Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'pamięć' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Zawieszony w ciszy gdzie pętla czasu to jeszcze wisiorek przywracam ogień zniczy wspomnień zniczy Pamiętam te iskry oczu o sile szerokiej fali kolor i układ włosów zapach - aromat z malin Wspomnień uschłe kwiaty jak bursztyn w pamięci toną na orbitę ostatnich neuronów Jej imię jak pieczęć zabiorą Czekam do kolejnego świtu palcami gładzę codzienność Sercem doceniam obecność za wszystko dziękuję Mistrzu
  2. Płakałam w nocy, nie słyszał mnie. Zasłaniał oczy, aby nie widzieć moich łez. Każdy płacz był o nim, każdy oddech A moje jęki były pieśnią pochwalną. On nie płakał w nocy, nie przeze mnie. Przyglądał się temu jak płonęłam. Stałam się dla niego wspomnieniem, Fotografią, poszarpaną nożyczkami. Wyrzucono mnie z pamięci do kosza, Jak listę zakupów z notatnika w telefonie. Już mnie nie ma. Nic nie zostało.
  3. Bo zawsze tak jest… Chwilkę… moment ten najcenniejszy chwyta się w dłonie, a potem przechowuje w pamięci do momentu aż pamięć umrze lub my umrzemy razem z nią.
  4. Ewa przedzierała się przez chaszcze do zapomnianego przez administrację Rakowic zakątka, gdzie znajdowały się bezimienne groby Żołnierzy z 1920 roku. W jednym z nich miał leżeć jej stryj, ochotnik-kawalerzysta, wcześniej przepowiedziawszy własną śmierć. Zginął wraz z całym oddziałem, z którego nie ocalał prawie nikt. Po 1945 roku temat wojny polsko-bolszewickiej był zakazany. Mogiły zarastały i tylko nieliczni tam docierali, aby zapalić światło. Odmawiając modlitwę, usłyszała raptem szczęk metalu. Bardziej zdumiona niż przestraszona odwróciła się i po drugiej stronie ścieżki zobaczyła ułana. Na koniu: okrytego błotem i pyłem, pokrwawionego. Pewną ręką postawiła na jednej z zapadłych mogił gorejący znicz.
  5. Wystarczy przywołać incipit Wersetów wewnętrznie rozdartych Strzelistych jak dachy bazylik Zatartych na kartach przed laty Wystarczy zabłądzić nad Tamtą Kopertą i dziełem przypadku Odemknąć, nadczytać i zamknąć Pochować Nadawcę w zanadrzu Powtarzać, że było przepadło Choć rozum odmiennie dyktuje Wpychają się zgłoski pod skórę I tak już w człowieku zostają
  6. Pisząc zahaczam o hieroglif To stary wiersz, z tamtej epoki Gdzie lament, trud i brudu pełno Gdziem uprawiała beznadziejność Aż nadszedł kres tamtych wypocin Z czasem tak trzeba, po dobroci Gdy się wymiesza dzień z godziną Może zapomni Nam przeminąć
  7. wchodzimy do salki a tu plamy na ścianach i głucha cisza od ścian się odbija w baraku - mrok i skwar i łóżeczek rzędy ładnie pościelonych by było schludnie w łaźni - ani kropelki widocznie wszyscy się już umyli tak, tu było naprawdę schludnie gonią nas na zewnątrz a tam trawka przycięta i drut sterczący z ogrodzenia jakby z powietrzem się szarpał wychodzimy z obozu śmierć też już dawno wyszła taniec swój odprawiła poszła dalej Majdanek, 25.V.2022
  8. wśród gasnących w mroku budynków kolorów życia tańca tuła się on w milczeniu ostatnie ciepło dotyka jego skroni przeszłość paru dni schodzi z jego oczu w odmęty nostalgii z konkretnego widoku marzyć zaczyna... o blaskach nocy żywej o dźwiękach głosach śmiechach w miłości i sympatii poczętych o zapachu którego kwiecistość powietrze mu zastępowała... mrużąc oczy ze snu wstępuje w nowy dzień dla którego tamten wieczór będzie już tylko nocną tułaczką po przygodzie pełnej życia
  9. Nigdy nie byłem tak daleko. Łódź bez wioseł niosą fale Coraz dalej, a ja dalej Na wiatr czekam. Horyzont pyłem wód otulony. Szum wodospadu kryje głosy miasta. Na pustym niebie tli się jedna gwiazda. Milczące chwile pamięć chłoną. Wszystkie brzegi za rufą zostały. Śmiech dzieci, mamine ciasta. W gasnącym granacie jedna gwiazda. Inaczej niż kiedy z Tobą żeglowałem. Obejmowałem Ciebie tą dłonią. Całowałem lekko Twoje usta... Dookoła przestrzeń pusta… Wtedy cały świat płonął. Grzywy ognisk trzaskały wesoło. Noce i dnie wszystkie Dzisiaj figowym okryte listkiem. Wciąż chylę czoło Przed szczęściem tak bliskim, Że wraca, kiedy tylko przysnę, Razem z Tobą. Reszta pozostaje w Bogu.
