Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




cisza narastała także w niej
dzień po dniu przedłużając ból pamięci
ze wszystkiego tak zabrakło bardzo słów
które mogły by oczyścić i uświęcić

noc zapadła dawno temu każąc śnić
sen koszmarny symboliczny nieprzyjemny
coś umarło i coś pękło

tylko drży

cienka struna
poruszana wizją śmierci

w Nieszczecinku Andaluzji którejś z wysp
światłocienie poruszając wyobraźnią
zatrzymały w pajęczynie skrzydła ćmy
która przebić próbowała się przez światło


;-))
Tak mi się nasunęła refleksja po przeczytaniu wiersza. Bardzo klimatyczny. Przemawiasz do wyobraźni, anna.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ładnie odczytałaś tę alternatywną rzeczywistość :) Co do geografii Nieszczecinka - miasteczka którego Tu nie ma - ja też się w niej gubię. Fryderyk Chopin ma tam inaczej na imię i nawet Notre Damme stoi Tam jakby w poprzek prawdy.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jestem, ale jak księżyc - dopiero półgębkiem i przybiorę na sile dopiero gdzieś pod koniec miesiąca. Będę Cię zamęczał, aż zapragniesz choć jednej, spokojnej nocy ;)

:))))))))
wchodzę w ciemno!
:))
cieszę się, że wychodzisz z cienia
nareszcie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dlaczego nie zgadzasz się z treścią? :) Przecież zawsze jesteśmy tak naprawdę samotni, a we dwoje może nawet jeszcze bardziej? Kiedyś ułożyłem nawet taką sentencję:

Samotność - atom stada.

Zajrzyj wyżej do ślicznego komentarza Anny, która podjęła temat z drugiej strony tej samej samotności. Jako kobieta.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jestem, ale jak księżyc - dopiero półgębkiem i przybiorę na sile dopiero gdzieś pod koniec miesiąca. Będę Cię zamęczał, aż zapragniesz choć jednej, spokojnej nocy ;)

:))))))))
wchodzę w ciemno!
:))
cieszę się, że wychodzisz z cienia
nareszcie
Ja cieszę się jeszcze bardziej, Magdo :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




cisza narastała także w niej
dzień po dniu przedłużając ból pamięci
ze wszystkiego tak zabrakło bardzo słów
które mogły by oczyścić i uświęcić

noc zapadła dawno temu każąc śnić
sen koszmarny symboliczny nieprzyjemny
coś umarło i coś pękło

tylko drży

cienka struna
poruszana wizją śmierci

w Nieszczecinku Andaluzji którejś z wysp
światłocienie poruszając wyobraźnią
zatrzymały w pajęczynie skrzydła ćmy
która przebić próbowała się przez światło


;-))
Tak mi się nasunęła refleksja po przeczytaniu wiersza. Bardzo klimatyczny. Przemawiasz do wyobraźni, anna.
Dziękuję Anno! Ślicznie ujęłaś tę samą samotność i jesienną nostalgię od drugiej - kobiecej - strony.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Witaj, Tosterku! :) Masz rację, w tym wierszu też wszystko się przypomina - taki tygiel dawnych uczuć i postaci zebranych w nierealnym miejscu nazywanym od JA - jaźnią
Nazwę na Twoją cześć taki stan ducha od dziś: wyobrjaźnią :)

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dlaczego nie zgadzasz się z treścią? :) Przecież zawsze jesteśmy tak naprawdę samotni, a we dwoje może nawet jeszcze bardziej? Kiedyś ułożyłem nawet taką sentencję:

Samotność - atom stada.

Zajrzyj wyżej do ślicznego komentarza Anny, która podjęła temat z drugiej strony tej samej samotności. Jako kobieta.
Pozdrawiam.
Owszem, wiersz Anny też jest śliczny.

