I
Czarci chichocą w nocnej ćmie
i na powrozie wloką mnie,
hurma wyjących duchów gra -
a we mnie gaśnie życia skra -
tańczą jak w szynku - w lupanarze -
kochanek moich widzę twarze;
tam walc - i czardasz - biją dzwony
dłoń jakaś pełza, a w niej szpony -
o, pięknie, skocznie walc ten brzmi -
wichura serce szarpie mi.
W ubogim domku Astrith łka -
na małych krosnach mój całun tka,
Piekło pode mną rozchylone -
jadę uwodzić cudzą żonę. -
Gwiazda lśni Maga na mym czole
Liściem się zeschłym kłębi pole.
Ten łańcuch z trumny oplata mnie.
Oberek wciąż gra w nocnej mgle -
i wyją trąby potępieńców:
tu Nowy Syjon jest - szaleńców!
II
Niech burza huczy nad mym grodem -
leżę na tronie z dziewczęciem młodem.
Magistrat słucha, tłum się żmie -
fanfara trąb szatańskich dmie.
Rozwrzeć kazałem cne klasztory -
mniszki brną w śniegu dla pokory;
perły im daję: na karmazynie
już tańczą nagie, kąpiąc się w winie -
a w łożu czarnym tłum moich żon -
kraczą nade mną stada wron.
Uparte mnichy wezwały sąd -
mieczem rozcinam ich wiary błąd -
wytryska - chlupie z kadłubów krew -
wśród chmury nocnej Roratu śpiew.
Migocą żagwie - strojne tłumy -
mroczne i groźne milczą tumy:
niech na organach wesoło grają,
niechaj świec tysiąc zapalają!
Ja król wasz - spełnię cud: tam w trumnie -
jak we śnie - rączki wyciąga ku mnie -
to moje dziecię - dziecię miłe -
ja mu kopałem sam mogiłę.
Włos jego złoty - twarzyczka sina -
słuchajcie - mówi - mnie przeklina -
że wzięło z rąk mych hostię czarną -
to jest dla wieków przyszłych ziarno!
W piekle muzyka duchów gra mi -
zasypać ziemią i gwiazdami!
III
Gród oblężony. - Idę na mury,
widzę mych wrogów obóz ponury:
mieczyska ostrzą, kują berdysze -
zda się, różańców poszepty słyszę;
biskup z sztandarem czarnym w dłoni;
krwawią się ognie w zmarzłej toni;
jak dym ze studni, co bez dna,
widmo na koniu rydzym gna.
W mroczne poszedłem sam uliczki,
złote mi grają duchów gęśliczki.
Na rękach pełna mój wierny lud -
tak go rozpusta zjadła i głód.
Jam bratniość zawarł z Fegor-Baalem
ja król - król nowej Jeruzalem!
Lodowe widma w powietrzu gnały -
teraz mię groźne przygniotły skały:
kry biją szturm.
IV
W mroku katedry
siadam na płytach nagimi biedry -
ja najnędzniejszy - mam serce głaz! -
nic żal mi siebie - ach, żal mi was!
Tu przy kolumnie postać żebracza -
powietrze żegna, komuś przebacza -
i po bladości fosforycznej
Astrith poznałem cień tragicznej.
Łzy jej bolesne za grzechy nasze -
wnet Miłosierdzia napełnią czaszę.
O, niech się krwawi - niechaj rozpacza,
Bóg za Twą mękę światu przebacza.
Idą anieli - nieba zwiastuny -
lecz głos nieziemny szepnął roi z truny
- Eritis dei - Z Astrith łona -
ona się broni mi zapłoniona -
szaty zerwałem - u nóg mych błaga -
włosy swe ściele pod stopy Maga.
Łzy jej zamarzłe, oczy jak żuzle -
kręcą się - tańczą sylfów karuzle.
Zdobyli gród! - Jęk słychać ludu,
wicher na dzwonach gra: gudu - gudu:
puść mię, kobieto, w imię Beliala!
ja światy niszczę - świat się zapala!
V
Dmie wicher - idę z białą liliją -
a w mrokach nocnych tłumy się biją:
topory - dzidy - strzały płonące! -
ostatnim jękiem trupy już tchnące.
Muzyka duchów dziwnie łka...
Wybuchła we mnie odwaga lwia:
tam mężów rzeź, i gwałt mych Minnek,
miecz wziąłem kata - idę przez rynek.
Zasiadam tron - niech wiedzą, żem król!
korona z korali - w sercu ból.
Zmilkli walczący - mrok grobowy -
komety w górze wian cierniowy.
Wtem widmo czarne - koń się z nim zdębia -
wzrok we mnie wpija krwawy jastrzębia.
Gnam obłąkany w ciemne ulice -
a za mną tętent - płoną gromnice -
i ręka w szponach - jak gdyby trupia -
piekło się kłębi - i tłum się skupia -
i już mnie szarpią - jak zwierza w kniei -
najeżdża koń mą pierś: Ira Dei!
VI
Moich kanclerzów ku większej grozie
w klatkach - szczypcami męczą na mrozie.
I wznoszą dla mnie dwie kolumny -
i kładą w poprzek wieko trumny
Znieśli w kubełkach węgle szatany -
do szubienicy czarnej związany,
rozpalonymi cęgami rwany,
- Ojcze! oddajęć mojego ducha!
lecz jęków moich Nikt nie wysłucha.
Astrith się chyli - całun mi ściele -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Wiatr wyje - płacze w czarnym kościele...