Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 06.09.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Pewnemu panu oraz pewnej pani wyrosły zęby dziewiątki. Mówiono różnie, ale na ogół, że to zęby jeszcze większej mądrości. Może i to państwo jeszcze lepiej gryzło i przeżuwało, ale generalnie miało jeszcze większe kłopoty ze zgryzem. A ponadto ich uśmiech nie był już równiutką taflą i często rzedł. Warszawa – Stegny, 05.09.2025r.
    13 punktów
  2. Furały łgi septembra niebam. Ćkliwe tropsie, zawdy i aż. Wciórkam mus zdójrzyć, zadrzeniały cias. Koponki zaro zlotruje októłbra zietrz, kautkom łostozio, jam zakscie deszcz. Kiedajszo pora i dzisioj droga dali. Kulas za kulas łojstygo lata i eszcze tyla chtóram am nie znam. Loty podniebne wrześniem utajone, jak zmysły szkliwe i zawsze zmartwione. Drzewom żłobienia zepsuje październikowy dreszcz Trzeba się spieszyć już rdzewieje czas. Dobrym duszkiem zostanie, nim zakwitnie deszcz. Drogą idę, noga za nogą. To, co było i teraz jest, I ciągle jestem przed drogą.
    10 punktów
  3. Uleczyła mnie na teraz twoja miłość, dalej drogą sama muszę już podążać. Dałeś tyle ile miałeś i wystarczy, żebym w myślach błogosławić Ciebie mogła. I choć żal mnie na wsze strony dziś rozdziera, i choć planów z Tobą miałam po horyzont, to wypuszczę Cię z mych ramion, mój kochany, żebyś poszedł swoją drogą, ku swym szczytom.
    9 punktów
  4. Przychodzi bez kroków cisza w jej dłoniach jak popiół śpiewający w kominie nocy. Nie woła po imieniu, nie prosi o światło, zamyka oczy światu i gasi świat w tobie. Był jeszcze śmiech w poranku, echo słów szukających drogi, dotyk, co grał na skórze, nim czas kruszył się pod żebrami. Chleb pachniał, szumiała kawa w czajniku, słońce drżało na szybie jak złoty pył w płucach - i nagle ktoś wydmuchał płomień z oddechu. Piasek zdradził klepsydrę, oddech rozdarł się jak pergamin, a serce rdzewiało jak zegar w ruinach ciała. Przychodzi, gdy milkną wszystkie imiona, gdy język staje się kamieniem, a krew, co była ogniem, uczy się być wodą, która zamarza. Nie ma w tym gniewu, nie ma łaski - tylko lustro bez odbicia, noc, co nie zna świtu, ręka, która dotyka - i wymazuje. Śmierć nie jest krzykiem, lecz ciszą w płucach. Nie końcem, lecz pustką po końcu, gdzie nawet cień się nie porusza, bo nie ma już światła, by go urodziło. I zostajesz - nie ty, lecz ślad po oddechu, rozpływający się w chłodnym bezczasie, jak atrament w czarnej wodzie, gdzie żadna dłoń nie pisze już imion.
    8 punktów
  5. Wczoraj spotkałam Winę w złym stanie. Płakała: "Wszyscy mnie odpychają". Prosiła bardzo cicho i łzawie: "Weź mnie, nie chcę być ciągle niczyją. Mogę być nawet Winą zbiorową. Jeśli potrafisz mnie z zyskiem sprzedać To stanę się Winą odkupioną".
    7 punktów
  6. niedbale porzucona samotna po przejściach lekko sfatygowana bez perspektyw na przyszłość póki nie dostrzegły jej oczy chwilę później dłonie wzięły ją w ramiona westchnęła przewróciła kartkami szczęśliwa i pozwoliła zabrać się gdziekolwiek by wspólnie przeżywać przygody
    7 punktów
  7. Pewien pacyfista ze wsi Pokój najbardziej to lubi święty spokój. W ogóle się nie kłóci, muzyczkę sobie nuci. Furiatów tłucze, gdy jest w amoku. __ Pokój – wieś w Polsce w woj opolskim
    6 punktów
  8. Gdy na jasnym wieczornym niebie, Księżyc z wolna się zarysuje, Swym ledwo dostrzegalnym okręgiem, Wypełnionym nikłym półprzeźroczystym blaskiem, Ku wiejskim polom rozległym, Tam gdzie samotny stoi krzyż, Skieruję się by oddać hołd historii, Mocą szczerych mych modlitw, Nad mogiłą nieznanego partyzanta przystanę, A gdy wieczorny wiatr owieje policzki moje, W ciszy za jego duszę się pomodlę, Dziękując mu za jego niezłomną walkę… Zapewne był młodszy ode mnie, Gdy niemiecka kula zakończyła jego życie, Gdy bezładnie upadł na ziemię, A cieniutkimi stróżkami popłynęła jego krew… By w miejscu jego śmierci, Tam gdzie wojna przecięła życia nić, Stanął po latach brzozowy krzyż, Imienia młodego partyzanta nie znający… I ta bezimienna nieznanego partyzanta mogiła, Pomimo upływu dziesiątek lat, Dla pędzącego na oślep świata, Głośnym wciąż pozostaje wyrzutem sumienia. W delikatnym wiatru powiewie, Słychać jakby tamten partyzantów śpiew, Czuć tamtą niezłomną ich wolę, Niesie się ich niesłyszalny śmiech, Niegdyś za poległymi polskimi partyzantami, Wypłakiwały ich matki swe oczy, Gdy nadchodzące straszne wieści, Niewysłowionym bólem ich serce przeszywały… Dziś w świecie ułudą nowoczesności zaślepionym, Każdy chce tylko się bawić, Nie obchodzą nikogo bezimiennych partyzantów mogiły I nikt za nimi łzy nie uroni… Przy mogile nieznanego partyzanta uklęknę, Wyciągnę stary drewniany różaniec, Z pożółkłymi kartkami do nabożeństwa książeczkę, Z wolna znak Krzyża czyniąc na czole. Na ciemnozielonej trawie klęcząc, Tym wymowniejszy oddam mu hołd, Kłaniając się jego nadludzkim wysiłkom, Za trud żołnierskiej służby dziękując… Porzucając wielki świat nowoczesnością pijany, Oddalę się cicho przez nikogo niezauważony, Zostawię cały ten hałas za plecami, Ku staremu kościołowi skieruję swe kroki, W stareńkim kościele drewnianym, Na skraju niewielkiej wsi, W skupieniu pomodlę się w ciszy, Za dusze partyzantów poległych. Choć hucznego świata hałas, Z oddali nieproszony do uszu dobiega, Popłynie cicho moja modlitwa, W cieniu wielowiekowego ołtarza, Gdy snop światła z starego witraża, Padnie na kartki mego modlitewnika, Tym cichsze modlitw mych słowa, W stareńkim kościele czule wyszeptam. W drewnianej świątyni, gdzie czas się zatrzymał, W ciszy, która w sercu pokorę roznieca, Modlitwa ma popłynie czysta, nieprzerwana, Za duszę młodego nieznanego partyzanta… A o zmierzchu z drewnianego kościoła wychodząc, Gdy księżyc już jaśnieje nad okolicą, Rymy kolejnego wiersza zaplatając, Pobiegnę myślami ku moim czytelnikom. By tym skromnym wierszem, Także i Was poprosić o modlitwę, Za tych którzy naszą Ojczyznę, Umiłowali niegdyś nad własne życie. A których prawdziwe imiona, Bezlitosny zatarł już czas, Nikt już przenigdy ich nie pozna I pozostaje nam tylko za nich modlitwa… Za dusze partyzantów nieznanych, Których pamięci strzegą bezimienne mogiły, Zamykając na chwilę oczy, Wszyscy się teraz w skupieniu pomódlmy…
    6 punktów
  9. nie pukając kłamstwo do domu mi wlazło udając miłe wmawiało mi jakie nieszczęśliwe że ma pod górę ja patrząc na nie drzwi otworzyłem mówiąc spierdalaj nie ty będziesz mój bałagan sprzątać sam dam radę ono się uśmiechając powiedziało jeszcze mnie przeprosisz bym ja twoje życie tak po swojemu poukładało ja głośno myśląc rzekłem nie ty - ja decyduje
    6 punktów
  10. My i noc, na ławeczce, ustami wtuleni W oddech szumiący splotem przegarnianych włosów, Dłonie składamy w jedno, pod czernią niebiosów, Gdzie gwiaździste lumeny rwą naręcza cieni. Posmak powietrza gładzi ust wilgoć czerwieni Gdy zbliżone do siebie szeptem czułych głosów Języki tańczą ogniem, jak wśród kwietnych kłosów Żądza, w której będziemy na chwilę zbawieni. Gdy giną nasze światy samotność rozgrzesza, Prawe przestrogi sędziów i oskarżycieli, Bowiem dotyk jest tylko tym co nasz pociesza. Nim świstanie rozedrze noc i nas rozdzieli, Los naznaczając ostrzem dziennego lemiesza Trudu, w którym stajemy wciąż w mroku i bieli.
    6 punktów
  11. mam fryzurę na pazia jak konik dumnie chodzę po złotym wrzosie lśniąca na twoim grzbiecie gdy opieramy się o ciepło
    5 punktów
  12. To ziemia warmińska wydała siłacza nieobce mu kosy Kościuszki i Hugo Kołłątaj i Jakub Jasiński porwały go myśli rodzinne. I wśród jakobinów tak w bruku stolicy i Wilna porwałeś ideę by nieść równość stanom zniesienie pańszczyzny i króla wieszałeś za zdradę. Ty wśród ciemnych chłopów posłanie zaniosłeś i wolność im dałeś w obrazkach by poszli za tobą i w skwarze poranka za swoją to bili się sprawę. Lecz spisek nie przetrwał a głowę złożyłeś na szafot powiedli cię prawie i święty paradoks w twej sprawie zadziałał choć obce ci były monarchie. Po latach wróciłeś z zachodniej tułaczki idee stawiając na prawie lecz zmierzch słusznej sprawy pogrzebał na nowo kapitan Wysocki w Warszawie.
    5 punktów
  13. Zapalam światło, ku tobie. Popatrz jak budzi się jasność. Kiedy wychodzą z nas słowa, łagodnieje każdy akcent. Nie czas wiercić dziury butem, z nich są prawdziwe przepaście, w które wpadają minuty, a tak naprawdę potrafisz - - podnieść się z tego milczenia. Nie warto męczyć obuwia upartą i tłustą myślą. Niech jak słonina się topi, schnąca na słonecznym haku, wnet skruszoną... wiatr rozwieje. Chodź, jakby już było dzisiaj, potem jutro, nigdy wczoraj. Ja potrzebuję cię tutaj.
    5 punktów
  14. obracamy się wokół jesieni ty malujesz liście ja zbieram jabłka z drzew narrator siedzi w traktorze i orze promień słońca czepia się gwarnych słów
    5 punktów
  15. Historio: Lekceważona – jak sprzątaczka w salonie elit, Ignorowana – jak przydrożny słup, Zapomniana – jak zeszłoroczny śnieg, Manipulowana – jak nagłówki w wieczornych wiadomościach, Fałszowana – jak Mona Lisa z Wólki, Przepisana – jak CV egocentryka, Składana – jak puzzle z innego obrazka, Nielubiana – jak burżujka przez bolszewika, Wykorzystywana – jak chłop pańszczyźniany, Zeszmacona – jak obywatel Szmaciak, Poniżana - jak seksualna niewolnica, Pruta – jak stary sweter, Łatana – jak droga przed wyborami. A przecież nazywają Cię nauczycielką życia.
    4 punkty
  16. nie istnieje w głowach przestrzeń choćby zamknąć ją w cydzysłów idzie jesień która niesie cele wolnych półumysłów jeśli gdzieś tam na pustyni zazieleni się oaza za kratami stalowymi z map starają się wymazać wyższe cele leżą w dole na padole podupadłym tolerancja w oczy kole tych co kroczą pod jej godłem nawet ci co głośno krzyczą choć przybyli tu z daleka sami sobie przyszłość piszą i nie wiedzą co ich czeka jeszcze były drzwi otwarte lecz przynieśli z sobą klucze przewracają zamki karty a historia ich nie uczy dla tych co chcą zawsze kasy całkiem jest to bez znaczenia czy po świecie sobie hasasz czy cię na nim wcale nie ma pośród formuł i cyferek gdzie się zysk jedynie liczy jesteś dla nich tylko zerem lub jedynką albo niczym jeśli znajdziesz w sobie miłość w tym zachłannym towarzystwie nie cyfrową lecz prawdziwą to wygrywasz bitwy wszystkie choćbyś nawet życie stracił to ukończysz bieg zwycięsko bo zostawiasz (k)raj otwarty co jest dla nich wielką klęską
    4 punkty
  17. Jestem już historią, pisaną przez duże samo H. Wystarczyło nań kilka błyskotek słowa, parę odhaczonych, hucznych dyskotek oraz kilka szerszych i szumnych opowieści za plecami (zupełnie w deseń co to nie on i gdzie i kiedy i jeszcze co i jeszcze które i jeszcze kto i jeszcze wiele tym podobnych). Warszawa – Stegny, 06.09.2025r. Inspiracja Poetka i Prozatorka Berenika 97 (poezja.org).
    4 punkty
  18. Kamienna Matka W niedzielne przedpołudnie biją dzwony. W hotelowej piżamie wyglądam przez okno, szczoteczkę do zębów trzymam w dłoni – spoglądam w dół. Po ulicy Piekarskiej we Lwowie idą trumny. …wieczna pamięć… pamięć wieczna… jemu wieczna… jemu pamięć… wiatr szarpie słowami jak chce: czasem z nimi opada, czasem dmuchnie nimi w górę, z gołębiami pod chmurę. Po ulicy Piekarskiej idą trumny. Każdy krok zostawia ślad na bruku. Ludzie przystają, w cierpieniu, gubią wzrok, pięści zaciskają w milczeniu. W ósmej trumnie leży chłopiec. Na komputerze grał i nie odróżniał już angielskich słów od cyrylicy. Słowo „Bajraktar” brzmiało jak imię kolegi z zagranicy. Za trumną idzie Matka. Nie płacze. Nie krzyczy. Nie szepcze. Z kamienia jest: kamienną ma na sobie suknię i kamienne buty. Wiatr nie porusza jej włosami, bo to kamień. Niesie zdjęcie w kamiennej ramce. Na zdjęciu – synek z dziecięcym uśmiechem, z mlecznymi zębami i oczami, które wierzyły, że są nieśmiertelne jak kamień. Kamienna Matka idzie, bo nie może stać. Idzie, krok po kroku, w stronę cmentarza, w stronę mroku – żeby zawsze przy swym synku trwać. Jak pomnik, którego jeszcze nie ma, a już jest gotów. Od wieków nic się nie zmienia. Ludzkość stoi na takich kamieniach. Po drugiej stronie ulicy, na murze, ktoś napisał farbą: „I don’t want flowers, I want my Ukraine.” Obraz wygenerowany przez Ai
    4 punkty
  19. Nie pytaj mnie o drogę sam nie wiem gdzie idę zostawiam tylko ślad stóp bosych na papierze nie pytaj mnie o zdrowie sam nie wiem że choruję zostawiam tylko ślad serca co wciąż bije nie pytaj mnie co słychać sam nie wiem co u mnie zostawiam tylko ślad słów co duszą napiszę nie pytaj mnie o pieniądze sam nie wiem że zarabiam zostawiam tylko ślad monet porzuconych na plażach nie pytaj mnie o miłość sam nie wiem że kocham zostawiam tylko ślad bez przyczyny zakochania
    4 punkty
  20. rajskie jabłuszka koralowym kobiercem nadchodzi jesień
    3 punkty
  21. Rosja Korea Chiny oś starego Dobra technologii i płodności bez tabletek ten świat w obronie własnej nie wybierze hańby Trump nie ma kart i kryje nawet przedwojenną naiwność Chamberlaina* puzderko świecidełek nie starczy * "Mieliście do wyboru hańbę albo wojnę; wybraliście hańbę, ale będziecie mieli wojnę" - powiedział Winston Churchill, następca Neville'a Chamberlaina na stanowisku premiera.
    3 punkty
  22. sprawa się rypsła nie da rady - - oba samce! Droga Mleczna mieni się srebrzystymi tachionami jak suknia Nefretete czy gajowy Marucha wypije piwo z panem Sułkiem ? to odwieczna zagadka jak mumia Ramzesa... stokrotki na łące śmieją się do mnie radośnie... kremowa rewolucja jak burza majowa rośnie i rośnie...
    3 punkty
  23. ślepe wiatry obłąkane chaosem zabudowań szeregi okien w pijanym spojrzeniu nocy siedliska mgły jak zbiorowe mogiły dusz i drzemiące dookoła sny
    3 punkty
  24. W komuniźmie obsesją było mięso z niedoboru W kapitalizmie obsesją stał się tluszcz z nadmiaru Wielka historia to nie pokaz przed bezwstydną kamerą inscenizacja czy medialna scenografia To lustro Wielka historia to suma mrocznych gestów skali drobnych ruchów detali Odwieczne tropizmy skryte przez źrenicą dwuznacznego nieba odlewają jej czcionki Pozostaje tylko wierzyć w stół chirurgiczny na jakim przeżyje lub skona dyktator lub urodzi się jego następca A obok w stolarskim warsztacie miliony zer cierpliwie hebluja swe krzyże Podaż i brat jego - pobyt nadają wartość wiórom wystruganym w kształt ludzkich krucyfiksów frezowanych jak drzewce bezwietrznych chorągwi gdy zaduch historii wciąż wieje
    3 punkty
  25. Chłód dnia Gorące pocałunki Słońce za oknem Brzydota nocy Jej ostatni papieros Śmierć już puka do drzwi
    3 punkty
  26. wiesz... czasami płaczę, pomaga nie zawsze, a wystarczająco często, by żyć dalej gdy z brzegu występuje rzeka, przemierza pagórki policzków, niespiesznie dolinę ust przecina - w niej słone niby paluszki łzy, człowiecze i szczere jak uśmiech dziecka wiesz... czasami płaczę
    2 punkty
  27. już jabłka znoszą wszystkie sady i klęka gałąź wykrzywiona już włóczymgliscie wita ranek pojarzębiały kiście w gronach omszały śliwki węgierkowe apetycznieją winogrona znów prześcigają się i chwalą złociste klony w swych przestrojach smutnieją pióra poetycznie bo nie potrafią wypowiedzieć ni należycie nawychwalać ani nawzdychać się uniesień
    2 punkty
  28. Historio Sprzed stu lat, z wczorajszego dnia, wpisujesz nas w swoje karty, a my ciągle tacy skomplikowani dla człowieka obok, jakby Boreasz cyklicznie owiewał pamięć. Wyziębiona jednak pamięta, zbiera łzy, osusza sól - gdyby można posypać nią oczy królów tej ziemi - niech trą powieki, do krwi - jej strumyki stają się potokami. Nad wodą fort z kamyków grzeje się w słońcu. Gwar, maluchy holują papierowe statki. W porcie z traw słychać żabi rechot. Historyjka jednego, bajkowego popołudnia. Jak dobrze, że kanonada kilometry stąd. sierpień, 2025
    2 punkty
  29. Dźwięczne strumyki odgłosy świerszczy ptaków - leśna symfonia
    2 punkty
  30. Największy teatr świata "teatrum mendy" przedstawia z politowaniem tragedię w jednym akcie pt. "Polska flaga" Osoby: Pan I (lokator mieszkania na 2 piętrze) Pan II (znajomy z wojska Pana I (patrz. Pan I)) Czas: 10 Listopada Miejsce: kamienica, centrum Krakowa* *ze względu na braki w dofinansowaniach teatrów akcja może odbywać się również w Ostrowcu Świętokrzyskim (aut.) Akt I: (Pan I wychyla się przez okno aby wywiesić w nim polską flagę, Pan II nadzoruje cały proces z chodnika przed kamienicą) Pan I (z trudnością, gdyż parapet napiera mu na brzuch) no, mów mi gdzie ten haczyk, bo ja to stąd nic nie widzę Pan II na co teraz panu hak jak pan chce wieszać flagę wspak! Pan I co ci się nagle rymować zachciało? jak źle wieszam?! Pan II to wbrew polskiej jest naturze żeby czerwień była w górze! Pan I Mickiewicz się pieprzony znalazł! przecież widzę że mam czerwony na dole! Pan II u mnie jest na górze Pan I u mnie jest na dole Pan II u mnie jest na górze Pan I u mnie jest na dole Pan II z mojej strony ewidentnie na górze Pan I w pana stronach to psy dupami szczekają za przeproszeniem, będę wieszać jak mi się podoba Pan II to pan jest najwyraźniej idiota! pan w ogóle już Polski nie kocha! ma pan totalnie... (w zamyśleniu podnosi oczy, możliwie szukając rymu u samego ś.p. Jezusa Chrystusa) brzydkiego kota! Kot (nabawiony kompleksów postanawia popełnić samobójstwo przedawkowaniem leków nasennych) Pan I niech pan już sobie odpuści to rymowanie, co? "kocha-kota"? byle grafomanka napisałaby to lepiej! niech pan teraz mówi gdzie ten zasrany haczyk... Pan II jeszcze trochę, na czwartej Pan I (ewidentnie kierując rękę w złą stronę) moja czwarta czy twoja czwarta? Pan II czas jest dla wszystkich taki sam! Pan I idź do czarta! jezu, i ja już mam rymować? nie, ja już nie będę się z nikim wykłócać! Sąsiad obok (wychylając się ze swojego okna) serwus, co pan? flagę bokiem wiesza? Pan I kyrie eleison, to jest jakiś dramat! Kyrie proszę nie łamać czwartej ściany! Pan I ma pan coś jeszcze do powiedzenia? Pan II to nie ja to powiedziałem! to deus ex machina! Pan I czyja eks? Pan II z panem to taka właśnie rozmowa! Sąsiad obok papieroska? Pan I jas.. ale niech pan go trzyma z drugiej strony, ja to sobie potem do ust wkładam! Sąsiad obok mojej drugiej czy pana drugiej? Pan II czas jest dla wszystkich taki sam! Pan I (skacze z okna) Pan II (wprowadza poprawki do konstytucji) Kurtyna (spada czerwienią ku dołowi)
    2 punkty
  31. Trzymam w garści czystą białą kartkę szkicuję na niej rysikiem koncept szary ogród dążeń nad nim promień doda barw albo spali na zawsze Piórem dodaje wokół legendę nawet jeśli grafit w otchłań wpadnie niebieski pozwoli mi znów wiedzieć jaką trasę miałem na obrazie Miałem kilka haseł i motywacje ale gdy sprzątałem stare ambicje pogniecione, gryzące jak żmije znowu wyrzuciłem nie tę kartkę
    2 punkty
  32. Zdrowaś Panno Jam też zdrowy Zdrowe ręce Twoje Nogi i twarz Twoja Zdrowe są uczynki Twoje Imię Twoje I głos Twój Po wsze czasy. Wszystko co dotykasz W czystość i cnotę Zmieniasz Bo wolą twoją Jest by trwać By stać By kochać By złe uczynki W dobro zmieniać. Ziarenko palcem otulać Trwać i czekać Aż wyrośnie Byś nadeszła W pół do śmierci Mojej Amen.
    2 punkty
  33. @Berenika97 przeważnie wina chce być sierotą, nie chce mieć ojca, nie chce mieć matki i bardzo liczy na nadmiar względów - na pobłażliwość zapominalskich
    2 punkty
  34. @Berenika97 Bereniko, Twój wiersz pokazuje historię jako istotę kruchą i jednocześnie potężną - wszyscy ją wykorzystują, a ona wciąż trwa. Bardzo mocne zestawienia, które działają jak lustro, bo od razu człowiek zaczyna myśleć o własnym stosunku do przeszłości. Dziękuję za ten ważny tekst.
    2 punkty
  35. 2 punkty
  36. To faktycznie ciężka.
    1 punkt
  37. Zdrowa dusza odpłynęła już jej nie ma – ciało nie chce umierać w środku coś krzyczy śmierć. Czy ona poczuje ulgę gdy zniknie naczynie? Cierpienie jest tak ogromne że zamarza Słońce . Słońca już nie ma miłość przeminęła – została nienawiść do siebie za utracone uczucie. Wykorzystany jak zepsuta zabawka do piekła wrzucony. Było wsparcie przez chwilę ale umarło w agonii. Ktoś kogoś goni – ucieka i krzyczy. Łez powoli brakuje – wrzeszczy nieudane życie. Śmierci się boję lecz o niej myślę. Każdego dnia trzeba wstać – nie chcę się budzić – co dzień odnowa – umysł się nudzi. Gdy śpi budzą się demony – cały opętany przez samego siebie. Brakuje mi kogoś brakuje mi siebie. Brak szans na normalne życie – pracę dziewczynę rodzinę – umrę nieodpowiedzialnie tak jak żyłem . Tylko kiedy ile jeszcze dni – odliczam godziny do końca – lecz nie wiem kiedy odejdę tak jak przyszedłem – czy też płakać będę. Pomieszana głowa głos obojętność trwa – czasem się wkurzy i wrzeszczy – z emocji biedy. Kochać nie pozwala – kolejna fala nienawiści wszystko niszczy – a kiedyś kochałem siebie – a nawet kogoś jeszcze. Oddaj co moje proszę – tupię noga jak dziecię – poranne tabletki powodują zmęczenie – już nie jestem facetem – a kiedyś słyszałem bezpiecznie czuję się przy Tobie. Wszystko prysło w chorobie. Szpital dla wariatów. Zepsute kible. Jeden korytarz nieustanne palenie. Jeden z trzęsącą się ręką zwany rączką – prosi o papierosy – mało mówi – głownie daj papierosa. Pacjenci przeważnie dają mu fajki połowę – pielęgniarz wydziela mu papierosy – paczka na dzień – lecz zawsze mu mało. Też palę tam wszyscy palą – nawet jak rzucili dawno. Waldek miał stłuczkę po pijaku – dali go na sale ze mną. Chyba był w najlepszym stanie bo najbardziej zdrowy. Rozwiązał głownie sudoku i krzyżówki – lubił opowiadać jak ryby łowi. Krótko było nas dwóch – ten trzeci po próbie samobójczej – podcięte żyły i szyja obie strony. Cichy spokojny dużo spał – co chwila się mnie pytał wskazując na podciętą szyję – czy bardzo widać? Z czasem zaczął prosić o papierosy mimo że sam nie palił – odwiedzała go żona z córką – jednak nigdy nie poprosił o paczkę – sępił tylko o innych. Papierosy w szpitalu to towar bardzo chodliwy. Większość otrzymywała jakiś przydział przy odwiedzinach bliskich. Jednego fajka można było wymienić na herbatę albo jakiś smakołyk. Była tam tez Pani co wchodząc na palarnię zapraszała na konsultację. Bardzo życzliwa i różne smaczki rozdawała. Kolejne dni mijały, nowi pacjęci się pojawiali – nie pamiętam już kolejności – jednak dla mnie Darek był ja gorszy. Trafił przywieziony przez policję do izolatki – początkowy przez dwóch policjantów pilnowany – wydzierał się nocami – stopniowo tłumiony lekami – przez kilka dni stał z fajką w gębie w oknie i prosił o ogień – półprzytomnym wzrokiem. Aż przyszedł dzień w którym w policjantów obstawie poszedł na palarnie – początkowo wszyscy się go bali – był bardzo rosły głośny i agresywny– z czasem się nie którzy z nim zakumplowali ale nie ja. Czułem tylko strach – zarówno przez chorobę jak i jego osobę. Na nieszczęście trafił do naszej sali gdy Waldka wypisali. Na początku rozkręcił na kran – wchodził i wychodził co chwile był pobudzony – pił kawę zasypywaną na pół kubka – dostawał dużo energii a potem ucinał sobie drzemki – ja byłem półprzytomny wszystko mi było jedno – gdy zaczął prosić o herbatę lub inne rzeczy które przywoziła mi rodzina – wykorzystał mój stan i zaczął wszystko brać bez pytania – a mnie w głowie pojawiała się myśl głęboka depresja – w której dalej jestem mimo że wyszedłem już ze szpitala. ale szpitalu jeszcze się działo – był w nim też Grzesiek pozytywny człowiek – bardzo uśmiechnięty ale od papierosów tak uzależniony że nie był wstanie wytrzymać bez nich dłużej chwili – pokazywał mi na wewnętrznej dłoniach blizny – prawdopodobnie od noża. Dał mi kilka drewnianych noży – w szpitalu były dostępne tylko plastikowe – które często się łamały – zwłaszcza na mięsie. Niestety później te noże zgubiłem. Z każdym pacjentem spotykałem się odzień na fajce – ponieważ miałem problem ze snem – czasem już o czwartej paliłem – o tej godzinie spotykałem głownie jednego kolegę – nazywam go kolegą ponieważ obecnie mamy kontakt - dzwoni do mnie co jakiś czas. Noce były różne przeważnie głośne – zwłaszcza jak starsze kobiety przypięte pasami – wyklinały i krzyczały – pamiętam że zawsze pocięty sąsiad z sali mówił coś ironicznie. Leki przeważnie były o godzinie dwudziestej pierwszej – czasem z niewielkim opóźnieniem – wspomniany sąsiad zawsze chciał być pierwszy w kolejce i iść spać jak najszybciej. Gdy dostałem leki na sen dwa dni miałem bardzo intensywne sny – raz mi się nawet szpital śnił. Drugi raz ktoś mnie gonił. Niemal codziennie był obchody lekarzy – moja lekarka była bardzo młoda – dostałem taki lek który badań krwi wymaga. Więc co jakiś czas byłem ran kłuty – jednak poziom leku we krwi się nie zwiększał niestety – a ja czułem się cały czas bezradny. Pamiętam pierwsze wyjście opiekunami nie czułem się gotowy – jednak zgłosiłem się za namową mamy . Podczas tego wyjścia myślałem o ucieczce – ogólnie miałem też przeszkadzające myśli w głowie. Wychodziliśmy w niewielkiej grupie – w takie wyjście miałem dwukrotnie – w tej samej ekipie. Raz to było wyjście do sklepu – pamiętam jak obco się czułem – niby przed choroba robiłem zakupy codziennie – a tutaj brak portfela i żadnej zakupowej potrzeby – jeden pacjent kupował jedzenie bułki i ogórki – nie pamiętam co reszta – ja nie miałem pieniędzy a siostra chciała mi dać jakaś gotówkę przy odwiedzinach – żałowałem że nie wziąłem. Drugi spacer był lepszy niż pierwszy – w głowie zmniejszyły się pewne szumy – była jesień więc zbieraliśmy liście – siedzieliśmy tez chwilę w parku – a potem jak to na tych spacerach do sklepu. niektórzy robili listy zakupów dla innych – dostawali pieniądze o nich i kupowali im co chcieli. Miałem już pieniądze więc kupiłem papierosy i jakieś drobiazgi. Na oddziale było trzech pielęgniarzy – jeden był też strażakiem miał tatuaże ale poza tym zbytnio się nie wyróżniał - niezbyt często też bywał – pamiętam go głównie z wydawania maszynki do golenia. Drugi wysoki ubrany w kamizelkę ratownika medycznego bardzo mądry – były żołnierz – z nim najczęściej rozwiałem. Trzeci niski wredny i łysy . Zapamiętałem go z tego tekstu – dajesz w szyje czy w żyłę czy coś takiego – w ten sposób zapraszał na spotkanie osób z problemem alkoholowym i narkotykowym – mój problem był stricte psychiatryczny – nie miałem problemu z tymi używkami. Moja diagnoza choroba dwubiegunowa – początki mogą wydawać się fajne – zwiększona pewność siebie – energia – wstawałem o piątej rano do tej pory nie wiem co robiłem już od tej godziny – raz nawet wstałem o drugiej wypiłem kawę i normalnie funkcjonowałem – wyprowadziłem się od rodziców – mający dochody jedynie niewielkiej renty. W tamtym czasie myślałem że jestem Bogiem. Zacząłem chodzić do kościoła – myśląc za raz wypędziłem z kogoś demona – tak samo myślałem w stosunku do ojca – który jakiegoś demona mógł skrywać – albo jest to choroba psychiczna – jak moja. Mój ojciec odkąd pamiętam gadał do siebie – czasem tak jakby kogoś widział – wygrażał – przeklinał. Wiele razy życzył mi śmierci i wydziedziczał . Bywało że dostawał furii – ale nie chciał się psychiatrycznie leczyć.
    1 punkt
  38. @Migrena oj tam, zawstydzasz mnie. To nieprawda z tą wiedzą, nie wiem wszystkiego. A tu spudłowałam na początku zmylił mnie odszczepieniec. Ty byłeś pierwszy Leibniz mi się przypomniał- twierdził- że wie wszystko. E tam- przechwałki tylko, bo nie ma wszystkowiedzących ludzi. Jacek Ty też masz ogromną wiedzę. I Robert. @Robert Witold Gorzkowski, przepraszam- trochę nie na temat.
    1 punkt
  39. @Robert Witold Gorzkowski Powiem jak do tego doszedłem. Nie mam przeciez takiej wiedzy jak Ania. Pierwsze nazwiska to wydłubane z pamięci po książkach które kiedyś przeczytałem. Ale u mojej prababci wisiał w kuchni "obraz". Albo raczej wydrukowany plakat ? Czarna rama, długi prostokąt. Tło ciemne. Pamiętam tylko niebieskie sukno na długaśnym stole. Styl - ostatnia wieczerza. Pośrodku, na podwyższeniu Kołłątaj. Po bokach sześć albo siedem osób z każdej strony. Mężczyżni. Pod postaciami białe prostokąty a w nich czarnym piórkiem podane nazwiska. Przy końcu stołu,po lewej stronie Kołątaja mężczyzna. I podpis S.Gorzkowski. Tak zapamiętałem. I teraz tak. Twój tekst Robercie to tekst sentymentalny. Więc skojarzyłem. Internet i mamy bohatera : Franciszka Gorzkowskiego ! Pomarudziłem sobie :)
    1 punkt
  40. patrzę na jeden ze snów czuję na nowo smak zapach tamtych chwil codzienność nie zawsze hojna karmi okruchami wspomnień przenoszę się do drugiego wymiaru tam wszystko inaczej nie trzeba trzymać się faktów można tworzyć wczoraj w nowej szacie układać przeszłość jak klocki lego ozdobić kolorami wyobraźni mogło … tak być plaża spacerujemy w gwarze dnia bawimy się piaskiem falami słoneczny dzień wokół tlum radosnych ludzi zapatrzeni … odpływamy w nieskończoność w czas marzeń śmielszy od realu gdyby … 9.2025 andrew Sobota, już weekend.
    1 punkt
  41. @Annna2 oj za szybko zgadliście nie mogłem delektować się triumfem. Jestem już trzeci dzień na konferencji w Dobrzycy na temat „dziecko w rodzinie ziemiańskiej” i strasznie mało mam czasu bo codziennie kilku znanych profesorów ma prelekcje a potem dyskusje (między innymi o karach cielesnych we dworze i pałacu) a chciałbym trochę więcej napisać o Franciszku. @Migrena Franciszek Gorzkowski herbu Tarnawa (ur. ok. 1760 roku na Warmii zm. w roku 1830 w Warszawie) był matematykiem i geometrą, a przede wszystkim politycznym działaczem podczas powstania kościuszkowskiego, był członkiem klubu jakobinów polskich. Dążył do połączenia walki o niepodległość Polski z postulatami społecznymi, w tym z likwidacją nierówności społecznych, pańszczyzny i czynszów, a także popierał Konstytucję 3 maja.
    1 punkt
  42. @Migrena i @Robert Witold Gorzkowski - Robert Jacek trafił- to Franciszek Gorzkowski- a ja szukałam w myślach nie wiadomo co- a trop prosty. To Twój krewny. Bohater. Trochę zmylił mnie tytuł- odszczepieniec- jaki odszczepieniec? a teraz wiem. Szlachcic a chciał równość społeczną- no no, rzeczywiście.
    1 punkt
  43. @Migrena No nie, Jakub Jasiński był tylko w kręgu tzw kuźni Kołłątaja.
    1 punkt
  44. @Migrena niestety nie @Annna2 niestety nie, mogę napisać małą podpowiedź ale co to by była za zabawa bo jednym słowem bym rozwiał wątpliwości; czy chcecie tego?
    1 punkt
  45. @Annna2 dyskusja trochę przesłoniła mi wartość i piękno wiersza więc szybko czyszczę umysł i wtapiam się w wiersz ponownie
    1 punkt
  46. @Annna2Bardzo dziękuję! Wiem, że lubisz i znasz historię. Twoja twórczość o tym świadczy. Jeżeli chodzi o powiązania, przyczyny - jest to temat rzeka, bo w przeszłośc nie jest czarno-biała. Ja nie pisałam o historii, ale o ludziach, którzy tak ją traktują. Pozdrawiam. @Naram-sinUważam, że jeżeli nie można czegoś udowodnić, to nie jest w porządku, aby od razu wysnuwać taki wniosek. Nie jestem osobą zakompleksioną, aby głośno nie mówić o swoich inspiracjach czy próbach spróbowania czegoś podpatrzonego. Przyjmę każdą krytyczną opinię, w której znajdę ziarno mądrej rady. A swoją drogą, jaka jest różnica między inspiracją a naśladownictwem? Oczywiście Twoim zdaniem. Historia to nauka - a żadna nauka nie może być obciążona ludzkimi przywarami. @andrewUfaj jej - nauce, a nie tym, którzy chcą nią manipulować. :)Bardzo dziękuję!
    1 punkt
  47. @huzarcBardzo dziękuję! Jest to nauka, którą lubimy interpretować jak nam wygodnie. Zwłaszcza politycy. A przecież to jest nauka - określa niepodważalne fakty i bada wielość przyczyn i skutków tychże faktów.
    1 punkt
  48. @Leszczym A propos tytułu, wiesz jak to się nazywa, kiedy kot jedzie pociągiem? - wagon z miałem
    1 punkt
  49. Zatrzymałam na dłoni motyla chwila niech trwa. Zastygłam w niego wpatrzona zaręczona z motywem na skrzydle. Jam królowa, Ty paź mój. Wsadzę Ciebie do słoika. Dotyka śmierć przez uduszenie. Z pudru otarta otwarta do serca brama. Jam królowa bez pazia. Nie zatrzymam cię w niewoli. Pustka boli ale jak zechcesz, to wrócisz by dzielić ze mną tę miłość do kolorów.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...