Ranking
Popularna zawartość
Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 21.09.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Wierzchosława to co na wierzchu musi wyglądać więc przygląda się sobie wszędzie lustra i witryny sklepów przywykły do brwi pod linijkę ociężałych rzęs strojenie mięśni w odpowiedniej pozie uwypukla to co już napompowane bańka mydlana w pejzażu jesieni nadęta jak bąbel w kałużach miasta smuga perfum drażni kołujące liście w dłoni telefon wypluwa błyski flesza selfie gotowe na profilu kłęby spojrzeń oto jest - sława - tylko podziwiać i... zaszlochać październik, 202520 punktów
-
Stoję tu samotnie ile to już lat spoglądam nadzieją na bezmyślny świat. Ludzie pochłonięci gonitwą mamony kupują, sprzedają i budują domy. Smagają mnie wiatry i słońce wypala niebo na mnie płacze na wszystko pozwalam. Trzymam swą koronę w niej przyjaciół miłych śpiewają swe trele gdy już nie mam siły. Jeszcze trochę przetrwam dzień lub setki lat nie liczę oddechów nie notuję dat. Matka ziemia żywi i nadaje sens nikt tego nie widzi póki przyjdzie kres. Trochę jest mi smutno nie rozumiem dni nocą patrzę w gwiazdy i wylewam łzy. Ta samotność boli gdy nie tuli nikt sypię listy do was zamykacie drzwi. Jeszcze tu postoję w tym nieludzkim świecie żyłoby się wiecznie ale mnie zetniecie. Lecz przed egzekucją dumnie będę stać katów z siekierami nie będę się bać. Wszystko przecież minie i odejdzie w pył skończy się głupota która wiedzie prym. Cóż ja mogę zrobić tylko rzucić cieniem wysłuchać, przemilczeć i zostać wspomnieniem.19 punktów
-
Im bardziej się spieszysz tym bardziej nie zdążysz na zachody słońca i trzeźwość poranka i na wdzięczne kwiaty co podlewać trzeba i na ciepłe mleko wlewane do dzbanka. Nie zdążysz na miłość na przyjaźń nie zdążysz bo pędzisz na oślep nie patrząc na boki i na ptaki w górze co podziwiać trzeba na łąki i liście śniegi i obłoki. Nie zdążysz pomyśleć nim cokolwiek powiesz głębokich oddechów nie pozna twe ciało w tej ciągłej gonitwie nie znajdziesz wartości a to co dogonisz to będzie ci mało. Dzień za dniem przepędzisz i noc minie prędko i nad snem proroczym też się nie pochylisz choć świat pełen znaków przesłań, drogowskazów to pognasz jak wariat nie znajdując chwili. Na starość dogonisz zgorzknienie i pustkę i przykrą refleksję że wszystko minęło gdy głowę przyłożysz do zimnej poduszki zrozumiesz- to życie to tylko twe dzieło. Więc usiądź spokojnie zasmakuj w wolności i machnij swą ręką na pośpieszne życie podlej wszystkie kwiatki wypij ciepłe mleko oddychaj i śmiej się poczuj serca bicie...18 punktów
-
przed chwilą całowałam się z deszczem na ławce ma maleńkie usteczka zimne jak srebrne krople nie dał się przytulić - schował się do rynny rozkochana, mokra, wróciłam do domu niebo chmurnieje z zazdrości czym częściej, tym lepiej dla mnie a wiatr szepcze: - następnym razem weź parasol - nie wezmę, - chcę być bliżej niego18 punktów
-
Z tego domu nie ma wyjścia bez blizn. Trzyma mocniej niż kajdany. Wgryza się w skórę, rozsiewa jad w krwiobiegu, podąża mrocznymi ścieżkami. Ciemność sączy się z okien, za szybami gaśnie świat, próg zarasta nocą, jakby świt nigdy nie istniał. Wspomnienia zlatują się jak sępy, by szarpać resztki duszy. Aż stajesz się zakładnikiem. Nie siadaj już przy stole, gdzie zamiast chlebem karmią cię lękiem. Idź – choćby przez ruiny, idź – w milczenie bez końca. Szukaj światła.17 punktów
-
Jesiennik gdy drzewom zieleń się znudzi kasztany wzdłuż alej w potrzasku przywdziewam brązy i zapach w czerwienie żółć liści wplatam co rok o tej porze domek zamienia się w park zjesienniały wiewiórki nadmiar żołędzi kurierem - wichrem - przysłały po jeżach igły zgubione czasami zakłuły zbyt mocno w bandażach słoneczny promyk zaleczył co niewidoczne jesienią ktoś bliski przysnął na lata przydługie na zawsze więc na złość markotnej aurze właśnie jesienią się zrodzę październik, 202517 punktów
-
umrę ci kiedyś trochę o świcie lub późnym wieczorem nie znajdziesz mnie, nie wypatrzysz wszystko co cenne zabiorę uśmiechy zabiorę słodkie serdeczność, łagodność i miłość i umrę ci trochę, naprawdę jakby mnie nigdy nie było będziesz zdziwiony i smutny że ci bezczelnie zniknęłam i że co było najdroższe na krótką wieczność przejęłam nie szczędzisz mi zmartwień, kłopotów i kłody wyrzucasz pod nogi więc umrę ci trochę za młodu byś doznał choć cząstki trwogi umrę bo musze kochany odpocząć, odetchnąć przez chwilę nie szumi mi w głowie od ciebie i dawno spłoszyłeś motyle to tylko chciałam powiedzieć że umrę mu trochę- już wiecie poskładaj mnie w całość nim padnę nim umrę - kochany mój Świecie... https://share.google/BL6nF1p01r7m2zGSH17 punktów
-
To było w operze, a może tylko w wyobraźni, gdy nasze spojrzenia się spotkały i skrzypce zamarły w połowie taktu. Na małej stacji ktoś spóźnił się na pociąg i zgubił przyszłość w dwóch minutach. Ulicę dalej wiatr porwał z balkonu słowa, jeszcze niedojrzałe do wyznania. A ja wciąż noszę ciszę po tamtym spojrzeniu — pęknięcie chwili, które mogło stać się lawiną - a zostało tylko przypadkiem.17 punktów
-
każda myśl się namyśla aż ból ściskam w dwupięściach jakieś słowa nieżywe namawiają do szczęścia a z porwanych pajęczyn i tęsknoty śródniebnej klecę bajki i baśnie na gęślikach dla ciebie aż się zdają prawdziwsze z nadwrażliwień i głodu bardziej mnie niźli tobie * szczęściem bywa też mozół17 punktów
-
Po_ród różnie to robią zanim - potem w sali preferują mody lub przyzwyczajenia dobrze gdy wszystko leci jak trzeba twarz w grymasach bólu pokrzykuje nadyma policzki jakby to miało pomóc wrota do życia coraz szerzej otwarte w płuckach pierwszy haust oddechu poruszenie - na brzuchu niezwykłe ciepło jeszcze takie nieświadome a już na rozstępach wrzesień, 202517 punktów
-
„Miłość" okazała się ciężka, bo trzeba ją nieść we dwoje. „Prawda" - tak lekka, że przeszła niezauważona. „Nic" nie ważyło prawie wcale, a jednak przechyliło szalę. „Przepraszam” ciążyło na języku. „Dziękuję” miało swoją wagę. A „kocham”? Leciutkie jak piórko, dlatego tak łatwo rzucane jest na wiatr. Chciałam dalej ważyć słowa. Położyłam je na szali - nikt już nie patrzył, nawet czas się oddalił.16 punktów
-
Linia cmentarna, jak co roku, łączy koniec z końcem i milczenie z milczeniem. Cisza prowadzi przez alejki smużką dymu, wstążką wykradzioną z wieńca. Z każdym sezonem potrzeba coraz więcej czasu, aby wszystkim złożyć wizytę. Siatka spękań już porosła nagrobki, teraz przechodzi niepostrzeżenie na dłonie. Przy pomniku czapeczka żołędzia tuli się do kamiennej płyty; wewnątrz zastygły krople wosku z rozbitego zeszłorocznego lampionu - oto wróżba na dni jeszcze niedojrzałe, nieopadłe. W palcach zaszeleściła reklamówka, liście chryzantem sypią się na na buty. Po długim spacerze przemoczone nogi odmawiają posłuszeństwa. W głowie tłucze się nie wiadomo skąd dziecięcy głos, coraz natarczywiej. - Mamo, czy pod ziemią jest ciepło?16 punktów
-
16 punktów
-
16 punktów
-
widział szczególnie. znaki w słowa ubrane i na zawsze w chwili do śmierci usłanej. różami – tęsknoty, w uśmiechach – wzbieranie do marzeń (gdzieś, kiedyś) po nieopisanie. po gubienie w miłość i trwanie w miłości. w kolorach i smakach, raz słodkim raz gorzkim. i wie bo to widział. szczególnie, troskliwie wciąż patrzył ciut ponad lęk z uczuć i zdziwień.15 punktów
-
Trzecia nad ranem. Miasto pachniało deszczem i zmęczeniem. Nie spałam — znowu. Bezsenność siedziała naprzeciw. Milczała. Wiedziała wszystko. Za oknem neon żarzył się jak wyrzut, którego nie da się stłumić. Miasto udawało, że śpi, słyszałam jego tętno — równe, głębokie, szurało po korytarzach, odpalało silniki, nawoływało. Kawa stygła na stole. Bezsenność uśmiechnęła się krzywo, szeptała o błędach, których nie da się cofnąć. Spod skóry wypełzały wspomnienia, rozpinały czas, wciskały się pod powieki. Myśli krążyły jak koty na zapleczu baru, głodne, czujne, gotowe do skoku. Zostałam sama - z nocą. ze sztucznym światłem, które nie gaśnie, z prawdą, że dziś to ja jestem duchem.15 punktów
-
niektóre listy pisze się w myślach - nie po to, żeby wysłać do kogoś, ale po to, żeby były. tak jak są rzeczy, do których lepiej wzdychać niż je mieć. to także forma posiadania - lżejsza, bardziej z duszy - i tylko w niej się pięknie zapodziewa. więc je chowam, a wspomnienie przewraca kartki.15 punktów
-
Wypisałam sie z jesieni, jednym słowem, zdaniem jednym i nie poddam się nostalgiom, przykrym deszczom, chmurom wrednym. Wypisałam się, bo mogłam orzeczeniem, wiecznym piórem już niestraszny mi listopad, lipiec za mną stoi murem. Wypisałam się z jesieni niepotrzebne mi kocyki, chociaż ona za mną gania, śmieję się, robiąc uniki. Wypisałam się zielenią co mi lato w oczy wkłada cnotą serca, ciepłem duszy, jesień ciosów mi nie zada. Wypisałam się, a niech tam cały wszechświat w niej utonie, miłym słowem tkam październik i ogrzewam cudze dłonie. Dobrą radę dziś dam wszystkim, jeśli nie chcesz się zjesienić, to się wypisz, daje słowo masz moc by ją w wiosnę zmienić !15 punktów
-
Jeszcze jednak wiosna przed nami Jeszcze pożądliwym spojrzeniem Obejmuję wysmukłą nagość Twego karku oddechem spływam przez dotyk szyi do kruchego ramienia Jeszcze słońce jest na tyle głębokie Iż widzę Cię taką W letargu jesiennej patyny15 punktów
-
wciąż leżę na półce pamięci jak kurz którego nikt nie zbiera a byłam ogrodem pełnym rozmów czas mnie zgasił teraz jestem echem odbitym w pustych murach obiecaliście chwałę a pozostało milczenie tlę się jeszcze w kilku wspomnieniach ale nikt nie pyta czy żyję zarosłam ciszą i cierniem zapomnienia jestem cieniem dawnych chwil kto mnie przywoła? kto nazwie żywą?15 punktów
-
tak, zostaw mi słowa bo one mają miękkie i czułe dłonie które dotykają wnętrza a nie oczu w sobie, jestem sobą i tam potrafię im ulec kiedy tylko zechcesz będziesz pamiętał?14 punktów
-
Nie są winne palce, które odcinały warkocze, nim gazowa mgła zalepiła krzyk gardeł. Nie są winne palce, które wlewały napalm w żelazo, nim jego rozbłysk zawiesił lampiony w dżungli. Nie są winne palce, które obracały zimny klucz w ogniwie łańcucha u taczki skazańca. Samych niewinnych zna historia.14 punktów
