Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 22.10.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. już nie ujrzysz — wiem, maleńka — mej troskliwej, ciepłej twarzy ale nie płacz, bo w twych dłoniach moja pamięć wciąż się żarzy nie podniosę rąk zmęczonych do uścisku nie powrócę ale dotknę cię w powiewie kiedy wiatr twe włosy muśnie niech ci lato wciąż powraca niechaj śmiech rozgoni chmury i pamiętaj że wciąż jestem twoja babcia - patrzę z góry
    20 punktów
  2. My tu badamy sens I leczymy język z niewiedzy Statystyką rozmachu I macaniem gruchotanych kości Jak lekarz leczy ciało ze śmierci Pochylamy się nad słowem Które otrzymuje znaczenie winy Pod zgiętym paragrafem W mocno zaciśniętym w pięść Imadle dłoni I człowiek nabiera kształtu Wyrwany z kleszczy Własnego uporu Mit sztywnego kręgosłupa I dosłowność kary Przemoc nad prawdą Jest cokołem prawa
    10 punktów
  3. Zejście w dół - schody wiją się jak śliskie węże, każdy stopień sapie bluesem, lampka mruga jak powieka starego boga dymu. Bam ! Gramofon w głowie startuje, perkusja serca wali w beton, cygaro w ustach żarzy się jak piec w hucie, dym wije się jak czarny anioł z pękniętego winylu, a ja - w koszuli z taniego snu - wskakuję w rytm, w ten upiorny Twist, jakby świat był jednym długim saksofonem, który krzyczy: tańcz, chłopie, bo zgnije ci dusza ! Słoiki z grzybami patrzą, zszokowane, zahipnotyzowane, ich marynowane oczy drgają od basu, sok z prawdziwków bulgocze jak stary James Brown. Kręcę się ! Biodra w ogniu, pięty w dymie, kosmos drży od mojego solo. Czuję, jak piwnica zamienia się w klub, światło żarówki pulsuje jak stroboskop z piekła, farba na ścianach tańczy jak płynny neon z lat sześćdziesiątych, a ściany robią "ooo yeah" pod nosem. Zegar na górze gubi sekundy, pająk na suficie kiwa się jak DJ na sterydach, i w tym jednym momencie, kiedy wypuszczam kłęby dymu, czuję, że jestem wszystkim : Elvisem po zmartwychwstaniu, duchem benzyny, głosem betonu, wirującym ogniem w słoiku po ogórkach. Twistuję dalej, aż buty topnieją od rytmu, aż serce się śmieje, aż grzyby zaczynają bić brawo wieczkami. I nagle czuję, jak czas się rozszczelnia - jakby cały wszechświat zrobił backspin, planety kręcą się w rytmie mojego biodra, a gwiazdy pękają jak lampy w piwnicy po ostatnim akordzie. A potem - klik. Cisza. Tylko mój oddech tańczy jeszcze chwilę, niewidzialny, spocony, jak ostatni akord z pękniętej płyty. zatańczysz ze mną ?
    7 punktów
  4. pamiętasz, A.? jak pachniało tanim winem i deszczem a my myśleliśmy, że jesteśmy poetami tylko dlatego, że baliśmy się życia. twoje włosy kleiły się do policzków jak ciche obietnice, których nie dotrzymuje nikt, a ja paliłem jednego za drugim jakby dym mógł wypalić tę pustkę, która zostaje po miłości. mówiliśmy, że świat nas nie rozumie, ale prawda jest taka, że to my nie mieliśmy nic do powiedzenia. tylko ten kurz w gardle, i noc za długą, by w niej zasnąć. dziś siedzę sam przy oknie, niebo ma ten sam kolor co twoje oczy, kiedy mówiłaś „zostań” — a ja, idiota, już odchodziłem. czasem włączam tę samą piosenkę, co wtedy, i myślę, że gdybyś była obok, też byś milczała. bo o czym tu mówić, kiedy nawet cisza nie ma już sensu. — ten list nigdy do ciebie nie dojdzie, A., bo wszystko, co miało znaczenie, umarło zanim nauczyłem się je nazwać.
    6 punktów
  5. Co to znaczy nie przebaczam? Matko Aresztantko do Ciebie się zwracam, Ty wiesz. Tour de Pologne niosący pustą ramę też był, czy wtedy smutek był jak pył? Bale, festiwale, do rządu dusz trzeba się przygotować. Litery gładzę, słowa bólem kąsają, iluzją są, zwątpieniem. Za mną pełno dziur. Co jest z sumieniem? * Krzyż za nim z grzechów utkany". To wiem. Sól żre kamienie, dławicy gorączką, samotności ostatnie promienie. Kieszenie pełne serc otępienie. Adalbert Wojciech Zink Jemu najwierniejszy z wiernych, zaaresztowany na szesnaście miesięcy. Nie przejął się szumem zarazy. Tylko miłość największym nakazem, co zwycięża śmierć. Jutro z sejfu zabiorę pięć groszy, odsunę myśli w najdalszy kąt. Hen przed siebie gdzie oczy poniosą i zawsze pod prąd. Wzniosę toast haustu powietrzem, za mrzonki, za zdrowie i życie. Jeszcze przez chwilę chcę być. Mateńko Najświętsza pozwól proszę, by na tym świecie nadal dało się żyć. *R. Gorzkowski("Święty paradoks")
    6 punktów
  6. Ma takie ego, że się porani, jak spadnie z niego.
    6 punktów
  7. może to za mało zapytała jesień kobiercem złocistym przytulić się chciała cwaniara wiedziała że jutro dopadnie ją marazm listopad tak oczywisty
    5 punktów
  8. świat jest...blisko liście na gałęziach drzew kwiaty w parkach na łąkach ptaki chmurki na niebie rozglądają się za tobą a ty ty często odwracasz się nie dostrzegasz nic prócz swojej samotności zmartwień daj życiu szansę nie tylko przytuli porwie w nieznane jak wiatr liście znajdzie ciepło nawet w krainie lodu daj mu szansę nie jutro ... dziś w szafie nudzi się piękna bluzka sukienka nie pamięta światła tęskni tęskni za światem tak jak ty 10.2025 andrew
    5 punktów
  9. @Wiesław J.K. święte słowa drogi Wiesławie ! dziękuję :) @violetta zawsze warto się modlić do Pana Boga !!!! @Rafael Marius dziękuję za docenienie :) @KOBIETA mistyczne wiersze, mistyczna dusza - jeszcze chwila i zostanę mistykiem :) dziękuję Dominiko :) @lena2_ też się dziwię :) same mi się pchają do głowy :) dziękuję Leno :) @Berenika97 Bereniko. Każde słowo przy potędze Twojego komentarza wydaje się kruche i głupie. więc napiszę tylko, że bardzo Cię szanuję za Twoje soczyste komentarze :) bardzo mi jest miło :) dziękuję :) @Nata_Kruk Nata. dziękuję najpiękniejszym uśmiechem :) najpiękniejszym na jaki mnie stać :) @Annna2 Aniu. bo cisza miłości jest krzykiem szczęścia ! dziękuję pięknie :)
    5 punktów
  10. Powiedz mi czy Wiatr narwał już ostatnich liści, Już zabielały ostatnie mgły, Na krańcu dnia ostatnie myśli, Na krańcu gwiazd powiedz mi czy? Rozciąga się przed nami przestrzeń Niedościgniętych jeszcze chwil. Przemyją kurz następne deszcze, Zatrze się pamięć przebytych mil. I tylko powiedz jak daleko? Słońce wypalić umie sny. Płyniemy wpław przedziwną rzeką – Ćmy niepoprawne – nad świecą dym. Marek Thomanek Wrzesień 2025
    4 punkty
  11. w porannym ogrodzie śpiew niosą od piano do forte źdźbło przy źdźble i trzepot skrzydeł nasza lotność i wyobraźnia pnąca się w górę w feerii nieznanych barw mgłami przepasana codzienność w jednym przypadkowym spojrzeniu kojącej magii nieskazitelny promień słońca poprzez pierwsze dojrzałe czereśnie przez rosy wilgotne wsuwa się i drży pośród zbudzonych klawiszy na strunie G kapie miód na piasek południowych mórz
    4 punkty
  12. Za sto lat będę mieć sto lat narodziłem się właśnie w tej chwili to co przeżyłem już się nie liczy dzisiaj zaczynam od nowa bez płaczu co początek życia obwieszcza już chodząc mówiąc marząc rodzę się sam z siebie bez udziału matki poród ten nienaturalnie zwyczajny zaśpiewaj mi sto lat w dniu moich drugich narodzin chcę żyć tak jak jeszcze nie żyłem życie nie wyszło kolejny raz się rodzę pewnie jeszcze nie raz o siebie się potknę upadnę wstanę i znów się narodzę zaśpiewaj mi sto lat dzisiaj odchodzę żeby przyjść na świat ponownie
    4 punkty
  13. jesienią jesteśmy sobie bardziej potrzebni kiedy mgły podchodzą do okien a chmury gromadzą na czole wsłuchani w rzewną skargę wiatru kołyszemy do snu wzajemność
    4 punkty
  14. Pod prysznicem piosenka jest dla mnie. Co tu robić, gdy obok nie ma cię. Rączki, nóżki umyję i zaśpiewam, że żyję coraz głośniej, najgłośniej jak się da. Pod prysznicem kropelki są moje. Tulą, głaszczą i kleją do mnie się. Tak poczekam na ciebie, choć mi z nimi jak w niebie. Setki kropli, piosenka no i...ja.
