Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 27.11.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Anna gotuje flaki w wielkiej balii namacza jelita rozczłonkowane cielsko woła kruszeje w sieni cienkie gazy nasiąknięte brunatną mazią skutecznie odstraszają muchy metaliczny posmak krwi wabi zgłodniałe zwierzęta wielki łeb dynda na sztachecie dwa cięcia siekierą między oczy robactwo się złazi żołądek czyści nożem wygrzebując resztki nieprzeżutej trawy ogromny płat pokrojony w cienkie plastry niczym czerwia rozsypane na stole cierpnie na oknie lebiodką porusza wiatr zielone listki kołysze spokojnie w prawo w lewo niewymuszony taniec13 punktów
-
-Mistrzu, mam zmartwienie i chciałbym gdzieś wyjechać. -Twoje demony będą tam na ciebie czekać. Podróżowanie nie przyniesie ci ulgi, ponieważ podróżujesz w towarzystwie swoich demonów, które śledzą cię na każdym kroku. - Seneka.10 punktów
-
Pierwszy krok nie jest decyzją. To grawitacja upomina się o ciężar. Chłód podłogi mnie nie budzi - tylko wyznacza pion, i potwierdza, że materia jeszcze trwa. Stopy przywierają do płaszczyzny, szukają punktu oparcia. Nie idę. Testuję twardość świata przed wejściem w dzień.9 punktów
-
Kocham ją tak, że kiedy wypowiadam jej imię, powietrze jaśnieje - jakby ktoś podkręcił słońce dla nas dwojga. Miłość rośnie we mnie jak rzeka po roztopach: pełna, przenikliwa, przelewa się śmiechem i wdzięcznością, że w tym pomylonym świecie udało mi się ją spotkać. Gdy wypowiada moje imię, wszechświat staje na bacznosć, milknie wirowanie, zostaje tylko puls światła. A kiedy się uśmiecha - smutki odchodzą bez pożegnania, jakby niebo było za małe na ich istnienie. Patrzcie - chciałbym krzyczeć - oto piękno życia, gdy ktoś jest twoim porankiem, twoim zachodem, i tą jedną ciszą, która mówi: „Nie bój się, jestem”. A kiedy na dywanie zasypia obok mnie, wiem już wszystko: że całe szczęście świata mieści się w jej oddechu i w dłoni spoczywającej na moim sercu jak błogosławieństwo. I chcę żyć - tylko po to, by kochać ją dalej. Mocniej. Aż gwiazdy zgasną, bo jej światło będzie pełniejsze.8 punktów
-
Pewien mężczyzna określonego pokroju, bo jeśli rozmawiamy o winie to mamy na myśli głównie mężczyzn, dał kiedyś plamę. Może inaczej, zrobił ją. No a potem przez dwadzieścia lat szamotał się z tą plamą, chcąc ją zmazać, zmyć, zetrzeć, wyprać, wymazać. No a potem, bo to nie koniec historii, ktoś mu powiedział, zresztą przekonująco i obiektywnie, że tej plamy nigdy nie było. Tym samym kolejne dwadzieścia lat mężczyzny miało wymiar bardzo dziwnego stanu psychologicznego, który również mógł skutkować niejedną plamą, albo na odwrót, niejednym brakiem takowej plamy. Ogólnie rzecz biorąc i czyniąc tak zresztą w skrócie chyba nazbyt telegraficznym, wina i brak winy to bardzo interesujące są psychologicznie pojęcia. Jak mało co i mało które nas tutaj nakłaniają. Warszawa – Stegny, 27.11.2025r.7 punktów
-
chcę napisać wiersz w którym wszystkie kwiaty jakie znam zrodzą blask spłyną śmiałymi kroplami połączą go w moim języku w gorącokrwiste dorzecze ogrody gdzie szukasz schronienia wypiją ze zdrojów nieskończoność barw choć wiem, że nigdy do mnie nie przyjdziesz przynajmniej znasz drogę przelotną czerwień wschodu6 punktów
-
Wyłączyłem lokalizację. Kto będzie mnie szukał, skoro próżno szukać w historii połączeń jakichkolwiek kontaktów. Kiedy dzwonek u drzwi wzbudza nie radość. Nie ciekawość. A jedynie lęk. Jeśli już przyszedłeś mnie odwiedzić to zapal znicz w progu. Najlepiej biały, lekko pękaty i nieduży. Z żałobnym aniołkiem na froncie. Wiesz, zawsze wyobrażałem sobie, że chociaż anioły będą za mną płakać. Ale kto wie czy pierzaste, białe chmury są mi przeznaczone. Tak nie po drodze mi do nieba. Choć spisując nieraz rachunek sumienia, dochodziłem do wniosku, że odpokutowałem. Z nawiązką nawet. Całe życie było mi tylko biczem, który gonił mnie jak wieprza na rzeź. Po ostrej stromiźnie, ku szczytowi Golgoty. Obok znicza połóż kwiat. Jedną, samotną, białą różę. Nie bukiet. Nie wiązankę strojną i bogatą w detale florystycznych dziwadeł. Samotną różę. Jak ja. Mieszkanie zapuszczone do cna. Ciemne i zimne. Jest cmentarzyskiem. Pochowane są tu wszystkie moje cele i marzenia. Wszystkie dawne miłości i wspomnienia. Dziecka, które umarło na chorobę nieuleczalną. Na ostre zapalenie duszy. Zjadły ją. Mrok i żałoba. Samotność, której nie był w stanie przezwyciężyć. Której wtedy nie rozumiał w pełni. Nie rozumiał wszystkich drwin i szyderstw pod swym adresem. Nie chciano by był. By istniał. Wiedział, że to przez to, że był inny. Pewnego dnia żałobna mgła, zabrała go. Umarł. Nawet nie wiedząc o tym, że przyszła już śmierć. W dniu w którym odszedł, narodziłem się ja. I wszystko stało się jasne. Wiem kto i dlaczego wydał na niego wyrok. Kto go zgładził. Minęło przeszło dwadzieścia lat. Jak na nekropolię przystało, jego grób znajduje się w jej starej i praktycznie nie odwiedzanej części. Dopóki miałem siły, dbałem o to by spoczywał godnie. Stawiałem też aniołki i różę Teraz salon jest zarośniętą, zakurzonymi pajęczynami graciarnią. Z butwiejącą od wilgoci podłogą, rozoranymi głębokimi pęknięciami, jak bliznami, wypłowiałymi ścianami. Nocami domostwo płacze, wyje i skomle. Recytuje, cmentarne makabreski. Czasami i ja uczknę z nich natchnienie. Do nowego wiersza. W bezksiężycowe noce, siedzę oparty o swój nagrobek. Rozmawiam cicho sam ze sobą. A może z duchem samotności? A może z demonem pogardy? A może z jego dziecięca duszyczką? Spoczywam w grobowcu, w samym centrum sypialni. Trumna już jakiś czas temu skruszała od upływu czasu. Kiedyś za życia była łóżkiem. Nie opuszczam już swego grobowca. Mam w nim zamontowane okienko. Przez, które czasami wyglądam tylko po to by popatrzeć jak świat się zmienia. Bo wiem, że ludzie nie potrafią. Duchy muszą być przywiązane do miejsc. Dlatego nie zaglądam już za drzwi wejściowe. A raczej bramę cmentarza. Nie zobaczę więc znicza ani róży. Ale będę rad, wierząc w to że pamiętasz by choć w rocznicę je tam umieścić. Jeśli Ty ufasz i wierzysz w to, że trwam w bezdni swego grobowca. Wracając zmów modlitwę za mnie. Ku pamięci i za spokój duszy czyśćcowej.6 punktów
-
Za rubinową ścianą twych drżących ust — w pętli symetrii, wyłupanej jak zimna drzazga, z przestrzeni czasu, wygnanego z pustynnych pól, szukam twego spojrzenia w dłoni wędrującej kaskadą dotyku między tęczami włosów. Biegun kształtu obejmuje twe ciało żądzą chwili wytatuowanej krzykiem czerwieni na księżycach policzków lśniących miękką ochrą. Zagryzasz mnie chciwie, do kropli krwi ostatniej, jak kwiat słodki — cmentarną wonią przypomnienia.6 punktów
-
Twarzą w twarz z morzem stoję. Wiatr smaga me policzki — i troski — które przy takim ogromie zdają się być — mniej moje.5 punktów
-
wieczorami siadywaliśmy nad jednym talerzem pełnym okazałych pomidorów ty się śmiałeś a ja ci odpowiadałam pukaniem w czoło żeby sprawiedliwości nie stało się zadość nie doglądałam rozlewanego przez nas po równo sensu kiedy niechętnie wyciągałeś rękę z mojej ręki jak szliśmy pod wiatr na cmentarz całować się aż do niezaspokojenia duszy każdego wniebowziętego przy zapomnianym grobie naszych rodziców4 punkty
-
zamiotłem pod dywan miłość, pragnienie i ten brakujący kawałek szczęścia, sprawiłby, że było by pełne. jest blisko, obok i mogę patrzeć jak nikt inny nie wie, co tam jest. troszczyć się by nikt nie zalał kawą, bo odkryje i nie daj Boże, posprząta. pilnować, by zdejmowali buty i nie wchodzili z nimi do tego świata. to ziemia która jest płaska, nie realna, największa teoria spiskowa naszych dziejów, a jednak z góry świeci na nią księżyc. Nasz ten sam.4 punkty
-
migotanie wróciliśmy do mieszkań na trzecich piętrach ja i ona w złotej aureoli nie mieliśmy telefonów ale nie chcieliśmy przerywać rozmowy ustaliliśmy własny alfabet oparty na znakach świetlnych migotaliśmy do siebie ponad pustką nocy kiedy wokół gasły wszystkie okna migotaliśmy aż zbladły gwiazdy i świt zakrzyczał nasze światło aż pękła ziemia pomiędzy nami rozstępem jak pół kontynentu o brzegu odległym jak młodość dziewczyno w złotej aureoli dziękuję że nigdy nie przestałaś migotać4 punkty
