Urodziłam się z ojca i matki
W cichej sypialni,
Fakt, jak państwo widzicie, nie rzadki —
Trudno banalniej...
Jak odbywa się to przejście łzawe
Każdy odgadnie
Pan Żeromski opisał tę sprawę
Bardzo dokładnie.
Zrazu jęłam oddychać forsownie
Mą piersią własną
Choć zdziwiona byłam niewymownie
Skąd jest tak jasno...?
Jakaś pani wołała na drugą:
Dawajże sznurka!
Oglądała mnie potem dość długo
I rzekła: córka.
Miałam cienkie rączyny i nóżki
Ciałko różowe
Zawinięto mnie mocno w pieluszki
Po samą głowę.
Co chwileczkę potrzeba je było
Zmieniać na inne
Ale znowu to samo robiło
Dziecię niewinne.
Wyciągałam rączęta do góry
Gdy chciałam piersi —
(Dawniej ludzie mniej mieli kultury,
Lecz byli szczersi)
Rosłam sobie powoli i skromnie
Po centymetrze
Psułam wszystko co było koło mnie —
Nawet powietrze...
Darłam się jak licho opętane —
Oto i wszystko:
Kto by myślał, że kiedyś zostanę
Taką artystką...