  10. Korony drzew, uśmiechy, słowa, Szum wiatru szepcze słodko. Skały są takie wiotkie.. W kurzu nikną po drogowych rowach. Buty przetarły kamienie, Melodia chrzęści rytmicznie żwirem. Wszystkie te szczyty… w pyle… W ostatniej bramie zbawienie. Prócz mnie tylko lanca samotnego cienia Splątana, od gasnącego słońca ucieka. Powoli zasypia droga daleka. Kroku nie zmieniam. Właśnie minąłem cały świat. Zabawy, prace, śmiech i łzy. Rzucone w kąt siostry trzy, Gdzie kilka koślawych chat. Wtedy zatrzymałem czas. Bez nich nie mam dokąd iść. Trudny to dzień - dziś . Nie dla nas. Bez krzyków nie ma cisz. Bez drzewa nawet nie umrze liść... A żyje się raz.
  11. Zamknięte w dłoni Blaski na Twoich ustach. Cisza taka, jaka pustka. I płomień. Domek z pięćdziesięciu kart Rozproszył wiatr Przez komin. Pozostały skry z ogniska, Pamięć wszystka, Słońca promień. Siedzę na koniu.
  12. Jestem przy Tobie nawet w tej chwili Nie martw się - szepczę niemo. Jest w nas żar płonącego krzewu. Nie wszystko inni zabili. Nie bój się, ukochana. Przyjdzie lato, jesień, przejdą lata. Słońce rosą będzie lśnić na kwiatach, Woda rzeźwić będzie w kranach. Miłości moja, serduszko uspokój. Jestem i będę zawsze przy Tobie, Bo twoja miłość złączyła mnie z Bogiem I lśnić będzie zawsze w pamięci mroku.
  13. Ty. Jesteś tak daleko. Glob wiruje bez celu. Proszący głos wielu Ledwo zahaczy chmur mleko. Nawet mój krzyk. Dlatego milczę. Oni skaczą po żebrach, Kopią w głowę, brzuch. Taki w nich bojowy duch, A wyobraźnia taka biedna. Nie ma sensu krzyczeć. Pamiętasz te gwiazdy Z dachu na wyspie? Metaliczny smak księżyca, Ciepło na naszych policzkach. Te dotknięcia wszystkie. Pamiętam smak Twój każdy. Zabito mi Ciebie. Zadziobano najpiękniejszy uśmiech. Złamano kręgosłup, strzaskano czaszkę, Wrzucono do serca słowa nieważkie. Nie czekali aż uśniesz. Jad był nawet w chlebie. Mam wciąż okruch naszej planety. Znalazłem w śmietniku. Czar zmienił mnie w perłopława, Już nieważny widok i strawa. Nie szukam wyników. Ich wiara to perła, niestety. Bądź naprawdę. Proszę. Bez prawdy nawet liść nie opada W wietrznym chłodzie listopada. Bez niej różaniec zamienia się w proszek. Dlatego ich nie znoszę.
  14. Plusk w dywanie mgły, pod stopą, Szelest traw przy brzegu. Księżyc pełen piegów. Fałdy na wodzie leniwie się wloką. Ćwierkot świerszczy srebrem szyje Granat drzew i siwą szarość traw. Sennie wzdycha jeszcze staw. Do brzozowych pni tulą się wędek kije. Bursztynowy miód ogniska. Zapach chłopca uśmiechniętych włosów. Bukiecik łez dla losu. "Śpimy, Tatusiu? Tak, synku, trzeba się wyspać." Brzask chłodne palce do śpiworów wsuwa, Srebrna biel waty pęka gałązkami czarnych drzew. Łopot skrzydeł, dziobów żywy śpiew. Tak krótka była ta noc długa. Sekundy, minuty, lata czas deszczem wymiata… Lśniące szkło, mosiądz, biel obrusów, Tutaj kurzu się nie kurzy, lecz prószy. Za oknami granat zdobi Wielki Kanion miasta. Migotliwe lśnienia, złote wyspy kolorów, Misterium wystawy szeptami sądzi nagich. . Szczególnie jeden obraz musujące lampki wabi. Pejzaż świtu nad wodą , czy może wieczoru? Artysty srebro ułożonych loków Przez łzy ogląda szczegóły z bliska. Ktoś o dwie skry w cieniu pyta mistrza. "To? Oczy mojego taty, a tam ja, z boku."
  15. Wytarzany we wiosennych kwiatach ziół, Na szczęśliwej zdeptaniem łące, Miałem snów sny we śnie śniące. Zupełnie jakbym kapcie Andersena wzuł. Oczarowało mnie dotknięcie Twoich rąk, Deszcze na polach i pieszczota, Kiedy tylko przyszła nam ochota. Za to wszystko kapturowy zapadł sąd. Zebrane z dni uśmiechy, Krystaliczne i gorące, Jak miłość na łące, A westchnienia nocy echem.. Na tym wzgórzu z samych wspomnień, Stos pomówień, nienawiści kości. Na nim leży ciało zarżniętej miłości, A w głębi tańczy rozpalony płomień. Ile wart może być świat, Gdzie podłość z obłudą tworzą koronę Nad małostkowości złoconym tronem? ...Gdzie całuję ślad, który stawia kat? Nad sekund więzieniem Szybuje cisza i kroki. Wiek się mierzy dziś z rokiem. (Werble i całopalenie) Pamiętam, jak upalnego lata Zmęczony wszedłem w chłód strumienia. Ten smak i szczęście do dziś się nie zmienia. Jak pamięć o Tobie do końca świata.
  16. Nostalgia i refleksja, jakże wieczna cisza, bardzo długo czekała... łza policzek zwilża. Troskliwie pamiętamy, oblicza w cierpieniu, ofiarne msze żałobne, kondukt w niebyt przeniósł. Znicz płonie na nagrobku, historię odtwarzasz, patrzysz im w martwe oczy, na ścieżkach cmentarza. Jan... kolega ze szkoły, Zosia - świat kochała, ich płaczące mogiły, zapadłe... zmurszałe. Tutaj profesor szkolny - życia nas nauczył, tam znowu stary sąsiad, dodawał otuchy. Inaczej na nich patrzysz, inaczej oceniasz, perspektywa przeszłości i niebiański sędzia. Czas zatarł już napisy, liśćmi grób przyprószył, osobistej pamięci - dzisiaj jest czas próby. Odczuwalna tożsamość... jak w ziemi korzenie, chociaż dawno odeszli, pełgają ich... cienie. Wybaczcie pójdę dalej, zajrzę do Gotliba, głucho, smutno u niego, grób do płotu przywarł. Ktoś z wyrzutem powiedział - kolego... to był Żyd, wiem drogi przyjacielu... zobacz jakże mi wstyd. Za moment niedaleko, do Klausa Richtera, pustka jak u Gotliba - bezimiennych cecha. W kamieniu wydrapałem, już są znów nazwani, spokojnie będą drzemać, pochowani z nami. "Przez noc droga do świtania - przez zwątpienie do poznania - przez błądzenie do mądrości - przez śmierć do nieśmiertelności." - Roman Zmorski