-
jesień cień czasami rzuca słońce a życie życie jest pachnące jak pomarańcze zwłaszcza o świcie przy kawie gorącej i niej jeszcze śpiącej uśmiech daje gratis tuląc poduszkę śni o ... budyniu z malinami jesień piękny sen zastała 11.2025 andrew4 punkty
-
niemożliwym jest zrozumienie zaprzeczeniem tego świata choćbyś na ołtarzu swoje życie ofiarował nie licz na odpowiedź lepiej być ślepcem niż głupcem uczniem nie nauczycielem by w spokoju w sumieniu odpowiedzieć - nie wiem4 punkty
-
W mig w ośmiu stół otoczyli W dół, jak jeden mąż, patrzyli ,,Szanowny doktorze! To ten martwy?" Lecz doktor już był gotów i zwarty. Zignorował swych uczniów pytania I się zabrał do ciała martwego oglądania: Wpierw wyciąga upiorne instrumenty I nic go nie powstrzyma - taki zawzięty! Skalpel w dłoni trzyma, a dłoń ma niemałą Upuszcza i rękę już rozcina klingą całą Wtem więzadła i nerwy się ukazują I uczniowie, nieprzygotowani, naraz padają. Dwóch zemdlało, pięciu zostało Mówi doktor: ,,Stójcie! Jako się stało!" Ślinę przełknęli adepci sztuki medycznej A on bierze do ręki narzędzie nożyce. Chwycił i skórę z ręki lewej ściąga Kolejny jak truposz na polu pada Doktor ni się wzdrygnął, iskra mu w oku płonie I tylko gniew na uczniów z gardzieli zionie. ,,Idioci!" - woła profesor bez nadziei, ,,Cóżeście przez tyle lat na uczelni robili?" Potem się opanuje i nerw uczniom pokazuje A kolejny, zemdlony, we własne wymiociny się pakuje. Nieboszczyk leży jak leżał i doktor prawie nic nie powiedział Lecz zaczyna lekcję: ,,Oto nerw moi drodzy", kolejny zemdlał... Dwóch zostało i po sobie nic poznawać nie dają Lecz jak patrzą, to się czasem na trupie wzdrygają. Kiedy lekcję skończył, pan doktor zacny, Uznał, że wysiłek jego jest marny, Bo dwóch zostało do końca, A jeden nie pojął nic z truposza. Tak tylko dodam: wiersz jest mój, ale przekopiowany z innego portalu. Kiedyś go zamieściłem, a teraz wrzucam tutaj, bo widzę, że większa aktywność :)4 punkty
-
Przegranym pokoleniem nas nazywają, ci co z okna czołgi oglądali. A ci co z okna kuriera wyglądają, za najbardziej nieszczęśliwych ludzi. Pół dnia rozkmin z bandą na drabinkach, drugie pół biegając za piłką. Od kwietnia do października mój rower do piwnicy nawet nie zaglądał, robiąc pięć razy równik po osiedlu oraz pobliskim lesie. Na ścianach pokoju pop, w ręce nieudolnie „Nie płacz Ewka”, a w radio Gollob, walczący o marzenia z dzieciństwa za cenę resztek zdrowia. Pamiętam nerwy pierwszej rozmowy i zawód na jej twarzy, gdy popłynęły pierwsze słowa. Tak samo jak stres przed egzaminem w dorosłość i radość po jego zdaniu. Potem na dobre przepadliśmy we mgle prozy życia, ale ci przed nami i za nami już nie? Bloki wypełnili przegrani, oszukani i rozczarowani, ale czy tylko czterdziestolatkowie? Czy wy nie żyjecie już tylko wspomnieniami? A wy niekończącą się frustracją z niemocy? Czy to jest lepsze od żalu? Żalu do was, że spieprzyliście nam życie. I do was, że nas ciągle doicie. My, pokolenie skrzywdzonych? Czy my, pokolenia skrzywdzonych? W kraju, gdzie ciągle za mleko płaci się krowami, trudno nie zostać pokoleniem straceńców.3 punkty
-
Noc…miękko rozpływa się w ustach czerwienią rozkładam skrzydła lżejsza niż płatek śniegu, opadam w lepkość ciszy. Twój szept spleciony we mnie… palcami rozrywam chmury i w kostkach lodu zamykam dym, nad upiornym miastem.3 punkty
-
