Gdyby nam tyle tylko do dnia było,
Żeby się znalazł głos, co świt obwieści,
Każdaby brzoza biała nad mogiłą,
Gdy w harfy swoje wiatrzane szeleści,
I każde ptaszę polne by wróźyło
-Kres długiej nocy i długiej boleści,
I każde ziarno pól naszych wschodzące
Byłoby hasłem - ze idzie już słońce.
Ale do naszych przebudzeń i brzasków
Potrzeba czegoś więcej niż hejnału.
Nam piorunowych trzeba drgnień i blasków
I gorejących puszcz trzeba zapału,
Kiedy wśród iskier walą się i trzasków,
I w samo serce trzeba nam postrzału,
Żeby Daa podniósł z snu i przetarł oczy
Bryzgiem krwi jasnej, co piersi nam broczy.
Cóż pieśń; z skowronkiem idź budzie zbóż tany,
Smętny lirniku, gdy śpiewać ci wola...
Może tam wstanie wiatr jękiem przewiany
Może z zadumy swej ruszą się pola,
Może się we mgłach podniosą kurhany,
Które tam niegdyś sypała niedola.
- Każda rzecz martwa prędzej się poruszy
Niż my - też trupy, bo żyjem bez duszy.