Więc gdy tu śpiewał bój Jerozolimy,
Mąż nieśmiertelny, to nim szedł na wzgórze,
Pod dąb ów, boskie swoje składać rymy,
W przezroczu arkad stawał przy tym murze
I pochyliwszy czoło swe koronne,
Pozdrawiał cudną Vinciego Madonnę.
A kiedy stał tak cichy, szepcąc Ave,
Nad starym dębem zrywały się szumy,
A w szumach wiały proporce jaskrawe
I mar ogromnych wiały mgliste tłumy
I w złotych blaskach jutrzenki i zorzy,
Nad Janikulum huf świecił się boży.
I biegły oczy piewcy w słońca chwałę,
I świętych bojów miał tu objawienie,
Echo trąb słyszał i surmy hejnały
I bohaterów widział wielkie cienie
I sam, wódz duchów, rycerstwo obronne
Po łaskę natchnień wiódł przed swą Madonnę.
A gdy tak swoje poświęcenie brały
Miecze i tarcze, włócznie i puklerze,
Umarłych dziewic spływał obłok biały,
Mary lekuchne, rozkoszne i świeże,
I po krużgankach wiały wonne róże,
I lilji kwiatem srebrzyło się wzgórze.
I czuł tam piewca, jak mu loty rosną,
Orłowe loty w słoneczność błękitu,
Jak lutnia jego dźwięczy wieczną wiosną,
I leciał orłem z Janikulum szczytu
I cały w gromach i w bojowym dymie,
O wyzwolonej śnił Jerozolimie.
Więc nieraz święty jaki eremita,
Pod białych arkad zaszedłszy sklepienia,
Surm niewidzialnych echa z dziwem chwyta
I archanielskich pułków ma widzenia
I z dziwem mija ustronia zakonne,
Torkwata Tassa i cudną Madonnę.
Dotąd tu jeszcze w załamach arkady
Brzmi wielkie canto dni zaprzeszłych wiary
A kiedy księżyc osrebrzy je blady,
Bard się przebudza nieśmiertelnej miary,
I śpiewa strofę echami rozwianą:
»L'armi pietose e il Capitano«.
A wtedy wszystkie wielkie groby święte,
Jak ów Chrystusów, kwiat znowu odziewa
I wieją na nich proporce zatknięte
I krzyż i laur, dopóki bard śpiewa,
I wiosna wzlata ponad wieku zimy
Od wyzwolonej gdzieś Jerozolimy!
W cichym krużganku zadumana stoję.
Szumi dąb Tassa, jak szumiał przed wieki.
Lecz gdzie są pieśni? Gdzie ogromne boje?
Gdzie wodze? Gdzie krzyk zwycięstwa daleki?
— Cisza. Dzień kładzie łuny róż przedzgonne
Na łuki arkad, na cudną Madonnę.