem

starszy o mgnienie oka chłopak pędził
z rozpiętym rozporkiem na oślep na przełaj
przez chaszcze przez lata do domu do jutra

nazajutrz w szkole był posępny dzień
koleżankę z klasy ktoś udusił w lesie
on nie rzekł słowa dławił go strach
nie śmiał zapytać co to jest gwałt

* * *

nie pójdę ścieżką poprzez tamten las
nie zawyję z bólu który nie był mój
w rozterce czy poddać rzeczy zapomnieniu
macham do was bezsilnie
białą flagą wiersza

Opublikowano

no i po co mamy tak się męczą tłumacząc żeby nie rozmawiać z obcymi ?
w razie czego proszę jednak nie wywieszać flagi, dużo lepiej urywać dewiantom jaja czy co tam mają.
w kategorii poezja - 2 wers fajny
pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


może zamiast machać bezsilnie białą flagą wiersza, zapodać w sposób proza-iczny ? ;)
temat trudny, łatwo wpłynąć na mielizny,
w tej formie, niestety, mnie nie przekonał
Opublikowano

fabuła w sam raz na opowiadanie;
tylko pozornie, poza ostatnim fragmentem tekstu, mamy do czynienia z wierszem, bo choć zgodnie z teorią wiersza, realizuje się tutaj arbitralną segmentację tekstu za pomocą pauzy (Adam Kulawik: "Poetyka") - to jednak brakuje typowej dla poezji wartości naddanej tekstu przez estetyczną funkcję słowa; tu wszystko jest wyrażone dosłownie, zgodnie z regułą fabuły (prozy);
innymi słowy, brak tu relatywnie dużego udziału metafory stanowiącej dominujący chwyt semantyczny, a nastawienie na komunikat i odbiorcę odwraca uwagę od znaku językowego decydującego o artystycznym kształcie;
funkcje poetycką natomiast spełnia ostatni fragment wiersza, gdyż posiada taką organizację naddania tekstu, że rodzi się z każdym słowem jego wieloznaczeniowość i sam komunikat językowy posiada znacznie większą pojemność informacyjną niż by to wynikało z samych słów, a dlatego przede wszystkim, że podważone zostały w tekście reguły kodowania (konwencjonalne w wypadku prozy), polegające na związkach rządu, zgody i przynależności.
J.S

Opublikowano

Ośmiolatek już szkrabem raczej nie jest,
a ciekawość to pierwszy stopień do piekła!
Mamusia nie mówiła, żeby nie rozmawiać
z nieznajomymi?
Autor albo rozprawia się ze zmorami przeszłości,
albo naoglądał się za dużo filmów z FBI w roli głównej.
Dlaczego wszyscy w płaszczyk poezji ubierają swoje
fioły? Gdzie jest liryka?!
Pozdrawiam, Ja A.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.     A tak w ogóle to po co mnie prowokujesz? Nie znamy się, za emocjonalne słowa przeprosiłem, a ty ciągle swoje. Dlaczego ?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...