    3 punkty
  15. Kochać Paryż to karmić ciebie.! Buduarowym pocałunkiem pod ratuszem. Zostawię ślad czerwonej szminki na szkle podasz mi z ust do ust, oliwkową Dirty Martini. W nonszalanckim stylu rozpaleni kankanem zatańczymy, nasz nocny rejs po rozświetlonej Sekwanie. Paryż to zawsze dobry pomysł * kochany, kiedy sam diabeł otwiera drzwi naszej Notre Dame.! *„Paryż to zawsze dobry pomysł" Audrey Hepburn. ;)
    3 punkty
  16. Pierwszy gawron z orzechem. Drugi gawron z orzechem. Trzeci gawron z orzechem. Na złotej czereśni łupią orzechy. Czwarty gawron z orzechem. Piąty gawron z orzechem. Szósty gawron z orzechem - dwa gawrony zostają. jesienny powrót - stadko gawronów puka w złotą czereśnię
    3 punkty
  17. * * * niedźwiedź brunatny z samicą w krótkiej rui zasypia w gawrze * * * parki już w liściach drepcze rok ku końcowi nowy w zadumie październik, 2025
    3 punkty
  18. Pewien Rusek, bywając nad Szprewą, z enerdówką zabawiał się, Ewą. Wraz z rynsztunkiem, w mundurze, z RKM-em шпион yжe do kolacji stuletnie rżnął drzewo.
    3 punkty
  19. @Berenika97 @Nata_Kruk @Migrena Kłaniam się. Dziękuję bardzo za tak miłe komentarze. Pozdrawiam. Po prostu wierszem można być wszędzie.
    3 punkty
  20. Nie mam z tym problemu, by się odwrócić plecami do ludzi. Forsuję się ucieczką w najdziksze, nieodkryte ludzką stopą bory, wilgne od ciszy pradawnej, opalizujące błyskiem rubinowych ślepi, zawezwanych przez gęślarzy, z zaświatów widziadeł, klątwą najmroźniejszych wichrów, rozsadzających gałęzie i pnie, ostatnich konających tu z wolna drzew. W bezdni leśnych parowów. Lecz ludzie to też zwierzęta. Najgorsze, bezmózgie. Z psami gończymi u boku. Polują na nas. Dostojne wilki. Na własną zgubę szukają ran i dużych kłopotów. Jeśli trzeba życie oddam za swą naturę i wolność. Obława, krzyki i strzały. Niosą się na kilometry w pełnych grozy, cząstkach powietrza. Przybyłem do najświętszego zagajnika. By ukryło mnie w swych potężnych, prastarych korzeniach. Drzewo wszelkiego stworzenia. Ja omen śmierci i morderca niewinnych. Skomlałem wesoło i tarłem sierścią o pancerz boski z jego pooranej zmarszczkami wieków, brunatnej kory. Niech przyjdzie tu ta łaknąca krwi sfora. Ja im rozoram pazurami, karki i trzewia. Gardła strzaskam z lubością aż wywalą na wierzch, spienione w krwistej agonii jęzory. Przybyła w porę jednak odsiecz. Las stał się pułapką w jednej chwili dla gniewnej pogoni. Labiryntem mitycznego monstrum. Duchy biją w dzwon puszczy. Leszy nawołuje swe wilcze dzieci. Odgłosem świętego rogu. Znamy dobrze jego ojcowski dzwięk. Wesołe wycie, szybuje do uszu demona. Czuję dobrze gniew swych dzieci. Pragnienie krwi, sączące się z rozwartych szczęk. Labirynt zamknął swe ściany na wieki. Nastała z wolna noc. Deszcz na runo i mech, cicho siąpie. Trzask gałęzi tak jednaki z odgłosem łamanych kości. Co chwila przerywa błogość snu. Pod drzewem stworzenia, odgłosy uczty wystawnej. Muchy wesoło brzęczą w ustach. Żuki wturlają się we wnęki oczodołów. Uczta w imię zwycięstwa i przeciw naturze człowieka. Na świeżym jeszcze, myśliwego trupie.
    3 punkty
  21. @Rafael Marius @Wiesław J.K.Dziękuję panowie za odwiedziny :) @UtratabezStraty O, jaki Lisek Chytrusek - :) @Nata_KrukDziękuję Nato, poecie wolno więcej. dziękuję :) @Natuskaa, :)
    3 punkty
  22. Porwała mnie jeśeń porwały wiatry Do knajpy w tle słysząc psów ujadanie Gdzie tania wóda i sprośne żarty Mają umilić wszystkim poranek Tu jedni piją od lat ten sam toasat Ale mnie w kącie pochłania wiersz We wszystkich tutaj jest inny obraz We wszystkich podobny sens Obok latarnie w których gasły zorze Stoją cierpliwie czekając swej warty Nim sny się wysypią niedokończone I w uliczek ślepych wpełzną katarakty
    2 punkty
  23. No cóż. Teraz po latach, kiedy na spokojnie wspominam te pamiętne wydarzenie i w jaki sposób wyszłam z tego cało, to aż trudno uwierzyć, że taki zdawać by się mogło, nieważny incydent, zdecydował o tym, że gdy spadłam na dno, potrafiłam się odbić, wrócić do krawędzi przepaści, podźwignąć ciężar i wyjść na płaskowyż. A co najbardziej istotne, już na solidniejszych zasadach, bardziej wzmocniona i pełna wiary we własne siły, które często omijałam szerokim łukiem. Rozumiem, że nie wszystko w życiu, idzie jak po maśle. A jeśli nawet, to prawdopodobieństwo, poślizgów i upadków, może być – chociaż nie musi – nader częste i cholernie dołujące. W moim życiu jakoś musiało. Pocieszało mnie to, że inni też nie mają łatwo i lekko, tylko gorzej i trudniej, a niektórzy, są jeszcze bardziej potrzaskani i zapętleni, ode mnie, co dawało pewną dozę satysfakcji. Paradoksalnie, szczęście innych, także potrafiło podbudować i dać mi cholernie dużo frajdy. Szczególnie w sytuacjach, kiedy na swój pokrętny sposób, próbowałam się do tego przyczyniać. Pomagać kreować szczęśliwe chwile. Chociaż coraz częściej, z odwrotnym skutkiem, niż oczekiwany. Co mnie niestety często zniechęcało, do dalszych tego typu działań. Tak czy inaczej, zapominałam wtedy chociaż na chwilę, o własnych problemach, zapakowanych w blizny. Wypalały niekiedy mózg, ze wszelkich pozytywów. Mimo wszystko, często starałam się dziękować opatrzności, że tak naprawdę, jeszcze nie jestem na straconej pozycji. Nie dusiłam w sobie pretensji do całego świata i zawiści, że są inni, którym się wszystko układa. Chociaż… czy ja wiem? Zdarzały się przecież wyjątki, kiedy było zupełnie odwrotnie i ponownie musiałam kupować obiekty codziennego użytku, doszczętnie przeze mnie rozbite, spotęgowaną frustracją, zniechęceniem i zwykłą ludzką słabością. Bywało też, że wychylałam się przez okno i błogosławiłam świat, środkowym palcem.
    2 punkty
  24. Chcę drzwiami trzasnąć nadciąga jesień Ciągnę palcami napinam mięśnie Lecz mimo potu na moim czole Nie mogę ruszyć ani na jotę. I nieprzytomnym wzrokiem pobłądzę Po kartkach ściennych stron kalendarzy Mimo iż w książkę je znowu wklejam Nic dziś się nie chce dalej wydarzyć. Ani drgnąć nie chcą ani popuścić Może ktoś dopchnąć by pomógł dzisiaj A szparka mała pchają się przez nią Choć kolorowe to liczne liście. A wolność była tak bardzo blisko Może na snopek może dmuchawiec A skrzydło ciągnąc miast wziąć za klamkę To między szpary włożyłem palce. Cóż ja niemądry ręce już krwawią Ale odwrotu z tej sprawy nie ma Przyjdzie tak umrzeć lato wypuścić Choć tak niewiele zabrakło teraz. Przymuszam palce miażdżę w szczelinie Dla dobra świata i życia mego A i po trosze to nie ukrywam Na chwałę szczepu z gruntu mojego. Zapieram ciało palce sinieją Wkrótce drzwi trzasły dłoni już nie ma A za wrotami w obcej przestrzeni Kikuty palców leżą na ziemi. Ręce podnoszę w triumfie krzyczę Aż dziw mnie bierze nikt mnie nie klepie Nikt nie buduje pomników chwały Nikt nie umieszcza na schodach sławy. Wtedy dochodzi do mnie rzecz nowa Podczas gdy walcząc by domknąć wrota Ktoś dom rozebrał bez błysków fleszy Bo bez rozgłosu trwała robota. Zafrasowali się obcy ludzie Przywódcy starych mądrych narodów Że choć ja żyję w ich dobrobycie Znów o trzy palce skruszyłem kopie.
    2 punkty
  25. Czasem masz przesyt tym cholernym niedosytem, którego sam w sumie nakarmiłeś i w gruncie rzeczy sobą najwięcej. Owca jest cała, bo wilk się nie najadł. Lajf takim ostruganym się nieco wydaje. Warszawa – Stegny, 22.10.2025r.
    2 punkty
  26. miasto z perspektywy najwyższego piętra wygląda imponująco delikatne światełka połyskują miarowo w domach jak ćmy płoną kobiety w objęciach żarówek latarnie zapalają się jedna od drugiej srebrna łuna pod stopami tylko siwy płaszcz odcina o czym myślę spadając głową w dół czy chwytam ostatnie hausty powierza a może tworzę w głowie film i każdy metr staje się oddzielną stop-klatką pikuję coraz śmielej nie ma mnie już nie ma za chwilę rozbełtane niebo z mułu wspomnień i wzruszeń stanie otworem obiecana światłość wiekuista
    2 punkty
  27. Myślę, że minęło już aż nazbyt wiele czasu od początku mojego milczenia i myślę także, że już najwyższy czas ku temu by je przerwać. Dzień mojego zniknięcia prawie dwa i pół roku temu był zupełnie niepodobny do tego dnia, który właśnie wstaje za moim ośnieżonym do połowy szyb oknem. Zniknąłem bez słowa wyjaśnienia w pewną sierpniową, upalną niedzielę roku 2020. Gdy dziś wracam myślami do tego popołudnia, które mimo wakacyjnej pory spędzałem w swoim gabinecie, zlokalizowanym na wydziale historii Uniwersytetu Marii-Curie Skłodowskiej w Lublinie, ogarnia mnie zamiast fali gorąca i duchoty, fala dojmującego chłodu i grozy, gdy przypomnę sobie nad czym wtedy pracowałem bez wytchnienia i jak głęboko zepsutą i zakazaną dla oczu ludzkich wiedzę pochłaniały moje oczy i umysł archeologa. Na szczęście dziś już mogę o tym opowiedzieć szerszemu gronu odbiorców. Od początku moich studiów oprócz szeroko pojętej i ogólnie dostępnej i wiadomej wiedzy historycznej i archeologicznej, pociągały mnie również tematy i założenia mniej popularne wśród gremia profesorskiego jak i kół studenckich. Okultyzm, dziwne religie i kulty oraz świadectwa istnienia bytów starszych niż znany nam świat w zasadzie na wiele lat przed studiami rozpalały moją wyobraźnie na tyle bym już w wieku lat około dziesięciu bądź jedenastu przedsięwziął decyzję o studiowaniu archeologii. Jednak dopiero na studiach mogłem w pełni oddać się pasji o jakiej nie byłem w stanie wspomnieć nikomu ze znajomych, rodzinie a tym bardziej komukolwiek z bardzo ograniczonego i konserwatywnego grona profesorów i doktorów mojego uniwersytetu. Szybko jednak jako najzdolniejszy ze studentów, zdobyłem zaufanie niektórych uznanych w świecie archeologii głów na tyle że mogłem za ich pośrednictwem mieć dostęp do źródeł wiedzy zakazanej lub ukrytej dla większości ludzi. Nie było łatwo przekonywać tych wszystkich posuniętych już mocno w latach profesorów o marsowych obliczach o moim rozpalonym płomieniu wiedzy. Nieraz całymi tygodniami uganiałem się za poszczególnymi osobami po uniwersyteckich korytarzach i aulach tylko po to by wyjawiły mi wreszcie tytuł jakiegoś rękopisu lub dawno zapomnianej księgi z której mógłbym czerpać niedostępną nigdzie indziej wiedzę. Nigdy nie zapomnę ich przepełnionych troską twarzy, gdy nachylając się ku mojemu obliczu, szeptali wręcz bym zarzucił swe pasje i nigdy nie wspominał o tym co ludzkość już dawno porzuciła w odmętach zapomnienia. Bo czy kiedykolwiek drogi Czytelniku słyszałeś cokolwiek o pismach aszuryjskich? Czy znana jest Ci treść gwiezdnych tablic z miasta Ur? Czy znani są Ci nieumarli Bogowie, zaklęci na wieki modlitwami z Księgi Robaka, Księgi Chaosu, Księgi Siedmiu Bram oraz Księgi Siedmiu Gwiazd? Czy kiedykolwiek miałeś styczność z pismami szalonych na poły braminów, którzy poprzez ascezę sami stali się na pół bogami i spisali dzienniki przy których licząca cztery tysiące lat Mahabharata jest jak wydana ledwie dnia wczorajszego gazeta. O nie Czytelniku! Człowiek zapomniał już na szczęście o tych historiach. Gdyby w dzisiejszych czasach, wiedza zawarta w tych pismach była szeroko dostępna i komentowana a za sprawą mediów także tych społecznościowych dosłownie każdy miałby w nią wgląd. Świat jaki znamy nie mógłby znieść tak dalece odrażającej, nieludzkiej i szalonej wiedzy. Ludzie postradali by zmysły raz po raz obrazując sobie oczyma wyobraźni wszystkie zawarte tam wydarzenia i postacie. Byliby i z pewnością tacy dzisiaj, którzy braliby to za żart i niedorzeczność. I Ci skończyliby jeszcze tragiczniej. Najpewniej nic nie powstrzymałoby ich od próby udowodnienia swoich racji, że mają do czynienia z żartem bądź głupawą formą mistyfikacji tak podobną do opowieści o Yeti, Wielkiej Stopie czy UFO. Gdyby nie daj Bóg w ich ręce trafiły teksty modlitw i instruktaże pradawnych obrzędów i gdyby pełni słodkiej i naiwnej ale w tej sytuacji śmiercionośnej nieświadomości przywołali na ten świat coś z TAMTĄD. Jak wielce okrutny byłby to koniec cywilizacji człowieka. Oni zginęli by pierwsi a po nich setki, tysiące, miliony. Wszystko obróciłoby się w perzynę a władzę nad pełzającym po świecie chaosem zabierającym całe życie, przejęli by ONI. Byty z krain ciemności. Cywilizacja z samotnej góry pośród siarkowego płaskowyżu wiecznego żalu. Ci którzy nie mają imion. Ci, którzy umarli lecz żyją. Ci, którzy czekają i śnią. Ten, który ich wszystkich zwoła gdy wreszcie połączy szczątki swego ciała. Gdy eony zgasną i nastanie koniec wszystkiego. Nastaną ONI. Już dość powiedziałem Czytelniku. Nie karz mi przekazywać tej wiedzy w takiej formie. Bo mój umysł jest pogrążony w czystym cierpieniu i nieopisanej rozpaczy. A wiedza, którą zachłannie posiadłem. Niechaj będę przeklęty! Jest wiedzą początku końca. Apokalipsą naszych czasów i naszego wszechświata. Teraz gdy czuję się już na tyle bezpieczny i ukryty przed oczyma ich szpiegów. A także po części już w pełni sił umysłu. Mogę wreszcie wyjaśnić dlaczego zniknąłem a później odnalazłem się wiele miesięcy później w moim gabinecie na tym samym fotelu i przy tym samym biurku. Lecz zamiast gorącego popołudnia, dojrzałem za oknem grube zaspy śniegu i ludzi przemykających zaśnieżonymi chodnikami. Zegarek w moim telefonie nadal wskazywał godzinę za piętnaście czwartą lecz data zmieniła się z szesnastego sierpnia na jedenasty grudnia a rok z 2020 na 2022. Na biurku nadal leżała otwarta duża, opasła księga. Oprawiona w skórę aż za dobrze znanego mi pochodzenia. Nadal pogrążony w głębokim szoku spojrzałem ukradkiem na zżółknięte strony i czerwone symbole oraz spisany tekst w języku tak przedziwnym, że Tobie Czytelniku mógłby po raz kolejny wydać się żartem jak cała moja opowieść. Lecz ja wiedziałem co przedstawiają karty tej księgi. I wierz mi Czytelniku, że gdyby nie jakaś przedziwna siła przetrwania i woli ludzkiej, która zesłała wtedy na mnie dziwną pomroczność i otępienie, gdy patrzyłem na tekst w księdze to dziś byłbym tylko lalką bez serca i ducha zamkniętą w zakładzie dla obłąkanych. W myślach jeszcze raz odszyfrowałem tekst i nie mogąc się już powstrzymać zemdlałem. W księdze zawarte były modlitwy otwarcia Siedmiu Bram przy pomocy siedmiu strażników i siedmiu gwiazd. Wtedy, tego sierpniowego popołudnia, starałem się rozszyfrować pierwszą z nich. Bo są one spisane szyfrem, który nie łatwo złamać. I językiem przy którym języki Babilonu nie znaczą nic na linii czasu. Najwidoczniej ślęcząc w kółko nad tekstem powtarzałem sobie jego znaczenie półgębkiem pod nosem. Machinalnie, bezmyślnie. Nie bacząc na konsekwencję swego postępowania. Zanim zemdlałem dotarła do mnie jedna myśl. Ja tam byłem! Byłem za pierwszą z nich! Czy jeśli ja byłem tam. To czy... mój Boże ... ON był tutaj!
    2 punkty
  28. życie garścią bierz nie marnuj ani krzty przecież o tym wiesz że warte jest gry nic że czasem kopnie że zrobi głupią minę nie co byś chciał powie zgoni na ciebie winę życie garścią bierz uśmiechów nie chów nie ukrywaj łez o miłości mów nie psuj miłych chwil dobremu otwórz drzwi do grzechu się nie mil niech fajne się śni korzystaj z życia ile się tylko da - bo jutro lub za chwilę inaczej z tobą zagra
    2 punkty
  29. Jak cieszyć się światem gdy stąpasz po lodzie — stopy grzęzną, ciało zamiera. Twoje oczy zmęczone wędrują zawzięcie, lecz jakby serce zostawiły w tyle. Czy w końcu znajdziemy ten Eden na ziemi? Czy miarą piękna jest suma cierpienia? Jak dostrzec na twarzy, tej zimnej i drętwej, ten jeden rumieniec — tętniący do życia? Jak dłonie połączyć w uścisku wierności, nie gubiąc przy tym resztek zachwytu? I w swoich decyzjach nie stracić wolności, poświęcając wszystko dla miłości życia.
    2 punkty
  30. @violetta Ty jesteś czasem niemożliwa 😄
    2 punkty
  31. @violetta Tak ze sobą tańcowały, Aż uszyły wierszyk cały!
    2 punkty
  32. @infeliaTańcowała igła z nitką:)
    2 punkty
  33. @Alicja_Wysocka Alu - błagam !!! nie mogłaś tak pomyśleć !?!?!? @huzarc "jakby Bukowski spotkał surrealistę i zaczęli wspólnie śpiewać" - pierwsza klasa !!! dzięki wielkie :) @Annna2 nie wszystkim Aniu ! nie wszystkim ! tylko niektórym i zawsze jako nonkonformista ! dziękuję, że zajrzałaś !
    2 punkty
  34. @Annna2 wiersz ten jest głęboko osobistą, emocjonalną i egzystencjalną refleksją, która łączy poczucie winy i cierpienia z niezłomną wiarą w potęgę miłości. jest tutaj dramatyczny dialog z Bogiem i samym sobą, w którym ból, samotnosć i poczucie winy ostatecznie zostają zrównoważone siłą miłości, wiernosci i pragnieniem życia, nawet jeśli wymaga to ciągłego sprzeciwu wobec świata. wśród gorączki pyłu i krzyża z grzechów, odnajdujesz jedyną busolę życia -miłość, która w buncie pod prąd jest najgłębszym i najswiętszym sposobem na trwanie.
    2 punkty
  35. Nie powiem, że było łatwo, bo było ciężko. Wielki świat sypał się, ruletka ruszyła. Ale nasz mały rozkwitał — była kolorowa telewizja i Ameryka. Kilkusekundowa reklama, jak sen o luksusie. Wszystko już było. Bajki — starannie czytane przez matkę, o dzielnych rycerzach i śpiących królewnach, zdawkowo o smokach. Na katechezie dorodne anioły śmiały się słodko, a diabły zdawkowo. Te czaiły się namacalnie, jak dzikie koty w podziemnych przejściach — narkotykiem w czarnych żyłach i w szemranych bramach, kreszowym kastetem na szczęce. A ja ustawiałem widzialną ręką dwie armie plastikowych żołnierzy na brzegu stołu. Tak — od zawsze walczę z historią. Dziś rozpad nie jest połowiczny. Orkiestra gra na pokładzie. Żałoba musi być W dobrym stylu. Trwa spór o smak w karcie dań, na wyspach szczęśliwości, dokąd ten rejs ma na końcu dopłynąć, jak mawia niejedno pismo. No cóż… Dobre intencje są cnotą umierających cywilizacji. Ale nie ma chętnego do służby w maszynowni, aby doglądać barometru i zaworów. To przecież brudna robota, a każdy chce mieć czyste sumienie i gładkie dłonie. W trzeciej klasie buzuje ferment, Nieważne… ale muzyka gra i gra.
    2 punkty
  36. @Berenika97 Pięknie dziękuję :) @Nata_Kruk Ogólnie czuję się jak w tym tekście i w piosence, bardzo podobnie :)
    2 punkty
  37. Witaj - prawdę napisałaś w komentarzu - musimy być cierpliwi - dziękuje za przeczytanie - Pzdr. serdecznie. @Berenika97 - @Rafael Marius - @huzarc - dzięki -
    2 punkty
  38. Przed obiadem na pusty żołądek nie sposób przyłożyć myśli szybują jak sępy przed wyżerką skręcają się kiszki w tasiemcowy głód zakręty tylko znają wzrokiem pożerane i surowe nieugotowane smakowitości nos drażniące zapachy kucharskie i pyszne opowieści po obiedzie zostały tylko pytania i niepewne odpowiedzi bez przysłowiowej kropki
    2 punkty
  39. Ukojenie Westchnienie Marzenie Zostało w nas Przez tyle lat Uśpione Jak dziecko dręczone W świecie Który nie wie Co to litość...
    2 punkty
  40. @Wiesław J.K.–Dzięki:)–Ano tak to bywa, w różnych sytuacjach:)–Pozdrawiam:) * @Jacek_Suchowicz–Dzięki:)–Świetny filmik nawiązujący. Szczególnie finał:)–Pozdrawiam:)) * @Marek.zak1–Dzięki–Jak by mógł rzec, pewien maszynista: Różne są koleje życia–Pozdrawiam:)
    2 punkty
  41. ja się uwzięłam czy jesień? to ona pierwsza przychodzi, w szelestach liści, w purpurach, aż oczy mrużę z pozłoty czy można grzeszyć oczami? lubię bogactwo i przepych, więc czasem mnie gryzipórce jakiś brylancik przyczepi ot, choćby z nici pajęczych lub deszczu, koral z jarzębin i tren z włóczymglistych zamyśleń na woal cudny wykłębi masz dla mnie coś lepszego? chętnie się o to wzbogacę, odwróćmy zatem pytanie - chciałbyś być moim latem?
    1 punkt
  42. @viola arvensis bo robi unik :)
    1 punkt
  43. @huzarc To trudny wiersz – taki, który trzeba czytać powoli, bo każda fraza jest ważna. Podoba mi się, jak język tu sam staje się pacjentem i narzędziem tortur jednocześnie. "Leczymy język z niewiedzy" – ale kto powiedział, że niewiedza to choroba? Może to właśnie "leczenie" jest chorobą? I ten "mit sztywnego kręgosłupa" – piękne. Bo cała ta maszyneria – prawo, paragraf, imadło – właśnie o to chodzi: złamać kręgosłup, nadać "kształt", który pasuje do formy. Ta ostatnia linijka to mocny cios - "Przemoc nad prawdą jest cokołem prawa" – i nagle wszystko, co wcześniej, układa się w obraz systemu, który leczy zabijając, nadaje sens przez przemoc, uwalnia przez zaciśnięcie pięści. W kontekście totalitaryzmów lub dyktatur - prawo jest narzędziem do gwałcenia prawdy. Kłamstwo staje się "prawnie usankcjonowane", a prawda - nielegalna. W kontekście powyższej dyskusji - właśnie taki jest mój odbiór Twojego wiersza.
    1 punkt
  44. @Migrena tak, dzięki. Tu jest o Wojciechu Zinku- ( znów trochę wątku z mojej Warmii) Tym który miał odwagę się sprzeciwić.
    1 punkt
  45. @Wiesław J.K. piękny. lubię Twoje wiersze
    1 punkt
  46. @Łukasz Wiesław Jasiński Dzięki serdeczne Pozdrawiam
    1 punkt
  47. Nie mogę się nadziwić skąd bierzesz takie metafory i niezwykle liryczne wersy:):)
    1 punkt
  48. Jeszcze większa TSA ( po naszemu) Pewien kulturysta z Kłaja jajecznicę rano wtraja, z pięciu strusich jaj z nadzieją na naj większe muskuły i jaja.
    1 punkt
  49. Z cyklu ZwierzoSzyki Płotka Płotka myśli, że jest słodka Wszyscy chwalą, choć myślą- idiotka Wszyscy chwalą, choć by się nie zamienili Ale za płotką się zawsze wstawili. //Marcin z Frysztaka
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...