I tak co noc: oddechy śpiących
krąg światła i milczenie głuche
okien otwartych jakby oczy,
kamienne oczy, martwe. W szybach
obraz pokoju się odbija
drobnymi kształtów fragmentami,
szczątkami rzeczy jakby głosem,
który niesiony wiatrem rwie się
na strzępy i przebiega górą
ponad człowiekiem. Tylko cicho,
niezmiernie cicho w nocnych szybach
krąg światła muzyką przelotną
niknie, ciemnieje. I tak w nocy
toną przedmioty, giną nazwy
i tylko ćma, ponocny motyl,
zaklęta w bursztynowe światło
na ślepo krąży - lotny symbol
ciebie. A może - tak po prostu
ćma tylko ćmą jest, a krąg kręgiem,
a wszystko inne tylko snem,
który zacieśnia noc jak pokój?