Nie zgadzam się z tym, że świat to taki burdel. ;-)
Nie zgadzam się też na samotność we dwoje. Gdyby tak miało być w moim życiu, natychmiast zrezygnowałabym z takiego duetu.
Nie czuję się samotna. Mam córkę i wielu Przyjaciół. Żyję dla ludzi, nie dla siebie. Ciągle coś robię dla innych. A stąd jest daleko do samotności.

Chwilami... No tak, chwilami czuję się daleka od całej realnej rzeczywistości i jakby odrzucona przez nią. Ale mijają mi takie stany. Żyję dla innych i z nimi. I mam z tego mnóstwo radości, satysfakcji, przyjaźni, miłości. Nikt nie jest oddzielną wyspą. Tylko nie każdy wie o tym.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Przecież to było dosadne tłumaczenie! Tak jak powiedzieć o jakimś Urzędzie, że mają tam burdel nie oznacza zaraz, że trzeba rozpatrywać problem w kategorii wytępienia w nim prostytucji :)
[quote]Nie zgadzam się też na samotność we dwoje. Gdyby tak miało być w moim życiu, natychmiast zrezygnowałabym z takiego duetu.
Nie czuję się samotna. Mam córkę i wielu Przyjaciół. Żyję dla ludzi, nie dla siebie. Ciągle coś robię dla innych. A stąd jest daleko do samotności.
Może jest to bardziej sposób na zabicie nudy, niż samej samotności. Wystarczy wpisac w Google: samotność we dwoje a wyskoczy pełno tekstów na ten temat, od tytułów filmów po takie piosenki:
www.youtube.com/watch?v=WY48wHy1xV0
www.youtube.com/watch?v=QwhwE86nE50&NR=1
h ttp://karino.wrzuta.pl/audio/5ClXwSfjZ8d/mleko_-_samotnosc_we_dwoje_karino
[quote]
Chwilami... No tak, chwilami czuję się daleka od całej realnej rzeczywistości i jakby odrzucona przez nią. Ale mijają mi takie stany. Żyję dla innych i z nimi. I mam z tego mnóstwo radości, satysfakcji, przyjaźni, miłości. Nikt nie jest oddzielną wyspą. Tylko nie każdy wie o tym.
Zauważ - choćby biorąc pod uwagę co na ten temat mają do powiedzenia Internauci (vide choćby te piosenki) - że mówisz o sobie. A to nie oznacza, że problemu "samotności we dwoje" nie ma.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Oczywiście, jest, i to nierzadko. Nie napisałam, że jej nie ma. Takie zjawisko jest nawet chyba coraz częstsze, niestety.
Napisałam właśnie, że mówię o sobie - ja nie zgadzam się na takie zjawisko w moim życiu. Gdyby coś takiego mnie dotknęło, natychmiast zrezygnowałabym z takiego "związku". Może zresztą właśnie dlatego jestem sama, że nie spotkałam nikogo, z kim czułabym się dostatecznie razem, aby z nim pozostać - i vice versa, oczywiście. Nie chcę uzależnić się od kogoś, kto nie byłby moim wielkim, niewątpliwym przyjacielem. Zbyt dużo widziałam samotności we dwoje, różnych odmian tej samotności i różnych jej smutnych konsekwencji.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję :) A co do tych bioder... czy zawsze musimy powtarzać schematyczne myślenie?
Spójrz na to tak: jeśli mowa o kobiecych biodrach, to wcale nie jest ich więcej obecnie procentowo w poezji niż kiedyś. 100 lat temu Ziemię zamieszkiwało miliard ludzi, a obecnie ponad sześć miliardów. Załóżmy, że połowa to kobiety... więc i o biodrach pisze się proporcjonalnie częściej ;)
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Oczywiście, jest, i to nierzadko. Nie napisałam, że jej nie ma. Takie zjawisko jest nawet chyba coraz częstsze, niestety.
Napisałam właśnie, że mówię o sobie - ja nie zgadzam się na takie zjawisko w moim życiu.
Zauważ, że: "ja nie zgadzam się na takie zjawisko w moim życiu" - to pierwszy krok do wyobcowania, a więc: samotności. Niestety, życie nie nagnie się do naszej zgody lub nie na coś, i prędzej czy później - jeśli się na pewne zjawiska w nim zachodzące nie zgadzamy -zaczynamy czuć się coraz bardziej samotni, odizolowani od tego co zachodzi wokół nas.
[quote]
Gdyby coś takiego mnie dotknęło, natychmiast zrezygnowałabym z takiego "związku". Może zresztą właśnie dlatego jestem sama, że nie spotkałam nikogo, z kim czułabym się dostatecznie razem, aby z nim pozostać - i vice versa, oczywiście. Nie chcę uzależnić się od kogoś, kto nie byłby moim wielkim, niewątpliwym przyjacielem. Zbyt dużo widziałam samotności we dwoje, różnych odmian tej samotności i różnych jej smutnych konsekwencji.
Zaraz, zaraz... a po co człowiekowi, który nie czuje się samotnie - po co mu w ogóle związek z kimkolwiek? ;) A jeśli już nawet jest, to zwykle rodzą się z niego dzieci i póki są, jest dobrze. Ale przychodzi czas, kiedy odchodzą swoją drogą i co wówczas?
Pozdrawiam serdecznie tą oto miniaturką:



samotność
co noc od nowa
liczę pchły

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie zgadzam się z tym poglądem. ;-)))
Niezgoda na zastaną rzeczywistość - czy może raczej na niektóre jej aspekty - to pierwszy krok do twórczego rozwoju, do samostanowienia i samokształtowania. Kreowanie własnej - i nie tylko - rzeczywistości to samo sedno istnienia, życia - bez tego jest tylko wegetacja.

Zaraz, zaraz... a po co człowiekowi, który nie czuje się samotnie - po co mu w ogóle związek z kimkolwiek? ;) A jeśli już nawet jest, to zwykle rodzą się z niego dzieci i póki są, jest dobrze. Ale przychodzi czas, kiedy odchodzą swoją drogą i co wówczas?
Jeśli człowiek nie czuje się samotnie, to znaczy, że ma bliskich i przyjaciół każdego rodzaju. Bardzo dobrze, ale to wcale nie znaczy, że nie chce i nie może mieć ich jeszcze więcej. Każdy wartościowy związek jest dobry, potrzebny i życiodajny.
Dzieci odchodzą - i wówczas pozostaje to, co rodzice sobie zdołali stworzyć i co nadal tworzą, jaki sens nadali swojemu życiu. A sens jest tylko wtedy, kiedy żyje się nie dla siebie samego.

Wiem, że to smutny żart. Ale zapewne pamiętasz jedno z haiku, przełożone przez Miłosza, a napisane przez japońskiego wędrownego kapłana buddyjskiego; brzmiało to jakoś tak:

wieczór nad jeziorem
chmary komarów
bez nich byłoby pusto


I to nie był żart.

Pozdrawiam również serdecznie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witam :)
Zapewne wspominasz o tym haiku?:


Chmara komarów -
Byłoby pusto
Bez nich.

Issa Kobayashi
(tłum. Czesław Miłosz)


Nie wiem, na ile Miłosz przetłumaczył dokładnie miniaturkę Issy, ale ta raczej nie mówi tyle o samotności, co o przysłowiowym zbijaniu bąków :) Tak przynajmniej określa się u nas sielankę, słodkie nicnierobienia latem na łączce.
Myślę, że Issie nie tyle chodziło o samotność i wypełnienie nudy komarami, co chciał nawiązać do ekosystemu: bez komarów nie byłoby polujących na nie jaskółek czy nietoperzy, ale także narybek (komary składają jajeczka pod wodą) pozbawiony by został pożywienia a tym samym zmniejszyłaby się diametralnie ilość ryb i nie byłoby Rybaka.

