Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 11.07.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
a teraz ty jakbyś wyszedł z piosenki Lany Del Rey wprost z refrenu Blue Skies w buty w kieszenie w porozciągane rękawy i jakby tego było za mało pod skórę i jakby było mi za mało ubieram się w ciebie na cebulkę na każdą pogodę przed chwilą niebo płowe upstrzone drozdami wyśpiewywało mi ciebie teraz jest jak migdały niebieskie6 punktów
-
Jean seksoholik, do dam (gród Paryż), wiecznie tę jedną cholewkę smali, bo drugą, w te pędy, zwykle robi z gęby. Chce kto mu ‘w końcu’ stłuc co... azaliż?6 punktów
-
Skromny patolog spod Twardogóry, znany był wszystkim z dużej kultury. Gdy zwłok nie preparował, wtedy chętnie malował. Głównie to były… martwe natury. Technik sekcyjny koło Czarnożył, niezbyt dokładnie zwłoki ułożył. W dodatku śliski był blat i trup ze stołu wnet spadł. Na szczęście umrzyk wtedy nie ożył. Zdolny patolog gdzieś tam w Teksasie, co na autopsjach tak dobrze zna się, preparował kiedyś głowę a także… struny głosowe. Potem się chwalił, że grał… na basie.6 punktów
-
5 punktów
-
Cios, owszem był, było ich nawet nieładnych kilka, ale on nie miał ani jednej siły, żeby za nimi pójść. Potem on przywykł do wykluczenia więc jest przywykluczony i już. Też mi eureka !! Cała reszta natomiast to umiejętne szycie owego stanu faktycznego, którego proszę nie mylić ze stanem prawnym. No, może poza puentą, która się z tego śmieje, ale broń boże nie wyśmiewa. Co to to nigdy nie. Warszawa – Stegny, 11.07.2025r.5 punktów
-
Ze wzgórza miasta widać zarośnięte szuwarem stawy, bo Horyń pamięta jeszcze świetność pałacu i domy drewniane cegłami obkładane z podcieniami i gankami. Cisza. Ludzie są dobrzy bo można żyć razem, każdy będzie jednocześnie u siebie. Idea państwa wielonarodowego jest możliwa, "Jarema" w to wierzył- On urodzony na ziemiach Wiśniowca Cisza. Bezdźwięcznie wychodzi z kąta, rozpościera ramiona i uścisk na skroniach. Szyby liże i wszystko znów jest żywe. Ludzie w tym kobiety i dzieci całe 10 tysięcy. Zamordowani i widłami zakłuci spaleni, ta krwawa niedziela w prawosławne święto. Świat zatopiony w czasie jak bursztyn wciąż cenny wciąż piękny jak on. Cisza. Ona milczy jak inaczej wtedy gdy Zygmunt Rumel chciał tragedii zapobiec, niemożebne było to wtedy wiedzieć. Ukraina bez Lachów tak obmyślili ukraińscy nacjonaliści Polaków trzeba w pień wyrżnąć. Cisza. Rumel nie mógł żyć dosięgła go tatarska śmierć doły musiały się zapełnić Rozerwali go końmi i nie one są winne- to my Jesteśmy winni wobec współczesnych też już niewinnych biednych Cisza. Nie wolno. Bądź wola Twoja! Spraw, by za Twoją wolą opustoszały więzienia, by leśne doły przestały napełniać się trupami... Zygmunt Jan Rumel.5 punktów
-
tyle drzwi już zamkniętych jeszcze czasem nie dowierzam stukam i nadsłuchuję ale wracam uboższa o pewność5 punktów
-
Spacer Krok za krokiem po lesie, trzask gałązek rozbudza kolejne, wolniejsze, niesie się woń. Nad głową koronoskarby i dzięcioł - nie dworski - do kory przypięty, od rana pracuje - zawzięty - stuk, stuk - puk, puk, puk - stuk, stuk - puk, puk... echo zdumione, bo o brzasku ktoś strzela oczami wokoło, a ja - nareszcie zieleń łowię, żeby rozzielenić się w sobie. Tkam bieliznę w barwach ulubionych przez ciebie, byś wtulił się oddechem, wtedy chętniej zsuniesz ją ze mnie. kwiecień, 20254 punkty
-
Dziękuję Ci za wszystko, co było i za to co będzie. Za to, że dzień przychodzi rzetelnie po nocy. Dziękuję Ci za urodę oddanego nam świata, którego nie śmiem sobą przesłaniać. Proszę Cię o taką mądrość, aby mej duszy nie krępowały codzienność i rzeczy małe.4 punkty
-
Długimi nocami płacze wciąż Wołyń… Łzami podobnymi gwiazdom spadającym… Za tamtymi pięknolicymi pannami, Z sięgającymi bioder długimi włosami, Z jasnymi rumianymi twarzami Opromienianymi przez radosne uśmiechy… Którym wieńczącego panieństwo zamążpójścia, Nigdy nie danym było doczekać, Śmierć wielką niewysłowioną nienawiścią zwabiona, Na wszystkie w milczeniu czyhała… Pod przyłożonych do szyi noży ostrzem, Przerażone nie ośmielając się krzyczeć, Ofiarowywały Bogu swe ostatnie westchnienie, Błagając trwożnie o lekką śmierć… I spod banderowskich noży tępych ostrzy, Niewinnej krwi popłynęły cieniutkie strużki, By wsiąknąć między zielonych traw kępy, Zroszone tragicznych nocy blaskiem księżycowym… Długimi nocami płacze wciąż Wołyń… Blaskiem przeszywających niebo błyskawic… Za tamtymi chmurnookimi młodzieńcami, Pełnymi zawsze zapału i energii, Marzącymi niegdyś o założeniu swych rodzin, By wybrankom serca nieba przychylić… Gdy na drodze do obrzędu zrękowin, Przeszkodą stanęła sąsiedzka nienawiść, W cieniu antypolskich oszczerstw kłamliwych, Parszywą propagandą karmiona latami… Marzenia o zaręczynowym pierścionku, Skrzącym w słońcu na wybranki serca palcu, Udaremnił zarzucony na szyję powróz, Zaciśnięty przez przepełnionych nienawiścią sąsiadów… Gdy napadani po zmroku bez krztyny litości, Przez sąsiadów nocami mordowani, Odchodząc ku wieczności zachowali pod powiekami, Obraz swych jasnowłosych ukochanych… Długimi nocami płacze wciąż Wołyń… Blaskiem księżyca w Świtaziu odbitym… Za tamtymi młodymi matkami, Kochającymi nad życie maleńkie swe dzieci, Którym w tamtych momentach strasznych, Najmniejszej nie mogły nieść pomocy… Gdy w tamte straszliwe noce wołyńskie, Same bestialsko mordowane, Nie mogły dobyć nikłych sił resztek, By dzieciom swym rzucić się na ratunek… Gdy głośny krzyk przerażonych matek, Tłumił słowa więznące w gardle, A ciosy nożem zadawane na oślep, Przeszywały nocą ich piersi młode… Jedynie widząc z oddali, Bezbronnych swych dzieci roztrzaskiwane główki, Same do szczętu opadłe z sił, Nie mogły zapleść w myślach słów modlitw… Długimi nocami płacze wciąż Wołyń… Nocnej rosy niezliczonymi kroplami… Za tamtymi czułymi ojcami, Głowami szczęśliwych, wielodzietnych rodzin, Dnia każdego ofiarnie mnożących wysiłki, By swych najbliższych poprawić byt… Gdy całymi dniami pracując na roli, Swej umiłowanej ziemi oddani, Choć znużeni nigdy się nie skarżyli, Ocierając czoło z gęstych potu kropli… Lecz karmiona latami sąsiedzka zawiść, Okazała się dla nich wyrokiem śmierci, Wobec nienawiści czerni bezbronni, Nijak swych rodzin uchronić nie mogli… Często mając przeciwko sobie, Całe przepełnione nienawiścią wsie, Przez sąsiadów nocami mordowani skrycie, Pośród mąk niewysłowionych żegnali się z życiem… Długimi nocami płacze wciąż Wołyń… W żalu swym nadal nieutulony… Za tamtymi pełnymi radości dziećmi, Które pośród dzieciństwa chwil beztroskich, Padły ofiarami zbrodni okrutnych, Cierpień doznały niewysłowionych… Pośród potoków łez pochwycone, By tortur nieludzkich stać się celem, Brutalnie bite i katowane, Cierpień doznały nieznanych w świecie… Niekiedy żywcem ze skóry odarte, Pośród płaczu hańbionych matek, Na sztachety płotów bez litości nabijane, Gdy ojców ich w ziemię wsiąkła już krew… Niekiedy z rączkami skrępowanymi drutem, Bez litości rzucone na podłogę, W buchającym ogniu żywcem spalone, Wraz z całym rodzinnym domostwem… Długimi nocami płacze wciąż Wołyń… Łzami cięższymi od polnych kamieni… Za tamtymi siwowłosymi starcami, Pełnymi szczególnej życiowej mądrości, Zawsze z swymi ukochanymi wnukami, Gotowymi życiowym doświadczeniem się dzielić… U schyłku życia boleśnie wzgardzonymi, Pośród odczłowieczających szyderstw i drwin, Przez tych, których za sąsiadów mieli, Którym nigdy nijak nie wadzili… Niekiedy z dłoni wyrywając im laskę, Bezlitosny, okrutny banderowiec, Jednym jej uderzeniem wyłamywał szczękę, A z pomarszczonej twarzy obficie tryskała krew… A niekiedy pośród podłego urągania, Z małego pistoletu głośny padał strzał I bezładne padało ciało starca, Uderzając głową o przydomowego progu kant… Długimi nocami płacze wciąż Wołyń… Blaskiem wieczornych zorzy rumianych… Za tamtymi oddanymi Bogu księżmi, Mocą kazań, nabożeństw i modlitw, Służącymi wiernie zbawieniu dusz ludzkich, Znającymi kapłańskiej służby cienie i blaski… W wnętrzach stareńkich kościołów drewnianych, W których całe życie Bogu służyli, W tamte noce żywcem spalonymi, Bez cienia najmniejszej litości… Gdy z dłońmi skrępowanymi szorstkimi sznurami, Do starych ołtarzy przywiązani, Przez okrutnych banderowców dotkliwie pobici, Zakrwawieni nie mogli się poruszyć… I tylko w milczeniu czekali, Aż ogień banderowskich pochodni, Spopielając wszystko żarem gorącym, Okrutne ich męki zakończy… Długimi nocami płacze wciąż Wołyń… Snującymi się przy pełniach księżyca cieniami… Za niezliczonymi polskimi nagrobkami Zniszczonymi przez banderowców mściwych, Uderzeniami wielkich młotów żelaznych, W blasku księżyca z trzaskiem rozbitymi… By istnieniem swym nie upamiętniały Polaków na Wołyniu żyjących, Straszny los musiały podzielić, Zburzonych kościołów, dworków i zagród chłopskich… By najmniejszy polskości ślad, Na Wołyniu już nie pozostał, By czysta jak wody szklanka, Była z chorych marzeń banderowska Ukraina… Lecz pamięci o ziem tych polskości, Zatrzeć nie zdoła na świecie nikt, Wspominając dumnych Polaków strapiony Wołyń, Nocami gorące roni łzy… - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej drugiej rocznicy krwawej niedzieli na Wołyniu…3 punkty
-
nikt mnie nie uczył pisania wierszy to po pierwsze a po drugie życie jest szkołą pierwszą po trzecie nie wiem czy to są wiersze a więc po czwarte dlatego pierwsze to piąte nie ma już znaczenia nawet gdy pierwsze z drugim zamieniam tak więc dziesiąte jeśli się uda to tylko cuda3 punkty
-
nie bójmy sie śmierci jest bo musi być od zawsze doskonale wie co robi wykonuje tylko wytyczne czyli skraca nam drogę bo idąc ciągle byśmy się zagubili nie bójmy się jej - jest prawdą która ma rację3 punkty
-
Modrzewie na Łysej nas dawno przerosły — na pogorzelisku patrzyliśmy w siebie. Dziś z ciemnego boru nikt chrustu nie zbierze, a dorodnych jodeł pnie smucą pod niebem. Wciąż kopcom dla mrówek się w ściółce przewraca, gdy Madonny ciemna twarz przegania burze. Młode całkiem przy tym uśpione kurhany, z kamieni jak żywo w ruchomej naturze. Gdy późne wieczory po źródła i studnie odżywiają pośród porzuconych cegieł, w aksamitnych sierściach, strzyc można uszami, łanie z koźlątkami — podchodzą po zieleń. A gdy ścichnie łąkom okrzyk i sokoła, ptakom w naparstnice białe zmrok zapadnie, nad wilgoć strumieni po paproć do czoła i kostur siermiężny, świetliki się palą. 11.07.25 popr. 12.073 punkty
-
Znam ściółki zapach zbutwiały I grzybów woń świeżo ściętych Dróg leśnych splot pajęczyny Łąk z mgłami zjawisko zaręczyn. Znam zgiełk dużych miast Mdłe kierunki z pomyłek atlasu Szaleństw narkotyczne powroty Hałaśliwy żal straconego czasu. Znam oczy szklane, zmęczone Drżące wargi zetknięte w pośpiechu Śmiech ironicznych myśli przelotny Zakazany pęd trwania w grzechu Nie znam drogi męczącej przez czas Plączą się chwile i wieki Po omacku jej szukam, bezradnie By dno pustki wypełnić człowiekiem...3 punkty
-
Chyba faktycznie trzeba mieć trochę mniej, by w ogóle chcieć poprosić o nieco więcej, czym pięknie wybrzmiewa pragmatyzm, również sztuki. Warszawa – Stegny, 11.07.2025r. Inspiracja – Poetka Viola Arvensis (poezja.org).3 punkty
-
Twe słowa o miłości mnie zachwycają Przynoszą ukojenie w samym środku dnia I moją tęsknotę nadzieją otulają Choć może nadzieja płocha ma Ref: Nie rzucaj na wiatr że mnie kochasz I nie mów że chcesz ze mną być Ja wiem że wciąż jeszcze się wahasz Jak długo tak jeszcze mam żyć Lat tyle czekałam miłości nadejścia Nie wiedząc że już wkrótce przyjdziesz do mnie ty Nie oczekiwałam że dasz mi tyle szczęścia Ze szczęściem przyszły także i łzy Ref: Nie rzucaj na wiatr że mnie kochasz I nie mów że chcesz ze mną być Ja wiem że wciąż jeszcze się wahasz Jak długo tak jeszcze mam żyć Kiedy mówię kocham, wtedy mnie nie słuchasz Więc nie będę darła z żałości żadnych szat Kiedyś ci wierzyłam że naprawdę mnie kochasz Twe słowa zabierze teraz wiatr Ref: Nie rzucaj na wiatr że mnie kochasz I nie mów że chcesz ze mną być Ja wiem że wciąż jeszcze się wahasz Jak długo tak jeszcze mam żyć2 punkty
-
2 punkty
-
gdy przyjdzie pora by się rozliczyć z tego co za nami minione zostawiło warto mówić prawdę czy lepiej ukryć to coś co nam się w życiu nie udało trudno powiedzieć zwłaszcza dzisiaj gdy ta chwila jest za horyzontem który nie straszy wręcz przeciwnie ujawnia bardzo barwne krajobrazy które wyraźnie pokazują co jest jeszcze przed nami byłego unikają mówią nie czas płakać nad błędami o których na mecie ktoś przypomni2 punkty
-
jest jedynie pięć stanów skupienia: – dotykanie się. stylem niskim i nieco po neandertalsku. z cieniem kamiennych ostrzy i nutką dymu z ogniska, – muśnięcia. płytkie, przy jednoczesnym odwrażliwianiu się na otaczającą przestrzeń, całe to społeczeństwo filcowych mord, ryjów ze sztruksu, – bycie dwiema energijkami zawieszonymi w bezkresnej ciemności (każda jest dla sąsiedniej więcej, niż Słońcem), – eksplozyjność (ale bez krzyku i nerwów), powodowanie ładnych strat, uroczych zniszczeń, – letni sen (to też stan skupienia), który łagodzi napięcie powierzchniowe skóry, wypłaszcza fale. to tyle, jeśli chodzi o fizykę.2 punkty
-
Żyła na Mazurach pewna Berenika. Poznała faceta godnego pomnika. Był szczery do bólu. Słodki jak miód w ulu. Dlaczego musiała wziąć potem prawnika?2 punkty
-
2 punkty
-
a mnie także nikt tego nie uczył lecz przypadkiem skreśliłem swój pierwszy potem drugi i trzeci sam uciekł i zaczęła się zwykła zabawa ubieranie pomysłów w wyrazy jeszcze rym mi się znikąd przyspawał niech zostanie - jest mi z nim do twarzy :))2 punkty
-
Szepnę Ci słówko na uszko, bo może nie wiesz mój drogi, autor ma dziury w kieszeni i raczej bywa ubogim Już kiedyś Leśmian w "Romansie" wspomniał, i nic się nie zmienia pieszczotę na przemian z chlebem i wiersze do ugryzienia.2 punkty
-
Chmura. I znowu słońce na twarzy. Wiatr idący po liściach. W ciepłych szelestach, w szeptach, w domysłach… Znad jakich pól pachnących nadlatują te ptaki? Te szybujące stada? W aptecznej woni zleżałych kwiatów, łąk zwilgotniałych po niedawnym deszczu… * Kołyszą się nagie drzewa. Ich gałęzie drżące, rozczapierzone palce. Zimne. W tym zimnie idącym od pustych przestrzeni. W gwiżdżącej pożodze wichru. Zamykam oczy i widzę. Ciebie. Idącą samotnie ulicą. W zacinającym deszczu. W kryształkach kropel rozpryskujących się na twarzy… (Włodzimierz Zastawniak, 2025-07-11)2 punkty
-
O twoich wadach przyszli mi powiedzieć, Jedną po drugiej mi je przedstawili; Roześmiałam się głośno, gdy skończyli, Bo już wcześniej wszystkie dobrze poznałam,— Och, głupi byli, zbyt głupi by wiedzieć, Że to przez nie, tym bardziej cię kochałam. I Sara: They came to tell your faults to me, They named them over one by one; I laughed aloud when they were done, I knew them all so well before,— Oh, they were blind, too blind to see Your faults had made me love you more.2 punkty
-
Lekkie i zwiewne moje pragnienia jak bezkres babiego lata nici pajęczej myśli oplata ta porządliwość co w głowie lata a żar upału leje sie z nieba ma dusza wrze w piekle lata Cienka linia po miedzy grzechem a czynem sprawia ze lata wszystko na opak tak rozrzucone droga i sens stracona tego lata2 punkty
-
@Ajar41 może dlatego tabu bo jest raczej smutny... @Berenika97 patolodzy mają niełatwo, rozmawiałem kiedyś z medykiem sądowym ci co pracują w zakładach na akademiach medycznych - pracują 25 godzin tygodniowo... zawód nie pozazdroszczenia ale czas pracy super2 punkty
-
@Annna2 Bardzo dziękuję! Lubię bawić się idiomami, tu tylko zestawiłam dwa - no i rzeczywiście wyszło podwójne znaczenie. :))2 punkty
-
@Dagna myślę, że możesz mieć rację... Często mam tak, że boję się, że tekst będzie nieczytelny i w kolejnych wersach go jakby tłumaczę. Tylko, że to rozpisanie okazuje się, że bardziej szkodzi niż pomaga. Przemyślę to co napisałaś na spokojnie. Dziękuję bardzo za komentarz i nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ci spodobał :) @Jacek_Suchowicz Jacku, dziękuję. Życzę Wam dużo siły i ciepła. A to, że jesteś przy córce i, że ją rozumiesz - myślę, że jest najważniejsze. @Johny @Leszczym@MIROSŁAW C. @FaLcorN @Natuskaa dziękuję za polubienie :)2 punkty
-
Gdybym zrozumiał co mam na myśli i objął wszystko co knuje głowa wysłałbym w wieczność sprawy krytyczne bylebym kochał. W swojej rozterce bytu nie topił igrałbym z losem do góry spadał a przez igielne ucho w zachwycie nad wymiarowy pochód przesadzał. I w swojej sile kruchość dostrzegam i ramionami kreślę ósemki bo choć mam jeszcze na czole diadem to wyobraźnia podsuwa lęki. Lecą korale z szyi się toczą ich ciężar spada w przepastne tonie mnie ulgi przynieść to już nie może palce nie czują wyrwy w przełomie. Któż pojąć może czym był różaniec i te paciorki dni zapomniane kiedy ja siedzę na dnie bogactwa uciszam pianie.2 punkty
-
2 punkty
-
@Starzec @StarzecJakie to głęboko filozoficzne stwierdzenie! Idealny świat wyklucza to, co ludzkie. Ale jeżeli nas w nim nie ma, to skąd bedziemy wiedzieć, że jest idealny? No i co to znaczy "idealny świat"? 🤔 Pozdrawiam ze świata nieidealnego.2 punkty
-
2 punkty
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Gdy szarość nabiera barw Życie wydaje się lepsze I jest lampka Schłodzonego wina Brakuje tylko kobiety Tej jedynej i wymarzonej Która przyciągnie Mnie swoim słodkim zapachem Ale wszystko w swoim czasie Bo przecież nie pozwole By moje marzenia Rozbiły się o bruk...1 punkt
-
1 punkt
-
@StarzecTen wiersz mnie zatrzymał, chyba nie ma odpowiedzi na Twoje pytanie. Prawda, nie ma szkół w tym temacie. Tak mi zamieszałeś, że sama się zastanawiam, czy to, co piszę da się nazwać poezją? No bo w końcu kto decyduje o tym co jest, a co nie jest poezją? Sama chęć pisania? Na pewno nie, przecież można sobie wmówić, uwierzyć sobie - ale jaka jest prawda? Psia kostka, serduszka decydują czy co? Też nie. Niechaj przyjdą tutaj inni, może coś mądrzejszego powiedzą. Pozdrawiam serdecznie :)1 punkt
-
1 punkt
-
pozwolisz mi na jesień tego lata? mimo że wróciły bociany, a świat pachnie rabarbarem i czereśniami… pobędę jeszcze chwilę smutna, pod ciepłym kocem, ogrzeję zimne dłonie i stopy, dobrze? i proszę, nie mów: jak pięknie, nie mów: zobacz, przecież patrzę, do zatarcia w biel i widzę. nie podtykaj mi pod usta pysznych słów, nie proś, żebym spróbowała — ćwiczę język od dawna. zjadłam pierwszy dzień lata, potem kolejny, dziś kolejny. wiesz, bo za każdym razem trzymasz mi włosy po. i wiesz, że się staram, że mam apetyt i źrenice wiecznie rozszerzone, proszące. (pozwól mi na jesień tego lata)1 punkt
-
1 punkt
-
Dawniej poeci popadali w skrajności. Jak na moje odczucia ci romantyczni najbardziej, a potem pozytywiści przegięli w drugą stronę, a socrealizm to już całkiem i było niestrawnie. Teraz jest balans, a przynajmniej się zdarza.1 punkt
-
1 punkt
-
@Maciek.J Ciekawe limeryki z czarnym humorem, ale patolodzy już tak mają. Grają, malują - najważniejsze, że nie wariują. Pierwszy limeryk jest świetny!1 punkt
-
@Nata_KrukSubtelne połączenie przyrody z intymnym przeżyciem otwiera wyobraźnię. Bardzo mi się podoba.1 punkt
-
@Robert Witold Gorzkowski ja czytam i tam czytałam. Przeczytałam wszystkie tam Twoje wiersze- tu pomału też. Lubię historię i też historią piszę- ale coś w tym jest- że niewielu. Niczego nie zmieniaj- jeśli możesz.1 punkt
-
@Rafael Marius dziękuję @viola arvensis dziękuję @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Dziękuję @Andrzej P. Zajączkowski, @Natuskaa, @Robert Witold Gorzkowski, @Rafael Marius, @iwonaroma, @MIROSŁAW C., pozdrawiam!1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne