Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 16.11.2022 uwzględniając wszystkie działy
-
Wybacz mi kochanie rozmowa nam się rozkleiła totalnie już nie nęcą nas z życia wzięte opowieści a pytania zdają się nadawać do kosza po co i na co te błędne smsy? Nasze życia twardo nawet nie zachciały się w tu i teraz wymieszać a wspólny bordowy shaker zdaje się że poszedł w zepsucie zostało zaledwie z kilka zmieszań Ciekawość drugiego człowieka zawsze była i być będzie nieodgadnioną i nieprzeniknioną zagadką zostały truizmy i trucie i tyci tycie no żesz w mordę z takim życiem !!! Warszawa – Stegny, 16.11.2022r.10 punktów
-
* Mówisz, to tylko jesień i liście grają marsza. Cóż z tego, że złotawa, gdy znowu o rok starsza. * Zdarza się dzień ponury, i łzawym okiem patrzy. Jak widać także jesień, ma swoje dno rozpaczy. * Jesień już traci barwy i w mglistych tkwi welonach. Lecz nosi w sobie zgodę, gdy życiem jest spełniona.7 punktów
-
W Ogródkowie dużo gości. Jest jury - konkurs piękności. Rozpoczęła się narada komu puchar dać wypada. Aster dumnie zęby szczerzy: - Mnie nagroda się należy! Lilia z dumą gładzi płatki. - Musiałbyś być bardziej gładki! Rozczochrana twa czupryna to jest brak szansy na finał. -Groszek średnio urodziwy, za to zapach ma prawdziwy! - Róża piękną jest rośliną! Przy niej wszystkie inne giną. - tak prawiły mak z bławatkiem. - Hiacynt też jest ładnym kwiatkiem. - rzekła niezapominajka. Choć nie o niej jest ta bajka. -Pachnie nawet intensywniej. Bardziej słodko, tak naiwnie. -Wszak goździki słodziej pachną. - od niechcenia fiołek żachnął. - Zapach nie jest najważniejszy. - groźnie bratek rzekł najmniejszy. W Ogródkowie wielka wrzawa. Zaraz się posypią brawa. Jury liczy głosy skrzętnie. Który kwiat dziś z dumy pęknie? Ach! Narcyzy, tulipany! Każdy chce być podziwiany. Przebiśnieg tak nie wydziwiał. Cicho pod śniegiem się skrywał. Uwagę zwróciła - jego niewinność. Nagrody nie chciał - dostał ją za inność.5 punktów
-
Od lat nie pisałam... miałam chyba wszystko. Nic więcej nie chciałam... Z lalek już wyrosłam, reszta rzecz nabyta. -Dlaczego więc piszesz? -ciekawie zapytasz. Pragnę przyjaciela... Odnajdź mi go, proszę... Tak długo już pustkę w swoim sercu noszę. Poczekam cierpliwie aż pierwszy śnieg spadnie. Podziękuję później, jak umiem najładniej. Grzeczna chyba byłam. Sama zresztą nie wiem. Pozdrawiam serdecznie Elfy oraz Ciebie!!! A.5 punktów
-
o trzeciej nad ranem przeglądamy się we własnych słowach zimny śledź i szklanka pachnąca rybą jak wakacje w Kołobrzegu ustalmy że to Beatlesi byli bogami a łeb smoka leży odcięty w przedpokoju z nosem w kapciach nieżywe kochanki znów zmartwychwstały narobiły zamieszania przy dnie butelki chyba nigdy nie chciały szarpać się za włosy i walczyć w kisielu do ostatniej łyżeczki na pohybel falom radiowym i trzeźwym sądom prywatnym planetom i zdechłym cywilizacjom w pobliżu ponurych gwiazd wódka smakuje lepiej niż legumina! ukryty sprzedawca i przyczajony ochroniarz w monopolowym wiedzą swoje alkohol upija tylko trzeźwych poręcze szarpią za rękę i na dach ucieka winda świt jest znów nasz; depresja chodzi spać o czwartej zaraz ulica zapachnie słońcem i spalinami o piątej wstają skacowane wróble i motorniczy śniący o złotym tramwaju pijanym od umytych kobiet słonko cudnie zaświeci, puszczą pąki drzewa pieśń ujdzie cało pod strzechy Już tam dociera z głową w nakrochmalonej poduszce świat będzie się wić przed nami wciśnięty między nocny stolik i kaloryfer z pękniętą farbą5 punktów
-
Polacy nie traćmy ducha!!! Jesteśmy Narodem umiłowanym przez Boga!!! Nie straszne nam stare posowieckie rakiety, Gdy w duszy Narodu płonie żar niezłomny, Przez starego Piasta niegdyś w pradziejach rozniecony, W dumnym spojrzeniu króla Bolesława Chrobrego zaklęty, Gdy z starych wypłowiałych rycin, Spogląda bacznie na nas współczesnych, Byśmy przenigdy się nie trwożyli, Nakazuje nam milcząco swym spojrzeniem wymownym, Nie straszne nam posowieckiej wierchuszki zakusy, Gdy patrzą na nas z wieków minionych, Dumnych i walecznych kosynierów duchy, Nadziewających niegdyś Moskali na swe zaostrzone kosy, I duchy poległych żołnierzy wojny polsko-bolszewickiej, Są przy nas tej pamiętnej „Nocy Listopadowej”, By swym cichutkim z przeszłości szeptem, Wlać w nasze serca nigdy nie gasnącą nadzieję, I niemniej z niedalekiej przeszłości, Spoglądają na nas duchy Żołnierzy Niezłomnych, By tej niepewnej nocy dodać nam otuchy, Niezłomnością swych charakterów z nami się podzielić, I nie straszny jakiś tam Putin, Narodowi, który krwawy przetrwał komunizm, Nie zaprzedając nigdy czerwonemu okupantowi duszy, By posłusznym słowom „Papieża przełomów” się odrodzić… Gdy tą pamiętną listopadową nocą, Oddajemy się trwożnie najrozliczniejszym rozmyślaniom, Duchy naszych przodków nas nie opuszczą, Wszelką pomyślność dla Polski w niebiosach wymodlą, Być może świat stanie na krawędzi wojny, Być może doświadczymy wszyscy powszechnej mobilizacji, Być może w górę poszybują ceny, A pustkami zaświecą wszelkich sklepów półki… Lecz przenigdy nie traćmy nadziei, Jesteśmy to winni przodków naszych pokoleniom, I także tym co po nas przyjdą, By mogli się cieszyć Niepodległą Ojczyzną, Bronią naszą Wola Niezłomna, Przez wieki zaborów nigdy nie stłamszona, Przez kolejnych Bohaterów Narodowych wciąż rozniecana, Przez mroczne okresy nigdy nie zagasła, Jeszcze Historia się zapętli, Jeszcze stary Putin zostanie obalony, Niebawem zwycięstwa zabiją dzwony, We wszystkich bez wyjątku cerkwiach Ukrainy, W niedługim czasie głos ich donośny, Usłyszymy wszyscy znad wschodnich granic Polski, Listopadowego wieczoru rakietowym atakiem dotkniętych, Troską całego Narodu niebawem otoczonych… Polacy nie traćmy ducha!!! - Wiersz napisany ku pokrzepieniu w nocy z 15 na 16 listopada.4 punkty
-
Za ostatni grosz kupie marzenia na które mnie nie stać Za ostatni grosz kupie sny które znikają gdy budzę się Za ostatni grosz pochowam to co mnie boli czyli zło Za ostatni grosz zapytam Boga by powiedział czy prawdą jest4 punkty
-
Noc miażdży moje skronie, które pulsują i płoną w mdłej poświacie wiszącej lampy. W półmroku przedpokoju postać, nie-postać. Niewyraźny zarys jakiegoś dawnego życia. Mży, jak wysypujące się z ekranu telewizora milczące, czarno-białe piksele. Zakłócany strugami deszczu przekaz z zaświatów szumi mi piskliwie w uszach. Lecz oto światło idące na przestrzał lśni i migocze na pierwszej stronie pożółkłej już gazety. Pierwsza błyskawica przeszywa step. Jak gwiazda uderza boleśnie w źrenice. Przez pory skóry przeciskają się rozpalone cząsteczki drwiącej śmierci. Kroczy w oślepiającej koronie. W skręconej spazmem przestrzeni. * Gdzie ja jestem? Ojciec leży na podłodze opuszczonego domu, bełkocząc coś o raju w pijackim zwidzie. Próbuje mnie chwycić za nogawkę spodni. Lecz nie dosięga. Jego dłoń opada bezwładnie z cichym plaśnięciem. Jestem wolny, tą wolnością opuszczenia i samotności.. Oglądam się za siebie. Szczątki ojca przysypał pył wzruszony ostatnim jego tchnieniem. … opada jeszcze powoli, drży… Umrę jak on. Niechybnie i w zapomnieniu. . Woda kapie rytmicznie do pokrytego rdzawymi smugami zlewu. Gong stojącego zegara. Chrzęst mechanizmu…. Wychodzę przez drzwi, na zewnątrz. Na step spalony słońcem. Popiół opada na język. W środku dnia, w środku nocy… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-11-16)4 punkty
-
Zegarów furia po kres zapomnienia. Potem się staczam jak głaz. Aż do dna. Wbijam się w niebo, gdzieś w górze jest ziemia. Szklany świat. Jeszcze się scali aksamit i granit. W szaleńczą jedność, korowód ocaleń. Jeszcze się weźmie oddech. Żeby trwać. Błękit utrwalić. W strunach nabrzmiałych od nut jeden temat. Rodzi się, ginie jak ćma. W ogniu serc. Nocna ballada. (Zbyt prosta na sen.)4 punkty
-
4 punkty
-
Kiedy wena przypływa do - ego, i zasiadasz przy klawiaturze, wystukujesz palcem na niebie tę symfonię przy echa wtórze; nikłe tylko szelesty wśród ciszy, w sercu igra koloratura... i choć nikt koncertu nie słyszy, od kwadransa płynie spod pióra.4 punkty
-
Listopadowy topór kata Odchodzę lekko po liściach listopada W głąb cmentarnej zadumy o zniczach Idź za mną do światła - taka ma rada Miej miłość w swych śpiących oczach Mokre krawędzie spoconych i martwych Liści co już ostatnie biorą tlenu oddechy Tych żołnierzy honoru już nie nowych Odwagę wiodą tu pod polskie strzechy Ja tez mam broń i celności się dziś uczę Pióro czarne jak wokół listopadowe noce Wygnanym wyroków wnet tutaj dorzucę Bo prawa drogą jak ten niewolnik kroczę Napisze wyroków pełne jak głów koszę Krew szkarłatna pragnie tryskać rzadziej Wielkich modlitw konsekwencje ponoszę Jak iść by nie upaść dzisiaj ci doradzę Morze dłubie mokrą dłonią zdania dni Może sztorm rozmyje o karze wyroki Lecz mój zamysł nie zginie wśród pni Już kat rozpoczyna do wyroku swe kroki Ostatecznie winni trafią w dusz otchłanie Sąd satysfakcje ma - nauczke wam daje Bo to ty tworzysz nam prawo święty panie Cieszysz się dobrem, cieszy go karanie Autor: Dawid Daniel Rzeszutek4 punkty
-
1szy kw4s Nam się wtedy w nieznane zachciało z ciekawości i chęci zwiedzenia kiedy właśnie wszedł nam był z fazą za nim po trawie niebieskiej jak smerfy te mordy weszły siekierą strugane że szewc szewca zabija i bumtarara poszturchiwać trącać a przy tym goryle we mgle z marlboro extra long spod czół na wargi zsuniętych odgłosy z siebie dobywszy żądają złotych polskich do cna i do dna kieszeni ale my że my nic że nie mamy my tylko nadświaty zwiedzamy bulgoczą małpy strzyżone bo znaleźć że wpierdol będzie a łapy im jak wiatraki -poszukajcie! -poszukajcie! -poszukajcie! i stało się tak że nam u stóp obłoki zakwitły i chodnik ożył a my trochę na tych chmurach u stóp sunąc jak wampiry trochę chodnikiem ruchomym w zmierzch barwy persimmon odpłynęliśmy poszukać3 punkty
-
kolory tracą swoje jestestwo a ludzie pewność umykam do pokoju zapalam światło w sztucznym łatwiej niż w czarnym czekać na jasność3 punkty
-
Umrę i czeka mnie niepamięć. Ale nie taka jak dla Stachury. Nie taka jaką ma Pessoa. Moja będzie z tego kurzu zdeptanego w Ursusie. Z przygód i scen przelatujących przez głowę gdy się widzi opuszczone hangary i wielkie okna w agonii. I z alkoholu, który jest ostatnim ratunkiem przed alkoholem. Mam żonę i córkę. Liczę też na przyjaciół. Miejsce, gdzie stoję jest jak liść, który dla kaprysu zostanie zerwany. Będzie z tego jesień do wspominania. Jak ta, gdy zaczynaliśmy szkołę. 27.08.2017, Warszawa3 punkty
-
3 punkty
-
Moje nowe wiersze nie mogą się podobać składając się z samych przekleństw – nic nowego pod najbrudniejszym z żyrandoli. Nigdy nie świeci, zawsze jest tuż po zachodzie. Słychać tylko kroki gdzieś z drugiej strony wypłowiałych zdjęć czasów wielkiej zarazy. Ona wciąż trwa wewnątrz słów zbyt gęstych by je rzucać na wiatr. Pozostają więc kłamstwa opadające na podłogę, ich szelest usypia. Nieustanny szept kołysanek i drżenie rąk nad pustą kartką, mimo to wypełnioną po brzegi. Przysięgi i inne daremne frazy.3 punkty
-
Twoje oczy piękny niezgłębiony błękit jak latem niebo jak morze tropikalne lub jak piękne chabry nasze polskie kwiaty tak lubiane bławatki kryje się on pewnie i w plecie farb artysty a może jest ukryty w twoich oczach które tak bardzo pragnę zobaczyć są takie piękne błękitno szmaragdowe tak je pamiętam czy je naprawdę widziałem czy to tylko myśli marzenia podsuwają mi ich obraz bo ja nie miałem śmiałości w nie spojrzeć a może to tylko sen o tobie 7.22 andrew3 punkty
-
Muzeum Bezdomności I przez te gnidy - posiwiałem, procedury amoralne - skurwistony i przez te gnidy - posiwiałem, tutaj nie ma argumentów - prawa, rządzi racja stada - święte plotki: tutaj nie ma argumentów - prawa, mocno gardzę wami - śmieciami: menelami w drogich garniturach - mocno gardzę wami - śmieciami: od samego początku - wiedziałem i te tony i tony te akt - rozumiałem: od samego początku - wiedziałem, wy nie macie racji - pasożyci, a ja nie będę taki jak wy - większość: wy nie macie racji - pasożyci, już dawno temu - umarłem, zamiast gorącego serca - nienawiść: już dawno temu - umarłem, wy nie macie racji - pasożyci, a ja nie będę taki jak wy - większość: wy nie macie racji - pasożyci, od samego początku - wiedziałem i te tony i tony te akt - rozumiałem: od samego początku - wiedziałem, mocno gardzę wami - śmieciami: menelami w drogich garniturach - mocno gardzę wami - śmieciami: tutaj nie ma argumentów - prawa, rządzi racja stada - święte plotki: tutaj nie ma argumentów - prawa i przez te gnidy - posiwiałem, procedury amoralne - skurwistony i przez te gnidy - posiwiałem... Łukasz Jasiński (lipiec 2018)2 punkty
-
— Kran w umywalce ciężko dokręcić! — Naprawdę? Teraz nie mam na to czasu. Kilka chwil później... — Mówiłam ci, że z kranu w łazience cieknie. Przestań siedzieć przy komputerze. Zadbałbyś trochę o dom — powiedziała z nutką wyrzutu w głosie. Wiedziałem, że jak raz zacznie, temat kranu będzie powracać jak bumerang. Miałem za sobą wyczerpujący tydzień i nie mogłem wykrzesać odrobiny energii na cokolwiek, co dopiero jakiś cieknący kran. — Co chcesz, żebym zrobił? — Chcę, żebyś obejrzał ten kran. Może tylko uszczelkę trzeba wymienić. — Przecież wymieniałem w tym kranie uszczelkę już dwa razy w ciągu ostatniego miesiąca. — Pewnie wymieniłeś nie tę co trzeba. Skąd ona tyle wie o uszczelkach? Pewnie od koleżanki, tej która w Polsce studiowała hydraulikę stosowaną, czy coś w tym rodzaju. Ta koleżanka nie naprawiła jednego kranu, bo ma od tego znajomych. Samotna, atrakcyjna, kokietuje tylu facetów, że sami wymyślają, co by tu jeszcze upiększyć: wysypać żwirem alejkę, pomalować płot i co tylko tamta zechce. — Gdybyś na dom poświęcał tyle czasu, ile marnujesz przy komputerze, już dawno mieszkalibyśmy w pałacu. „A na co mi pałac?” — pomyślałem i co jej przeszkadza komputer? Przed telewizorem mogę siedzieć pół dnia i nie zwraca na to uwagi, a gdy tylko zacznę grać na komputerze, zaraz ma pretensje. — Trzeba wezwać hydraulika — mruknąłem na odczepkę. — Ale oni strasznie zdzierają. Za sam dojazd liczą tyle, co za godzinę pracy. — Najlepiej znaleźć kogoś, kto mieszka w pobliżu. — To czemu nie szukasz? Przestań grać i zrób coś pożytecznego. No tak, sobota zmarnowana, a czekałem na nią cały tydzień. Cieknące krany, przystępne ceny… W ciągu niecałej sekundy ponad sześć milionów rezultatów. Aż tyle kranów przecieka? To gdzie są te pałace? Kliknąłem na kilku odnośnikach z pierwszej strony. Co? Takie ceny to prawdziwy rozbój! Byłem na siebie wściekły: lata studiów, zakuwanie po nocach, egzaminy i przychodzi mi wzywać hydraulika, który może mieć sześć klas podstawówki, a zarabia więcej na godzinę niż ja przez cały dzień. Na taką niesprawiedliwość pozwolić nie mogę! — Skarbie, wiesz jak bardzo nie lubię tego robić, ale doprowadzę ten cholerny kran do porządku, żebyś nie uważała mnie za złego męża. Wstałem od biurka poszukać zapasowej uszczelki. Potem zakręciłem dopływ zimnej wody przed domem. Ciepłej wody nie trzeba było zakręcać, bo szła z tej samej rury, przez kocioł w pralni. Odkręciłem baterię, założyłem nową uszczelkę i sprawdziłem, czy dławica jest dobrze dokręcona. Następnie wykonałem te same czynności, w odwrotnej kolejności. Kapało jak przedtem. „No to problem z głowy” — stwierdziłem z ulgą. Zrobiłem co w ludzkiej mocy i teraz z czystym sumieniem mogę wzywać fachowca. Ale na babski upór nie ma rady. Poszperałem na dnie szuflady i wybrałem uszczelkę grubszą, innego koloru. Powtórzyłem całą procedurę, lecz woda ciekła nadal, chyba nawet bardziej niż na początku. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie ten dzień i nie mogłem uwierzyć, że kilka minut później stałem w drzwiach w wyjściowym ubraniu i z kluczykami do samochodu. — Serduszko, jadę do sklepu zasięgnąć porady. Zaraz będę z powrotem. — Dobrze, tylko bez pośpiechu, mamy cały dzień. Sklep dorównywał rozmiarami hangarowi na lotnisku. Powinni w nim sprzedawać airbusy-piętrusy, ale zawalony był mnóstwem rozmaitego asortymentu, co tylko może mieć użytek w domowym gospodarstwie. Gdybym na oglądanie każdej rzeczy poświęcił choćby sekundę, nie wyszedłbym stąd przed rokiem. — Mam problem z wymianą uszczelki — zaczepiłem przechodzącego sprzedawcę. Był w starszym wieku i miał na sobie długi, czerwony fartuch, a pod spodem szorty. Wyglądało śmiesznie, jakby nosił sukienkę. Gdy tylko usłyszał mój akcent, przestał kontaktować i musiałem powtórzyć pytanie. — Widocznie dławica jest przepracowana i wymaga naprawy. Widząc, że nic nie rozumiem, wyjaśnił: — Można to łatwo zrobić przy pomocy narzędzia do ręcznego frezowania. Nie kosztuje ono wiele, a właśnie dzisiaj mamy specjalną ofertę. Nie tracąc czasu na długie rozmyślania, kupiłem to narzędzie i przystąpiłem do dzieła. Przytknąłem frez do dławicy i powoli, równomiernym ruchem ręki, zacząłem nim obracać, dokładnie według wskazówek udzielonych mi przez sprzedawcę. Gotowe. Spojrzałem na zegarek: dopiero minęła jedenasta, może jeszcze zdążę pograć na komputerze. Odkręciłem wodę. — Psia krew, teraz dopiero cieknie! Podstawiłem wiadro pod zlew. Obserwowała mnie z dezaprobatą. — Może poproś Paula? Naprawia spychacze, koparki, na pewno będzie umiał… Paul to nasz sąsiad, młodszy ode mnie kilka lat. Kiedy zamieszkał obok, zaprosiliśmy go z żoną na grilla, żeby wybadać kim są i zawrzeć pakt o nieagresji. Było to na jesieni, lecz słońce wciąż grzało mocno, dlatego siedzieliśmy pod gazebo, na trawniku za domem. Każdy pił co innego: ja piwo, mój szmaragd białe wino, Vivian Jack Daniel's whiskey. Paul miał ochotę na wódkę, więc zaproponowałem absolut o smaku porzeczki, za którym sam zbytnio nie przepadam. Nalałem mu, wypił do dna. Swój chłop — pomyślałem. Nalałem znowu, wychylił bez namysłu. — Ale dobre! — Mlaskał z zachwytu. — Bądź tak uprzejmy i nalej mi jeszcze jeden. — Powoli Paul, mamy sporo czasu… Paulowi nigdzie nie było spieszno, lecz rozmowa go nudziła. Nie przyszedł tu gadać i miałem wrażenie, że jeśli mu nie naleję, sam złapie za butelkę. Starsza o dziesięć lat Vivian, świdrowała go karcącym wzrokiem, jakim matka patrzy na nieletnie dziecko, ale Paul nic sobie z tego nie robił. Po kilku kieliszkach jego twarz zbladła jak płótno, krzesło na którym siedział traciło w coraz głębszym przechyle styczność z podłożem, aż osiągnęło punkt krytyczny, za którym nie było powrotu. Zatrzepotał w powietrzu rękami i runął na wznak jak kłoda. Ważył chyba siedemnaście kamieni i zataszczenie go do domu wymagało dużego wysiłku. Unikał mnie przez kilka następnych tygodni, a znajomym z ulicy rozpowiadał, jak to Polaczek spod jedenastki spił go w trupa. Na szczęście od tamtego zdarzenia upłynęło już tyle dni bez alkoholu, że znowu byliśmy w przyjacielskich stosunkach. Paul nigdy nie odmawiał wyświadczania drobnych przysług i gdy tylko wyjaśniłem w czym rzecz, złapał za frez ręką potężną jak niedźwiedzia łapa. Zagrało w rurach po całym domu, lecz kranowi niewiele to pomogło. Paul machnął ręką i powiedział, żebym nie żałował pieniędzy na hydraulika, ale mój diament nie chciał o tym słyszeć. Odbyłem w takim razie drugą podróż do sklepu i żeby nie opowiadać całej historii od początku, odszukałem tego samego sprzedawcę. Znalazłem go w dziale wyposażenia łazienki, widocznie była to jego specjalizacja. Układał towar na najwyższej półce i musiałem poczekać aż zjedzie dźwigiem na dół. Kiedy wypomniałem mu, jak dobre narzędzie mi sprzedał, odparł niewzruszony: — Pewnie frez zrobił wycięcia w dławicy, które penetruje woda i dlatego kran cieknie nadal. Powinieneś wybrać inny rodzaj, taki zakładany na wiertarkę. Mówiąc to pogmerał na półce i podał mi kawałek ciemnego metalu w kształcie grzybka. Czemu nie powiedział mi tego za pierwszym razem? Pewnie dlatego, żeby zarobić podwójnie. Poszedłem bez słowa do kasy, zapłaciłem i wróciłem do domu. Wyjąłem ze schowka w przedpokoju wiertarkę, nałożyłem frez, przystawiłem równo do dławicy i pociągnąłem za spust. Wierciłem ostrożnie kilkanaście sekund, po czym poświeciłem latarką, żeby sprawdzić rezultat: powierzchnia dławicy była gładka jak lustro. Nauczony złym doświadczeniem, bez większych oczekiwań puściłem wodę. — Złotko, chodź tutaj prędko! Naprawiłem kran, zobacz ani jednej kropelki, a jak leciutko można zakręcać! Popatrzyła na mnie z nieukrywanym podziwem. Wówczas zrozumiałem, że żadna ilość dyplomów, ani tytułów nie zaimponuje kobiecie. Miał rację jeden z moich kolegów mówiąc: — One lubią faceta, co używa rąk, jest wiecznie zajęty. Coś tam struga, maluje, całymi dniami. A ona wieczorem zrobi mu kawę, pochwali: „O, jak fajnie to skleiłeś, nikt nie zrobiłby tego lepiej, jesteś wspaniały!” Samica ptaków wybiera tego, który uwił najpiękniejsze gniazdko, a czymże jest dom, jeśli nie gniazdkiem? Rozpierała mnie duma, aż do granicy zarozumiałości. — Teraz nie ma takiego kranu, którego nie mógłbym naprawić. Może nawet dam ogłoszenie do gazety i nieźle na tym zarobię. Będziemy mieszkać w pałacu. Co o tym myślisz? — Nigdy nie jest za późno na naukę czegoś praktycznego — odpowiedziała, a z jej oczu wyczytałem, że tej nocy będzie mi przychylna i spełni najbardziej wyrafinowane zachcianki. Nie minęły dwa tygodnie. — Kran w łazience cieknie. — Co, znowu? Niemożliwe! Szybko jednak zapanowałem nad emocjami i dodałem z pewnością w głosie: — Nie rób takiej zmartwionej miny, piętnaście minut i będzie naprawione. Wyjąłem wiertarkę, założyłem frez, wiercę, wiercę, aż raptem metal ustąpił i wiertło wpadło głęboko do dziury. Przewierciłem dławicę na wylot. Woda trysnęła na kafelki, jak ze studni artezyjskiej. Usiadłem na posadzce, mokry, zrezygnowany. — A niech to diabli, dzwonię po hydraulika!2 punkty
-
To wcale niełatwe, tak na zawołanie A chciałbym pięknie, mądrze i wspaniale. Pragnę przekazać złoto srebrną nić, Ale w tym wnętrzu nie ma już nic.2 punkty
-
Spójrz ! Otwórz swój własny pamiętnik ! Ile kart już zapisałeś ? Ja - Twoje drugie oblicze, spojrzałem ukratkiem. Ty widzisz czarne plamki, maźnięcia delikatne, kruchego pędzla. Moje przeczucie obrazuje jedynie rzadką biel. Usiadłeś w pozycji bitewnej, Zmówiłeś błaganie do ciemności. Wiedziałeś, że ona pozwoli osiągnąć Ci ułudę, ale kosztem jakiej moralności ? Żywy czy martwy ? W miejscu własnego spoczynku czy poza nim ? Trzy prawdy zrodzone z ślepego blasku ognia: Nigdy nie proś mnie o nadzieję ! Dusza Twa do nieskazitelnych nie należy ! Tylko dzięki samotności, poznasz mnie najlepiej ! Wysłuchanie … Zwykle przypisywali mi oręż zgięty w półsieczną boleść. Elokwencja to moje przeciwieństwo, choć to nie prawda. Szept wyrazisty … kruk jako mój posłaniec. Klepsydra złożona z rąk szukająca odpowiedzi, oto ma godność. Mieszam, palę, czczę piaski czasu żywota i prawdy. Po błahym przedstawieniu … Znam Twą prośbę. Ale czy Ty znasz moją ? Jeśli złamiesz tajemnicę zgubnych kości. Spełnię ją. Słuchanie … Pozwól, że Cię spytam. Uważasz me oblicze za bestię bez twarzy ? Zło jest zaszyte we mnie, zakorzenione bez mojej wiedzy. Przebudzenie nie ożywi mnie, bo tak uznano wśród rozgłosu mądrości. A więc czy już je znasz ?2 punkty
-
Płonę Jak czarownik na stosie próżności To nic-- Pocieszam się myślą Że jutro wstanie dzień A ja powstanę znów i znów-- Jeszcze silniejszy i potężniejszy Jak Feniks z popiołów Rozpostrę skrzydła-- Od końca horyzontu do nieskończoności istnienia Pióra moje mienią się w słońcu Różnobarwnym blaskiem-- Wydam z siebie okrzyk Niczym paw Z koroną na głowie. Warszawa, 16 listopada 20222 punkty
-
Odkładasz siebie na później, Nie widzisz, jak zastyga twa krew. Myślisz - pewnego dnia wzniosę się I zrzucę ołowiany ciężar minionych dni. Przejrzyj swą duszę na wskroś, Zanurz się w jej głębinach. Odkryj siebie na nowo I odważ się być szczęśliwym. Jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś Zanim założysz nowe buty i pójdziesz w nowe sny. Horyzont spowity ciemnością twych nocy Nie pozwala ujrzeć bijącego światła dnia. Otwierasz rozum, otwierasz serce. Ostatni raz oszukał Cię ktoś. W blasku poranka zburzysz młotem mur, By potem pewnie wyjść ku niebu. Delikatnie i czule okryje Cię dobro. Twoja dłoń kreślić będzie radosne okręgi. Oto stanąłeś na innej ziemi, Gdzie stare już dawno zmył deszcz.2 punkty
-
Ogień we mnie płonie, prawie mnie opanował. Strach niczym ogień ogarnia mnie. Samego siebie się boję, mój cień jest przerażający. Boję się wszystkiego, nawet noc bywa nie do zniesienia. Co jest lepsze strach czy płonący ogień? Opanuj strach i ugaś ogień. Jeśli ognia nie panujesz, on opanuje Ciebie. Kiedyś spłoniesz spalony przez strach.2 punkty
-
:)) Dzięki Cieszę się. Również pozdrowienia, również wieczorowe :) Prawda. Drapieżnicy są mało świadomi a przestępcom nie po drodze z jasnością ;) Dzięki :) Dzięki @Sylwester_Lasota @Łukasz Jasiński @Leszczym @Sennek @Rafael Marius Podziękowania 🌱2 punkty
-
*~Uwierzyć w skowronka~* zatańcz skowronku w błękitnej piosnce póki wzlatywać możesz pod niebem fruwaj wysoko później odpoczniesz tak jakoś raźniej gdy słychać ciebie słońca promienie zaczaruj trelem jak w struny harfy muskaj skrzydłami wszak jeszcze kwiatów zostanie wiele gdy podmuch wiatru barwy ocali w strumieniu ryby nie spłycą słowa śniegi zakwitną wnet na zielono a zatem warto chociaż spróbować choć krew zostanie zawsze czerwoną2 punkty
-
2 punkty
-
@Kamil Olszówka Dobrze! Że są tacy ludzie , którzy patriotycznie wyrażają to, co w sercu Ojczyzny leży. Wiersz! Pozdrowienia2 punkty
-
2 punkty
-
Senior z Opola zbrzuchacił Maryśkę, Joasię jej siostrę, kuzynkę i Kryśkę. Dawał im GHB, choć wnuczek krzyczał Nie! Przejdzie mu ochota, gdy posiedzi dyszkę. *** Z Władysławowa Baśka seniorka chętna każdego była rozporka. Chodziła bez stanika, (choć fizys był chomika), aż omamiła rentą - sponsorka. __ 14 listopada obchodzimy Dzień Seniora ;)1 punkt
-
Czy można kochać gdy nie jest się kochanym Czy można uśmiechać się gdy oczy ciągle smutne Czy można wierzyć komuś kto się skrada Czy można śnić o Bogu w którego się nie wierzy A może te przemyślenia psu na budę są potrzebne Bo życie i tak na prostej drodze zakręci nie wiadomo czemu1 punkt
-
Dochodzę do wniosku, że Potrzebuję miłości, to kiełkuje We mnie od lat i czuję, że Pierwszy listek wypełza już, Przez gardło, na światło dzienne. Dochodzę do wniosku, że Zakochałem się i jest ona moim pierwszym listkiem. Nietuzinkowa, czarująca; kobieta, Z dziecięcą twarzą, blond włosami opadającymi na jej suche ciało. Jej dotyk sprawia, że zmysłami odchodzę. Dochodzę do wniosku, że Uzależniłem się od jej dotyku Pewnego, zaspokajającego moje potrzeby, Kojącego moją zbolałą duszę. Dochodzę do wniosku, Pragnienia Na tyle wyjątkowego, abym nigdy już tego nie powtórzył. Urokliwa, niewinna, jasnowłosa Zaczyna tańczyć Gdy ja wpatrzony, leżę, Przywiązany na madejowym łożu. Dobiera się do mnie, Majestatycznie zaczyna pieścić językiem Moje całe ciało, Począwszy od lewego ucha. Robi to z niezwykłą przyjemnością, Pieszcząc stopami moje przyrodzenie, Dochodzę. Językiem schodzi coraz niżej, Kończywszy na moich stopach, Dokładnie muska moje palce. Łożę zaczyna się rozciągać, Powoli, stopniowo. Ona z całych sił próbuję wyrwać zębami moje paznokcie, Schodzą Bez problemu, oporu. Moja erekcja jest nie do opisania. Dochodzę dwa razy, Płaczę. Piękny ból. Nie do opisania. Łóżko zakrwawione do kolan. Moja anielska sprawczyni się uśmiecha, Widzę na jej policzkach łzy. Mam nadzieję, że szczęścia. Błagam o podcięcie sutków, Dzięki temu czuję, Osiągnę błogi szczyt. Ona bierze w swe delikatne jak jedwab dłonie Skalpel, Tępy. Powoli przykłada do mojego nabrzmiałego sutka, Z największą precyzją nacina milimetr po milimetrze Delektując się przy tym krzykiem, bólem. Dochodzę kolejny raz. Ból nie miał już skali. Odczuwam tylko przyjemność. W jej oczach widzę spokój. Rozcina mi z precyzją chirurga w pół moje przyrodzenie. Cała jest we krwi, Nie mogę patrzeć jak się biedna pobrudziła. Wbija mi zakrzywione gwoździe w oczy I zaciąga w swoją stronę By ostry zakrzywiony początek wbił mi się w oczodół. Moja dama schodzi ze mnie. Łóżko rozrywa moją każdą kończynę. Uśmiecham się. Kładzie mi list przy sercu, Zawartości jego się już nigdy nie dowiem. Dochodzę do wniosku, że To już koniec, A to wszystko w jedną noc. Odchodzę.1 punkt
-
@Kwiatuszek Przez moment myślałam, że jest to forma dialogu podmiotu z młodszą wersją siebie. Zapomniałam zwrócić uwagę na tytuł (taka moja przypadłość). No wreszcie ma to sens :D1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@greg_lipski Temat kobiet to teraz drażliwa kwestia, w sumie to dobrze, że reagujesz. Sama musiałam pochylić się nad tym fragmentem, by go ocenić :)1 punkt
-
@greg_lipski Moim zdaniem wyrażenie "pijany od umytych kobiet" ma na celu skontrastować sytuację faktyczną, kiedy tramwaje są wypełnieni wypitymi mężczyznami, od których bije niezbyt miła woń. Tak sobie motorniczy wymarzył, nie ma co winić Autora :D1 punkt
-
1 punkt
-
Razu pewnego szlachcic wziął mistrza na stronę. -Mistrzu, bardzo mieć chciałbym urodziwą żonę. -Nie jesteś waść jedyny, co w takiej potrzebie, znajdź zatem urodziwą, co chciałaby ciebie. Proste? Proste.1 punkt
-
Witaj czytam i widzę nasze ulice . Tak samo można powiedzieć z małym wyjątkiem-skromność jest niewidoczna. Pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
@Leszczym Czyli, że peel jest żartem. Ale żarty nie muszą się trzymać. Lepiej, gdy tak. Pozdrawiam 🙂1 punkt
-
@Rafael Marius Piękna i nadzwyczaj trafna interptetacja:-) Dziękuję. @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję. @NatuskaaDziękuję:-) @goździk Ciekawe skąd taki wybór haha. Pozdrawiam:-)1 punkt
-
1 punkt
-
@Giorgio Alani Przyłączam się do komentarza. "Wszystko albo nic" - to niezwykle frustrujące podejście.1 punkt
-
Widzę twoje w lustrze odbicie I nie gaśnie we mnie życie Gdy cicho zakradam się Do twojego łona Spotkajmy się tam Gdzie druga W zaświatach strona Pomalowana barwami Pochmurnego nieba1 punkt
-
Jesteś jedyna czy wiesz czy czujesz że jesteś dla kogoś jedyna trudno jest ci teraz czuć to całą sobą przechodzisz ciężki okres nic nie trwa wiecznie pamiętaj dla kogoś jesteś lub będziesz jedyna 11.22 andrew1 punkt
-
Ludzie z ludźmi rozmawiają, lecz nie maja nic do powiedzenia. Twój wzrok skierowany w moją stronę. Nic Ci nie uczyniłem, nic Ci nie dałem. Nie umiem kochać, nie umiem opowiadać bzdur. Ludzie ludziom źle życzą. Kto pokocha Ciebie, kto pokocha ludzi. Wzrok wpatrzony w innych, inni patrzą w Ciebie. Nic nie mówią i nikt nikogo nie widzi. Najlepiej by nikt nikogo nie słyszał.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne