Wdzięczne oczy, złote lampy, blasku jedyny,
palcie mi się, świećcie mi się długie godziny.
Niechaj księżyc brocząc w srebrze po niebie kroczy,
niechaj słońce w własnym złocie po niebie broczy,
wy się palcie, wdzięczne lampy, do dna oliwy,
po was noc mi gwiezdna nie cud, słońce nie dziwy.
Niechaj księżyc w srebrnych kolcach rozbłyska nocą,
niechaj słońca złote kolce w oknie migocą,
okiennice pozasuwam, zamknę na wieki,
w waszym ogniu oślepione zmrużę powieki.
Niechaj księżyc cebrem leje potoki srebra,
niechaj słońce złoto leje z jasnego cebra,
dla mnie ciemność, gdzie cię nie ma, blasku miłosny,
nie różna mi noc ode dnia, zima od wiosny.
Niechaj księżyc stroi ziemię w srebrzystą larwę,
niechaj słońce stroi ziemię w tęczową barwę,
oczy moje, serce moje, zgasną nad ranem,
przepalone światłem szczęścia, światu nie znane.