  17. Nie pójdę zapalić zniczy Ani jednego Wszystkie groby mam w sobie Te, o których powinienem pamiętać
  18. graphics CC0 [zimowy minipoemacik liryczny] drapieżne surowe zimy w saniach pamięci skrzeczą zawrócone obrazy sztuka królową śniegu – sztalugą natury… wczesnym porankiem u Claude Moneta „sroka” przysiada na żerdzi w światłocieniu słońca się doświetla kobaltowo-srebrne sekwencje smug brzuchate gile. bałwanki. kuropatwy. i przyszłe przebiśniegi gruda. grudzień. grudniowo! U Kossaka batalistyka i sceny powstańcze u Fałata i Podkowińskiego zimowe panoramy miast… szczeniacka opowieść ucieka poza ramy wtedy czas przywołuje wspomnienia z fresku także mojego dziecięctwa a zima powraca… w usłużnych komemoracjach… genialne! dokrewne gruczoły pamięci kompensują aromaty leukocyty Mnemosyne zabielą plenery znów mróz siarczysty hartuje ryby w polowej wędzarni i pachną świąteczne balerony zrębki drzewa jabłoni aromat gałązki jałowca wszystko co żyło dało się strawić lub powąchać… dziadunio w baranim serdaku pokoleniowy patron zapachów dostawca polędwic i goleni zaklina czar smacznych wspomnień pelenka na stole jarmica z garnkami w potoku płyną nosaki są pulchne dziewczęta ich alabastrowe makijaże na biegunie prawcieleń lodowatych pocałunków cierpkich i pistacjowych jak Kim Kardashian blade dojrzałe włóki skore do żyniaczki nieco dalej zimniejsze jeszcze sympozja w dreszczyku plenerów retrospektywnych… utarty sproszkowany śnieg zaprósza teksturalną bielą garbate sosny dociąża ich zaciężne igliwia horyzonty przesuwając w nieco głębsze perspektywy szadzi gromadne paśniki w kordonach żywiołu tu liczne jadłodajnie zapełniła fauna fetuje wolność klaruje smaki w jasełkach pełnych siana a wiatr dmie przez płuca zimowych futer podszczypując zmysłowo stada młodych sarenek w zaspach śniegu do kolan obtulonych ich zgrabne sprężyste cewki dygoczą z zimna drżą jak osika na wietrze w uśpionym potulnym lesie najstarszy jeleń-matuzalem nozdrzem wachluje jak komin parowozu ogromny naremny piciur obgryza z pietyzmem korę skostniałej jarzębiny zrywając przypadkiem królewskie poroże zrogowaciała scypuła oszklona szronem wytycza granice nowego wieku i dystans do białych plam historii w tutejsze okna zagląda wieczór w izbie u sąsiada pobielono wapnem cebrzyki i konwie z wodą sapka z białej mąki okraszona masłem z mlekiem i skwarkami coraz ciemniej za mglistą szybą… a w naszym domciu? jasno i miło: misio przytulony pod kołdrą ożywiona natura wprawiona w ruch porusza sztuczne płatki w „śniegowej” lampce na stole… w przytulnym pokoiku malutkiego chłopczyka — *podglebiem tekstu – rozmowa ze szczerym człowiekiem
  19. Jak słońce, gdy ostatnim błyskiem widnokręgu Stawia w ogniu nieboskłon, rodząc rdzawe iskry, Tak rozsiewał pożogę wicher porywisty Szalejąc ponad lasem w płomiennym zaprzęgu. Wiatr czerpał żaru garście ze rdzenia żywiołu, Ze starego zamczyska na samotnym wzgórzu, Z przezasobnej skarbnicy antycznego kurzu, Który z wolna zamieniał się w strzępy popiołu. Ach, szczęśliwe zamczysko ogniem wywyższone, Dostrzeżone w tym blasku jeden raz ostatni, Obleczone w płomienie i wieków koronę! W ten sposób kres istnienia żywot uwydatni. Niech więc dom, co na zgliszczach wśród leszczyny stanie, Na zawsze zapamięta zamku umieranie.
  20. graphics CC0 teraz wiem. ciężar żyje. wyrasta z gzymsów z kamiennych torsów i bazaltowych oczodołów. zaciężna masa z postumentów może ożyć gdzie zechce. dla przykładu jako rodzina wydostająca się wprost z dakarskiego wulkanu w Senegalu. ożywa z krateru afrykańsko-odrodzona aktywizuje posąg kobiety lub jej męża unoszącego ich latorośl na sztabie ramienia z cyzelowanego brązu. włókna cenotafów są zaczynem. strzegą prawdy. kształtują kurs i puls przykładowej epoki. w Myanmar ogromny posąg Buddy w pobliżu Świątyni wskazuje palcem na miasto Mong La. okryte niechlubną sławą. gdzie kwitnie prostytucja. handel prochami i gatunkami zagrożonych zwierząt. bóstwo wygraża. obraca kołem Dharmy. w Meksyku w Isla Mujeres i Cancǘn. multimilionerzy w płetwach i pod tlenem zaglądają aż na dno Morza Karaibskiego by odwiedzić posągi biednych anonimowych wieśniaków w zaskakujących pozach wtłoczonych przez Jason'a de Caires Taylor'a w rafę koralową żądza celebry i przepychu – kontra – cicha ewolucja atolu. więc oto zrozumiałem... że ciężar żyje. raczkuje w moralnych zasadach. a w moich wierszach jawnie umilkła statyczna pycha zaś cichszy człowiek wyrzucił balast i śni. w Stolicy przy klasztorze Wizytek odwiedzisz ławeczkę księdza Twardowskiego i tam odnajdziesz pewien mechanizm. naciśnij przycisk – odsłuchaj kolejny ślicznie ludzki wiersz. odkryj prostotę której u mnie – nigdzie nie doświadczysz. etyka to masa galaktyki. zaczarowana Alicjo... za posągami „królika goń!” z własnym „androidem”... zawrzyj Traktat Królewski w Gnieźnie. zetknij się z przewodnikiem. poczęstuj niedźwiedzia Wojtka cukierkiem. na fortepianie Rubinsteina w Łodzi zagrasz tylko po prawej stronie tego instrumentu. a do kufra Reymonta nawet nie zajrzysz bo przysiadł na nim sam maestro od Jagny i pilnuje z klasą – tradycyjnej Polski. choć kufer to ponoć podróżny i selfik galerianek przy Pałacu Kindermanna... gdzie upuściłem latem rożka. --
  21. graphics CC0 inwokacja na wakacjach maszty riwiery w żywe słowa ubieram plażing w patriotycznych dekoracjach? to wiersz o polskich bohaterach! moja Ojczyzna jest słonkiem na niebie do której chce się migotać chrupiącą skórką na chlebie pod firmamentem patriotów żywota czasem oddala się od brzegu jak tamten jacht czy gibki wind_surfista na zefirku zaborcy falach historii w krwioobiegu jednak powraca do portu - bardziej kultowa-uroczysta w dni czujne i słoneczne gdy mewy wyżej grabieżców cień widzę pod jej piasków bramami i z cienia utrapienia rzutują skaliste krzyże tych co wierzyli w Ojczyzny zmartwychwstanie waleczni mieli rację ich wiara skruszyła mury a krew przelana okrzepła w naszej pamięci jak stop bursztynu ze złotej malatury co w słońcu mieni się i sukces wieńczy parawan kocyk i kapelusz cizia brzuchem do góry mogę rozmyślać - w ciszy- bez zadęcia o polskich kultowych bohaterach -czulej- ci mieli... znacznie mniej szczęścia --
  22. Nie słyszę już... Serca które biło Nie widzę światła.. Które ostatnie zgasło W śnie w którym byłeś blisko Zostaje razem z Tobą W ostatniej chwili Zamykam książkę wspomnień Nie pisze już Ten rozdział się nie kończy Teraz jesteśmy razem Tak jest najlepiej Zapach przyjaźni Chwila która nasza Rozkwita z każdym dniem Obok siebie Teraz jesteśmy Zostaje z Tobą I zawsze będę Zawsze bedziemy
  23. Czas w przebaczeniu pomożeOcali przed zapomnieniemDlatego stworzył ArtystęOn stał się czasu cieniemOto stoi przede mną TenCo mocą jutra władaPrzybył zatrzymać wspomnieniaNim czasu ząb je pozjadaSkładam swe ciało w ofierzeSztalugą z płótnem się stajęWyznaję życia sekretyI Jego wenie oddajęGdy Czas ubierze mnie w starośćZaciśnie kajdany nicościDzieło Artysty zostanieNa znak istnienia młodości
  24. Wróćcie zasłużeni. Ci których śmierć na powiekach została wypisana. Wróćcie walczący z podniesionymi ku górze głowami. Wróćcie do rodzin oddani dla nich, gdyż dla ojczyzny wysłużeni zostaliście pochowani. Wróćcie z honorem nie zmywając krwi z mundura. Wróćcie z orłem na piersi. Wróćcie z uśmiechem na twarzy bo zmieniliście szary pył w codziennie nowy, piękny, życia film. Wróćcie by nauczyć nas jak żyć. Wróćcie by każdy Polak miał dla kogo brawa bić.
  25. Wspomnienia z czasem coraz bardziej owiane mgłą, kuszące głębię serca, wypalające ślad w pamięci, próbują zamazać teraźniejszość pchając się ku przodowi coraz uporczywiej, przewijają się niczym taśma filmowa, niestety już niedostępna, pozostawiając tylko pustkę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...