Z płockich wzgórz

Kornie przy marmurowym kląkłem sarkofagu...
Białe orły unoszą dużą czarną płytę,
Gdzie łacińskie napisy złocą się wyryte,
Przedwiekowej przeszłości sąd areopagu...

Na kamiennej poduszce miecz, berło, korona
Spoczywają na wierzchu grobowca błyszczące...
Przez okna polichromią przesiewa się słońce
I w katedry pomroku zbłąkawszy się kona...

Za kratą drzwi kaplicy kościelna lśni nawa
Złoceniami ołtarzy, płaskorzeźb marmurem...
Średniowieczni rycerze w milczeniu ponurem
Śpią wiecznie, a nie zbudzi współczesna ich wrzawa...

Kasztelanów, biskupów surowe oblicza
Spoglądają na kościół oczami z kamienia...
Upływają stulecia... I nic się nie zmienia...
Skamieniała na górze świątynia strażnicza...

Szara Wisła piaszczyste wybrzeża podrywa,
Szumem fali ich do snu wiecznego kołysze...
Czasem pielgrzym zabłądzi i zmąci naw ciszę...
Słodko szemrze za królów modlitwa żarliwa...

Czytaj dalej: Z chorałów leśnych - Wacław Wolski