Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 10.12.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Jedyny ruch to siwy dym nad krawędzią. Czerń w filiżance nie ma dna, jest studnią bez echa. Nie piję, by uciec. Piję, by wrócić. Ciężar ceramiki to ledwie wstęp - smak jest tutaj treścią. Ciemna materia na języku – to dowód na istnienie rzeczywistości. Jej gorycz jest osią, wokół której obraca się poranek. Czekam, aż straci swoją gorączkę. Zanim wrzątek stanie się ukojeniem, świat ma zakaz wstępu.
    22 punktów
  2. Pociąg się zatrzymał — w huku i w dymie, Metal się wygiął w krzyk, co w gardle zamiera. Ty mnie szukałeś w tej strasznej godzinie, Gdzie każda sekunda - wieczność niecierpliwa. Twój pociąg odjechał, mój zginął w mroku, zostałam w tym miejscu, gdzie los nas rozdziela. Sen uciekł lecz obraz uparcie żyć chciał, i cień tamtej więzi trwa ze mną do teraz. Wyciągnąłeś rękę przez zmiażdżony świat, Przez żelazo i szkło, co stało się pyłem, Przez popiół nadziei i gorycz mych lat. Usłyszałam twój głos: "Naprawdę zdążyłem".
    18 punktów
  3. Gdy ludzie rozdarli tkankę nieba żelaznym psalmem wojen, wszechświat zadrżał jak zwierzę ugodzone w samo serce snu. Wtedy runęło Słońce. Nie zgasło — zostało zamordowane. Pękło na dwoje, zdradzone przez stal, która miała być tarczą, a stała się katem sypiącym popiołem. Planety zacisnęły usta w milczeniu, a Droga Mleczna zbladła, jakby wstydziła się oświetlać dzieło stworzenia. Niebiescy wędrowcy zabierając martwe światło ku krawędzi zdarzeń, tam, gdzie czas traci znaczenie, a grawitacja ma ciężar winy, pogrzebali blask w całunie mroku, by nikt w nieskończoności nie musiał patrzeć, jak gwiazdy umierają z ręki człowieka.
    16 punktów
  4. Jakbym chciał pisać o pięknie, to zatrudniłbym się w agencji reklamowej, na umowę o dzieło — sztuki na sztuki. A pracuję w izbie pamięci, połączonej tajnym korytarzem z prosektorium. Robię tam zdjęcia, nieostre jak punkt odniesienia. Duszę i flesz Ciemnią jest sala luster, co bezwstydnie podgląda młode dziewczyny, pocierające czarne usta palcami. Lubię ich niewinność.
    15 punktów
  5. W życiu bym nie pomyślała, gdzie mnie życie zaprowadzi. Ile ścieżek utoruje, ile zranień, blizn wygładzi. Niekoniecznie karma wraca, niekoniecznie sprawiedliwość. Ale bym nie przypuszczała. co mnie spotka, dotknę czego. Zanim powiesz: mam już dosyć! życiu - PA - krzykniesz za szybko... Daj mu szansę, spójrz mu w oczy. Życie nie jest żadną pustką. Brzmi jak banał, a wystarczy tak nie chować serca na dnie. Nigdy nie wiesz co się zdarzy i na kogo co popadnie. PS Gdybyś wytrwał o sekundę impuls, który w mrok kieruje... to założę się o stówę, że sekundy nie zmarnujesz.
    14 punktów
  6. Drobne napięcia krążące pod skórą miasta. Lęk o jutro, o sens, o to, czy telefon zadzwoni. Znów ta niemodna troska – taka sprzed lat – o bycie potrzebnym, lub chociaż zauważonym. Znajome, nieco wyświechtane poczucie winy wobec braku talentu i pretensje zawieszone w powietrzu. Drobne triumfy, których nikt nie liczy. Bieg w miejscu, bieg do celu. Oceny wydawane szeptem. Starannie upudrowana samotność, a obok – dwie małe życzliwości. Tyle zebrałam, stojąc w kolejce do kasy.
    13 punktów
  7. Okryty blaskiem smukłej brzozy otrzepuje ze śniegu buciska. Pamięć go przecież nie myli. Wychodząc z drewnianej kabiny wiedział, że Bóg prowadzi go po skrzypiącej drodze. Drobnej zwierzyny, nic więcej nie trzeba. Tam, gdzie kościelna wieża do nieba szpikuje ułożona z pytań i odpowiedzi. Wie, że przejdzie przez wodę, bo dzisiaj na kość zamarznięta. Jakby tak miało pozostać na wieki. Nikogo nie dziwią porzucone małe śmierci. One wykarmią kłusownika.
    12 punktów
  8. Zajmijmy się zatem miłością. Wielkie słowa potrzebują wąskich ust i ciasnych głów, aby brzmieć ślicznie — jak powaga kosmosu zakręcona gwiazdami na gwint trumienny, jak prawda namacalna krzykiem, odbijającym się od zamroczonych ścian domu dla nerwowo chorych. Mnie tu nie ma. Spadam w kosmos z kluczami od niego.
    12 punktów
  9. Niebo płacze — nie gwiazdami, ale fosforem, opadającym na szarość zgwałconych lasów. Zamiast słońca — smugi ognia nad gwiazdozbiorem łez zakwitają kwiatem brzemiennych fugasów. Idą — przyjdą. Czarna kałuża sięga kolan, jak śmierć poziomu przyspieszonego oddechu, ponad odartych z żyznego kształtu polan, wśród których kości nasze rozpuszczą się w echu.
    12 punktów
  10. wstaję promykami odcieniu rdzy i sieny mgłą osiadam w pościeli czaruj rosą wiosną będę mistyczną fioletową glicynią
    12 punktów
  11. To Twój czas Mateńko Najświętsza. Zmęczona jesteś podróżą, szukaniem, bo nigdzie nie było dla Ciebie miejsca. W bólach urodzisz Syna. Maryjo śpiewająca radośnie Magnificat, Matko, co dziecko nosisz pod sercem, który zamiast upokorzyć, dał się zmiażdżyć. On jest rewolucją, która przyszła, ma przyjść, przewyższa to, co teraz jest. Ty o tym wiesz. Maryjo Matko jesteś wody taflą uspokajasz trzcinę brodzącą. Zachodowi słońca sen dajesz i mgłom też, one ponętnie codziennie wypatrują miesiąca. Jesteś powiewem obłoków spacerujących, wolnością, od początku aż do końca. Mateńko Najświętsza, te krótkie dnie i hymn Twój, one też o nas są. O mnie, o tobie, o wszystkim i o wszystkich. Cisza, bo niebo znów zasypia. Maryjo Matko, jak dobrze że jesteś.
    12 punktów
  12. moje historie plączą się i gmatwają tworząc ostre krawędzie czasami strome zbocza z których spadamy zlepiona z czarów i światów nie tylko tych trzech które znamy czasami pozwalam zaglądać przez stal w oku do wnętrza a w nim są ogrody i morza wezbrane wodzisz paluszkiem po grzbiecie nosa i tak mi jakoś lat ubywa wspólnie zliczamy nie piegi a zmarszczki pergaminowe mgnienia chwili nie pytaj córeczko czy będę zawsze czasami lepiej policzyć do czterech jeśli kiedyś odejdę pamiętaj nikt nigdy nie był dla mnie tak WAŻNY Mojej Godzi
    12 punktów
  13. Nie budźcie małych dziewczynek, są takie piękne, gdy śnią. Czas niewinności przeminie, lecz póki mogą, niech śpią. Nie budźcie śpiących wulkanów, płyt tektonicznych i mórz, może umorzą tsunami pośród cyklonów i burz. Nie budźcie śnieżnej lawiny, ani z otchłani tych law, co palą wszystko co żyje, choć nieświadome swych spraw. Nie budźcie małych dziewczynek, są takie słodkie, gdy śnią. W objęciach snu są niewinne, więc niech śpią, niech śnią, niech śpią.
    12 punktów
  14. trwam... trzeba się jakoś zapisać - na kartach cudzej pamięci więc trwam... bo z chęci nawet maleńkiej - da się życie zwyczajne ulepić
    12 punktów
  15. Chcę poczuć coś jeszcze nim skończy się dzień. Przemyśleć wszystko - nazwać po imieniu. Zamienić światło serca, skażone tchem, na cichą pieśń o wartości istnienia. Nie chcę jednak odchodzić w ostatni sen. Wszystko już czeka gotowe do celu. Proszę pozostań - niech będzie ten cień Jakby pomostem miedzy mną a kiedyś. Nie chcę już wracać gdzie kraczą gawrony. Nie chcę odnawiać tej drogi do "jestem". Zatańczę rytmem, w piosenkę wtopiony. Potem odejdę nim wstaniesz wraz z deszczem.
    11 punktów
  16. padaj śniegu ściągnę papcie i pobiegam boso po tobie wstrząsnę puch z gałązek rozbrzmij cichym ambientem
    11 punktów
  17. Lepiej nie wiedzieć, niż wiedzieć lub widzieć niewłaściwie. Autor: Graficiarz Donosiciel Warszawa – Stegny, 13.12.2025r.
    11 punktów
  18. Niewinny dymek – ten z papierosa, dla niepalących zatruwa przestrzeń. A może fifka lub fajka wodna, lecz tego dymku wciąż pragniesz jeszcze. Miły aromat uwodzi zmysły, zniewoli nawet – sam nie wiesz kiedy. Bo z nim rozmowy są potoczyste. Gadulstwo kwitnie, choć bez potrzeby. Stale przyspiesza czas w popielniczkach, a z dymku dymu jest cała masa. Straciła godność niejedna rybka choć jakoś dzietność nie chce nam wzrastać. Wraz z dymkiem lufkę wypić wypada i bełkot sączyć ludziom po trochu; że telewizja ciągle upada, złodzieja łapać i kraść na boku. Zaczadzić może niewinny dymek, zatrzymać pracę szarych komórek. Do głupiej gry ma dobrą minę, okadzi każdą unijną bzdurę.
    11 punktów
  19. w stodole pozamiatane klepisko tylko gdzieniegdzie obumarły kłos zgrzyta pod ciężkim butem z tego nie będzie mąki mówisz ozdabiając kolorową bibułą zasieki na zewnątrz drzewa trzymają się prosto niczym proporce przy domu Teolów tych którym zawalił się dach i świat zabierając dwie córki jesteś kolejną literą w litanii świętych imion na pokuszenie mówisz że jestem Anną Wierzę ona jak ja w całej brzydocie zachowuje spokój leci jak w ogień za tym który rozpalił płomień
    11 punktów
  20. -Mistrzu, dlaczego wielu żyje w samotności? -Są, tacy, co nie chcą się żenić bez miłości, ta zaś nie przychodzi więc czekają cierpliwie, aż z samotności i smutków zaczynają siwieć, inni by bardzo chcieli, lecz są niekochani, cały swój żywot wiodąc przeraźliwie sami, są tacy, co decyzji podjąć nie umieją, i każdy dzień witają od nowa z nadzieją. Czas biegnie, z nim też mija sposobność za drugą, a życie się zamienia w pogoń za ułudą. Kiedy starość zapuka, witasz ją samemu, myślisz o tym długo i nie rozumiesz czemu.
    10 punktów
  21. O! Znów się nawias gdzieś zapodział. Żeglowanie wśród torfów to prosta droga, w zaimkach się znajdą, nim minie doba. Nicią przędną wiatr niebo nadział. Poszum Łyny wzniosłe pinakle rozgałęział, kruchość doświadczyć, tylko piekło wciąga Pokusy zostawił, moce noc sprząta. Podkasaną miłość ktoś wrzosom przepowiedział. Jarzębina swatka w kuszących tonacjach, drzewu każę- paski tęczom licz. Kaskadą zdumień sprawiedliwych racjach. Aksjomatem deszcz wśród piasku relacjach. Ten pejzaż z daleka wygląda jak znicz, w wersji kieszonkowej jest niczym kicz.
    10 punktów
  22. nie działo się nic nadzwyczajnego kiedy w grudniowe popołudnie tradycyjnie przysypiałem w fotelu z kubkiem kawy w dłoni gdy nad zamarzniętym stawem nagie konary wiatr mierzwił bladymi skrzydłami a Bóg ten stary przechera w słomkowym kapeluszu palcem zbierał szadź z gałęzi i być może przypadkiem przepędził wróblowate spod jemioły i tak do samych korzeni tam gdzie rdzewieją garnki babci i gdzie mgła zawstydzona spływa rosą na te same historie od wieków co niczym świecidełka które wypadły sroce z dzioba bledną nagle ktoś coś szepnął czas na wielki powrót poezji
    10 punktów
  23. Za nic mam marności innych. Kiedy jestem pierwszy w kolejce przed bramą koszmarów sennych. Stoję na ostatnim skrawku terenu. Za mną szemrzę rzeka martwoty i las spalonych słowików. Za bramą leżą pola użyźnione krwią. Rycerzy i koni. Topory, proporce i ścierwa z kopytami bez podków. Tutaj już rany i ciosy mi nie szkodzą. Pali mnie jedynie na policzku zostawiony pentagram. Prowadzą mnie biesy nad nieskończoności cypel. W nicość i głuszę się wydzieram. Boże Ty jednak jesteś carem! Tej szaleńczej, podziemnej Rosji! Złoto ani rubiny mnie stąd nie wykupią. O śmierci zostały mi myśli. Znaki odkupienia poza moim wzrokiem. To jest moja pokuta, katorgą tu zwana. Za to, że krew za ojczyznę przelana. Narodziny w zaświatach. Byłem w muszli, którą wyrzuciły z wody skorupiaki. Śmierć w zaświatach. Kiedy biesy grają w kości o twe pasiaki.
    10 punktów
  24. bywało że między cieniem a duszą szukałem ścieżki z czerwonego złota tej sprzed narodzin na której zwoje papirusów podobłocza ukrywają żywe słowa na polnej drodze pijak w rozkroku o znajomej twarzy tak ten co w zaroślach się błąkał tam gdzie licho nie śpi i gdzie cicho sza zwilża rzęsy stoi niczym kamień omszały z opowiedzeń i wspomnień niezaistniałych
    10 punktów
  25. Wyspowiadał się nam ze wszystkich tutejszych grzechów. Zatrzymany i przesłuchany, bo, rozumiecie, żyje się tak, jak żyć pozwalają, a alkohol naucza przełamywania konwenansów podczas nocnej jazdy na cmentarz, niczym kry na rzece wspomnień, w szkle butelki pękniętej na głowie. Z jego klasy – a trzydziestu ich było – żyje jeszcze siedmiu. Gdy był jeszcze czas, za dolary w reklamówce przeszli przez granicę, jak on, i uciekli przed historią. Tu i teraz wzięty sam na sam, przez nas na cel zaraz będzie wracał w zaplombowanym autobusie, wprost do czasów szkoły, w czarnoziemie Donbasu.
    10 punktów
  26. 1924 czasem myśli mi się że masz mnie za karę albo też na nieszczęście Boskie i obrazę ludzką bo co komu po Annie jak wokół tyle innych Marysiek ja ino na grzędę zerkam a to kury pomacam pokręcę się wkoło obejścia i hyc do chałupy gdybym to ja jeszcze mądra była świata zwiedziła liznęła języków inszych no tych inniejszych ech 1990 byś mnie wzioł na dyskotekę podobno nową Mandarynkę otworzyli i nawet zagraniczne piosenki śpiewają a Ty ciągle nie i nie bo paliwo drogie ja już sobie nawet na kasecie nagrałam Dystansu "Jarzębinę" i bym Ci się nawet oddała ale jak nie to nie łaski bez z Heńkiem pójdę na dechy tylko szpilek szkoda bo tam się cholernie kurzy 2024 u ciebie roztańczona noc z mnogością brokatu i czarnych koronek gdzie jak mgnienie oka przesypuje się konfetti niczym gwiezdny pył znaczący parkiet u mnie cichość ścian z tą przygnębiającą bielą która nie zachęca do noworocznych postanowień nie to żebym się żaliła po prostu marudzenie leży w mojej naturze
    10 punktów
  27. rozstaje możesz pominąć ten wątek jest śniegiem który zgrzyta pod butami daleko od świateł wsi wódką jest bez gaśnicy pod kapliczką wmrażali się psy kręciły przez nich ósemki ryły pyskami wybiegały szczekaniem kule srebra u nozdrzy smakują jak elektryczność jak krew i żelazo smakują tak samo powiedziała otwierając ranę na czubku palca skrzą iskry i ogień wieje chłodem pośród czerni gałęzi nie przestaje padać zaciera ślady saren
    10 punktów
  28. Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie. Ty moje słowa jak zawsze zrozumiesz. Dobranoc, Mama i nów Cię ukołysze. Znów staram się oszukać to tęsknienie, czy ciepło tam dotrze- skosztujesz? Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie. Garść dobrych dni - wspomnienie I słońc igraszkom nowiem folgujesz. Dobranoc, Mama i nów Cię ukołysze. Spłoszonym ptakiem myśli cierpienie, Doświadczeniem Hioba usta rysujesz. Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie. Mijają dni bez Ciebie kolejne jesienie. Czy tęsknotę wciąż jeszcze czujesz? Dobranoc, Mama i nów Cię ukołysze. Miłości wiecznej tu łez ronienie. I nie wiem, czy mnie wypatrujesz Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie Ty moje słowa jak zawsze zrozumiesz.
    9 punktów
  29. żółte chryzantemy, które do niedawna pstrzyły się w ogrodzie dziś skulone dogorywają w wazonie zerwała ich całe naręcze aby przyozdobić grób syna na małej mogiłce tli się jeszcze gliniany znicz a światło niczym matczyne dłonie delikatnie muska przestrzeń na coś ty mi mały zachorzał przyszedł niespodzianie w bólach przeokrutnieńkich ino te oczka zamglone roztworzył i zamilkł a mnie się tak cni do ciebie w coraz mocniejszej trwożności ach gdyby można cofnąć czas zebrać krew która cienką strużką toczyła się między redlinami wepchnąć wątłe ciałko w sam środek ciepłego łona pod zapaską Anna ukryła grzechotkę drewnianą z wilczym zębem na nic się zdało smarowanie mózgiem królika odprawianie guseł pomarło się dziecku na Amen
    9 punktów
  30. 1. Prolog 1. Z zimnych krain, z kamiennych ścieżek — a przyszli bez imion. 2. Gdzieś ich ulepiono, ale nikt nie pamięta czyimi dłońmi. 3. Szli tą samą drogą, ale nigdy ramię w ramię. 4. Byli obok, lecz jak ziemie oddzielone rzeką. 5. Może minęli się w dymie. Kto wie, czy spojrzeli w oczy. 6. Po bitwie siedzieli, każdy nad swoją miską zupy. 7. Zrobili, co kazano — jak wszyscy, tylko dłużej. 8. Łatwo krzywdzić — trudniej nauczyć się nie ranić. 9. Gdy szlak się nie kończy, ktoś pierwszy odwraca głowę. 10. Rozumieli już wtedy, że powroty są tylko w snach. 11. Bogowie milczeli — nauczka dla tych, którzy proszą. 12. Tak kończy się każda droga — nie tam, gdzie chciałeś. cdn.
    9 punktów
  31. najważniejsze żeby najważniejsze było najważniejsze nie wiem kto to powiedział ani kto to napisał ale te słowa pukały do mnie kiedy robiłem sobie wagary z życia
    9 punktów
  32. cisza do snu się przytuliła szepnęła przy tobie czuje się szczęśliwa wiem że kochają cię gwiazdy że pająk ci zazdrości gdy nocne otwierasz drzwi sen się do niej uśmiechnął powiedział miła jesteś zapraszam do gry w tej grze nie bedzie miejsca na smutek ani trudne łzy będziemy wspólnie z tobą i mną uszczęśliwiać tych co śnią których czasem boli dzień oszpecony trudnym
    9 punktów
  33. W niebieskim i pulsującym świetle odkrywam Wilgoć ujadającą psim kuszeniem nocy, Gdy namaszczona nożem linia przeznaczenia Ścieka plamą moczu w zimnym stężeniu ciała. Prawda, wyciągnięta z brudu asfaltu, jak czerń Z ptasich skrzydeł tłuczących w bezgłowe okna – szlifem pustej butelki przez synapsy jęku, Wraz z ostatnim oddechem wpisanym w widok gwiazd. Boski dzień zapomina o tym, co widzi mrok.
    9 punktów
  34. -Mistrzu, czy w dyskusji przedstawiać poprawność, czy prawdę? -Jeśli poprawność, dyskusja nie ma wartości żadnej, bywa jednak, że głoszenie prawdy zaszkodzić może, wtedy rozsądniej jej nie mówić w dyskusji ferworze.
    9 punktów
  35. odjechał pociąg w kierunku Gävle samotna maszyna na wąskim torze otoczona szwedzkimi jeziorami których nieskończony zasięg zaciera granicę z rzeczywistością może to tylko jesienna mgła której gęste kłęby rozproszyły się żeby delikatnie ucałować wodę zburzyć spojrzenie pasażera lada moment i będzie po wszystkim w okamgnieniu zaczęły przedzierać się nieśmiałe promienie słońca i rozganiać mgliste zwątpienie wystarczyła tylko chwila żeby jeziora dały się poznać blask błękitnego nieba pełnego nadziei
    9 punktów
  36. życie jak komputer resety odświeżanie uczuć niezależności nie jest to łatwe taka droga by nie tylko w tunelu było widać światło antywirus daje spokojny sen i bezpieczeństwo życie jak … 12.2025 andrew Sobota, już weekend
    9 punktów
  37. Marzę bez prześcieradeł - na wynajmowanej tymczasowości, na zryczałtowanej niepewności Jutro. Być może przypłynie po mnie kra, albo inny ląd niestały Planuję pisać wiersze wczesną wiosną I stworzę im własny świat! Cały.
    9 punktów
  38. 1. wszystkie (nie)bezpieczne związki tchną tandetną miłością. mdli na sam widok otwartej wymiany. nic nie zagłuszy udawanego śmiechu; nie wywołuj lasu — z wilka zostaną kły i szkielet, obrany z kości — Dom. 2. śnisz sen; nie ma żadnych drzwi. judasz nie wystarczy, by wyjść z wanny pełnej czerwonego błota. obudź się! pora karmienia ma potrójne dno; mleko w lodówce, mleko w piersi, mleko przed oczami. kwaśne mleko. przyłóż oko. do mleka. 3. znów jesteś myszą, myszką — skurczona do rozmiaru strachu tracisz węch. przypalony obiad wygląda lepiej niż: dzień Dobry jeszcze nam się ułoży. znowuż mleko. kipi. fermentuje. nie czekaj pułapkę można rozpakować raz i tylko raz lizać i dyszeć.
    9 punktów
  39. Usiądź, moje dziwadełko, na murawie bladej. Nie musisz ronić słowa; będę tu — nieblisko i niedaleko — gdy zechcesz mnie zawołać.
    9 punktów
  40. Tu me lato przystanęło Późniejszy plon jest oddany Innej scenie lub innej duszy Wyrok już na mnie wydany. Ku zimie, by się usunąć Zimie zostać powierzoną Hejże, skuj soplami swoją Tropikalną narzeczoną. I Emily: Twas here my summer paused What ripeness after then To other scene or other soul My sentence had begun. To winter to remove With winter to abide Go manacle your icicle Against your Tropic Bride.
    9 punktów
  41. W naszym raju Nie rodzą się dzieci Jesteśmy bardzo higieniczni Są psy i koty Będą roboty W kinie jest film o długowieczności I zwiastun nieśmiertelności Przez zadyszkę Nie idziemy na seans Skórna choroba czucia Od braku światła Co to jest Badania trwają
    9 punktów
  42. Słyszę dźwięki kolędy Te wszystkie patelnie Garnki rondelki Szyby które piszczą od ścierki W kolędzie śpiewanej przez sprzęty Odkurzacz z szafy też wyszedł by swoją solówkę zaliczyć (Choć on to nie śpiewa a krzyczy) niestety mop po nim plaśnie o parkiet by nadać klimat świąteczny W kolędzie śpiewanej przez sprzęty A my nieprzypadkowym przypadkiem czasem się przy niej zderzamy Przy tej kolędzie Śpiewanej sprzętami
    8 punktów
  43. Świat dziś fiknął przed oczami gdym ją ujrzał przed śniadaniem przyszła do mnie niespodzianie z pierwszym info na ekranie. Ach co to jest za figura już w swych myślach stroszę pióra jak ten konik żwawo skaczę jeszcze dzisiaj ją zobaczę. Włoski długie piękne lico nosek mały piersi sycą oczka słodkie jak w art dziele usta kuszą – oszaleję. I z pośpiechem profil klikam bo już moja ta dziewica teraz kibić mierzę szczupłą na królewnie mojej futro. Idę biegnę miłość kręci trzymam serce na uwięzi kwiaty gubię ludzi mnóstwo toż to ona jest jak bóstwo. Już fontanna lśni znajoma już ocieram krople z czoła już majaczy się figura nie to panna roi w chmurach. Wzrok swój zniżam i lustruję gdzie jest moje kocie lube wtem czarowność myśl rozpala na bilbordzie ona cała. Ale z boku głos otrzeźwia stoi przy mnie jakaś wiedźma w uszy płyną ostre słowa jam królowa z . . . . . . . . . . . . . . . . Photoshop'a
    8 punktów
  44. tak półgębkiem i półgestem powiedziałaś mi że jesteś przeznaczona tylko dla mnie ale jednak blefowałaś jestem wdzięczny nie rozpaczam i choć dzisiaj ci wybaczam przeznaczenia nie unikniesz na widzenie nie ponaglam . . . . . . . . . . . kostusiu
    8 punktów
  45. wyczuwam cię w nierzeczywistym w odbicu wspomnienia niekończącego się dotyku pod późnym niebem grudnia w niskiej energii ciemnej białe gorąco pokwitanie ust dłoni złoty sen wspólnego ciała
    8 punktów
  46. Wczoraj byłem dziś jestem a czy jutro będę tylko los wie Wczoraj się uśmiechałem dziś też się uśmiecham a jutro kto wie Wczoraj nadzieje widziałem dziś też ją widzę a czy jutro licho wie Wczoraj było bardzo udane dziś też jest na tak jutrem się nie martwię Przecież życie to szlak który ma drogowskazy trzeba je zrozumieć
    8 punktów
  47. Skromność bywa groźna. W słowa wierszowanego rozkwicie. Geniuszu synonim. Który trzymają w zatęchłej klatce. Jego kły znają smak ludzkiego strachu. Odgięta nimi krata mosiężna. Wypuśćmy potwora niech niszczy ten świat a my go na skrzydłach opuścim. A dobry Bóg potwora uwięzi, bo świat swój weźmie pod klosz. I piekło na Ziemi zrówna z tym prawdziwym. Odwiedzi wraz z bestią, czerwonego rywala By zrzucić go z tronu i bestię na nim osadzić. Nieumarłych demonów wywołać rokosz. By ziemia jako i niebo pod jego jarzmem jednako cierpiała. A oszalała z obłędu ludzi resztka. Będzie biła mu pokłon. Gwałcąc się, zabijając i pijąc przy tym piwo. A Bóg będzie krwawił nad brzegiem chmur z bestią uczepioną do gardła. Śmierci krzyk to najlepsza odtrutka. Bo bestia tylko jej służy. Poza eonami skryte łąki duszami ukwieca. Z pali okrwawionych krew chłepcąc. Planuję kolejne żniwo
    8 punktów
  48. nie boję się mgły tylko oczu tych mętnych trudno odbić w nich ślad nawet ubieram biały szal do garnituru dziś jestem ważny mam ostatnie pożegnanie i garść słów do rozsypania
    8 punktów
  49. Noc rozpływa się w dzień. Zmywam makijaż ust koloryzując bladość szminki. Nadal mam chroniczny katar i trwale wytuszowane rzęsy. Kończy się wodoodporna czerń. Może tylko w bieli mnie naprawdę zobaczysz.?
    8 punktów
  50. dojrzałość przyszła na raty najpierw była drzazgą nawet niechcianą nawał kłopotów z innej planety trochę to trwało... trochę długo a nie powinno stety, nie, niestety teraz po walce z lichem szumią zielone gaje już nie ku straceniu lecz kręte dróg rozstaje piękno w życiu się kryje jak wąż szeleści w liściach i winogrona w fiolecie brzmieją w wiszących kiściach
    8 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...