Co do mojej miniaturki, gdzieś indziej komentowałem ją między innymi tak:

Może najpierw coś poprzedzającego zaistniałą sytuację:


bankructwo
z dala ode mnie
nawet pchły


Wszyscy uciekli, bo nawet przyjaciele i bliscy potrafią w obliczu ruiny zostawić człowieka samego ze swoim nieszczęściem (pełno o tym maksym i książek) i w pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że uciekły także pchły. Ale gdyby się zastanowić to zaczynamy w to wątpić, bo przecież człowiek przed bankructwem musiał być zawsze umyty i czysty, zapewne też nosił na co dzień drogie garnitury pachnące wodą kolońską lepszych marek. Takiego pchła się nie nie ima i nie ma od kogo uciekać.
A zatem pchła, która "trzyma się z dala od bankruta" jest tu raczej rodzajem czasu, jaki minął od kresu świetności, do ruiny: pchła jeszcze się nie ima naszego bankruta.
Aż przychodzi czas, kiedy nocą zaczyna gryźć go pierwsza, potem druga, w końcu całe stado pcheł.
I właśnie o takim mniej więcej przedziale czasu mówi moja pierwsza miniaturka: "co noc od nowa liczę pchły".

Myślę, że po miesiącach a nawet latach utrzymywania się ubóstwa, człowiek już nawet nie zwraca uwagi na pchły, a przynajmniej nie taką, jak żyjący dostatnio na jedną, choćby i najmniejszą pchełkę. Niedostatek i samotność stają się czymś zwyczajnym, ale zanim to nastąpi - człowiek ciągle liczy na poprawę swojego losu. Na dawnych kolegów, przyjaciół, na to, że pomoże mu Państwo. Czyli:


samotność
co noc od nowa
liczę pchły


Jak myślisz, Oxyvio? "Co noc od nowa" ma tu znaczenia nadziei, oczekiwania na to, że rano coś się odmieni w życiu na lepsze: "Oby do jutra!" - jak to się mawia. O ile oczywiście jest do Kogo.

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ostatniej twierdzy, a może pierwszej, bo od ciała wiele się zaczyna, ciało musi być zaopiekowane, bo inaczej... i wóz stanie i woźnica i... Mikroagresja codzienności - oj, to jest bardzo dobre określenie. Można było jeszcze w to wkomponować kilka detali jak choćby temperatura czy efekty wzrokowe, ale szczególnie chciałam się skupić na wrażeniach słuchowych i żołądkowych.     Bardzo jestem wdzięczna za Twoją opinię, dzięki niej wiem, na ile czytelne jest moje "pismo". Co wprowadzają w nim wielokropki, które przyznam, że lubię stosować. Dla mnie one są jak przystanięcie i złapanie tchu, czasami myśli kontynuującej, co by się tutaj pokrywało.    Pozdrawiam :)
    • Zanim zdążyłem powiedzieć coś więcej znów słodka Pluie ubiegła mnie i z dużą pewnością w głosie stwierdziła   - Uratujecie swą funta kłaków nie wartą głowę monsieur Orlon - kokieteryjnie puściła mi oko i poprawiła swe czarne włosy, targane przez wzmagający się północny wiatr - Wacek był u nas wczoraj po zmroku i na trzeźwo ten konus oczywiście nie puścił pary z ust ale gdy podstawiłam mu dwa gąsiorki z winem, zaprawionym alchemicznymi ziołami Alipsy, to język rozplątał mu się ochoczo niczym węzły na pludrach młodzieńców na widok moich dorodnych mimo wieku cycków.   Alipsa chwyciła mnie za ramię tak mocno aż uczułem na kości jej długie, zadbane paznokcie, którymi tak ochoczo gnębiła klienckie plecy i piersi.   - Konus wyjawił Wasz plan. I muszę przyznać, że mimo waszego alfonskiego uszczerbku na godności I honorze prawego obywatela to łeb macie na karku i nie wzbraniacie się w godzinie zguby wołać o pomoc do samego nieba Orlon. A raczej do jego zesłanych we właściwym czasie orędowników.   Więc dziewczęta znały już cały plan i tylko grały umartwione niewiasty na potrzeby tego kabaretu śmierci. Może i murwy i wszetecznice ale za to jak piękne i mądre a co najważniejsze moje i na mojej protekcji.   - A czy poznałyście gołąbeczki kochane tego który ma mnie wybawić od wątpliwej przyjemności dyndania na szafocie? - w tej chwili jeden ze strażników złapał mnie za tak zwane łachy i pchnął naprzód. Zrobił to tak silnie i nagle, że prawie wylądowałem całym ciężarem na obliczu jakiejś rozwrzeszczanej dziewczyny w pierwszym rzędzie gminu. - Madame mi wybaczy ten zupełny brak ogłady ulicznego fagasa - skłoniłem się do ziemi, obróciłem do strażnika i nim zdążył wymierzyć mi cios pałką usunąłem się, skocznym piruetem na bok a pałka rozpędzona pewną ręką strażnika spoczęła na twarzy dziewczyny. Odgłos łamanej szczęki i wybitych zębów było słychać w promieniu kilkunastu kroków mimo nadal gwarnej i gorącej atmosfery tłumu. Dziewczyna padła bez ducha na wznak za siebie a do zamarłego w totalnym zdziwieniu strażnika doskoczyła widać matrona pechowej poszkodowanej i w szale zaczęła kopać i bić na oślep strażników a Ci zwarli się z nią w atletycznych zapasach. A ja dzięki temu zyskałem dodatkowy czas dla dziewcząt.   - Ojciec Orest od Ran Chrystusa był przyjacielem i powiernikiem mego godnego podziwu i zbawienia ojczyma. Więc naturalnie i mnie objął pomocą bym także dostąpił łaski i zbawiennego w skutkach miłosierdzia naszego Boga, któremu nie jest obojętny los nawet tych całkowicie upadłych murew i alfonsów, którzy za niewinne występki jak zabójstwo kardynała który przeto wykończył mego ojczyma, teraz muszą pokutować i tańcować ze śmiercią na placu St Genevieuve.   Tibelle zrobiła minę jakby nie wierzyła własnym uszom ani mojemu szelmowskiemu, wężowemu językowi. Wymieniła pojednawcze spojrzenia z kokietkami i wypaliła   - Już my znamy Twego ojczulka … jak go mianowałeś Oresta od Ran Chrystusa lecz konus zna go znacznie dłużej i był kiedyś członkiem kompanii zakonnika a raczej jeszcze wtedy sodomity i włamywacza, faworyta Damasusa z Tolouse. Był jego prawicą sprawiedliwej śmierci dla spóźniających się z oddaniem tego cesarzowi półświatka co cesarskie. Czyli długów. A nosił on wtedy imię Papilona z Dunkierki choć konus określił go zgoła kwieciściej jako Papilona od świętej piczy Marii Magdaleny   Więc to najprawdziwsza prawda, że ojczulek Orest był kiedyś kolegą po fachu i równym nam niegodziwcem. Powierzyłem swą głowę zatem w jak najlepsze ręce.  
    • @viola arvensis   Wiolu, Wiolu, Wiolu. rozpieszczasz mnie swoimi słowami.   Ty, prawdziwa poetka - do mnie......   dziękuję najpiękniej jak umiem :)))))      
    • @Migrena kiedyś myślałam, że o miłości powiedziano już wszystko. Jednak  gdy czytam Twoje wiersze to zmieniam zdanie. Ciągle czymś zaskakujesz cos rozświetlasz. Przychodzę tu po natchnienia i zwykle znajduję. I za to dziekuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @huzarc   ale ja ciągle rozmyślam nad Twoim wierszem.   podziwiam Cię, że podejmujesz takie trudne tematy.   trudne ale fundamentalnie ważne.   brawo !!!  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...