🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄
Ranking
Popularna zawartość
Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 16.12.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Nie wiem kiedy świat zgasł tak szybko we mnie I barwy w szarość nagle się zmieniły. Ktoś mgłą przysłonił oczy tak podstępnie Że dni i sny się w jedno połączyły. Wciąż zapominam, że dzień się zaczyna, A świat nie może powstać z samej ciszy. Że życie lepić trzeba jakby z gliny, Z ruchu i z tego, co się wokół słyszy. „Spójrz, jakie słońce!” – mówisz do mnie rano, Gdy żaluzjami zrywasz cienie ze ścian. Ja widzę tylko pustkę – tę niechcianą, Gdzie linie mroku to ślady dawnych ran.23 punktów
-
Gdy ludzie rozdarli tkankę nieba żelaznym psalmem wojen, wszechświat zadrżał jak zwierzę ugodzone w samo serce snu. Wtedy runęło Słońce. Nie zgasło — zostało zamordowane. Pękło na dwoje, zdradzone przez stal, która miała być tarczą, a stała się katem sypiącym popiołem. Planety zacisnęły usta w milczeniu, a Droga Mleczna zbladła, jakby wstydziła się oświetlać dzieło stworzenia. Niebiescy wędrowcy zabierając martwe światło ku krawędzi zdarzeń, tam, gdzie czas traci znaczenie, a grawitacja ma ciężar winy, pogrzebali blask w całunie mroku, by nikt w nieskończoności nie musiał patrzeć, jak gwiazdy umierają z ręki człowieka.21 punktów
-
Kobiety unoszą świat na palcach żeby nie zbudzić dzieci, nie płosząc ciszy, ani światła na kuchennym blacie. A potem logują się do "rzeczywistości", która zawsze jest głodna: raportu, śniadania, empatii. Mężczyźni piszą o przyszłości, one już ją cerują - godzina po godzinie - w kalendarzu, gdzie nawet sen jest tylko notatką na marginesie. Nocą, kiedy dom przechodzi w tryb uśpienia kobiety pozostają zalogowane - do troski, do niepokoju, do „jeszcze tylko chwilę”. A potem gaszą lampy tak delikatnie, jakby poprawiały dziecku kołderkę i szeptem mówią światu: „śpij, jeszcze damy radę”.18 punktów
-
Bóg rozpostarł czas jak czarne płótno utkane z milczenia gwiazd umarłych rzekł - "to tylko chwila" - która od nieskończoności sączy się z Jego dłoni przemierza człowiek bezkres w którym materia i cień spierają się o prawo istnienia wąska ścieżka prowadzi go ku początkowi udającemu koniec, jakby istnienie było tylko pętlą zaciskającą się powoli wokół jego imienia trwa samotny w zdumieniu, jak ktoś, kto pragnie wyrwać się z kręgu - przerwać linię która zamyka się za nim bezszelestnie od pierwszego dnia stworzenia17 punktów
-
Niech będzie biało nieskazitelnie zachwycająco aż po horyzont Niech wiatr rozwiewa włosy i lęki wrogość i pogardę Niech bezkresny błękit cierpliwie czuwa nad arką pełną nadziei Niech pochłonie nas oczekiwanie na Słowo które stało się ciałem16 punktów
-
rozpisać ciszę by wybrzmiała na dwa głosy potrzeba pary w płucach zaledwie kropla i to znajome rzężenie drzemiesz dzień i tak wisi na włosku — po włosku tylko kawa ty stawiasz a ściany rosną — bezszelestnie i stajesz się wiatrem w kominie głosem na dwa świerszcze jesteś między ustami a brzegiem ciszy słyszysz15 punktów
-
Przerzucane worki przez granice, w jednych ciała, a w drugich pieniądze. Za rachunki historii trzeba płacić nadaremnie w walucie bilansującej chłód życia i ciałopalność śmierci. Nie ma końca dziejów obiecanego przez proroków, ale jest koniec świata, który przynosi zgrzyt czasu. Ziemia niewinności znika ze szczelin pamięci, rozdrobniona na tokeny, bez wartości i wyczucia. W skrawkach chwil nawiniętych na wspomnienia i tęsknotę jej pastelowa faktura rozpływa nostalgią. Ja, siedzę w piwnicy i szyję worki dla niej.14 punktów
-
nabrzmiałe wersy poezji przykryte jedwabną metaforą jak lekko zwilżone usta wprawiają w ruch powietrze powtarzające się skrzypnięcia między naszymi udami zatrzymują w tańcu słowa z dzikich krain co jeszcze skwierczą cicho w sennych marzeniach ziemskiego przyciągania13 punktów
-
Tuż przed świtem Anka z Jankiem Dostają pstryczka w ucho – „pobudka! Drew nanieść, a ty wody ze studni” W kuchni rwetes, pies węszy zakąskę I biega wkoło stołu, babcia, wylegująca Się na zapiecku, tylko uniosła kciuk. Na stole ląduje poszewka od poduszki, Pełna mąki, a sprawne ręce gospodyni W mig przesiewają ją przez wielkie sito. Jajek trzy, soli łycha, masełko, woda. Dłonie zaprawione w takich bojach zaczęły Ugniatać ciasto, łup o stolnicę, raz i drugi. Wałek zaskrzypiał, ojciec wykrawa krążki. Farsz w gotowości wypełnia michę, Kapusta kiszona z marchewką i leśne grzyby. Podczas lepienia pierogów jakoś pusto się Zrobiło i cicho, dopiero gdy z wrzątku Wypłynęły smakołyki, pojawiło się dziesięć Par oczu głodomorów, gapiących się na garnek. Języki wisiały im po brody i ślinka ciekła. Szturchali się łokciami, a każdy z widelcem Gotowym na połów cudnych smaczności, cap! „Dla mnie ze szmalczykiem i cebulką, proszę!” Woła babcia, a wnuki machają, jak na kelnera… A gdy wzeszła pierwsza gwiazdka, Choinka zabłysła i zaśpiewano kolędę, Dzieląc się opłatkiem, na wigilijnym stole Zabrakło jednego z dwunastu dań…13 punktów
-
Przytulny wieczór, pada śnieg ciemność kruszeje blaskiem światła. W dziecięcych oczach czułość lśni aromat świerku, biel opłatka. Topnieje tkliwość mroźnych dni gdy w zapomnieniu iskrzy prawda w przejrzystej ciszy srebrząc noc rozświetli niebo pierwsza gwiazda. Spokojnych Świąt ⭐️ Bądźcie prawdziwi…powodzenia:)12 punktów
-
Czas ponad rozedrganie ponad orzeźwienie rzeka gładzi rozpalone ciała wynurzając pęcherzyki powietrza. Oblepiają twoją skórę pokutnie posępnie a ja ponad wszystko unoszę w palcach twoje ciało w ten rozgrzany sierpniowy poranek. Nosisz moją bluzę ciepło poranka otula twoje imię otaczasz się pięknem ale to one w niej wyglądają. Na mokrym czarnym materiale jak odcisk dziecka spragnionego pokarmu jak krople zimy zwilżają spiechrzchłe usta ten co widział nigdy nie zapomni. Uniesie wspomnienie głęboko zazdrośnie tłumnie aż do szału aż do wariactwa ukojenia światłem. Twój oddech sprawia że słodycz którą znałem nie niesie już takiej rozkoszy tej co na zgubę jak wyuzdanie pali. A ruchy jak gwiazd wybuchy z ich eksplozją na podniebieniu na strzelistym firmamencie tak niebieskim jak oczu twoich śnienie. W ich wnętrzu płonę a na powrót z tej otchłani z blaskiem odsinieję.12 punktów
-
Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie. Ty moje słowa jak zawsze zrozumiesz. Dobranoc, Mama i nów Cię ukołysze. Znów staram się oszukać to tęsknienie, czy ciepło tam dotrze- skosztujesz? Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie. Garść dobrych dni - wspomnienie I słońc igraszkom nowiem folgujesz. Dobranoc, Mama i nów Cię ukołysze. Spłoszonym ptakiem myśli cierpienie, Doświadczeniem Hioba usta rysujesz. Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie. Mijają dni bez Ciebie kolejne jesienie. Czy tęsknotę wciąż jeszcze czujesz? Dobranoc, Mama i nów Cię ukołysze. Miłości wiecznej tu łez ronienie. I nie wiem, czy mnie wypatrujesz. Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie. Dobranoc, Mama i nów Cię ukołysze.12 punktów
-
Anna w dzieciństwie wróżyła z traw chwytała w dwa palce nasadę plewa ciągnęła sprawdzając dziewczynka czy chłopiec czasami wielichna rozchylała pochwę pozwalając języczkom liściowym łaskotać szorstka strukturę w trzonie gromadziła wodę wszystkie chwile które bały się być rozumiała z tymotka odrywała cieniutkie witki wkładała do ust te najbardziej soczyste z jeszcze białą końcówką słodkawy posmak dojrzewających pędów pozostał najdłużej duże krępy porastające nieużytki to tam odnalazła spokój najbardziej kochała krwawnik na wysokości drewnianej stajni porastał omszałe platy mdła woń pomieszana z gorzkim smakiem i ten delikatny szelest tysiąclist mówiła spójrz jak skiby łapczywie pochłaniają wodę nim kropla dosięgnie gleby trawy upomną się o nią jak to słońce podarte i rozrzucone na brzegu sadzawki u Milskich11 punktów
-
11 punktów
-
nie wszystkie drzwi warte otwarcia sny ujawnienia nie wszystkie mgły są delikatne a gry wygrane nie wszystkie nasze marzenia lubią światło nie wszystkie uśmiechy to sama radość są takie co łzawią nie wszystkie myśli drogą do nieba są i czarcie nie wszystkie starty muszą prowadzić do mety za to wszystkie gwiazdy to piękno nie tylko chwilowe11 punktów
-
dotknąć minionego poczuć jego smak usmiechnąć sie szanse mu dać dotknąć i uwierzyć że to co już było nie tylko pustka lecz miły czas dotknąć delikatnie tak by nie poczuło że jest dalekim że go nie żal11 punktów
-
Wszystko, co mówisz. Wszystko, co robisz. Zostaje we mnie. Mylą mi się Twoje intencje. Plączą znaki. Może źle je czytam. A może za dobrze? Coś tracę. Coś zyskuję. Bilans boli. Nie nagle. Długo. Przyjdzie czas, że się z tym pogodzę. Poradzę sobie. Lepiej lub gorzej… Tymczasem lecą łzy. Nie tonę w nich — nie. Ale cierpię. Po cichu. Po swojemu. Nikt nie musi reagować. Jesteś częściowo czy całkiem? Nie wiem. Tobie to wystarczy. Mnie nie. Mówisz, że jesteś. A jednak coś jest. Pomiędzy… Dym? Mgła? Niedopowiedzenie… Nie wiem… Takie to niewyraźne.11 punktów
-
wyglądasz zachęcająco morzem wchodzę w jasny kolor i szum unoszona wpół syrenie ty pełzającym krabem gdyby nie ja zagubiłbyś się w drobnym piasku na wietrze rozwijam się migdałkiem11 punktów
-
w hematytowym stroju kąpać się spadać lekkimi zielonymi kroplami pachnieć tropikalnymi owocami kolorowe kwiatki wkładać we włosy w ciepłym słońcu bawić się bajkowo10 punktów
-
pan Bogdan modę na drwali wyprzedził o dwa pokolenia ech jak on przeciągnął kolędę przez nawę kościoła to czternastowieczne posągi budziły się w ościeżach a kółko różańcowe wydało niemy wyrok persona non grata z przytupem i z żytnim kichem witaliśmy Niebieską Dziecinę przez chwilę zastygli w zdumieniu nad żłobem w stajni Betlejem10 punktów
-
senne obrazy spakowane w słowa pojawiasz się bardziej jako przeczucie niż maszyna złożona z elementów wypełniona krwią limfą i mlekiem jak hybryda ze wspomnień projekcja poprzednich kobiet pustka w tle wypełnia się treścią jestem kroplą rozpuszczoną w tobie światłem załamanym przez pryzmat kosmosem szukającym własnego przeciwieństwa nasze samotności nie karmią się wzajemnie ciszą między końcem zdania a spojrzeniem w którym odbijają się słońca kolejnych dni10 punktów
-
Otworzyłem się Jak tulipan Opuściło mnie Jedno słowo Zburzyło Ceglany mur Wymknęło się Nie wróci Zaciskam wargi Spłoszony Drzwi na klucz Zamykam Zamykam Drzwi na klucz Spłoszony Zaciskam wargi Nie wróci Wymknęło się Ceglany mur Zburzyło Jedno słowo Opuściło mnie Jak tulipan Otworzyłem się10 punktów
-
nawet w zimę pełną tajemnic zbiorą jagody nie spłoszy ich przechodzień nagły wiatr z ukosa i śnieg co mruży oczy a kiedy zmarzną watą z cukru okładają dłonie bez wzgledu na prognozy mają własną pogodę10 punktów
-
Zmęczona skóra przeciąga się w próżni ciała. Zmęczone ramiona wiatraków nadmiarowo upłynniają przemielone szelesty wiatru. W sieci rozmytej kształtem milczącego zmierzchu ostatni ptasi klucz uchodzi jak bogowie z pejzażu spojrzenia u kapiteli nieba, porysowanego w głębi lśniącym żłobieniem, wypalającym się ociemniałą czerwienią fioletu, który pęka jak nagły świst kuli… Gasnę.10 punktów
-
córuś dajże Bóg niej byś dożyła dwóch pacierzów tak rzekła matka która niezdarnie zezuwała chodaki i szła po klepisku niczem ten pański wyrobek szybiny ino ino z razu patrzeć jak wymłóci wiater oszklone fronty powyrywa mech poutykany w szczelinach a krowie łajno misternie upstrzone w poły dech wytarmoci pierutnie zimno wziarło się we światy szarpiąc olsze pokurczone gniąc świerki oropiałe płaczące żywicą tam hen w topieli chmur lękliwym skrzekiem umyknęło ptactwo kolebała bym ja cię kolebała kaj ten wietrzyk do cna świerujący a ty ino dziecino zlękniona nie zamykaj mi łocków modrących piastowała ja bym cię córuchno po społu z tym chmurzyskiem i borem szumiawym wymościła z pierzucha posłanko byle byś mi do cna nie zamrzała10 punktów
-
10 punktów
-
-Mistrzu, co mam czynić, bo mam wilczy apetyt, ciągle jem i nie umiem z tym walczyć niestety. - Moim zdaniem nie ma na to lepszej metody, zanim do stołu siądziesz, wypij kwartę* wody. Ona brzuch ci wypełni i mniej wpuści jadła, jak będziesz w tym niezłomny, pozbędziesz się sadła. Kwarta = 0.94 litra10 punktów
-
cień ust przyszyty do ziemi przez cienką pajęczą nić tam gdzie nocą gwiazdy spadają i gdzie rośnie rumianek i macierzanka głaszczę miękką trawę pod stopami kiedy ty masz przymknięte powieki i trzęsiesz się naga zaludniona wszechobecnym dotykiem nawilgłe pola wypełniają mi żyły mgłą mlecznobiałą znad lśniącej wiśni10 punktów
-
do poduszki wspomnień się przytulił - czuł że chce mu coś powiedzieć jednak nie pozwolił jej bo poczuł że nie da rady że na pewno się rozpłacze pogłaskał ją tylko i rzekł czasu nie zawrócisz niech tak zostanie a będzie lżej10 punktów
-
żółte chryzantemy, które do niedawna pstrzyły się w ogrodzie dziś skulone dogorywają w wazonie zerwała ich całe naręcze aby przyozdobić grób syna na małej mogiłce tli się jeszcze gliniany znicz a światło niczym matczyne dłonie delikatnie muska przestrzeń na coś ty mi mały zachorzał przyszedł niespodzianie w bólach przeokrutnieńkich ino te oczka zamglone roztworzył i zamilkł a mnie się tak cni do ciebie w coraz mocniejszej trwożności ach gdyby można cofnąć czas zebrać krew która cienką strużką toczyła się między redlinami wepchnąć wątłe ciałko w sam środek ciepłego łona pod zapaską Anna ukryła grzechotkę drewnianą z wilczym zębem na nic się zdało smarowanie mózgiem królika odprawianie guseł pomarło się dziecku na Amen10 punktów
-
Gwiaździsta pożoga przegarnia łan podnieba, pnącze ognia rozciąga się w mętną kolumnę powietrza szczelnego jak czerń tuląca trumnę, nad jaką wisi słońca wykluta maceba. Jestem tu — w owalu światła, u brzegu kresu, niemy, choć głośny; ślepy, choć nadal widoczny; bladym palcem naznaczam szept na ustach mroczny, jak zapis dni ludzkich na krawędzi limesu.9 punktów
-
Zabłysła gwiazda nad Betlejem, odżyły z nią nasze nadzieje, na byt spokojny, na świat bez wojny, na szczęśliwe człowiecze dzieje. Wszystkim Forowiczom życzę Radosnych, Spokojnych, Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia pomyślności i weny twórczej w Nowym Roku9 punktów
-
Ciche groby – zapomniane. I na krzyżu przysiadł ptak kraczący. Wspomnienie o zmarłych. Ta jedna bezinteresowna, czysta myśl. Zatrzymaj się człowiecze. Zdejmij czapkę, módl się i o końcu swoim pomyśl. Pomyśl o tym, który czuwa. I patrzy na wskaźnik Twoich dni. Ostatki liczący. Już czas. Jesteś w kolejce. Masz numer. Chwytaj dzień bo przyjemność to Twój jedyny poplecznik. Lub umieraj ze strachu. On zwinie Twą duszę i żywot w rulonik. A na duszy pojawi się ostatniego rozgrzeszenia grawer. Pani odziana w szatę nocy piekielnej nie zostanie na herbatę. Nie zostawi czasu do namysłu Nie pomoże wstawiennictwo Boga , papieża czy biskupa. Poczeka aż odejdziesz. I weźmie w swe zimne objęcia trupa. Zabierze do podziemi, gdzie z innymi przeklętymi siędziesz do stołu. Nie widzisz swego końca. Tego wybranego już modelu. Po życiu jest śmierć. To jest kolej i ład. Omeny śmierci, spadają na ziemię jak grad. Niech Cię rozszarpią ognistymi zębami. Wyjedzą ciepłe wnętrzności. Człowiecze mój - nieprzyjacielu.9 punktów
-
"Jedyną rzeczą, która ma jeszcze moc sprawczą w świecie po sensie, jest obsesja." Noc przełomu. Ostatnia a zarazem pierwsza. Stary rok odszedł przed dwiema godzinami a nowy narodził się jak zawsze ślepy i w ułudzie nadziei na poprawę bytu jednostek doczesnych. Jakaż to okrutna a zarazem prześmiewcza farsa. Święta i nowy rok. Bajeczki dla małych dzieci o jedności, pokoju, zgodzie i miłości. O cieple ognia rodzinnego i atmosfery wzajemnej godności i szacunku. Ja nie życzę nikomu dobrze, nie życzę jednakże też źle. Ale cóż mi przyjdzie z czyjegoś szczęścia i sukcesu nawet jeśli miałby się on magicznie zyścić pod wpływem słów, gestów czy guseł tych przeklętych dni? Nic się nie zmieni. Sukcesy innych nie motywują one ranią i jątrzą uczucie wstydu, hańby i zawiści. Ludzkiej, podłej i małostkowej zazdrości. A ja najadłem się w życiu dość hańby i wstydu. A zazdrość. Czego miałbym im zazdrościć? Uciesznych, grzesznych igier, tańców i hulaszczego pijaństwa do odcięcia się od ludzkiej myśli poznawczej? Grania w karty, kuligów czy zabaw na świeżym śniegu? Czasami widzę przez okno salonu, jak zdać by się mogło dorosłe i solidnie wykształcone jednostki zachowują się jak dzieci i to te rozwrzeszczane i rozpieszczone do granic. Patrzę jak bałwany lepią jeszcze większe bałwany. Swoje autobiograficzne pomniki. Mienią się w słońcu i iskrzą dumnie. Scala je mróz i ulotność. A potem idzie wiosna zielona a z nią ocieplenie. Patrzę z tego samego okna jak bałwany z każdą godziną marnieją, topią się aż wreszcie kruszeją i rozpadają się na części. A potem widzę ich twórców. Jak wracają z pracy lub uniwersytetu. Marni, w rozsypce, upadku pod ciężarem jestestwa. Widzę jak czas ich kruszy. Żadne z ich życzeń nigdy się nie spełni. Bo życzenia nie są do spełniania a do pustego karmienia skrzywdzonego ego. Błędne koło. Cierpią cały rok by w święta życzyć sobie oddechu. Choć wiedzą że to tylko słowa nie czyny. Bo codzienność wymusza na nich czyny podłe i niegodne losu i struktury człowieka. Walka o byt. Człowiek w centrum wszechświata. Człowiek jest kowalem swojego losu. Brednie humanizmu. Wszechświat kręci człowiekiem. I nijak nie ma na to lekarstwa. Jest tylko przekleństwo klatki codzienności. Część spotkań towarzyskich jeszcze trwała, inne dogasały powoli a goście na nie sproszeni, przenieśli się w dużej mierze na zewnątrz. Jedni by zaczerpnąć tchu i odsapnąć, inni by zapalić w spokoju a jeszcze inni by dać upust erotycznemu napięciu. Za oknem posłyszałem ściszone głosy grupki młodych osób najpewniej studentów lub uczniów gimnazjum. Weszli widać do przedsionka bramy mojej kamienicy a potem do dolnego hallu. Ciężkie dębowe drzwi stuknęły z impetem a głos kroków objął stukotem marmurowe schody. Słyszałem przytłumione, lekko podpite głosy. Żegnali się najpewniej, życząc sobie ostatni raz wszelkiego dobra. Jeszcze tylko odgłos kluczy w zamku drzwi, znów kroki, teraz mniej liczne. I znów błoga cisza. Koniec tych bachanaliów. Teraz tylko cierpienie i udręka. A dla mnie czas na zbawczy sen. Na stoliczku leżał kłębek czarnej wełny. Rzuciłem go mojego kotu by i on miał trochę radości i zabawy tej nocy. Oczywiście momentalnie wyskoczył spod stołu i rzucił się na ofiarę. Maltretując ją niemiłosiernie pazurami i zębami. Kominek dogasał z wolna. Sięgnąłem po lampę, podkręciłem płomyk i ruszyłem do sypialni. Będąc obok drzwi wejściowych dosłyszałem nieopodal odgłos lekkich, kobiecych kroków. Zdziwiłem się bo ostatnie piętro kamienicy, zajmowali raczej samotni i posunięci już znacznie w latach mężczyźni jak ja. Zanim to do mnie otwarcie dotarło, kroki znalazły się pod moimi drzwiami a kołatka zasygnalizowała nieśmiałe pukanie. Mam nadzieję, że to nie gość w dom o tak nie towarzyskiej porze a to że jakaś pijana latorośl zmyliła drogę do domu lub piętro. Rad nie rad zrobiłem kilka kroków i otworzyłem… Mówią że marzyć to nie grzech. U mnie to proste bo nie wierzę w marzenia ani grzech. Ale tej nocy nowego roku odwiedził mnie gość o którego postaci marzyłem i życzyłem sobie jego powrotu. A więc czyżby marzenie może się urzeczywistnić? Dostałem na to namacalny i najlepszy dowód. Choćby przerażający w swej istocie i metafizycznej głębi. Otworzyłem drzwi a w progu zastałem jej postać. Taką o jakiej dziś marzyłem, jakiej pragnąłem. Jaką kochałem i wspominałem co dzień od dnia jej rychłego zgonu. Była wręcz zwiewna i blada. Ledwie zaróżowione policzki wygięty się pod wpływem szerokiego uśmiechu. Jej kasztanowe, ułożone w dorodne fale włosy spływały jak wodospad na alabastrowe ramiona i piersi. Ubrana była w ukochaną, malachitową suknię wieczorową. Kolczyki i kolia z pereł oraz makijaż uczyniły z niej bezsprzeczne artemidowskie bóstwo pożądania. Zielone oczęta tak niewinne, miały w sobie niezgłębione pokłady miłości. Długo syciliśmy się nawzajem tą chwilą. Nie mogąc wydusić słów ani poruszyć zastygłych w nagłym szoku ciał. Wreszcie przemogła się i mogłem usłyszeć jej głos. Za nim było mi tęskno najbardziej. Polały się łzy. Chciałam przyjść osobiście i życzyć Ci szczęśliwego nowego roku i zapytać czy wszystko u Ciebie w porządku? To było Twoje życzenie. Czy chciałbyś nadal abym mogła spędzić z Tobą resztę tej nocy Simon? Rzuciłem się na nią i tuliłem jak największy skarb. Płakałem jak dziecko i nie mogłem przestać. Wreszcie osunąłem się na kolana i tuląc się do idealnej talii wyskomlałem wręcz Tak! Z Tobą chcę być już na wieczność. Och Natalie… Poddźwignęła mnie z kolan i ucałowała gorąco. A ja postanowiłem śnić i marzyć jedynie o niej już do końca swoich dni.9 punktów
-
9 punktów
-
Dałem wam szkołę i hotel, katechizm i mundury, generator i szpital, uśmiech i antybiotyki. Przyleciał nawet aeroplan i przywiózł dziennikarzy, zrobili wam kolorowe portrety zdrowej bieli waszych zębów. Czego jeszcze chcecie w tej głuszy bez historii, ale z żyzną ziemią, brzemiennie cenną rudą?9 punktów
-
Nie masz wrogów - mówisz z przekonaniem. Cóż, przyjacielu, chwały w tym mało. Ten kto po właściwej stronie stanie I w bój ruszy, jak dzielnym przystało, Wrogów mieć będzie. A jeśli ich brak, W jego zmaganiach coś poszło nie tak. Zdrajcy obnażyć nie podołałeś, Kłamcy w sądzie nie zdemaskowałeś, Zła w dobro nigdy nie obróciłeś, Nie dość odważny w tej walce byłeś. I Charles (1884): You have no enemies, you say? Alas, my friend, the boast is poor. He who has mingled in the fray Of duty, that the brave endure, Must have made foes. If you have none Small is the work that you have done. You`ve hit no traitor on the hip, You`ve dashed no cup from perjured lip, You`ve never turned the wrong to right, You`ve been a coward in the fight. I Gillian Anderson (niedawno):9 punktów
-
reportaż spod skóry nadal cię nie ma spuszczam kroplę wody na szkło obserwuję litery spływają poprzez uśmiech pęka i jak kanał przechodzi przez ulice miasto odpowiada szmerem noszę w tobie gałąź noszę w tobie stołek który kiedyś kopniesz ale teraz slow mo] przedmiot jaki był w dłoniach sunie poprzez powietrze w stronę podłogi obraca się koziołkuje i jest tam ten krzyk niezgody upadania w przepaść kiedy na niezgodę za późno ale przysiądę sobie na tej jesionce jeszcze skręcę zapalę9 punktów
-
Ja - chwilowe wzmożenie przestrzeni Zapis światła w tkance Fazy ubrane w sieci liczb Ludzki teatr geometrii Emanacja niebytu Przelana jak wodór w śnieg Do twardości struktury Świadomość przepływu Nie do utrzymania Jak każda wiedza O matce Kończy się obłędem Tragizm rozpadu Hagiografia hologramów Dynamika bez metafizyki W projekcji pulsu I słowa, które znaczą Bez istnienia Jak nuty bez muzyki9 punktów
-
Autorzy: Michał Leszczyński plus AI Piosenka nr 33 pt. Na świecie Ref. Koleżanka postanowiła będę naughty girl żeby móc z nią w ogóle porozmawiać i wypić kawę w oboje musiałem założyć skórę obyć dobre buty i zostać bad boyem to dlatego to dlatego to wszystko dlatego Na świecie figur geometrycznych nie zrobią z koła kwadratu, trójkąt nie będzie sześcianem człowiek nie stanie się aniołem i nie dane jest mu być diabłem Na świecie przelicznych pokarmów i w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu jesteś sobie owszem owszem owsem i albo to lubisz albo nie albo nie wiem Zresztą twoje lubienie nie ma nic do rzeczy dołączasz do komuny albo nie przynależysz w komunie dzielą przywileje i korzyści i wcale nie ma ich gdzie indziej, a kopalnie złota są mitem Ref. Koleżanka postanowiła będę naughty girl żeby móc z nią w ogóle porozmawiać i wypić kawę w oboje musiałem założyć skórę obyć dobre buty i zostać bad boyem to dlatego to dlatego to wszystko dlatego Jeśli bronisz się nieco bardziej umiejętnie widzą w Tobie ruskiego agenta Mosadu i nie pomogą żadne tłumaczenia masz być poważny i przezorny i ostrożny i w celi skargi że za ciasno zachowaj dla siebie tutaj nie ma narzekania; bólu, żali i utyskiwań dla nich jesteś frustrat i łajdak i tyle a cała reszta to szyte pod ową tezę obszerne uzasadnienia Ale oczywiście ich nie ma wiersz nr 1200 jest szaleństwem a każdy otwierany przez nich twój list jest donosem i tylko upić kapusia i rozgadać może coś wymyśli... Ref. Koleżanka postanowiła będę naughty girl żeby móc z nią w ogóle porozmawiać i wypić kawę w oboje musiałem założyć skórę obyć dobre buty i zostać bad boyem to dlatego to dlatego to wszystko dlatego9 punktów
-
Słyszę dźwięki kolędy Te wszystkie patelnie Garnki rondelki Szyby które piszczą od ścierki W kolędzie śpiewanej przez sprzęty Odkurzacz z szafy też wyszedł by swoją solówkę zaliczyć (Choć on to nie śpiewa a krzyczy) niestety mop po nim plaśnie o parkiet by nadać klimat świąteczny W kolędzie śpiewanej przez sprzęty A my nieprzypadkowym przypadkiem czasem się przy niej zderzamy Przy tej kolędzie Śpiewanej sprzętami9 punktów
-
W niebieskim i pulsującym świetle odkrywam Wilgoć ujadającą psim kuszeniem nocy, Gdy namaszczona nożem linia przeznaczenia Ścieka plamą moczu w zimnym stężeniu ciała. Prawda, wyciągnięta z brudu asfaltu, jak czerń Z ptasich skrzydeł tłuczących w bezgłowe okna – szlifem pustej butelki przez synapsy jęku, Wraz z ostatnim oddechem wpisanym w widok gwiazd. Boski dzień zapomina o tym, co widzi mrok.9 punktów
-
Kocham święta. Naprawdę. Kocham tę przedziwną, coroczną metamorfozę ludzi, którzy przez jedenaście miesięcy potrafią się nie zauważać w windzie, a w grudniu nagle mówią sobie „dzień dobry” z intonacją jak z reklamy margaryny. Bóg się rodzi, moc truchleje, a człowiek – choć na chwilę – udaje lepszą wersję samego siebie. W grudniu nawet ja jestem łagodniejszy. Uśmiecham się do kasjerek, nie przeklinam pod nosem w korkach (no, przynajmniej nie głośno), a na widok choinek w marketach czuję coś na kształt wzruszenia, pomieszanego z lekką irytacją cenową. Ale generalnie – atmosfera miłości przedświątecznej działa. Przynajmniej do momentu, kiedy trzeba zaparkować samochód. Od lat wigilijne potrawy rybne to moja działka. Nie dlatego, że tak bardzo się na tym znam, tylko dlatego, że ktoś musi. A skoro ktoś musi, to padło na mnie. Kupuję ryby od dwudziestu lat w tym samym sklepie rybnym na rynku w Pruszczu Gdańskim. Jem to, co kupuję, i – co ważne – wciąż żyję. To, moim zdaniem, najlepsza możliwa rekomendacja. Jedyny problem, jaki pojawia się co roku, to kolejki. Przed świętami nie są to kolejki – to są procesje. Ludzie stoją w nich z minami męczenników, jakby zakup karpia był formą pokuty za całoroczne grzechy. Parking przy rynku? Zapchany. Samochód przy samochodzie, każdy w trybie „polowanie”. Krążę więc jak sęp nad sawanną. Kółko. Drugie. Trzecie. I nagle – cud. Audi wyjeżdża. Jest miejsce. Widzę je jak objawienie. Czaję się. Wjeżdżam. Parkuję. Tradycyjnie – łamiąc przepisy ruchu drogowego, ale w sposób elegancki, z wyczuciem i świąteczną intencją. Wyłączam silnik i czekam na tę błogą ciszę po walce o byt. I wtedy… KLAKSON. Nie taki zwykły „pik”. To był klakson z pretensją. Z żalem. Z oskarżeniem. Wysiadam, odwracam głowę i widzę ją. Atrakcyjna blondynka. Wzrok bazyliszka. Taki, którym w średniowieczu można było zamieniać ludzi w kamień albo przynajmniej w poczucie winy. – Nie widział mnie pan? Chciałam tu zaparkować – mówi głosem, który jednoznacznie sugeruje, że widziałem. I że zrobiłem to specjalnie. Mam alergię na podniesiony głos. Ale kiedy podnosi go kobieta, uruchamia mi się tryb dyplomatyczny. Więc odpowiadam łagodnie, z nutą autoironii: – Gdyby to było dwadzieścia lat temu, na pewno bym panią zauważył… ale dziś? I tu popełniłem błąd komunikacyjny dekady. Bo ja mówiłem o sobie. O wzroku. O wieku. O tym, że człowiek nie jest już tym samym drapieżnikiem parkingowym co kiedyś. Ona natomiast zrozumiała to tak, że właśnie nazwałem ją starą. Zimne spojrzenie. Cisza. Emocjonalny mróz. Powiedziała „dziękuję”. Ja – odruchowo – odpowiedziałem „nie ma sprawy”. I rozeszliśmy się w poczuciu kompletnego nieporozumienia. Poszedłem do sklepu rybnego. Kolejka – trzydzieści metrów. Wtedy przypomniałem sobie, że nie mam karteczki z listą zakupów. Żona mi napisała, co mam kupić. Zapomnę – zmieni zamki. To nie jest metafora. To realna groźba. Wracam do samochodu. I wtedy zauważam napis. Na moim brudnym, zimowym aucie, palcem, z godnym podziwu charakterem, ktoś napisał jedno słowo: FIUT. Natura i pogoda tego nie zrobiły. To był czyn ludzki. I nagle skojarzyłem twórczynię. Nie obraziłem się. Nawet trochę mi zaimponowała. Krótko. Dosadnie. Bez interpunkcji. Biorę kartkę, wracam do kolejki… I kogo spotykam? Moją blondwłosą znajomą z parkingu. – Dzień dobry. Znów się spotykamy – mówi głośno. A potem ogłasza całej kolejce: – Ten pan bezczelnie zajął mi miejsce na parkingu. Nie mogłem zostać dłużny. – A ta pani – mówię – napisała mi na samochodzie „fiut”. Ale nie mam pretensji. Urodziłem się w ubiegłym wieku, w środku szóstej dekady. Mogła napisać „stary fiut”. Skoro tego nie zrobiła, uważam, że jesteśmy kwita. Kilka osób się zaśmiało. Reszta nie zrozumiała albo nie słyszała. Śmiałem się ja. Śmiała się ona. Złożyliśmy sobie życzenia świąteczne. I wtedy pomyślałem: można się pokłócić, można coś o sobie napisać, można kogoś nazwać fiutem, a potem… podać sobie rękę. I może właśnie na tym polega magia świąt. Nie na tym, że jesteśmy idealni. Tylko że potrafimy się z siebie pośmiać, zanim zdążymy się znienawidzić. A czy ja jestem fiutem? Być może. Ale przynajmniej świątecznym8 punktów
-
Już cię nie kocham, bo siorbiesz i mlaskasz Podczas śniadania, a obiad jesz palcami. Wylizujesz talerz i smarkasz w serwetkę. Wychowany jesteś w buszu, może zaraz Zaczniesz się bujać na żyrandolu, dość tego! Od dzisiaj mów mi, proszę, Szanownej Pani I śpij sobie w spiżarni z ogórkami na regale. Rano nie chcę słyszeć twoich małpich Wygłupów przed lustrem i gwizdania. Leć prosto do roboty, choćby w galotach, Skacząc z drzewa na drzewo, tyle potrafisz... A w powrotnej drodze zjedz sobie banany. Obiadu nie będzie, a na kolację figa z makiem. Och, nastanie chwila wytchnienia i ciszy. Poceruję skarpety i portki staremu durniowi, Igłę powbijam lalce voodoo, niech go zaboli. A na gwiazdkę dam mu darmowy karnet Na tresurę u mamy, oj, zaczniesz skakać przez Płonącą obręcz i robić salta na rozżarzonych Węglach, a klęczenie na grochu będzie tylko Chwilowym wytchnieniem przed torturami. O świcie rumor wielki – kapela na podwórku Daje koncert: akordeon wyje, banjo brzdęka, Skrzypek naśladuje zatarte zawiasy: łiiii... Koty dołączają do chóru, a wnet i policyjna syrena, A na plecach kataryniarza mój Zenek siedzi I woła: „kochanie, choinkę wybrałem śliczną, Aaa, trzeźwy jestem jak łaciata świnia”8 punktów
-
Kiedy nerwy cię zżerają, a stres już nie daje żyć, leki trują, osłabiają, na ratunek pędzi miś. On jest miękki, taki miły, weź na ręce, przytul go, da ci spokój, więcej siły, lekiem jest na całe zło. On cię nigdy nie zawiedzie, co bez niego zrobiłbyś? Wesprze w każdej cię potrzebie, twój przyjaciel - duży* miś. *Wg chatu GPT kojący wpływ mają misie od 80 do 150 cm.8 punktów
-
Nie będzie chleba Po nowym roku Dla przykładu Trzeba będzie powiesić Jednego lotra I z tuzin starych senatorów Z przeciwnego plemienia Ludzie będą patrzyli na szubienice A nie na młyn Nam masła do niego Nie zbraknie I tak Byle do kolejnych żniw8 punktów
-
Gdzieś w głębinie umysłu ślepca. W ciemnościach nieruchomego oka. Gdzie dźwięk rozmów jest podobny do szczebiotu zarażonych lodowym wichrem wróbli. Siedź sobie w niewiedzy ślepcze. Nie dawaj w ten świat kroka. Świat jest już pustynią. Pozbawioną ludzi, techniki i kabli. Całoroczna polarna tundra. Bez nawet chwili temperatury dodatniej. Wszystko zdziczało i tylko w sidła śmierci zaprasza. A w sercach ocalałych jest jeszcze chłodniej. Z zimna umarła moja dusza. We flakonie zaschnięty róż bukiet. W którym niegdyś chowały się trzmiele. Nic teraz nie znaczą. Stary pakiet. Umiera rasa ludzi. Kurczy się wegetacji pole. Nie uchronią od śmierci mikstury, czary, najgrubsze tkaniny. A życiodajny ogień będzie niczym waluta. Umiera świat bez modlitwy i winy. A oto boża kara i ludzka pokuta. Ślepcze, Twój wyraz twarzy tak surowy. Umrzemy razem. Ja do końca Twój sługa. Ostatnia wieczerza. Zapach śledziowy. Śmierć z głodu i zimna jest jak noc polarna długa. Wiersz pisany w roku 2013 przy utworze "Freezing Moon" zespołu Mayhem8 punktów
-
ujrzałem ją niechcący potknąłem się na jej spojrzeniu trwało to mniej niż sekundę przymknąłem oczy myśli szybko pobiegły daleko dotarły do mety uśmiechnąłem się ze szczęścia otworzyłem oczy spojrzałem jej nie było pozostał zapach cień na chodniku i zamęt w głowie 12.2025 andrew Sobota, już weekend8 punktów
-
Jest dzień w roku wyjątkowy i szczególnie piękny wieczór, zadzierają dzieci głowy, spoglądając częściej w niebo. W ich spojrzeniach jest nadzieja i radości skrzą się iskry, ale pierwszej gwiazdki z nieba wyglądają niemal wszyscy. Ten najmniejszy i ten duży, w którym żyje jeszcze Dziecko, w zachodzącym słońcu marzy: - Pokaż, pokaż się Gwiazdeczko. Przyjdź napełnić swoim blaskiem nadchodzącą, tę Noc Świętą. Daj, by czas spędzony razem najpiękniejszą był kolędą.8 punktów
-
8 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne