Biedne pieśni mojej duszy —
Co się z wami stanie?
Czy was przyjmą ludzkie uszy
I czy jaką pierś poruszy
Śpiewne wasze granie?
Może wicher was rozprószy,
Może przebrzmi w ciemnej głuszy
Śpiewne wasze granie...
Biedne pieśni mojej duszy,
Co się z wami stanie?
Zbierałem ja wasze głosy
W radościach i bolach,
Jako kwiaty pełne rosy,
Jak złociste, szumne kłosy
Po łąkach i rolach —
Szeptały mi wasze głosy
W każdej wierzbie srebrnowłosej,
W brzozach i topolach,
Szły skowronkiem pod niebiosy,
Echem grały w polach.
I szły ku mnie cichą nocą,
Nocą księżycową,
Nad wodami, co się złocą,
Po tych gajach, co szczebiocą
Słowików rozmową
I swą skargę, swą sierocą
Zawodziły z dziwną mocą
Ponad moją głową —
Zbierałem je cichą nocą
Nocą księżycową...
Zbierałem je w wichrów szumie
I w milczącej głuszy
I w zachwycie i w zadumie
I w tym żalu, co nie umie
Wyśpiewać się z duszy...
I nosiłem w ludzkim tłumie,
Który pieśni nie rozumie,
Pełne dźwięków uszy —
Wypłakałem was w zadumie,
Pieśni mojej duszy...