Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'lęk' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Bawi się szara ma końcówka Kutas Paznokieć Mokro Bordo czerwone A żelazo na niem Boję się Na bordzie Czerwone kocham! Ale mokro... Paznokieć Paznokieć jak oczy! Jak oczy niespokojne Szpieg niebieski Patrzy trzema oczami Chypie, bomba łepi... Ale ja wysunięty I ktoś obok Dobrze? Ostatnie dni… Most! Pod mostem!? Mak... luksus, prestiż... Bakalie drogie Mrożący liść zielony. Ja też! Bracia? Zerwij! Nie zerwij! Kurwa Majestatyczna Jak pieprz syczuański Źródło zdjęcia: https://depositphotos.com/pl/photos/mokre-ławki.html
  2. brak powietrza subtelny przejrzysty idealnie czysty tak wyobrażam sobie oddech którego często mi brakuje w okamgnieniu pęka łącząca nas nić staję się bezduszna on próbuje zawiązać supeł ja krzyczę: już cię nie potrzebuję! tlen również niezdarnie odrzucam leżę na podłodze w bezruchu moja twarz ma barwę śniegu usta niczym płatek róży
  3. Znów zwiedzie mnie ciszą, powabna Rozgości się w świetle poranka Obierze, wywlecze na zewnątrz Do sedna, co w głowie się lęgło Zasieje - kiełkuje obawa Gdy noc już nastanie, zajadła W podszepty zabawi się ze mną Sumienie? Gdzieś było, lecz zdechło Rozsądek? Sam trawi swe trzewia Gdzież człowiek się może spodziewać Wytchnienia? Czy w zgubnym pozorze Czy w złudnym obliczu sklepienia? Niech wiedzie go cisza powabna Samotność? W niej naga jest prawda
  4. popłoch tafla wody była jej schronieniem od lat pozwalała bezwiednie w zamrożeniu trwać na oddech nie dawała jednak szans nadchodzi czas na uciekaj lub walcz zdjęcie: pixabay
  5. straciłem miłość i sen zawiedli mnie ludzie wpajali mi fałsz i ułudę ile razy mogę próbować ile nowych początków mam znieść to boli, wypala uśmierca wszystko, co we mnie dobre pośrodku sali zostałem sam i krzyczę z bólu zdycham nie taki sam jak dawniej osłabiony na zawsze chciałem tylko szczerości trochę prawdy miłości miłość dostałem może prawdziwą, może fałszywą to chwila mojego szczęścia, nie będę żałował żałować będę tylko tych ludzi, których miłość jest warta mniej niż śmierć zniszczony tym, co ludzkie zniszczony tym, co kruche zniszczony tym, co niedojrzałe zniszczony tym, co niszczone było zanim z prochu bladego powstało i tracę siły serce umiera już się nie pali już nie oddycha nie umiem obudzić w sobie życia zawiedzione miłości zabrały to, co ceniłem ja kocham życie, czy ono mnie też? wkładam w nie całego siebie otrzymuje znacznie mniej nawet, jeśli zbliżę się do nowych szans już nie umiem po nie sięgnąć już nie umiem im zaufać już nie umiem siebie dać
  6. Zatapiam wzrok w twej pięknej twarzu zdobionej zadbanym wąsem i brązowym okiem zawstydzony podchodzę by po chwili odejść od twego skrępowania jak się boję bo cóż ja zrobię gdy wyznam to uczucie a ty ukąsisz mnie swoim gniewem i obnażysz nerwowym śmiechem cóż ja zrobię gdy zdam sobie sprawę że błąd to był usiądę na łóżku (we własny domu) i zrozumiem że jednak nie dane mi było pokochać ciebie utonę w korporacji która stale rozstawia czcigodne wisielce - a potem zawisnę dla spokoju dla weltschmerzu dla narkozy za skutek tamtej haniebnej rozmowy za skutek bycia jednostką alternatywną współczesnej szarańczy.
  7. Odkładasz siebie na później, Nie widzisz, jak zastyga twa krew. Myślisz - pewnego dnia wzniosę się I zrzucę ołowiany ciężar minionych dni. Przejrzyj swą duszę na wskroś, Zanurz się w jej głębinach. Odkryj siebie na nowo I odważ się być szczęśliwym. Jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś Zanim założysz nowe buty i pójdziesz w nowe sny. Horyzont spowity ciemnością twych nocy Nie pozwala ujrzeć bijącego światła dnia. Otwierasz rozum, otwierasz serce. Ostatni raz oszukał Cię ktoś. W blasku poranka zburzysz młotem mur, By potem pewnie wyjść ku niebu. Delikatnie i czule okryje Cię dobro. Twoja dłoń kreślić będzie radosne okręgi. Oto stanąłeś na innej ziemi, Gdzie stare już dawno zmył deszcz.
  8. Ciemność... Ciemność to nie pustka Ciemność to nie to, co nas pochłania Nie to, co nas przeraża NIe to co gnębi Ciemność to siła Ciemność to nadzieja Ciemność to wstęp do jasności
  9. Goni mnie goni, mój czas utracony Przede mną zaś czeka, dzie­­ń lękiem natchniony. Gmach wątły – spokoju, leży obalony W pozostałych ruinach czyhają demony. Umysł zagubiony, niebo w piekło stroi – mimowolny kat Ulgi chwile nieopatrznie zza sennych łapie krat. Rankiem w lustrze przeliczam oblicza nowych wad Uszlachetnionych poświatą od ulicznych lamp. Pamięć – piastunka, przysłoni mi oczy I świeże zmartwienie horyzont zamroczy. Lecz kiedy do serca o nocy myśl wkroczy Łza się spod ciężkiej powieki utoczy.
  10. Żyję w czasach pokoju, chociaż byłem uczestnikiem większej ilości bitew niż nie jeden rycerz, w czasie zguby swego kraju czy żołnierz "szczęśliwie" przeżywający kolejne bitwy bez urazy fizycznego podczas Wielkiej Wojny. Potyczki te wszystkie nie dzieją się w mym sąsiedztwie czy na dalekiej planecie. A w innym wymiarze, odległym chociaż mi tak bardzo bliskim. Wszystkie one dzieją się we mnie. Hordy ciała i Armie umysłu ułożyły się na dwój krajach wielkiej polany pełnej wysokich traw i głazów. Teren ten jest praktycznie płaski niczym stepy Akermańskie. Tych pierwszych było więcej chociaż byli oni uzbrojeni w arsenał z przed wieków. Stare lecz ciągle piękne Husarskie zbroje lśnią w świetle wschodzącego słońca. Konie niecierpliwe dyszą parą ze swych nozdrzy. A za nim przygotowane są potężne armie Hellenistyczne. Rycerze w Greckich zbrojach, w jednej ręce trzymają okrągłe tarcze wykonane z jakiegoś metalu, a w drugiej Sarisę, długą tradycyjną włócznię z czerwonymi i niebieskimi flagami przymocowanymi przy grocie. Tyłów bronią setki średniowiecznych łuczników i kuszników. Na głowach ubrane mieli okrągłe srebrno rdzawe hełmy. Resztę ciała zaś broniła tylko warstwa ubrań w kolorach białych i szarych. Za to w Armii pierwszą pozycję zajęło kilka rzędów piechoty korony Brytyjskiej w czerwonych mundurach z białymi spodniami i czarną trójkątną czapka. Do obrony zaś mieli broń palną wyposażoną w bagnety. Głębiej w ułożonym wojsku stało na czarno ubranych kanonierów, każdy z nich miał przy swym boku małą armatę. Jeżeli wróg przedarł by się przez pierwsze dwie grupy, nie zdołał by tego samego uczynić z pięcioma potężnymi czołgami rodem z II Wojny Światowej. I tak w pewnej chwili obydwie stada zaczęły napierać na siebie. A na środku pola szybko pojawiło się pełno dymu. Bitwa ta trwała długo z powodu dużej ilości posiłków z obu stron i chaotyczności bojowania bez dowódców. A ja z daleka, stojąc na jedynym wzgórzu w okolicy przyglądam się bitwie. Wydaję się najbardziej dotknięty nią, chociaż nie uroniłem ani kropli krwi z żadnej rany ani też nie stoję po żadnej stronie. Rzucam się i toczę się z bólu podczas gdy ma skóra cała jest mokra od potu. Którakolwiek ze stron bo zwycięstwie spali twierdzę drugiej tworząc reakcję łańcuchową która ze sobą zgarnie bazę zwycięzców pozostawiając tylko ruiny. Bitwa trwa długo i powoli wyczerpuje obydwie strony. Nagle z daleka słychać krwiożerczy wrzask. Na horyzoncie wyłania się ogromny i straszliwy stwór pędzący w stronę bitwy. Wysoki na dwa metry, ciało miał goryla całe czarne z ogromnymi czerwonymi oczami. Bestia posiada dziób wyposażony w ostre jak małe nożyki żeby i pół metrowym językiem. Stwór wpada w mężczyzn kończąc ich życzę i to "ruchliwe spotkanie". Pozostawiając mnie z bólem głowy i dezorientacją w czynnościach które właśnie wykonałem. Po tej okropnej scenie pojawią się kolejne i następne. Każda z nich trwała chwile po której były one kończone, chociaż każdą z nich pamiętam. Bo to co boli nigdy nie umiera.
  11. Strach rzeźbi wyobraźnię. Nie daje się za-pracować w dzień. Nie zasypia nocą. Siedzi na krawędzi słów. I czeka na wyrok z papieru.
  12. Coraz mniej Mnie we Mnie z czasem, Znikam, mimo że nie chcę, Chciałbym jeszcze załatwić kilka błahych spraw, Ot, zaledwie śmiesznostek. Coraz mniej jest soli w Soli, Coraz mniej też czystej wody, Nic już nie rozpuści naszego Smutku O którym szumią klony. Przechodzę z wolna w sferę Mroku, Gdzie gęsty bór jodłowy, Kędy rozlegają się posępne wilcze pieśni, A Loki znalazł schronienie. Moja dusza oddzieliła się już od ciała, Spogląda w - dół, to znów ku - górze, Pragnie zerwać ostatnie więzy Łączące ją ze światem. Warszawa, 31 stycznia 2021
  13. Zamilczeniem Straciłam pióro ostatni ze strzępków skrzydeł życia.
  14. Spoza Przestrzeni Grawitacja zanika gdy w ciągłej burzy idę miłości rodzajem. grafika: Artur Krach
  15. Traumą (nie) Umierania Przejście granic śmierci morze sitowia moc na językach.
  16. "Martwe dłonie" Mar twe dłonie pełne Zjawiskowe zjawy się jawią z między jawy i snu, wiosennym dżdżykiem Wio, senny rycerzu, mrukiem i nawykiem; dłońmi badaj ściany Po ciemku Senne miraże murali przeszłości z cienia wyciągaj Ciągaj palcem trupim, głupim po gładkiej gładzi mroku, gładź nie ufając oku Mrucząc biernie, miernie w toku, u życia, za życia i z życia się z barakiem braku bycia Więc idziesz, widząc, co pragniesz widzieć Czyli nic I dżdży na martwe dłonie, mrzy rycerz siąść w koronie, zawczasu czasu pragnie Zaś czas mu się nie nagnie
  17. nie umiem mówić boję się ludzi lęk wciąż wygrywa z potrzebą jak to się stało że ta nieśmiałość jest dla mnie taką cholerą
  18. Przekłamanie patrzysz na świat, twe oczy, przekłamane. Spacerując z głową w chmurach, jestem tylko chłopcem z sercem, uciekającym sercem od uczuć. Zdołasz ujrzeć ból? Ból, jaki dotąd ja zdołałem unieść? Zdołałem przetrwać, spędzony czas w ciele istoty, którą nie jestem. Egzystencja kolorowa, to wielobarwne odcienie czerni. W sercu czarnej krwi strumienie, zamglone, w żyłach wspomnienia i biały nieujawniony. Gubię się wśród najlepszych dróg, by spaść w dół, gubię się. Daję całego siebie, siebie całego daję by być dobrym, wszystko z siebie daję trudnym dniem. Plecak smutku i łza płynąca strumieniem, płynąca po zaróżowionych policzkach. Wezmę wdech, na ostatni pozwól wdech, niech słowa płyną. Niech płynie słów strumień szczery. Niech szczerość dryfuje, niech zmyje ból. Cierpienie niech zmyje. Egzystencja bez schronu, przekłamana. Przekłamana, bez schronu egzystencja. Czas kurtyny odsłonić, strzepać kurzu chmury. Zrzucić historie, które zwinięte w teatralnym koncie tkwią. Tuż przy masce, chłopięcej masce, z zaróżowionym obliczem radości. Wypchnij z wiatrem krzyk. Krzyk w kurtyny zwiń, w teatralny kąt Chwyć mą radę i goń, za szczęściem swym, prędko goń. Obiecuję, że odnajdę. Wiem, że odnajdę ja. Perfekcyjną drogę by nie spaść w dół, by razem trwać.
  19. im mniej mi brakuje tym bardziej się boję bo co jeśli się w tobie zakocham jak słońce potajemnie kocha się w gwiazdach będziemy się mijać będziemy zranieni ja przez noc ty przez dzień i nigdy więcej się nie spotkamy chyba że nastanie apokalipsa choć to złe tak bardzo tego pragniemy
  20. Spojrzałaś tak, jakby nieśmiało pytając o miłość. Cóż mogłem powiedzieć? - niepewność i lęk panowały nade mną. Twoje ciche słowa, jakby niechcący powiedziane, ożywiły moją duszę, zniknęła pustynia, otworzyłem dla ciebie moje ramiona. Niczym rajskie ptaki płyniemy po niebie, piękno naszych dusz koi ból, dosięga Boga, a On - nas, kolejny cud - tuż, tuż. Nowe życie, nowy czas - coraz mniej szarości, zniknęła mgła, dzień za krótki - tak mocno chce się żyć, i noc i Wszechświat - też dla nas. Każde słowo, każdy gest - cząstką obrazu naszych dni i lat, w jego tle - bawiące się dzieci, w jego głębi - bezkres nasz.
  21. Szczęście pod skorupą Namiastka smaku i cień zapachu Chwile przebrane w szczęścia stroje Podążać przyszło na wpół uśmiechniętą drogą Przecież nie boli, nie oślepia i nie ogrzewa słońce Rozum wkrótce pokona ostatnią z zagadek Już nie zadziałają czary jasną nocą Iść szybciej, chcieć więcej, nie tracić czasu A w głowie błądzi jedno pytanie Z myśli buduje zaporę lęku Co będzie kiedy chwilę przystaniesz I gdy przypadkiem poczujesz piękno
  22. Na morzu emocji porwani przez prąd lęku. Ludzkość płynąca ku sztormom na oślep. Nie zatrzymać się, co by myśli nie zdołały dogonić. By spojrzenie nie zdołało zatrzymać . I by usta nie zechciały zapytać Uciekamy przed sobą w swoje obce światy. Przed spojrzeniem, ciepłem dłoni, słowem. Błądząc w samym sobie odcinamy myślenie. Prąd niesie nas na samotne, nieczułe bezdroża Lęk grodzi cicho drutem kolczastym. W narkotycznym letargu płyniemy ślepo w obłęd. Na samotnych łodziach, tacy sami lecz podzieleni. Prosto w bramę piekła, na złość niebu. Kto pierwszy się ocknie i krzyk podniesie? Usta nie mogą gdy zaniemówiło serce.
  23. Z podziękowaniem dla Bożenki i Jacka Zastopowane matem na białych polach pionki pośród hebanowych figurek tkwiących w zakłamanych ramionach potwora działającego podług zawikłanych regułek. Niechciane także w narzuconych pozach ani tańczące jak każe menuet przebierający w wiolinowych kluczach pod którymi trzyma diaboliczny sekret. 21. 02. 2018 r.
  24. Zastopowane matem na białych polach pionki pośród hebanowych figurek tkwiących w kłamliwych ramionach potwora działającego podług zawikłanych przez siebie regułek. Niechciane także w narzuconych pozach ani tańczące jak każe menuet przebierający w wiolinowych kluczach pod którymi trzyma diabolicznie doprawiony sekret. Justyna Adamczewska
  25. Miniaturki (tylko cichutkie) *** I wiosną spadł listek, księżyc uciekł za rzekę - naturo nic nie gadaj! *** II w lesie wyrósł grzyb - sza, to nienaturalne won: do miasta z nim! *** III ciepło energią koszmarne to zjawisko oparzyć może Justyna A.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...