Tym razem to był tylko sen. Moich czarnych myśli. Ich fal rozdzieranych sztormem. Szczytow gór, cichym wołaniem śmierci nastroszonych. Tych pustkowi pełnych fetoru i rozkładu. I tych pokonanych ludzkich dusz, agonią swą śpiewających. W krainie umarłych mój dom. Tam wszystkie już moje. dotknięte rozkładem, miłosne boginie. Trwałe nawet po śmierci związki. Chciałeś pisać aż po grób. Lecz to przecież teraz po śmierci. Lepiej smakują, te koszmarne i zgniłe. Trupie makabreski. Czasami wejdę sobie po zetlałych trupach morowych na z kości ludzkich powstały mur I wychynę nieśmiało wzrokiem poza te bagna ciche i jałowe. Jaki ten dom piekieł jest wielki! Pełnia świeci tu zawsze zamiast słońca. Zachodni, suchy wiatr niesie ze sobą opentańcze wręcz jęki. To tylko zwiastuny śmierci. Złowróżbne lelki. W pradawnych katakumbach, nieumarli dostojnicy mają dziś bal. Poeto! Ty gnij nadal na progu! Patrząc, wyjedzonym przez czerwie bielmem na ten ich luksus. Każdy zna tutaj swoje miejsce. Homo homilii lupus. Chcę zasnąć na wieki. Samotny w mej lichej trumnie. Nagle wzrok przesłania mi mleczny opar a może to włosy Twe piękne, srebrzyste. Jakże ja pragnę Twej bliskości. Dłoni ukochanej. Nagle budzi mnie dzwon donośny, dochodzący z pobliskiego kościoła. Ty u wezgłowia mojego, Śmierci jestes. Czytałaś mi baśń i zasnąłem. Czy kiedyś zrozumiem co jest poza Tobą? Poza granicami, Twej sprawiedliwej filozofii?3 punkty
-
świat to nie tylko głód i wojny to chwile które umieją cieszyć świat to nie tylko łajno to coś co pachnie nadzieją jest zacne świat to nie tylko płacz to momenty które nie kłamią są szczere świat to nie tylko pogrzeby to cud który uczy nas być sobą świat to nie tylko czas miłości to trudne drogi pełne kamieni świat to nie tylko pamięć o byłym to myśli które uczą jak żyć3 punkty
-
Płonęły dwie wieże w przełamaniu tysiąclecia, w wątłym błysku czerwono rozpalonej zapałki widziałem Cię — tuląc sercem pocałunek kwiecia, gdzie dotykana noc w ustach rwała się w kawałki. Mój szept, szumiący wargą, uczył się składać rymy na Twych palcach, splecionych czupurnie w kłosach włosów, i westchnieniach, gdy nad miastem poranione dymy dni kreśliły nam obce sobie rozstaje losów.3 punkty
-
Łzy Nie czekam na twój powrót Miłość To tylko puste słowa Chłód Nóź wbity prosto w serce Śmierć Wszystkie sekrety wyjdą na jaw3 punkty
-
może spotkamy się jeszcze w tym innym świecie gdzie drzewami ku gwiazdom wzrastają o dobroci wiersze z mielonych ziaren ręką ojca zapach miłości w matczynych wypiekach budzi o świcie słów szlachetnych deszcze odmieniają każde zbłąkane serce może tam przytulę cię jeszcze przebaczenie3 punkty
-
@Berenika97 Tak, nie da się uciec od siebie i własnych myśli. Dzięki za wpis. @Leszczym Pewnie, że są miejsca fajniejsze i alkohole smaczniejsze, ale łzy jednakowo gorzkie. Dzięki za miła słowa. Pozdrowienia. @Christine Dzięki. @iwonaroma Dzięki za obecność. Pozdrawiam3 punkty
-
Witaj - ja też lubię cisze zwłaszcza tą leśną - miło że czytasz - Pzdr. Witaj - cieszy mnie twój komentarz - dzięki - Pzdr. Witam - miło że przyjemny - dziękuje uśmiechem - Pzdr.serdecznie. Witaj - to tak jak ja - cisze wiersze ozdabia - Pzdr.zadowoleniem. @Rafael Marius - @infelia - @Whisper of loves rain - @Omagamoga @Wiechu J. K. - @Andrzej P. Zajączkowski - @Simon Tracy @huzarc - wszystkim wam dziękuje -3 punkty
-
Świat pod puchem już śpi Drzewa kołyszą swe dzieci Śnieg okrywa czuło budynki Zmęczone pośpiechem ulice Nawet kamienie smutne i zimne Spijają blask wieczornych gwiazd2 punkty
-
jest ciemno jakbym mieszkał w trumnie czterech ścian domu w którym słucham podcastu z przełomu lat o człowieku roku tygodnika Time kiedy w ciemnym pokoju spogląda się w otchłań ona również patrzy na ciebie i wciąga w obłęd człowiek znikąd zabłysnął przeszedł kręgi piekieł poznał gorzki smak bezdomności szlifował doskonałość kształtu i wstrzemięźliwości mógł w parku Schönbrunn spotkać przypadkiem swoje alter ego bojownika walki z potworami przyszłorocznego człowieka roku2 punkty
-
najpierw było echo teraz już tylko cisza w pokoju gdzie kiedyś mówiłaś do mnie oczami teraz słychać tylko kurczące się światło twoje imię stało się czymś czego nie wypowiadam nie z bólu ale z czułości czasem budzę się i nie szukam cię wzrokiem to nie zapomnienie to spokój w którym jesteś coraz lżej i może tak właśnie miłość naprawdę odchodzi — nie przez krzyk ale przez ciszę która niczego już nie domaga2 punkty
-
Wrzesień – klasa 3b, podobno najlepsza. Uczeń wykazuje dużą chęć zdobywania wiedzy, Lecz tylko wtedy, gdy nie śpi z nosem na ławce. Wymagana rozmowa z rodzicem. Październik – wystawiono złą ocenę za zachowanie. Na lekcji plastyki syn ulepił z plasteliny cycatą babę. Listopad – zauważono wzmożone podkradanie Kanapek z tornistrów uczennic; zlecono dożywianie. Grudzień – trwa śledztwo w sprawie zniknięcia Pierników i cukierków z choinki. Pani dyrektor zaprasza rodzica. Styczeń – uczeń uciekł z lekcji muzyki, a wcześniej Pokazał, jak się gra na nosie. Przewidywana jest nagana. Luty – uczeń wystąpił w szkolnym teatrzyku I profesjonalnie zagrał drzewo – brawo. Marzec – w dniu wagarowicza lokalizacji Ucznia nie udało się ustalić – nagana. Kwiecień – znaczne postępy w nauce. Wypracowania są na piątkę, ale z dopiskiem Pani od polskiego: „Pracowity tata” Maj – uczeń zbiegł z pochodu pierwszomajowego, By zajadać się watą cukrową. Rodzic natychmiast wzywany. Czerwiec – syn, niezadowolony z ocen na świadectwie, Poprosił panią wychowawczynię o flamaster I domalował sobie czerwony pasek. Ciało pedagogiczne zemdlało, a uczeń tylko zagwizdał.2 punkty
-
Codziennie patrzę na swą dziewczynę jedyną oczy błękitne nazywane niebem kocham gdy się kręci w tańcu z uśmiechem pada w deszczu mgłą spowita powietrzem śpiewa włosy bujne jak uczesana trawa z gorącym sercem karmi zwierzęta dla ludzi sympatyczna nie gniewa się że ciągle się oddalam że nie mam dla niej czasu w nocy lecz dzień jest cały nasz z miłością wirujemy ona żyć beze mnie nie może mam na imię Słońce codziennie patrzę na swą dziewczynę jedyną nazywaną Ziemią2 punkty
-
@Simon Tracy Dziękuję🥹🥹🥹 Mam 17 lat, dopiero od stosunkowo niedawna zajmuje się poezją — i dużo eksperymentuje, by odnaleźć swój styl🥹 Ten wiersz, najdłuższy z moich utworów, to odstępstwo od tego, co zwykle piszę. Dlatego też niesamowicie doceniam wszelkie opinie, a już szczególnie od osób, które czują te same klimaty❤️2 punkty
-
@Leszczym nie mieć plam, to jakby nie mieć życia. Ja codziennie mam plamy, ale na szczęście są vizyry:) dzień zaczynam czyściutko, a kończę ubrudzona:)2 punkty
-
Lubię to miejsce, mógłbym kłamać Chciałem uciec, nie uciekam Chciałem w końcu zmrużyć oczy w daleki sen…. Marzyłem, żeby nie zaznać poranku I snułem plany na kolejne dni Przysięgałem - jestem zmęczony I nadal jak głupek grałem! Tę rolę co, Sprawia, że ciągle sobie mówię Jestem słaby! Mogę więcej! Mówię, że ciąży mi to fizyczne ciało…. Więc chętnie czekam gdy w nocy czuję przeokropny głód A każdego ranka maluję inną twarz Mówię że nienawidzę…. Ale kocham! I docierpię się w swoim jestestwie By na końcu wreszcie obrócić się w nicestwie2 punkty
-
@KOBIETA Jego największą siłą jest obrazowość i wiele słów prawdy o moim życiu @Berenika97 Choćbym nie wiem jak bardzo starał się wyjść z grobowca swojego życia to i tak zawsze grzebie mnie on jeszcze bardziej i niżej pod ziemią. Mieszkanie jest moim mauzoleum, które nie zapewnia mi spokoju ale zarazem jest jedynym miejscem w którym czuję się bezpiecznie. Dziękuję za komentarz. @Christine Niestety nie dane mi jest pisać pozytywnej poezji a jedynie wiersze takie jak powyższy. Czasami zastanawiam się czy kiedyś udałoby mi się napisać coś co nie przerażałoby ani nie dołowało czytelnika. A potem piszę i tak jedynie o bólu i depresji. Dziękuję za komentarz. @Wiechu J. K. Opis białego znicza z aniołkiem i pojedyńczej białej róży to dokładny opis tego jak upamiętnić mnie na moim pogrzebie i potem na grobie. Jedna biała róża wrzucona do ciemni grobu i stróżujące aniołki na pomniku. Tak sobie zażyczyłem już dawno temu i moi znajomi czy rodzina o tym wiedzą @Lenore Grey poems Bardzo dziękuję. Dla takich komentarzy i odbioru poezji chcę się pisać kolejne wiersze.2 punkty
-
