Tak łagodnie się ze mną obszedł Maj bladolicy
i Wrzesień, z kukurydzanym długim złotym włosem —
— a Bóg mnie poczęstował tak mocnym papierosem
z gwiaździstej, czarno-złotej swej papierośnicy!
Dobrzy byli — i żyłam jakby w ciągłej niedzieli,
opiekowali się mną niemniej jak przydrożną różą.
Aż się boję dziękować, by nie pomyśleli
że mi dali o wiele, o wiele za dużo.