Pielgrzym ze ziemi ucisku.

Na obcej ziemi człowiek nieznajomy -
Kto, alboż wiem? -
Samotny patrzał na olbrzymie łomy,
Strudzony dniem:
Na obaliska niegdyś dumnej Romy,
Zagrzęzłej w złem,
I na dzisiejsze ujęte ogromy
Wieczystym snem.
I na westalek świątynię nad rzeką,
Kolumny krąg,
Na bluszcze, które wciąż unasza lekko
Powiewów ciąg,
Na wody Tybru, co się mętnie wleką
W odległość łąk,
Na blade róże, co po płotach cieką,
Jak okiem siągł...
Pielgrzym to, widno po prochu kurzawy
Na zwojach szat,
Pielgrzym to, widno po tęsknocie łzawej
Znać długich lat;
Patrzał i laur tej znikomej sławy
W oczach mu bladł,
Każda kolumna w szacie modro-mgławej
I każdy kwiat.
Z dala za Tybrem śród Kampanii Rzymu
Ubogi lud
Przy grubych kłębach wiejącego dymu
Pilnuje trzód.
Wietrzyk pieściwy stamtąd niesie k`niemu
Zapach jak miód
I szum wysokich sosen baldachimu,
Zwisłych na wschód.
Wszystko to w oczach pielgrzyma się biedzi
I zlewa w mgłę,
Znajomych wzgórzy dusznym okiem śledzi:
Oneż to? nie!
Więc idzie dalej przychodzeń nieznany,
Daleko, het...
Zlękło się dziecię, gdy po cegłach ściany
Cień jego szedł...
Dalej i dalej, i tak już bez końca
Po świecie krąż,
Aż czoło głusza otoczy milcząca,
Wieczności wąż.

Czytaj dalej: Dwa dęby - Teofil Lenartowicz