Tarcza Achillesa

He­faj­stos, bo­ski ko­wal, krusz­cu złom z ciem­ni­cy
Gór prze­past­nych, gdzie wiecz­nie pa­nu­je noc głu­cha,
Do­byw­szy, z tru­dem nie­sie, sa­pie, chwy­ta du­cha,
Aż wresz­cie na ziem ci­ska w głę­bi swej kuź­ni­cy,

I ski­nął: na znak jego czuj­ni ro­bot­ni­cy,
Cy­klo­pi, ogień nie­cą: już żar krwa­wy bu­cha;
Więc bry­łę weń wrzu­ca­ją, aż skier za­wie­ru­cha
Gar­dzie­lą Etny strze­la w dy­mów na­wał­ni­cy.

On tym­cza­sem młot chwy­ta w dłoń i z siłą tu­rzą
Kuje me­tal ję­czą­cy, a echem mu wtó­rzą
Ude­rze­nia Cy­klo­pów - ol­brzy­mich wśród żaru.

A co­raz bar­dziej na­gli mło­ta swe­go razy,
Al­bo­wiem uj­rzał, mocą swej twór­czej eks­ta­zy,
Na tar­czy Achil­le­sa Gród w łu­nach po­ża­ru.

Czy­taj da­lej: O przyjdź! – Stanisław Korab-Brzozowski