@Leszczym To, co opisujesz, to przecież podwójna pułapka: najpierw dwadzieścia lat walki z winą realną (lub uznawaną za realną), a potem kolejne dwadzieścia z winą... nieuzasadnioną? Wyimaginowaną? A może właśnie z tym, że zmarnowało się poprzednie dwadzieścia lat na zmaganie się z czymś, co "nie istniało"? Jest w tym coś z Kafki – człowiek skazany na proces, którego powody okazują się iluzoryczne, ale cierpienie jak najbardziej rzeczywiste. Bo przecież te czterdzieści lat życia, niezależnie od "obiektywnego" statusu plamy, zostały przeżyte w określony sposób, ukształtowały tożsamość, relacje, wybory. Masz rację, że to pojęcia, które "nakłaniają" – do autorefleksji, do pytań o to, co nas więzi, co uznajemy za swoje przewinienia i dlaczego. A propos dużej plamy. Właśnie przeczytałam kryminał White Loreth Anne "Dziennik mojej siostry", w którym dwóch nastolatków wmówiło trzeciemu, iż dokonał zbrodni pod wpływem alkoholu i grzybków. A oni, jako dobrzy przyjaciele, pozbyli się zwłok. Oczywiście to nie była jego zbrodnia, ale przez 47 lat żył z tą plamą, żył w zawieszeniu, z alkoholem i wyrzutami sumienia. Ale gdy ktoś zasugerował, że został oszukany i zmarnował tyle lat życia - popełnił samobójstwo (też był na haju) . Zastanawiałam się nad psychologicznym uzasadnieniem takiej reakcji. Pozdrawiam.2 punkty
-
@Amber O to też i dodajmy, że w świecie najróżniejszych emocji są to często mocno niewykonalne oczekiwania... Dzięki. @violetta O to też nie ułatwia zadania :) @tie-break I dlatego potrzebna być może jest dogrywka :)2 punkty
-
@andrew Ostatnia zwrotka przyczepiła się niepotrzebnie do wiersza ;) A na tym budyniu mógłby się spokojnie zakończyć.2 punkty
-
@tie-break Ten wiersz ma bardzo piękną, miękko płynącą metaforykę, a „gorącokrwiste dorzecze” i „przelotna czerwień wschodu” naprawdę zostają w głowie.2 punkty
-
@Berenika97 No świetne! Jakże oryginalne połączenie z fizyką (grawitacja, pion, punkt oparcia). Lubiłam nauki ścisłe, ale nie przyszłoby mi do głowy wpleść je do wierszy. Super!2 punkty
-
Noc welonem ciszy zakłada koronki w oknach gasną światła, księżyc pełnią lśni w jedwabistej czerni płomienna tęsknota rozbudzona szeptem, szepty śni. Szybujemy w otchłań, miękkość chmury mleczną, śnieżną drogą w czułość gwiazd ponad światem złudzeń i zaprzeczeń bezkresem przestrzeni nie istnieje czas. Smakiem morskiej soli, siłą wiatru falą wyobraźni wznoszeni ku niebu zatopieni w sobie echem pocałunków dryfujemy lekko, daleko od brzegu. Gdzieś na skalnym wzgórzu mieszka serce pragnieniem szkarłatu wstaje świt kołysani rytmem zmysłowej miłości zamykając oczy chcemy wspólnie śnić.2 punkty
-
@Berenika97 wiersz skoncentrowany na przebudzeniu i kontakcie z fizyczną rzeczywistością. jest liryczną medytacją nad fundamentalnym powrotem do fizyczności i teraźniejszości jako niezbędnym aktem stabilizacji psychicznej przed rozpoczęciem codziennej aktywności. treść oryginalna z poetyką najwyższej próby. pozdrawiam Bereniko :)2 punkty
-
@KOBIETA To intrygujący, zmysłowy wiersz o silnym napięciu między delikatnością a intensywnością. Ta „lepkość ciszy" i uwięziony dym sugerują coś tłumionego, niewypowiedzianego. Pięknie piszesz.2 punkty
-
Kliniczna barwa blady tlen i nagły poród świtu Biel krzepnie na ścianach umiera sen ziemia ma usta ciemne i pieści dzień Krople bąków pęcznieją na żółto pikują w dół do mokrej ziemi do ciepłych pszczół i płoną wstydliwie na kwiatach Pocałuj mnie chcę jak po zebrze przejść w kierunku świata między stacjami chcę czuć ślinę wiatru i jak cień posuwa się w latach2 punkty
-
Kiedy nam powiedzieli" chodźcie do salonu porozmawiać" - po raz pierwszy wiedziałam gdzie iść. Dziękuję Mamo, Tato , że to zrobiliście. Zawsze będę Was kochać, nawet jak znienawidze sama siebie, nawet jak Prawda unaoczni się i da się odczuć. Jak cząstka zdrowia i choroby wyłoni się i już nic nie zdoła ich zakryc2 punkty
-
Wiatr huczał na dworze, jakby się żalił na brak ciepła i słońca. Pod koniec listopada, babcia Ania miała zwyczaj częstego szperania na strychu. Segregowała ozdoby świąteczne, przestawiała stare przedmioty z jednego miejsca na drugie, czasem coś odkurzyła. - Was oddam wnuczkom. Są już wystarczająco duzi aby mogli się wami bawić. - Uśmiechnęła się pod nosem, odgarniając niewielkie pudełeczko ze starą kolekcją samochodzików. Z paroma innymi rzeczami spakowała je do torby i zeszła dół. - Jak zawsze, wszystkich widziała, pogadała, przygarnęła, chociaż odkurzyła, oprócz mnie...-Jęknął przy suficie, na sznurku mały wełniany sweterek. Niebiesko-beżowy, z sympatyczną buzią niedźwiadka i kawałkiem żółtego szalika. - Pff, pewnie zjedzą mnie tutaj mole...- Westchnął z żalem, zerkając na małe okienka. Pamiętał, jak powiewał dawniej susząc się w ogrodzie. Chłodne powietrze nie przeszkadzało mu nawet o tej porze roku. Przez długi czas, szczelnie zamknięty w plastikowym worku, zeszłego roku, wylądował na tym sznurku. Najwidoczniej, babcia, kiedy wyciągnęła go z worka, powiesiła go tam na chwilę i kompletnie o nim zapomniała. - Cześć Wełniaczku! Czemu tak się smucisz? - Z zamyślenia wyrwał go Michałek. Wróbelek wkradał się czasami na strych, jemu tylko znanymi sposobami. - Babcia nie chrupała dzisiaj herbatników do herbatki? - Zapytał rozglądając się po podłodze. - Dzisiaj nie było herbatki. - Odpowiedział bez entuzjazmu wełniany sweterek. - No trudno...A co tobie jest? Zbliżają się święta, radosny czas, a ty taki jesteś smutny... - - No właśnie... Radosny czas się zbliża, a ja kolejny raz, sam będę zbierał kurze...Rok temu Ania zawiesiła mnie tutaj na chwilę i o mnie zapomniała. Z pewnością grzałbym się teraz w szafie jej wnuczka. - O tam... Nie przejmuj się. Wnuczkom pewnie nie brakuje sweterków a Ty masz tutaj ciszę i spokój. Nikt cię nie plami, nie rozciąga ani nie podgryza twoich rękawków. Poza tym, na pewno w końcu cię tutaj zobaczy. -Chcę być plamiony, rozciągany, wiatrem w ogródku na suszarce dmuchany. Chcę być znowu potrzebny...Zanim mnie znajdą, będę już dziurawy a wnuczek wyrośnie...-- - Po pierwsze, nie widziałem tak czystego strychu jak u babci Ani, więc nie bardzo wiem kto miałby cię tutaj podziurawić...Po drugie, nawet jeśli wnuczek wyrośnie, na pewno oddadzą cię innym potrzebującym ciebie dzieciom. Wiesz Wełniaczku, widziałem tyle smutnych buziek, którym brakuje wielu rzeczy w domach...- - Ale ja nie chcę innych dzieci. Chcę podtrzymać rodzinną tradycję przekazywania zabawek, sukienek i sweterków następnym pokoleniom...- Grymasiła niedźwiedzia buzia na sweterku. - Skoro się upierasz, pomogę Ci. Jesteś gotowy na przygodę? - Zatrzepotał skrzydełkami Michałek. - Jestem gotowy na wszystko, aby tylko się stąd wydostać..- Uśmiechnął się w końcu, nieco ożywiony Wełniaczek. - Zaraz wracam. - Rzekł wróbel, znikając w zaciemnionym poddaszu strychu. Po niedługim czasie, wełniany sweterek, usłyszał z daleka świergotanie kilku ptaszków. Spod dachu sfrunęło gromadka wróbli. - Oto moi przyjaciele. Plan jest bardzo prosty: Zdejmiemy cię stąd naszymi łapkami, prześliźniemy przez okienko i zawiesimy w ogródku, albo położymy na parapecie..Tam gdzie wolisz. Wtedy na pewno Cię zobaczą i zabiorą do domu na prezent dla wnuczka babci. -Zachwycony pomysłem Wełniaczek, od razu się zgodził. Ptaszki delikatnie złapały go za ramiona i podfrunęły z nim do okienka. -Zamknięte...- Sweterek próbował popchnąć okno swoim rękawkiem, lecz był zbyt miękki aby podołać temu zadaniu. -My trzej uchylimy okienko, a ty z pozostałymi wyśliźniesz się przez szparę. Przyjaciele szybko cię złapią w powietrzu. - Doradził Michałek. Plan by się niemal udał, gdyby nie silny wiatr...Kiedy Wełniaczek przedostał się na zewnątrz, wiatr tak szybko go porwał, że wróbelki nie zdążyły go złapać. - Wełniaczku!... Trzymaj się przyjacielu, frunę za tobą!- Krzykną za nim Michałek, dzielnie machając skrzydełkami aby go dogonić. Tymczasem Wełniaczek, oddalony od domu babci Ani, zatrzymał się na gałęzi wielkiego orzecha. Choć nie tak to sobie wyobrażał, odetchnął z ulgą, szczęśliwy że w końcu odkurzyło go świeże powietrze. Zmęczone wróble już prawie do niego dotarły, lecz wiatr znowu lekko go poderwał, tak że spadł na ziemię. Michałek usiadł na chwilę na gałązce aby odpocząć. Kiedy jego przyjaciele chcieli sfrunąć na ziemię, zatrzymał ich. - Stójcie. Znam to miejsce, tutaj będzie w dobrych rękach, możemy go zostawić. - - Do zobaczenia przyjacielu. -Kiwnął sweterkowi główką na pożegnanie i odleciał. Wełniaczek, widząc to, nie rozumiał zachowania Michałka. Poczuł się zdradzony i opuszczony. Nie miał jednak zbyt dużo czasu aby użalać się nad sobą. Po krótkim leżeniu na pachnących suchych liściach, z drewnianego domku, zaskrzypiały drzwi. Ktoś podszedł i ostrożnie go podniósł. - Ale jesteś piękny...- Starsza kobieta strzepnęła z Wełniaczka przyczepione liście, oglądając go uważnie z każdej strony. Sweterek od razu polubił jej głos. Łagodny i miękki, jak babci Ani. Miała na imię Małgorzata, żyła sama w skromnym, lecz bardzo schludnym domku. - Skąd się tutaj wziąłeś...Zaraz cię wypiorę. Będziesz idealnym prezentem dla mojego wnusia. - Dodała zadowolona, zabierając Wełniaczka do domu. Ponieważ nie miała za wiele pieniędzy, wnuczkowi co roku, kupowała tylko czekoladki, ulubione ciasteczka bądź małą zabawkę. Wyprany, wysuszony, a nawet wyprasowany, mały sweterek czuł się jak nowy. Ładnie zapakowany, z czerwoną kokardką, w towarzystwie apetycznych czekoladek, dwudziestego czwartego grudnia, czekał podekscytowany pod choinką na swojego nowego nosiciela. Tak bardzo polubił nową babcię, że niemal zapomniał o pragnieniu podtrzymywania rodzinnych tradycji w domu Ani...Wnuczek Małgosi miał na imię Antoś. Na widok jego uśmiechniętej buzi, Wełniaczek nie tylko nie żałował dawnego domu, lecz był wdzięczny za to, że może teraz ogrzewać Antosia. Przepychany na stosie wielu podobnych sweterków, nigdy wcześniej nie czuł się tak doceniany. Po świętach, kiedy kiedy pierwszy raz poszedł z Antosiem do szkoły, podszedł do nich pewien chłopiec. - Popatrz! Mamy podobne sweterki, tylko mój nie ma takiego fajnego miśka...- Uśmiechnął się do Antosia, łapiąc za malutki szalik na Wełniaczku. Był to Wojtek, wnuczek babci Ani. Od tej pory, chłopcy szczerze się zaprzyjaźnili, znajdując mnóstwo wspólnych zamiłowań...Łącznie z wełnianymi sweterkami, rzecz oczywista.1 punkt
-
Nie ma jej. A jednak czasem wraca we mnie jak zwierzę, co znalazło wejście przez szum ulicy - wyszarpuje miejsce na oddech, wciska się pod skórę, aż czuję, jak pazurami szuka starej blizny. Myśli chodzą po mnie jak stado wygłodniałych wilków - nie pytają, nie czekają, tylko gryzą to, co zostało ze mnie po jej odejściu. Noc staje się tropem, czarną krwią powietrza, w którym krążą ptaki z dziobami ostrymi jak jej imię - rozrywają mnie krzykiem, gdy próbuję zasnąć. Tęsknię do niej jak do światła zakopanego w betonie, którego nie można wykopać bez krwi. Dłonie pamiętają jej kształt tak dokładnie, że czasem mam wrażenie, że to one mnie dotykają od środka, a nie ja świata. Niosę ją w sobie - jak żar, który wypalił kieszeń, ale wciąż parzy to, czego nie ma. Jak krzemień, z którego iskra, choć zgaszona, wciąż pamięta kształt uderzenia. Jak głos, który przedarł się do środka i wgryzł w serce jak w rdzeń owocu. Czasem myślę, że gdybym rozciął noc na pół, znalazłbym w samym środku jej oczy - ciemne, cierpliwe, czekające na moment, by znów mnie ugryźć. A nawet gdyby wypruć ze mnie każdą ranę, każdy krzyk, każdą łzę - to i tak zostałaby ta jedna: tęsknota po niej, co już nie jest uczuciem, ale instynktem. Jak pragnienie, które w studni wyschniętej wykuło dno z suchej gliny, co wciąż pęka. Nie ma jej. A jednak wciąż mnie dosięga - nie ręką, nie wspomnieniem, lecz głodem, którego nie potrafię ani nasycić, ani zabić.1 punkt
-
No tak, tak! Z czasem człowiek również będzie okazem, a roboty będą odwiedzać ZOO z człekokształtnymi. ;)1 punkt
-
1 punkt
-
@huzarc och jest przepiękny !!! zmysłowy i niepokojący <w moim stylu ;) > słabo mi ...;) zagryzasz mnie do ostatniej kropli krwi ...:) @Migrena a dlaczego tylko Dominice ? Myślę, że każdej kobiecie.... :)1 punkt
-
1 punkt
-
nie chcę topielcem w nim wypływam sprzątam zabiorę tylko węgle czerwono żarzą skórę nie martw się kupi ci choinkę, pierścionek obrus jest w komodzie idę na północ1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne