O myśli polska, czyliś już ockniona,
czyliś była kiedy dość płomienną,
i jednym ducha tchem rozpromieniona
zdążyła siłą stać się sturamienną - ?
Czyliś jest tylko, jak sen, upragniona,
chwilą krzepiącą nad wodą studzienną,
oazą skąpą na pustyniach sztuki
dla tych wielbłądów, co niosą twe juki,
użytych w podróż dla wytrzymałości,
by w czas posuchy pruto im wnętrzności
i napój z toreb ich, jak źródeł, pito - ?
Czyli twych skarbów jeszcze nie odkryto,
czy je rozbito już przed lat stuleciem
i siano perły twe przez gęste sito,
że ziemie chwastem zarosły, nie kwieciem;
że przeto chyba gdzieś na wód głębinie
znajdzie się perła- myśl o wielkim czynie,
w promieniach słońca da oczom dzień złudy,
by ją pokryły rzek męty i brudy?