Lunatycy, więdnący bez skargi,
Lunatycy, w pragnieniu niezmienni,
Kiedy idą na kwietne targi -
Kupują lunarię biennis.
Pod parasolem kramu, namokłym i burym,
Wyschnięte błony lunarii
O wiatr biją szeregiem okrągłych tamburyn,
W takt nieznanej, lunaryjnej arii.
Lunatycy, tęsknotą pijani,
Róż pokusom obcy najzupełniej,
Kupują i stawiają w mroku czarnych pianin
bukiet srebrnych miesięcy w pełni.
Lunatyczka, anemiczna pianistka,
Bladą wiązką szczyci się, zachwyca
I do serca, i do ust przyciska
Nie święcone medaliki księżyca.