-
przesadzam słowa jak ludzi jednym daję słońce, bo lubią ciepło rozmów innym cień, bo w milczeniu szybciej rosną niektóre się nie przyjęły - wyrwane z obcych zdań, zwiędły z tęsknoty za dawnym sensem a są i takie, co kwitną dopiero, gdy posadzę je obok siebie i widzę, że trzymają się za ręce14 punktów
-
Nie oglądajmy się za siebie, licząc pożółkłe kalendarze. Jeszcze spróbujmy złapać w locie, choćby najmniejsze z naszych marzeń. Odnajdźmy dawne polne ścieżki, gdzie kwiaty, drzewa, złote słońce. Nim się ukryje za horyzont, poczujmy jeszcze puls gorący. Nie patrzmy, co na końcu drogi, licho spać lubi za zakrętem. Dopóki igra w oczach płomień, cieszmy się chwilą, jak prezentem.14 punktów
-
życia ci meblować nie będę, ale mieszkanie – słowem? mam pomysł na kilka kątków: słowa wygodne - jak fotel, inne - na dobranoc, jak koc, kolejne - do zjedzenia, jak kromka chleba, koniecznie jakieś wesołe na deszczowe dni i chandry - jak filiżanka herbaty, na zgodę i ciszę, gdy trzeba, i te - otwarte na oścież jak okna, bez tajemnic. mogę?14 punktów
-
Picasso prześladuje mnie kobietami z tęczy i popiołu. Ich twarze pękają jak szkło, z odłamków wypływa brzydota, zalewa oczy parzy jak sól. Uciekam - ale Mona Liza nie ma już uśmiechu, tylko szum morza w ustach. Miliony głosów w kropli wody: vita brevis, ars longa, powtarza fala, która wciąż rośnie. Tonę w świetle, które boli bardziej niż ciemność. Krzyk zmienia się w krew. Krew w ciszę. I sztuka zostaje - jak sen, który nie pozwala się obudzić.14 punktów
-
Hej moje siostry leśne i wy braciszkowie, ukołyszcie mnie śpiewem, zaszumcie w mojej głowie. Póki korony z liści dostojnie tkwią na skroniach, zanurzę się rozkosznie w tych waszych śpiewnych tonach. Ach, te szelesty październikowe z lekkością sypią się na głowę. Klon jawor w swoim ogniu tańczy z wiatrem i drży, w szaleństwie tym nie zważa, że gubi liście jak skry. Za to dąb dobroduszny brązem ciepłym otuli i sprawi, że pieśń jego chłodne wieczory rozczuli. Ach, te szelesty październikowe z lekkością sypią się na głowę. Tu brzoza w sukni białej z burzą złota we włosach, czeka na mnie przy drodze, mocząc stopy we wrzosach. Oddam jej moje myśli, niech rozsypie po lesie, a echo wraz z jesienią, na liściach dalej poniesie. Ach, te szelesty październikowe z lekkością sypią się na głowę. Miedzianym groszem rzuci buk, swą szczodrą ręką i dziękuje jesieni szeleszczącą piosenką. I jeszcze najdobniejsza, co karminowe ma usta, a na ramiona zarzuca jarzębinową chustę. Hej, moi braciszkowie i wy siostry leśne, śpiewajcie pieśni jesienne, nie zasypiajcie za wcześnie.14 punktów
-
Anna jest jak glina śliska i niemiła w dotyku ostatnio zaczęła przeciekać przez palce jak ten los który sobie zagotowała za oknem jesień olchy pogubiły liście tak jak ty włosy mówisz że siwieją nie to tylko babie lato skryło się w puklach jedwabistych pasm14 punktów
-
Nie badam granic świata, by poznać swoją siłę. Moja pamięć jest starsza niż drzewa - jest pamięcią skały. Nie jestem echem — jestem wibracją ziemi, wstrząsem, który rozsadza ciszę. Kto zechce mnie złamać, pozna siłę korzeni. Sięgają głębiej niż strach niż chciwość niż śmierć. Nie proszę o miejsce — sama je tworzę. Moja obecność nie zna odwrotu - twarda jak diament - a pulsuje życiem. Nie jestem kwiatem który trzeba chronić, lecz ziemią, która pochłania i rodzi jednocześnie, która nie oddaje tego, co w niej rośnie. Nie jestem ciszą przed burzą - jestem burzą, która nie potrzebuje zgody nieba. Nie pytaj już, czy przetrwam. Ja trwam. Zawsze jestem początkiem.14 punktów
-
14 punktów
-
że zostajesz zraniony ale to dobrze serce potrzebuje krwi a na koniec cierpienia rozkwita w piękną czerwoną różę14 punktów
-
Tętni_ak loteria - pomimo tego - we mnie spokój że też rzekom bagiennieją brzegi nurt czasem zwalnia to znów przyspiesza zależy - jak utkane dorzecze w głowie - nie w jeden dzień bo czymże jest doba dwadzieścia cztery godziny porozdzielane lub zwarte jak jądro supernowej - jednak dwadzieścia cztery lata już potrafią wrzesień, 202514 punktów
-
w kredensie babuni bliżej nam było do ziemi tam gdzie na polnej półce wśród landrynkowych kamieni słońce przekracza linię horyzontu godzinę wcześniej a wodę w strumieniach wzbogacają minerały wniebowstąpień i upadków namaszczonych boską ręką o smaku cierpkich owoców i tam gdzie wiatr wrześniowy ściele jesienne trawy chłodnym fioletem wrzosu wabiąc czarne i ciężkie ptaki duchy wschodu mogłyby żyć w każdym miejscu zostały w węglu i bursztynie14 punktów
-
Spotkałem cię - i wszechświat zadrżał w swoim śnie, jakby ktoś wcisnął pauzę na oddechu Boga. Niebo się pochyliło, a czas rozlał po ziemi jak wino z rozbitego kielicha. Twoje oczy - dwa okna w pamięć świata, w których przegląda się to, co było, i to, co jeszcze się nie odważyło zaistnieć. Nie wiem, czy cię widzę, czy raczej to, co przez ciebie patrzy - może to sama świadomość, która na chwilę wzięła kształt człowieka, żeby przypomnieć mi, że wszystko jest jednym. Kiedy mówisz, język staje się światłem, które rzeźbi z ciemności znaczenia. A gdy milczysz - wszystko, co żyje, zaczyna słuchać. Bo w twoim milczeniu jest coś z matematyki wieczności, z porządku, który zna każda cząstka atomu. Miłość nie jest pragnieniem - jest pamięcią, która wraca, żeby nas dokończyć. Nie dotykasz mnie naprawdę - tylko przypominasz mi, że kiedyś już byliśmy jednym oddechem. I wiem, że kiedy dotkniesz mojej dłoni, świat się nie skończy - on się zrozumie. Rozpadnie się na znaczenia, a cisza stanie się alfabetem, którym Bóg kiedyś napisał światło. Wtedy zostaniemy - niedoskonali, rozżarzeni, współtworzący, i nicość pochyli się nad nami, jak nad swoim pierwszym dziełem.13 punktów
-
Nie_moc jak paź królowej ulega metamorfozie w rudobrązach liści odpoczywa lato ja razem z nim i na przekór datom każdego roku nasadzam rośliny by pielęgnować złotodiadem jesieni gdy ognik szkarłatny szepce o słońcu rokitnik wraz z trzmieliną pospolitą oblepia gałązki tonacją pomarańczy przy domu pnące róże i krzewy irgi zamieniają się w czerwienie zachodu zbłąkana ćma szuka w nich światła przewrotnik ligustr po bieli kwitnienia chłodom zostawia czarne owoce lubią je kosy - a ja rozskrzydlam się przy fioletach pięknotki w której wiatr gra Szopena na strunach pajęczyn milknie aparat by nie spłoszyć chwili październik, 202513 punktów
-
Krew jak szkło przeciśnięte przez sito nieba Słodki obłok nad miastem Uwodzi twym spojrzeniem A ja nie potrafię nazwać już twej cielesności Zamkniętej w ruchu nieustających bioder Jak w łupinie czasu Zdartej z naskórka snu Patrzę tylko przez wizjer Rozdarcia W utajoną myśl głaskaniem Szorstkiej dłoni Po omacku splątania Szelestem policzka czerniejącego na wietrze Deszczem szarości po szyi Sącząc ostatni pocałunek Odchodzisz ostatnim liściem z drzewa Gdzie rana głęboka po pniu Umiera od korzeni po szczelinę Między sklepieniem burzowego błękitu A przerwaną linią widnokręgu13 punktów
-
kocham cię - nie w czasie, lecz w szczelinach między sekundami, gdzie myśl jeszcze nie wie, że jest myślą a oddech to tylko cień płuc, których nigdy nie dzieliła odległość czuję cię, jak puls w skórze planety jak dym wspomnienia na języku snu jak światło, które nie zna źródła, a jednak prowadzi tęsknię, ale nie linearnie, tęsknię spiralnie, jak galaktyka za własnym środkiem jak echo, które szuka głosu którego nigdy nie było twoje imię, to nie litery, to ciąg drgań we mnie, które kładą się w poprzek języka i cicho kruszą alfabet przyjdź, nie po ziemi, ale przez miękkie granice istnienia, gdzie nic nie dzieli „ja” od „ty” a „my” nie potrzebuje zgody bo jesteś: nie obok nie naprzeciw ale we mnie, jak światło, które zna mnie zanim się zapalę.13 punktów
-
To nieprawda że nic się nie stało, że drobnostka, mała rzecz epizod na scenie. To nieprawda że tak musi być. Ktoś mówi nie słucham, bo w powietrzu kotłują się zmysły Bunt się rodzi i nędzna zawierucha. Gra nie o pieniądze się toczy, lecą prośby głuche jak kamienie. Chmury swe postronki zrywają gniewne pomruki już słychać z oddali. Z jednego volt powstają tysiące, one mury obalą. Dalej jest tylko przepaść porzucona. jak ta sukienka co nieco już przykurzona. W kącie teraz troszeczkę pomięta. Och jaka piękna! Kolorów czujności nikt nigdy nie zatrze jak prawdy, że nic nie dane zostało na zawsze Moje ja wychodzi z cienia, ale przecież mnie nie ma.13 punktów
-
Jest tyle miejsc zdobytych, widzianych. Italia, Hellada, czy "Martwa natura z wędzidłem". "Wysoko w górze- on", już nie wiem czy to zdumienie, zdziwienie- ono przecież też istnieje. Herbertowskie wołanie ze wzgórza Filopapposa- "on'! Widać, co, kogo, gdzie. A może to tylko błysk uporządkowania, tam leżą estetyk wszelkie doznania. Terborch- nie Vermeer i Rembrandt, dlaczego tylko jeden obraz? Albo tawerny, bezimiennie bliźniacze. Jestem tam, gdzie chciałam być, toast haustem powietrza. Za życie i radość spotkania chociaż ono nigdy nie mogło się zdarzyć.13 punktów
-
przytulia nie prosi o nic a jednak zostaje na rękawie na duszy czepia się niepewnie jakby mówiła: „czy mogę choć trochę być blisko?” splata się z sobą gdy nikogo nie ma bo nawet z samotności można zrobić cień obecności a my? idziemy z nią zaczepieni przypadkiem i nie umiemy już odczepić serca13 punktów
-
cisza jak przytulny koc, jak piramida miękkich poduszek i wolność... bo przecież nikt nie usłyszy, nikt nic nie powie. wolność przemilczania, wolność zawiłej obojętności... oddalam się lekkim krokiem - ku sobie i po horyzont niezdarnej bliskości.13 punktów
-
Słów się nie nazywa, więc ich się nie rozumie, Badając ostrze znaczenia w nabrzmiałym szumie, Oglądając tylko strukturę nagiej plamy Wokół piksela drżącego w barwie gamy. Znak nie mówi — odarty już z kształtu — on mruga, Frazą, cięciem, przepycha się jak czarna smuga, Androgenicznych warg w soczewce nieboskłonu, Które oślepło, jak pęknięcie w czaszce dzwonu.13 punktów
-
w mchu zieleni kruchość księżycem osrebrzona drży w kroplach rosy między konarami starych buków i świerków zastygłem w bezruchu nie zauważyłem kiedy ptaki zbudowały sobie na mnie gniazda stoję i słucham porannych treli a konsumpcję sprowadziłem do poziomu korzeni całe życie szukałem kodu w prostym przekazie nie zdołałem przyznać się do miłości wiatr przenosi moje liście do miejsc których nie ma (Lifting 2025)13 punktów
-
ich świat jak twierdza ich świat jak zagadka ich a może moja warstwami nakładana na z wnętrza stary cel do którego zdążam nie pamiętając o tym ich bańka mydlana ich sól do potraw ich a może moja bywa taka nietrwała jak chwila jak sytość jak demo program działający w tle ich miłość do mnie ich szacunek do mnie ich a może mój mijany codziennie zgryźliwy wrażliwy przeciętny na skali szarość pospolita nasza do kolorowania13 punktów
-
Nasz grzech wspaniały świat cały obiega, Aż hen wysoko pod chmury sięga. Bóg spojrzał z góry i rzekł z uśmiechem: "Głupota wasza niech leci z echem, Niech sobie fruwa gdy brak rozumu, Tylko mi w niebie nie róbcie szumu." Ispiracja: wiersz Harasymowicza.13 punktów
-
gdy ojciec krzyczał to matka płakała bo nam pod stołem walił się świat lecz gdy miał humor to się uśmiechała widząc jak na blacie rośnie domek z kart13 punktów
-
Zegar Czeka na cofnięcie wskazówek, żal czasem, że tylko w takim da się to zrobić. Wiosna rzuciła godziną przed siebie, jesień z pokorą ją odda - ale w parku, rok za rokiem - cztery pory Vivaldiego. Wirują zbłąkane liście, rdza zaognia pustkę, jedynie ławki czekają na dotyk człowieka. Przechadzka z parasolem to jednak coś miłego. Kiedy ziemia zaciąga się mgłami, po pniach skaczą wiewiórki szukając szczęścia na zimę. W pamięci szkicuję obrazy, będą na jutro. Na wzniesieniu prastare olbrzymy zrzucają nasiona - turlają się kasztany, niegdyś w ich kolorze były moje włosy - dzisiaj, przewrotny czas ochoczo je popieli. wrzesień, 202513 punktów
-
Milczenie rośnie w tobie jak chwast, duszne i lepkie. Zdania tłoczą się w gardle, aż gasną. Potrzebujesz głosu, który nie cofnie się przed bólem. Tęsknisz za prawdziwym słowem, iskrą meteoru, co rozświetla noc. Wiersz jest czekaniem, czekanie jest wierszem. Poezja to twoje przeżycia a nazwiesz je za chwilę. inspiracja - Leszczym, "Uchwycenie piękna"13 punktów
-
na parapecie osiadło światło w kształcie twojej nieobecności herbata stygnie powoli — też się uczy cierpliwości szum ulicy przypomina wiersz którego nigdy nie napiszesz choć nosisz go w sobie jak ukryte pęknięcie wszystko tutaj jest na chwilę rośliny, dźwięki, spojrzenia ale niektóre chwile trzymają się mocniej niż lata kiedyś zapytasz: czy to już było ważne? a ja odpowiem: nie wiem ale było nasze13 punktów
-
No i koniec laby i znów jest wesoło. O- witaj szkoło! Precz niepokojom zmian Wolność wypędziła cztery kąty ścian. A po co ta skamielina zła, tylko wierzch jej błyszczy i pachnie, a dalej jest tylko strasznie. A potem amnezja i nic się nie pamięta, zima - znów będą święta. Tangensy, kotangensy, prawo Ohma, nie przyda się, różnic nie trzyma. Lektur już nikt nie czyta wystarczy bryk i myk. A ta wiedza tak męczy i takie dictum, a to rzęsek sprawa , albo cewki Malpighiego. A Bóg świat stworzył z małych kuleczek, przyciągają się, oddalają. O! Ktoś zdmuchnął stos świeczek. Jesteśmy z Aten, a Tischner mówił, że wszyscy są Góralami. Zgadzam się- wszyscy jesteśmy Warmiakami.13 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne