Nad grobem Renana

U two­jej trum­ny sta­ną­łem po­sęp­ny,
I my­śli ro­jem opa­dły mię czar­ne...
Może od­le­cą gdy przy to­bie klęk­nę,
Mo­dląc się z wia­rą za pro­chy cmen­tar­ne?

Ale da­rem­nie chcę ugiąć ko­la­na,
Dar­mo się z pier­si mo­dli­twa wy­ry­wa:
Tu wia­ra moja, jak­by scza­ro­wa­na,
Umrzeć nie może, choć już nie jest żywa.

Tę­sk­no­ta ja­kaś i roz­pacz się ła­mią
W mej pier­si ludz­kiej, w ni­wecz mię dru­zgo­czą;
Zda się, że ser­ce i ro­zum tu kła­mią,
I bój za­cię­ty, bez zwy­cię­stwa, to­czą!

Wi­dzę cię! Stą­pasz po­sęp­ny i bla­dy;
Przed tobą stoi z bia­łym skrzy­dłem Wia­ra:
Zbli­żasz się do niej... lecz zwąt­pie­nia gady
Pierś ci oplo­tły, sy­cząc, że to mara!

I wi­dzę w to­bie wal­kę La­oko­ona:
Zwąt­pie­nie wię­zi cie­bie swy­mi splo­ty -
I pa­trzyć mu­sisz jako Wia­ra kona,
A z nią zni­ka­ją ar­cha­niel­skie cno­ty!

Wpa­dasz w za­du­mę i łzy pły­ną z oczu
Za tą umar­łą, co ci­cho od­la­ta...
Lecz wnet ją wi­dzisz w du­szy twej prze­zro­czu -
I znów na nią pod­no­sisz krwa­wą rękę kata!

Czy­taj da­lej: O przyjdź! – Stanisław Korab-Brzozowski